Pan Bóg online

Czy można dostąpić odpustu przez internet, radio lub telewizję? Jaka jest różnica między słuchaniem transmisji Eucharystii a udziałem w niej?

„Szczęść Boże! Proszę księdza, wczoraj podczas Mszy św. usłyszałem zaproszenie na uroczystości jubileuszowe z racji dwustulecia naszej diecezji. Pięknie. Będzie można uzyskać specjalne odpusty. Super!” - napisał czytelnik. „Ale zastanowiła mnie jedna rzecz: mogą je otrzymać ci, którzy wezmą udział w obchodach, wierni zebrani podczas niedzielnej Mszy św. w parafiach, ale - i tu padło dopowiedzenie - także ci, którzy fizycznie nie będą obecni, a np. będą się łączyć z uczestnikami liturgii poprzez transmisję radiową czy telewizyjną. To jak to jest?.

- Zapraszamy, a potem mówimy: jak nie będzie was, również zostaniecie obdarowani - kontynuował pytanie pan Witold. - Czy nie ma tu sprzeczności? Przy okazji chciałbym też księdza zapytać o wartość transmisji Mszy św. Moja sąsiadka, choć nie jest osobą chorą, rzadko chodzi do kościoła, twierdząc, że ogląda Mszę w telewizji i to wystarczy. Jak to jest? Z góry dziękuję za odpowiedź”.

Spróbujmy przyjrzeć się bliżej kwestiom zgłaszanym przez czytelnika. Wspomniana wyżej informacja brzmiała następująco: „Wierni, którzy pobożnie przyjmą papieskie błogosławieństwo, chociaż z przyczyn obiektywnych, fizycznie nie będą brać udziału w uroczystościach, jeśli tylko z pobożną intencją przyłączą się do nich za pośrednictwem telewizji lub radia, będą mogli uzyskać odpust zupełny zgodnie z przepisami prawa”.

Na początku usystematyzujmy źródła wiedzy nt. odpustów. Mówi o nich Kodeks Prawa Kanonicznego w artykułach 992-997, szczególnie akcentując konieczność duchowego przygotowania z gotowością do nawrócenia na czele. Ostatni paragraf odwołuje się do „innych przepisów, zawartych w specjalnych ustawach kościelnych”. O jakie dokumenty chodzi? Przede wszystkim o „Enchirydion indulgentiarum. Normae et concessiones”, zawierający zasady doktrynalne udzielania odpustów, całość przepisów z wyjaśnieniami, pełny katalog odpustów. Są też inne opracowania.

Czym są odpusty?

Najkrócej mówiąc, jest to darowanie doczesnej kary za grzechy, czyli usunięcie skutków zła popełnionego w przeszłości. Można je otrzymać dla siebie, mogą być też dedykowane osobie zmarłej. Siła i skuteczność odpustów biorą się ze szczególnej duchowej solidarności, jaka istnieje w Kościele, z mocy zasług przede wszystkim Jezusa Chrystusa, ale także świętych, pozostających w ścisłej łączności z Nim. To tworzy swoisty skarbiec łask. Kościół, w odpowiednich warunkach, otwiera go - udziela wiernym odpuszczenia kar doczesnych za grzechy na mocy władzy przyznanej mu przez samego Założyciela (tzw. władzy kluczy). Owa kompetencja, będąca znakiem wielkiego Bożego zaufania do nas, daje Kościołowi spore „pole manewru”. Może decydować, kiedy i w jakich okolicznościach odpust można otrzymać. I oto dochodzimy do sedna pytania pana Witolda. We wspomnianej normie nie chodzi o płynność, zacieranie zasad, a raczej o sprawiedliwość: jeśli ktoś nosi w sobie głębokie pragnienie uzyskania odpustu, z przyczyn obiektywnych zaś nie może wypełnić zwykłych warunków jego uzyskania, nie może być dyskryminowany. Byłoby to nieludzkie. Prawo jest dla człowieka, nie odwrotnie! Obniża mu się ów niedosiężny pułap wymagań. Niezmienna pozostaje inna zasada: konieczność wejścia w jedność z Chrystusem, wyrzeczenie się przywiązania do grzechu, pragnienie nawrócenia. One w każdej sytuacji muszą być spełnione, w innym wypadku zabraknie dyspozycji, aby dar przyjąć.

Balansowania na krawędzi

Co do kwestii transmisji Mszy św. Był to jeden z postulatów „Solidarności” z lat 80 ubiegłego wieku. Najpierw pojawiła się „Msza radiowa”, po latach przekazy telewizyjne. Ponieważ kontekst owych nowości był szczególny: przemiany społeczne, polityczne itp., ominęła nas dyskusja, jaka toczyła się w analogicznej sytuacji na Zachodzie Europy. Do dziś całkiem poważni teologowie postulują możliwość „konsekracji na odległość”, teledystrybucji Komunii św. I tak np. „Jean-Marc Chappuis z uniwersytetu w Genewie dowodzi, że samo oglądanie Mszy Świętej czy słuchanie jej przez radio nie ma większego sensu, więc są dwa wyjścia. Jedno to rezygnacja z transmitowania Eucharystii przez media w ogóle, a drugie to przyjęcie prawdziwej telekomunii, czyli konsekracji chleba i wina na odległość, w miejscach, gdzie transmitowana Msza św. jest oglądana czy słuchana. I uzasadnia swoją tezę: jeżeli byśmy wykluczyli możliwość telekonsekracji, należałoby zrezygnować w ogóle w transmisji Mszy Świętej. Więc jeżeli nie można odprawić Mszy Świętej na odległość, i nie można przyjąć Komunii dzięki transmisji telewizyjnej Msza Święta transmitowana staje się tylko wydarzeniem kulturalnym, traktowana jest jako spektakl, przedstawienie” (źródło: wobronietradycjiiwiary.wordpress.com).

Inni w swoim czasie próbowali synchronizować przynoszenie do domów przez szafarzy konsekrowanych Hostii z momentem transmisji, w którym jest akurat Komunia św. Albo tłumaczyli, że „fale radiowo-telewizyjne symbolizują wszechobecność Ducha Świętego” i że „tak jak fale wody niosą łaskę chrztu, podobnie fale elektromagnetyczne mogą stać się narzędziem, środkiem teleobecności” (sic!). Absurdom nie ma końca. Stąd krok do postulatów spowiedzi przez internet, zastępowania rzeczywistej adoracji Najświętszego Sakramentu medialnym przekazem.

„Religijny teatr, z pobożnymi widzami”

Kilka lat temu ciekawą książkę na ten temat napisał ks. Andrzej Draguła („Eucharystia mediatyzowana. Teologiczno-pastoralna interpretacja transmisji Mszy św. w radiu i telewizji”). Ks. Draguła dość jednoznacznie opowiada się przeciwko dziwnym teoriom tu i ówdzie propagowanym, twierdząc, że „transmitowanie Mszy św. ma sens jedynie jako pomoc duszpasterska, niedoskonała i ograniczona. Owszem, jest pożyteczną pomocą duchową”. Pozwala zachować łączność z Kościołem szczególnie osobom chorym. Słuchanie transmisji w żaden sposób nie jest tożsame z rzeczywistą obecnością na Mszy św. - Transmisje Mszy św. nie zastępują uczestnictwa w celebracji Eucharystii. Stanowią pomoc do trwania przy Chrystusie przez słuchanie słowa Bożego i duchowe kontemplowanie Jego zbawczej miłości. Zgromadzeni przy telewizorze nie stanowią zgromadzenia liturgicznego - tłumaczy ks. prof. Kazimierz Matwiejuk. - Nie są więc znakiem rzeczywistej obecności Chrystusa. Stanowią wspólnotę pobożnościową, która - jako chorzy czy niemogący uczestniczyć w Mszy św. ze względu na konieczność pracy - pragnie duchowo trwać w kościelnej wspólnocie z tymi, którzy w sposób świadomy, czynny i pełny celebrują czyny zbawcze Chrystusa. Oglądający transmisję nigdy nie stają się uczestnikami darów, jakie płyną z celebracji Eucharystii, mianowicie sakramentalnej Komunii z Chrystusem przez pożywanie Jego Ciała i Krwi - wyjaśnia. I dodaje: - Nagłaśniane poglądy o spełnianiu obowiązku uczestnictwa w celebracji Eucharystii przez transmisję są próbą pomniejszenia świętości Najświętszego Sakramentu. Stanowią też podstępną próbę sprowadzenia Go jako źródła życia chrześcijańskiego do religijnego teatru, z pobożnymi widzami.

Warto o tym pamiętać. Żyjemy w czasach, kiedy rzeczywistość realna miesza się z wirtualną. Granice stają się coraz bardziej płynne. Mamy czynić sobie ziemię poddaną, rozwijać twórczą myśl - to fakt. Ale czy warto koniecznie upakowywać tam Pana Jezusa? Czy spotkanie w „realu” nie jest piękniejsze?

Ks. Paweł Siedlanowski
Echo Katolickie 23/2018

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama