Między Wschodem i Rzymem

Wywiad z proboszczem neounickiej parafii Kostomłoty

W Kostomłotach trwają przygotowania do wielkiego jubileuszu... Co będziecie świętować?

Sława: „Isusu Chrystu”! („Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”!). Przygotowujemy się do dorocznego odpustu ku czci bł. męczenników unickich z Pratulina. Ich relikwie, podarowane przez bp. Henryka Tomasika, mamy w świątyni od 1998 r. Z inspiracji bp. Kazimierza Gurdy odpustowe uroczystości połączyliśmy z jubileuszem 90 rocznicy powrotu parafii w Kostomłotach do jedności z Kościołem katolickim. W 1875 r. władze carskie oddały naszą unicką wspólnotę w ręce Cerkwi prawosławnej. Parafię powtórnie erygował 29 stycznia 1927 r. ówczesny ordynariusz diecezji podlaskiej Henryk Przeździecki.

Jaki jest program jubileuszowych uroczystości?

Do obchodów przygotowujemy się dwutorowo. Trwa budowa „Stanicy jedności”, która będzie zapleczem dla pielgrzymów i turystów. W obiekcie znajdą się sanitariaty, kuchnia, duża sala i pięć pokoi. Pamiątką jubileuszu stanie się też wzniesiona na terenie cmentarza parafialnego drewniana cerkiew poświęcona pratulińskim męczennikom. Ma ona służyć wiernym przynajmniej dwa razy w roku - do sprawowania liturgii za zmarłych 1 listopada i w niedzielę po Zmartwychwstaniu Pańskim.

Świętowanie w wymiarze duchowym rozpoczynamy już w niedzielę, 11 czerwca, o 11.00, od liturgii Jana Chryzostoma. Misje święte przygotowujące do przeżywania doniosłej rocznicy poprowadzi ks. Wojciech Hackiewicz. Od poniedziałku do środy będziemy spotykać się o 19.00 na wieczerni (można porównać ją do nieszporów). Podczas nabożeństw nie zabraknie kazań oraz możliwości spowiedzi.

W czwartek razem z całym Kościołem katolickim będziemy przeżywali uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa. Po Liturgii sprawowanej o 11.00 wyruszymy przez wioskę do sześciu ołtarzy. Podziękowanie za Eucharystię połączymy z poświęceniem pól - taką tradycję wprowadził przed laty mój poprzednik o. Roman Piętka MIC. Udział w nabożeństwie zapowiedzieli m.in. wierni z parafii grekokatolickiej z Kaliningradu, którzy przybędą razem z ks. Andrzejem Zalewskim. Spodziewamy się również przedstawicieli Kościoła grekokatolickiego obrządku białoruskiego na czele z jego zwierzchnikiem - o. archimandrytą Sergiuszem Gajkiem. W piątkowy ranek wyruszy od nas dwudniowa piesza pielgrzymka do Pratulina, w której wezmą udział grekokatolicy z Ukrainy. Wierzę, że tradycyjnie nie zabraknie także Podlasiaków z Terespola, Piszczaca, Horbowa, Kobylan, Białej Podlaskiej i innych parafii. Pielgrzymkę poprowadzi ks. Andrzej Daniluk, dyrektor bialskiego Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego. W sobotę wieczorem udamy się natomiast procesjonalnie na cmentarz. Tam poświęcimy nową kaplicę i odśpiewamy panichidę za wszystkich zmarłych.

Kulminacja świętowania przewidziana jest na niedzielę...

Tak, rozpoczniemy je o 10.00 śpiewem akatystu ku czci Męczenników Podlaskich z Pratulina. Nabożeństwo poprowadzi chór bialskiego KLO. O 11.30 uformujemy procesję ze sztandarami, która wyruszy spod plebanii do ołtarza polowego. Spodziewamy się wielu pielgrzymów, świeckich i duchownych, tak z Polski, jak i zagranicy. Na uroczystości zaproszeni zostali biskupi naszej diecezji: K. Gurda i Piotr Sawczuk, bp radomski H. Tomasik, bp legnicki Zbigniew Kiernikowski, bp sandomierski Krzysztof Nitkiewicz, który jest przewodniczącym rady ds. ekumenizmu KEP, oraz bp senior Antoni Dydycz. Zaprosiliśmy też bp. Jozafata Howerę, ordynariusza diecezji łuckiej ukraińskiego Kościoła grekokatolickiego, bp. Benedykta Aleksijczuka z diecezji lwowskiej, ks. mitrata Stefana Batrucha z Lublina i ks. S. Gajka. Niedzielnej liturgii będzie przewodniczył przyjaciel naszej parafii - były metropolita diecezji przemysko-warszawskiej obrządku bizantyjsko-ukraińskiego Jan Martyniak. Liturgię zakończy uroczysta procesja wokół cerkwi połączona z błogosławieństwem i ucałowaniem relikwii. Zwieńczeniem obchodów będzie wspólna agapa.

Jubileusz jest ważnym wydarzeniem. Mimo że czasy się zmieniły i nas - unitów nie wyganiają już na Sybir albo do więzień, to jednak walka z Kościołem katolickim ciągle trwa. Obserwujemy wiele zagrożeń, jesteśmy na pierwszej linii tego przedziwnego frontu. Sporo mówi się o wielkim ekumenizmie i wzajemnym zrozumieniu, jednak życie idzie swoją drogą... Moi wierni i ja doświadczamy różnych niedogodności i przykrości, ale trwamy przy wierze ojców i pięknej tradycji katolicko-bizantyjskiej. Żyjemy tym, czym żyli Podlasiacy przez wiele stuleci, zanim carska Rosja nie wprowadziła „porządków”, które na zawsze odmieniły obraz Podlasia.

Proszę Księdza, jakie znaczenie dla Kostomłotów miała neounia?

Czas po I wojnie światowej był wyjątkowy. Cofająca się armia carska zachęcała tutejszych mieszkańców do opuszczenia ziemi i wyjazdu w głąb Rosji. Prawosławni duchowni uciekli stąd jeszcze wcześniej niż armia. Ludzie zostali pozbawieni opieki duszpasterskiej. Na szczęście bp H. Przeździecki miał bardzo szerokie spojrzenie na Kościół i postanowił pomóc porzuconym ludziom, którzy w dalszym ciągu żegnali się i mówili „po swojemu”. Uszanował ich pobożność oraz piękno liturgii Jana Chryzostoma, która absolutnie nie jest liturgią prawosławną. To liturgia jednego niepodzielonego Kościoła. Jan Chryzostom żył przecież w IV w., a wtedy nie było prawosławnego i katolickiego Kościoła, tylko jeden, powszechny. Misja bp. H. Przeździeckiego miała szanse powiedzenia. Po tej stronie Bugu utworzono dziesięć parafii neounickich (m.in. w Kodniu, Kostomłotach, Terespolu, Dokudowie i Szóstce). Papież Pius XI powołał seminarium w Dubnie k. Łucka kształcące kapłanów w obrządku bizantyjsko-słowiańskim. Biskup fundował po kilka stypendiów naukowych w każdej z utworzonych parafii. Dbał, by nie brakowało w nich światłych katolików. Do dziś w Kostomłotach żyje najstarsza unicka stypendystka bp. H. Przeździeckiego - Eugenia Zając z domu Prokopiuk, zasłużona emerytowana pedagog szkół częstochowskich. Biskup był świadom, że kształcenie zdolnej młodzieży jest bardzo ważną inwestycją w odradzający się Kościół.

Nasza parafia przetrwała wiele przeciwności. Nie jest wymierającą wspólnotą. Wierzę, że jej istnienie ma głębszy sens. Jesteśmy znakiem, choć może malutkim... To piękne, że możemy modlić się liturgią Jana Chryzostoma, czerpać z duchowości Konstantynopola, która przecież nie jest wyłącznie własnością Cerkwi prawosławnej, ale całego powszechnego Kościoła. W naszej świątyni, obok portretu papieża Franciszka, wisi portret bp. K. Gurdy, ale także portret metropolity kijowsko-halickiego Światosława Szewczuka, zwierzchnika Cerkwi greckokatolickiej na Ukrainie. W ten sposób Kostomłoty spełniają rolę pomostu między tradycją liturgiczną i duchowością katolickiego Wschodu a Kościołem rzymskim.

W tym miejscu chciałbym podziękować wszystkim duchownym Kościoła rzymskokatolickiego, szczególnie z naszej diecezji. Dziękuję kapłanom i wspólnotom, które zapraszają mnie na rekolekcje i niedzielne kazania. Dziękuję za każdą formę wsparcia! Dziękuję także pielgrzymom, którzy nas odwiedzają. To ważne, również dla moich parafian. Dzięki temu widzą, że choć jesteśmy niewielką, to jednak istotną cząstką powszechnego katolickiego Kościoła.

Ksiądz trafił do Kostomłotów dziesięć lat temu. Jak to się stało?

Zostałem tu przysłany i „zesłany” [śmiech] przez bp. Z. Kiernikowskiego. Obiecał, że będę w Kostomłotach tylko dwa lata; zanim nie wykształcą i nie przygotują mojego następcy. Z dwóch lat zrobiło się dziesięć. Zostałem więc i staram się pilnować tego, co powierzono mojej duszpasterskiej pieczy. Obowiązki proboszcza parafii w Kostomłotach przejąłem we wrześniu 2007 r. po o. R. Piętce. Robię tyle, ile mogę i potrafię, chcąc, by piękna przeszłość została utrwalona i przekazana temu, który przyjdzie po mnie.

Trudno było przyswoić sobie nowy obrządek, zwyczaje, tradycje?

Po ludzku patrząc, było to czyste szaleństwo; jakbym narodził się po raz drugi. Wszystkiego uczyłem się od nowa. Musiałem przyswoić sobie język staro-cerkiewno-słowiański, kalendarz liturgiczny, zwyczaje, a nawet specyfikę teologii wschodniej. Moje przygotowanie do posługi w obrządku łacińskim trwało sześć lat, a „wschodnie seminarium” musiałem nadrobić w zaledwie rok. Obrządek wschodni to nie tylko liturgia Jana Chryzostoma, ale też Bazylego Wielkiego, którą sprawuje się kilkanaście razy do roku; to również obrzędy dotyczące poszczególnych świąt, często bardzo rozbudowane.

Przez pierwszy rok w Kostomłotach musiałem sporo czytać, szukać; pilnować się podczas liturgii, pamiętać, gdzie stanąć, kiedy się obrócić, uczynić znak krzyża... Wielką pomocą służyła mi s. Barbara ze Zgromadzenia Małych Sióstr Karola de Foucauld. Posługując tu przez 24 lata, doskonale znała i rozumiała wschodnią liturgię, tłumaczyła teksty ze starożytnych języków, była bardzo wykształcona i jednocześnie niesamowicie skromna. To dzięki niej poznałem wschodnią liturgię, duchowość, obrzędy i samą parafię.

Po przyjeździe do Kostomłotów zabrałem się za remont plebanii. Ludzie pytali: „Co to za szaleniec, który jesienią zrywa podłogi?”. Szybko przekonali się jednak do nowego proboszcza. Zobaczyli, że chcę z nimi być, że nie ucieknę. Zaufali kolejny raz Panu Bogu i w jakimś sensie mnie... Zresztą, bez nich mój pobyt w Kostomłotach nie miałby sensu. Wspierali mnie i nadal to czynią. Czują się odpowiedzialni za parafię, otoczenie cerkwi i plebanii. Nikogo o nic nie muszę prosić ani niczego ogłaszać. Sami koszą nasz dwuhektarowy plac, pielą, szykują opał na zimę... Ich zaangażowanie daje mi siłę, by trwać, być z nimi, modlić się wspólnie i razem żyć...

Jak Księdza parafianie podchodzą do swojej wiary i obrządku?

Parafia w Kostomłotach liczy zaledwie 131 osób. Część z nich to ludzie w podeszłym wieku. Włączają się w życie wspólnoty przez modlitwę, ofiarowane cierpienie i często naprawdę wdowi grosz. Kiedy ich odwiedzam, wysupłują z chusteczki po 100 - 200 zł, mówiąc: „Już nie dam rady, nie pomogę inaczej, nie przyjdę, to chociaż tak chcę wspomóc”. Ci, którym siły i czas pozwalają, angażują się w prace fizyczne. Wiedzą, że pracują na swoim. Cieszę się również z tego, że nasi młodzi grekokatolicy mają świadomość unickich korzeni, że chcą trwać w swojej wierze i obrządku.

A jak jest z ruchem pielgrzymkowym w Kostomłotach?

Moją pierwszą poważną inwestycją w tej parafii była budowa dużego parkingu. Parafianie pytali, po co mi taki duży utwardzony plac. Teraz bywają dni, że brakuje na nim wolnych miejsc i autokary z pielgrzymami parkują wzdłuż drogi. Ruch pielgrzymkowy w Kostomłotach rozwija się i wzmacnia. Wiem, że pielgrzymi nie przyjeżdżają do nas bezpośrednio, ale przy okazji. Bywają weekendy, kiedy to zajeżdża do nas nawet po 30 autokarów. Nie mając nikogo do pomocy, oprowadzam ich wówczas od 7.00 rano do 21.00 wieczorem.  Na mojej głowie jest więc i parafia, i są pielgrzymi.

Jak, zdaniem Księdza, rysuje się przyszłość Kostomłotów?

Zawsze mówię, że póki jesteśmy, żyjemy i mamy środki, robimy wszystko, co możliwe, by tym, którzy przyjdą po nas, było lżej. Całe Podlasie zmaga się z problemem wyludnienia. Starsi idą do wieczności, a młodzi jadą do miast. Pytanie o przyszłość zostawmy więc Panu Bogu, nie możemy wszystkiego brać na siebie. Nasza parafia przetrwała wiele zawieruch, wojen, konfliktów. Mam nadzieję, że przetrwa i następne lata, że będą tu świętowane kolejne jubileusze. Może przeciwności i doświadczenia są po to, byśmy jeszcze mocnej okrzepli w wierze i związali się z Kościołem? Nie wiem, co Pan Bóg dla nas przewidział... Pan Jezus uczył nas, byśmy nie żyli ani przeszłością, ani przyszłością, bo nad nimi nie mamy żadnej władzy. Ważne jest tu i teraz. I dlatego właśnie dziś zapraszam wszystkich czytelników „Echa Katolickiego” do udziału w naszych jubileuszowych uroczystościach.

Bóg zapłać za rozmowę.

Echo Katolickie 23/2017

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama