Wojna i zawierzenie Rosji

Czy Bóg zsyła na nas cierpienia jako karę za grzechy? O drugiej tajemnicy fatimskiej ?

Podczas trzeciego objawienia w lipcu 1917 r. Maryja przekazała wizjonerom dwie tajemnice. Pierwszą była wizja piekła. Drugą - zapowiedź straszliwej wojny, jeśli ludzkość się nie nawróci...

Wojna i zawierzenie Rosji

Siostra Łucja tak relacjonowała słowa Maryi: „Wojna zbliża się ku końcowi. Ale jeżeli ludzie nie przestaną obrażać Boga, to w czasie pontyfikatu Piusa XI rozpocznie się druga wojna, gorsza. Kiedy pewnej nocy ujrzycie nieznane światło, wiedzcie, że jest to wielki znak od Boga, że zbliża się kara na świat za liczne jego zbrodnie, będzie wojna, głód, prześladowanie Kościoła i Ojca Świętego.

Aby temu zapobiec, przybędę, aby prosić o poświęcenie Rosji memu Niepokalanemu Sercu i o Komunię św. wynagradzającą w pierwsze soboty. Jeżeli moje życzenia zostaną spełnione, Rosja nawróci się i zapanuje pokój, jeżeli nie, bezbożna propaganda rozszerzy swe błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowanie Kościoła, dobrzy będą męczeni, a Ojciec Święty będzie musiał wiele wycierpieć. Różne narody zginą. Na koniec jednak moje Niepokalane Serce zatriumfuje. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci i przez pewien czas zapanuje pokój na świecie”.

Nieznane światło

W relacji tej widzimy dwa wątki: Jeden - to nadchodząca wojna, jeszcze gorsza i straszniejsza od trwającej podczas objawień I wojny światowej. Druga - to poświęcenie Rosji i całego świata Niepokalanemu Sercu Maryi (ta prośba Matki Bożej została spełniona dopiero przez św. Jana Pawła II 25 marca 1984 r.).

W powszechnym mniemaniu owym „nieznanym światłem”, o którym mowa, była niezwykle silna zorza polarna widziana w całej Europie (również w Polsce) w nocy z 24 na 25 stycznia 1938 r. Opisy tego zjawiska zachowały się w ówcześnie wydawanych gazetach. „We wtorek, dnia 25 stycznia, od godziny 8.15 wieczorem przez kilka godzin obserwować było można na niebie ciekawe zjawisko. W kierunku południowo-wschodnim ukazała się na niebie olbrzymia łuna w różnych kolorach, która posuwała się na południowy zachód” - informowała m.in. „Gazeta Żorska”.

Czy Bóg nas karze?

W tym kontekście pojawia się pytanie o użyte w tekście słowo „kara”. To pytanie zahacza w jakiś sposób o nasz obraz Boga. Czy Bóg zsyła na nas cierpienia jako karę za grzechy? Czy Bóg mści się za zło, którym Go obrażamy?

Takie rozumowanie jest bardzo uproszczone. Pojmujemy Boga na nasz ludzki sposób - tymczasem On jest samym dobrem, miłością, miłosierdziem. Z drugiej jednak strony dał człowiekowi wolność i pozwala mu dokonywać własnych wyborów - ale to oznacza również poniesienie ich konsekwencji. W tym kontekście piekło jest karą za grzech - karą przebywania poza Bogiem, ale tak naprawdę to człowiek sam siebie na tę karę skazuje. „Twoja niegodziwość cię karze, a twoje niewierności cię osądzają” - woła prorok Jeremiasz (Jr 2,19). Jak natomiast rozumieć różnego rodzaju utrapienia, czasem nawet nieszczęścia, jakie spotykają nas na ziemi? Mogą być one albo konsekwencją grzechów naszych lub całej ludzkości - w sensie pewnego łańcucha wydarzeń, który prowadzi do tragicznych skutków, albo - paradoksalnie - przejawem miłosierdzia Boga, który ingeruje w nasze życie, abyśmy się obudzili. „Tego rodzaju «kara» jest znakiem Bożego miłosierdzia: Bóg usiłuje w ten sposób przywrócić nas do duchowej przytomności, abyśmy nie spadli do przepaści” - pisał o. Jacek Salij. Ciekawe ujęcie tego wątku znajdujemy również w „Dzienniczku” św. s. Faustyny. Jezus mówi do niej: „Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję się w tętno ich serca, kiedy uderzy dla Mnie. Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenie i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski Moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im, czego pragną” (Dz 1728).

Fatima w Rosji

Z ks. Markiem Kujdą, proboszczem parafii Narodzenia NMP w Motwicy, który w latach 1998-2012 posługiwał w Rosji, rozmawia Agnieszka Wawryniuk.

 

Jak mamy rozumieć słowa Matki Bożej, która mówiła, że „Rosja rozszerzy swoje błędy”?

Nikogo nie trzeba przekonywać, jak wielkie spustoszenie w licznych dziedzinach życia przyniosła w Rosji rewolucja i wszystkie przemiany, które po niej zaszły. Pozbawiono ludzi podstawowego prawa do wolności, rozwinięto cały aparat represji i nacisku, powstały obozy koncentracyjne i obozy pracy, stosowano zsyłki i wywózki. Wszystko to ograniczało wolność człowieka. Prof. Andrzej Nowak wspominał, że kiedy w miejscowości Kazań powstał pierwszy obóz założony przez Lwa Trockiego, na jego terenie wzniesiono pomnik poświęcony Kainowi, który jako pierwszy wystąpił przeciw Bogu i człowiekowi. Ludziom odebrano także prawo do własności. Starsi mieszkańcy opowiadali mi, jak pozbawiano ich dosłownie wszystkiego. Efektem były fale głodu. Przemiany po rewolucji przyniosły również ogromne spustoszenie w ludzkich duszach. Zniszczono całą sferę życia religijnego. Komunizm nie uznawał żadnej wiary i religii. Zamykano kościoły i cerkwie. Uderzono nie tylko w chrześcijaństwo, ucierpieli też wyznawcy judaizmu, buddyzmu czy islamu. Masowo aresztowano kapłanów i siostry zakonne. Ci, którzy zostali na wolności, byli prześladowani.

Kiedy przybyłem do Rosji w 1998 r., miałem okazję zaobserwować, że wspomnianych błędów było bardzo dużo. Rozprzestrzeniły się one na całą Europę Środkowo-Wschodnią, na wiele krajów afrykańskich, Amerykę Południową czy chociażby Afganistan i Wietnam. Ideologie komunistyczne doprowadziły do wielu wojen i ludzkich tragedii.

Podczas posługi w Rosji wysłuchał Ksiądz wielu historii o poszukiwaniu Boga i nawróceniu. Które z nich najbardziej utkwiły Księdzu w pamięci?

Sytuacji, gdzie ludzie szukali drogi wewnętrznego odnowienia i otrząśnięcia się po konsekwencjach komunizmu, odzierania z wolności, z tego, co posiadali, co ważne i piękne, było sporo. W Rosji zlikwidowano świętowanie Bożego Narodzenia. Akcent przeniesiono na Nowy Rok. Pamiętam, że gdy rano w Wigilię poszedłem na targ, by kupić choinkę, ludzie dziwili się: „Po co komu choinka 24 grudnia? Przecież ubieramy ją dopiero na 1 stycznia”. W polskich rodzinach zachowywano dawne zwyczaje. Kiedy ludzie nie mieli opłatka, dzielili się chlebem. Pamiętam pogrzeb starszej pani. Jej bliscy, szukając katolickiego księdza, po wielu perypetiach trafili do mnie. Pojechałem do nich, pokonując 150 km. W domu zastałem grupę 20 osób. Katolikiem byłem tylko ja i babcia, która leżała w trumnie. Jej bliscy podali mi kopertę z napisem: „Dla polskiego księdza”. W środku znalazłem list napisany pięknym pismem, po polsku. Babcia prosiła w nim, by na jej grobie postawić katolicki krzyż oraz by ksiądz odmówił nad jej trumną po polsku „wieczny odpoczynek” i odprawił za nią Mszę św.

Pamiętam też dwie Niemki, które po śmierci matki zastanawiały się, kim ona była: katoliczką czy protestantką. Powiedziały: „Mamy ze sobą coś, co zawsze nosiła w kieszeni”. Pokazały fragment różańca. Wtedy wiedziałem, że mamy do czynienia z katoliczką. Kobiety opowiadały, że ich matka uczyła najstarsze córki modlitwy „Ojcze nasz”. Potem trafiła na kilka lat do obozu pracy. Po powrocie już nigdy i z nikim nie mówiła o Bogu, ale zawsze nosiła ze sobą różaniec.

W Rosji znane jest orędzie fatimskie?

Myślę, że tak. Kiedy posługiwałem tam, po wszystkich katolickich parafiach peregrynowała duża figura Matki Bożej Fatimskiej. Pomysłodawcą przedsięwzięcia był pracujący wówczas w Moskwie abp Tadeusz Kondrusiewicz. Z kolei włoski ksiądz don Bernardo Antonini, rektor seminarium duchownego w Sankt Petersburgu, nosił figurę MB Fatimskiej po Placu Czerwonym, wierząc, że to pomoże odbudować wiarę i życie religijne w Rosji. Kiedyś wydawano tam nawet tygodnik „Swiet Jewangielia”, w którym wiele miejsca poświęcano objawieniom z Fatimy.

Pani Fatimska zawsze była mi bliska. Jej figurka stała w tymczasowej kaplicy w Tuapse, gdzie posługiwałem. Potem zbudowaliśmy tam kościół. Pamiętam, jak 13 maja 2000 r. poszliśmy na miejsce budowy, by zawierzyć wszystkie prace Matce Bożej. Odprawiliśmy wtedy pierwsze nabożeństwo fatimskie, a 16 maja (w dniu papieskim) rozpoczęliśmy prace. Wokół tego terenu nie mieszkali żadni katolicy (nasza wspólnota liczyła tylko ok. 100 osób, choć w Tuapse mieszka 100 tys. ludzi). Podszedł do nas starszy pan, którego nazywaliśmy Dziadzia Grisza. Kiedy dowiedział się, że chcemy budować kościół, poszedł do domu i przyniósł pakunki, z których wydobył dwa malutkie wycinki z radzieckich gazet. Jeden z 1978 r. opisujący wybór Karola Wojtyły na papieża, drugi z 1981 r. - mówiący o zamachu na Ojca Świętego. Wspominał, że żona nieraz kazała mu wyrzucić te wycinki, aby przypadkiem nie sprowadzić na rodzinę kłopotów. Mówił: „Ja wiedziałem i czułem w sercu, że kiedyś będę mógł pokazać to innym, że to się przyda”. Dla mnie był to znak błogosławieństwa. Gdy zaczęliśmy budować kościół, figurka peregrynowała po rodzinach. Umieszczona była w drewnianej, przenośnej kapliczce. Gościła w każdym domu przez tydzień. Przygotowaliśmy także specjalny modlitewnik, w którym opisaliśmy historię objawień. Z nabożeństwami fatimskimi nie mogliśmy wychodzić na ulice, organizowaliśmy je najpierw w domu, potem w kościele i przy świątyni. Figura MB Fatimskiej jest obecna we wszystkich rosyjskich parafiach, które znam. Sam doświadczyłem opieki Maryi w wielu sytuacjach. Dzięki wstawiennictwu Pani z Fatimy i św. Jana Pawła II udało się dokonać wielu dobrych rzeczy, ale o tym opowiem już kiedy indziej...

Bóg zapłać za rozmowę.

Echo Katolickie 11/2017

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama