Wychowawca i przyjaciel młodzieży

150 lat temu urodził się prof. Ignacy Chrzanowski, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, autor słynnej "Historii literatury niepodległej Polski"

150 lat temu w naszym regionie urodził się prof. Ignacy Chrzanowski, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, wykładowca, który potrafił rzucić na kolana audytorium, autor słynnej „Historii literatury niepodległej Polski”. Co wiemy o człowieku, którego dziecięce lata upłynęły na Podlasiu?

Wychowawca i przyjaciel młodzieży

Był synem ziemian Bolesława i Heleny z Dmochowskich; dalekie pokrewieństwo łączyło go zJoachimem Lelewelem i Henrykiem Sienkiewiczem. Na świat przyszedł 5 lutego 1866 r. w miejscowości Stok, obecnie znajdującej się w granicach gminy Ulan-Majorat w powiecie radzyńskim. Kojarzenie miejsca jego urodzenia z podsiedleckim Stokiem Lackim jest błędne; co ciekawe - rękę przyłożył do tego sam I. Chrzanowski, odnotowując we wspomnieniach właśnie nazwę „Stok Lacki”. Kiedy miał kilka lat, rodzice przenieśli się do majątku Dziadkowskie w powiecie konstantynowskim (obecnie gmina Huszlew w powiecie łosickim).

Po ukończeniu gimnazjum w Warszawie, w latach 1883-1888 studiował filologię, filozofię i historię na Cesarskim Uniwersytecie Warszawskim i Wrocławskim, później także w Berlinie i Paryżu. Od 1894 r. pracował jako nauczyciel historii literatury, historii Polski i języka polskiego w warszawskich szkołach prywatnych, publikował artykuły, redagował też pisma, m.in. „Przegląd Pedagogiczny”, „Ateneum”, „Pamiętnik Literacki”. W 1905 r. włączył się czynnie w walkę o polską szkołę jako jeden z założycieli Towarzystwa Polskiej Macierzy Szkolnej. Był też członkiem Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu, Akademii Umiejętności, Towarzystwa Naukowego we Lwowie. Współtworzył Towarzystwo Naukowe Warszawskie.

Czarował tłumy polonistów

W 1910 r., mimo braku stopnia doktorskiego, został zatrudniony jako profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i kierownik Katedry Historii Literatury Polskiej. Jak nikt potrafił przekazać młodzieży swoje zafascynowanie literaturą. Biografowie odnotowują, że z własnych pieniędzy fundował stypendia mniej zasobnym studentom. O literaturze pisał językiem bardzo barwnym i bogatym, a zarazem jasnym i zrozumiałym. W podobny sposób prowadził wykłady - bywało, że na auli brakowało miejsc, a słuchacze okupowali nawet okienne wnęki - przygotowując się do nich niezwykle starannie, niczym do spektaklu. „Świetny ten profesor, potrząsając na wyżynach swej katedry pod Kopernikiem swą srebrzystą lwią grzywą, czarował tłumy wiernych polonistów dużą wiedzą, barwną wymową, piękną postawą, stylowym gestem” - wspominał teatrolog Zygmunt Leśnodorski. I. Chrzanowski otrzymał doktoraty honoris causa macierzystej uczelni w 1919 r. oraz Uniwersytetu Poznańskiego w 1938 r. Odznaczony został Krzyżem Komandorskim Orderu „Polonia Restituta” i złotym Krzyżem Zasługi.

Ożenił się z Wandą Szlenkier. Córka Chrzanowskich, Hanna była działaczką charytatywną i autorką pierwszego podręcznika pielęgniarstwa. Obecnie trwa jej proces beatyfikacyjny [szerzej o jej ofiarności i zasługach dla polskiego pielęgniarstwa pisaliśmy w 22 nr. „EK” w 2015 r.]. Syn Bohdan, doktor filozofii, nauczyciel gimnazjalny, zmobilizowany jako oficer Wojska Polskiego, dostał się do niewoli radzieckiej i zginął w Katyniu w 1940 r.

Wraz z innymi pracownikami Uniwersytetu Jagiellońskiego I. Chrzanowski - już jako emerytowany wykładowca uczelni - został aresztowany przez Niemców w ramach Sonderaktion Krakau w listopadzie 1939 r. Więziono go w Krakowie, Wrocławiu i w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen w Niemczech, gdzie 19 stycznia 1940 zmarł na zapalenie płuc. Jego prochy złożono w Krakowie na Cmentarzu Rakowickim. Na grobie widnieje napis: „Wychowawca i przyjaciel młodzieży”.

Lata sielskie, anielskie

O spędzonym na Podlasiu dzieciństwie I. Chrzanowskiego najwięcej dowiadujemy się ze wspomnień, które od 1936 r. pod dyktando ojca spisywała córka Helena. Barwne, okraszone wieloma dygresjami, żartami i szczyptą autoironii historie - czyta się jednym tchem. „Od wuja Zygmunta, właściciela majątku Ruda w łukowskim, odległego od Burca, wsi rodzinnej mojej matki, o kilka wiorst, dowiedziałem się, że kiedy przyszedłem na świat, to ojciec żałował, że nie córka, ale że kiedy mi się bliżej przypatrzył, powiedział: «Może będą z niego ludzie!».

Ignaś był chłopcem ruchliwym, pyskatym i nie dał sobie w kaszę dmuchać. „Wuj Janusz, właściciel majątku Poizdów pod Kockiem, opowiadał mi, że byłem najnieznośniejszym dzieckiem, jakie sobie można wyobrazić; na te słowa, jakiem się później od matki dowiedział, wywaliłem mu język”.

Starszego o dwa lata brata Oleczka, z którym nieustannie na pięści wojował, potrafił pokonać „dzięki rozmaitym fortelom”. Kochał zwierzęta, szczególnie psy, odnotowując, jak po śmierci ukochanego Brysia urządził mu „pogrzeb”. „Kiedy miałem lat 7-8, dostałem od rodziców na urodziny drugiego Brysia, z którym się bawiłem jeszcze lepiej niż ze starym. (...) Przy pomocy chłopca stajennego Józefa, syna stangreta Stefana Kupy (którego bardzo kochałem), zrobiłem z gałęzi wierzbowych chomąto, zaprzęgałem Brysia do taczki i powoli nauczyłem go ciągnąć mnie po ogrodzie” - wspominał beztroskie lata. Chrzanowscy mieszkiwali już wówczas w majątku Dziadkowskie. Tutaj też w 1872 r. przyszedł na świat kolejny syn, Zygmunt - później wybitny polityk.

Chłopięcy świat

„Pomiędzy Dziadkowskimi a Kobylanami leży wieś Huszlew, z kościołem parafialnym. Pamiętam doskonale starego właściciela Huszlewa, księcia Jeremiasza Woronieckiego, potomka książąt Wiśniowieckich, jak to naocznie widziałem na pokazywanych mi w Huszlewie dyplomach” - snuł po latach opowieść o podlaskich krajobrazach. Syn księcia, Lubomir, imponował małemu Ignacemu umiejętnością władania strzelbą. Własną - przyszły profesor literatury dostał po ukończeniu V klasy. Zanim to się jednak stało, ilekroć ojciec wyjeżdżał do Warszawy, chłopak podkradał z szafy strzelbę „podtylcówkę”, by postrzelać w ogrodzie do wróbli - ku przerażeniu matki.

„W piątym czy szóstym roku mego życia zaczęliśmy z Oleczkiem jeździć konno na kucach, a jeśli ojca w domu nie było, próbowałem koni dla dorosłych. Dla odmiany siadałem także na co większe cielęta tyłem do łba, a trzymając za ogon. Doszedłem jednak do przekonania, że cielęta mają grzbiety o wiele twardsze niż konie” - wspominał. Marzenie, by przejechać się na młodej kasztance, „niezmiernie barycznej klaczy” udało się Ignacemu spełnić - nie bez ofiar, ponieważ zrzuconemu i przygniecionemu przez klacz chłopcu krew rzuciła się nosem i ustami. Rodzicom nigdy się do tego nie przyznał.

Patriotyzm i religijność

U schyłku życia I. Chrzanowski przyznał: „W ogóle ojcu zawdzięczam więcej aniżeli mamie. Zawdzięczam mu mianowicie nie tylko początki nauki, ale i dwa największe skarby duchowe mojego życia, które, śmiało to mogę powiedzieć, promieniują w mojej duszy do dzisiejszego dnia: mianowicie patriotyzm i religijność. (...) Mówił nam ustawicznie o Polsce, na którą poglądy wyrobił sobie przede wszystkim dzięki poezji Krasińskiego. Wierzył mocno w jej zmartwychwstanie. (...) Uczył nas historii Polski, a do rozbudzenia w naszych sercach patriotyzmu przyczyniły się w najwyższym stopniu te patriotyczne pieśni, których nas ojciec uczył, sam je śpiewając. (...) Pamiętam, że ojciec nas uczył religii, posługując się katechizmem ks. Leonarda, uczył nas dogmatów katolickich, nade wszystko mówił nam o wszechmocy i wszechdobroci Boga, o nieśmiertelności duszy i życiu Chrystusa i uczył, że chociaż trzeba się modlić i pełnić praktyki religijne, to jednak prawdziwa religijność polega na moralności, tzn. na naśladowaniu Jezusa Chrystusa”.

LA
(cyt. za opracowaniem Marzeny Florkowskiej „Wnosił jasną smugę humoru”)

 

Pamięć jest jak studnia...

Wiesław Myśliwski porównując ludzką pamięć do studni, precyzował: „Im głębiej, tym ciemniej...”. Rodowe nazwisko wybitnego historyka literatury polskiej coraz mniej mówi kolejnym pokoleniom mieszkańców wiosek związanych z Chrzanowskimi.

9 października 2006 r. odbyła się w Ulanie uroczystość nadania imienia Jana Pawła II Zespołowi Szkół. Odsłonięto wówczas także pomnik papieża oraz zasadzono trzy dęby Trzeciego Tysiąclecia. Jeden z nich poświęcony został Janowi Pawłowi II, drugi - kard. Stefanowi Wyszyńskiemu, trzeci zaś - Ignacemu Chrzanowskiemu. - Pomysł upamiętnienia tego wydarzenia zasadzeniem dębów wyszedł ze starostwa powiatowego w Radzyniu Podlaskim, z sugestią, by dwóm patronowali: Prymas Tysiąclecia i Papież Polak - mówi Eulalia Mikołajuk, dyrektor ZS. - Nam natomiast pozostawiono decyzję co do trzeciego patrona. Zastanawiając się nad wybitną, związaną z regionem postacią, „znaleźliśmy” urodzonego w Stoku I. Chrzanowskiego - wspomina, przyznając, że to postać znana zbyt słabo. W 2006 r., na fali przygotowań do nadania placówce imienia Jana Pawła II, dzieci i młodzież poznawały biografię historyka literatury. - Na pewno będziemy do niej wracać przy okazji okrągłych rocznic tamtego święta - zapewnia E. Mikołajuk.

Wójt gminy Huszlew, do której należą dwie sąsiadujące ze sobą, przedzielone rzeką Piszczką, miejscowości: Dziadkowskie oraz Dziadkowskie-Folwark, przyznaje, że z biegiem lat, w miarę przerzedzania się szeregów starszych mieszkańców, ginie również pamięć. - Ludzie dobrze wspominali Chrzanowskich - mówi. Do dzisiaj w Dziadkowskich-Folwarku istnieje dwór pobudowany w 1921 r. na polecenie Zygmunta Chrzanowskiego, brata Ignacego. Budynek jest w opłakanym stanie. - Nie mamy szczęścia do zabytków - rozkłada ręce Jerzy Stefaniuk. Kilkanaście lat temu w drodze przetargu dwór trafił w prywatne ręce. - Budynek nie dość, że nie został odrestaurowany, do czego nowi właściciele się zobowiązywali, to jest niezabezpieczony i popada w ruinę - przyznaje.

Po II wojnie światowej, kiedy majątek rozparcelowano, mieściła się w nim szkoła. Kiedy w 1966 r. pobudowano „tysiąclatkę”, w dawnej siedzibie Chrzanowskich urządzono biura Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej powstałej na bazie ziemiańskiego majątku. Spółdzielnia upadła, a teren nieopodal dworu kupiła firma z Warszawy. Obecnie znajduje się tutaj duży zakład produkujący m.in. odżywki dla sportowców. Wójt wątpi, czy ze względu na sąsiedztwo dwór ma szansę znaleźć właściciela, który zatroszczyłby się o remont. - A to naprawdę piękny obiekt - stwierdza.

LA
Echo Katolickie 10/2016

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama