Śladami św. Faustyny

Wileński wątek w życiu Faustyny Kowalskiej

Śladami św. Faustyny

Wilno to ważne miejsce na szlaku kultu Bożego Miłosierdzia i św. s. Faustyny. Niektórzy nazywają je jego kolebką. W końcu tutaj wszystko się zaczęło...

Wilno jest nazywane miastem miłosierdzia. Tu znajduje się przecież Ostra Brama z obrazem Matki Bożej Miłosierdzia oraz sanktuarium Bożego Miłosierdzia, a w nim pierwszy obraz Jezusa Miłosiernego. Obydwa miejsca usytuowane są blisko siebie na wileńskiej starówce. Czy Wilno jest kolebką Bożego Miłosierdzia? Z pewnością tutaj wiele się zaczęło. To właśnie w Wilnie Pan Jezus podyktował s. Faustynie Koronkę do Bożego Miłosierdzia (13-14 września 1935 r.), wyraził życzenie powstania nowego zgromadzenia (maj 1935 r.), tu s. Faustyna poznała swojego przyszłego spowiednika i kierownika - bł. ks. Michała Sopoćkę (czerwiec 1933 r.). Tu został namalowany (1934 r.), a następnie wystawiony w Ostrej Bramie (26-28 kwietnia 1935 r.) pierwszy obraz Jezusa Miłosiernego. Tu też s. Faustyna zaczęła pisać swój „Dzienniczek”, wielkie dzieło mistyki katolickiej. Myślę, że Wilno było dla sekretarki Bożego Miłosierdzia bardzo ważnym miastem, gdyż właśnie tutaj znalazły realizację jak dotąd niespełnione życzenia Pana Jezusa. To również szczególne miejsce na szlaku Miłosierdzia Bożego z innych względów: właśnie tu wiele lat pracował wielki apostoł Bożego Miłosierdzia - bł. ks. M. Sopoćko, tu także swoje początki miało nowe zgromadzenie, którego powstania życzył sobie Pan Jezus.

Jak ono powstało?

Sekretarka Bożego Miłosierdzia przekazywała ks. Sopoćce życzenia Pana Jezusa. Jedno z nich dotyczyło powstania zgromadzenia zakonnego, które będzie głosić, wielbić i wypraszać Miłosierdzie Boże światu. Trzeba przyznać, że dużo czasu upłynęło, zanim to pragnienie Chrystusa zostało zrealizowane. Gdy s. Faustyna była bliska śmierci, to życzenie Jezusa szczególnie nie dawało spokoju ks. Sopoćce. Kapłan martwił się, czy w ogóle zostanie spełnione. Kiedy w ostatnich tygodniach życia odwiedził sekretarkę Bożego Miłosierdzia, próbował dowiedzieć się tego, co dalej ze zgromadzeniem, jak ono ma wyglądać itd. S. Faustyna obiecała, że zapyta o tę sprawę Pana Jezusa. Następnego dnia, odprawiając Mszę św., ks. Sopoćko miał natchnienie. „Przyszła mi myśl, że tak jak ona nie potrafiła namalować tego obrazu, a tylko wskazała, nie potrafiłaby założyć nowego zgromadzenia, a tylko dała ramowe wskazówki” - wspominał kapłan. Gdy ponownie pojawił się w szpitalu na Prądniku, zapytał s. Faustynę, czy ma mu coś do powiedzenia w kwestii zgromadzenia. Odpowiedziała, że Pan Jezus w czasie Mszy św. już go oświecił. Ramowe wskazówki pozostawiła s. Faustyna ks. Sopoćce, a on modlił się o to zgromadzenie w sprawowanych przez siebie Eucharystiach.

Pierwsze kandydatki wyłoniły się z prowadzonych przez kapłana spotkań Związku Inteligencji Katolickiej i Sodalicji Mariańskiej Akademiczek, podczas których mówił on o Miłosierdziu Bożym. Jedna z sodalistek, Jadwiga Osińska, oznajmiła duchownemu, że chce „poświęcić się służbie Najmiłosierniejszego Zbawiciela i założyć nowe zgromadzenie, czy coś podobnego w celu wielbienia Boga w Jego nieskończonym miłosierdziu”. 15 października 1941 r. złożyła prywatne śluby, przyjmując imię Faustyna. Z czasem do J. Osińskiej zaczęły dołączać kolejne kandydatki. W lutym 1942 r. było ich już sześć. W wigilię Święta Miłosierdzia Bożego - 11 kwietnia 1942 r. złożyły czasowe śluby, ponowione 16 listopada 1944 r. Z Wilna siostry Faustyna Osińska i Benigna Naborowska wyjechały w 1946 r., osiadając w Myśliborzu k. Szczecina. Ks. Sopoćko utrzymywał z nimi kontakt, rozpoznając znaki potwierdzające, że właśnie to zgromadzenie jest tym, o którym Pan Jezus mówił s. Faustynie. W swoich wspomnieniach kapłan zapisał: „Wszystko prawie, co siostra Faustyna przepowiedziała w sprawie tego zgromadzenia, najdokładniej się spełniło. Gdy w Wilnie 16 listopada 1944 r. przyjmowałem w nocy śluby prywatne pierwszych sześciu kandydatek albo gdy trzy lata później przybyłem do pierwszego domu tego zgromadzenia w Myśliborzu, byłem zdumiony uderzającym podobieństwem tego, co mi mówiła śp. s. Faustyna. (...) Spostrzegłem w nawie ołtarzowej okno z nieco uszkodzonym witrażem przedstawiającym konanie Pana Jezusa na krzyżu. Przyglądałem się z radością i zdumieniem, albowiem s. Faustyna mówiła mi o takim kościółku i witrażu”.

Czy św. Faustyna jest w zgromadzeniu i w Wilnie wciąż obecna?

Tak, jest jego duchową założycielką. W każdym naszym domu znajdują się jej relikwie, modlimy się za jej wstawiennictwem w wielu intencjach. Myślę jednak, że przede wszystkim s. Faustyna stanowi dla nas wzór prawdziwie rozmiłowanej w Bogu siostry zakonnej.

Natomiast w samym Wilnie s. Faustyna jest obecna nie tylko duchowo, ale i materialnie: poprzez miejsca, w których mieszkała (Dom Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia przy ul. Grybo), bywała (pracownia malarska Eugeniusza Kazimirowskiego - obecny dom Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego przy ul. Rasu, wiele kościołów...). Natomiast na naszym podwórku, dokładnie w miejscu, gdzie przychodziła, by udzielać malarzowi wskazówek, jak ma wyglądać obraz Jezusa Miłosiernego, znajduje się pomnik s. Faustyny. Przedstawia świętą, która pisze swój „Dzienniczek”, spoglądając na znajdujący się obok naszego domu kościół pw. Najświętszego Serca Jezusowego.

Ile sióstr liczy ZSJM w Wilnie i jak wygląda codzienność w wileńskim zgromadzeniu?

Obecnie jest nas siedem. Pięć sióstr pochodzi z Polski, a dwie z Litwy. Pracujemy w zakrystii sanktuarium Bożego Miłosierdzia, w naszym hospicjum im. bł. ks. M. Sopoćki, w przedszkolu „Uśmiech”, gdzie jedna z sióstr jest przedszkolanką, a druga uczy katechezy i muzyki. Współpracujemy też ze znajdującym się w bezpośrednim sąsiedztwie Domku s. Faustyny domem dziecka przy ul. Grybo. Obsługujemy także grupy pielgrzymkowe, oprowadzamy po miejscach związanych z s. Faustyną, pokazujemy, gdzie powstał obraz Jezusa Miłosiernego, wygłaszamy okoliczną katechezę. Jednym słowem - nasz dom żyje św. Faustyną, bł. ks. Michałem. Głosimy też Boże Miłosierdzie przez różne prelekcje i czyny, w czym pomaga nam nasze hospicjum. Codziennie staramy się wielbić i wypraszać Miłosierdzie Boże, zwłaszcza w tej szczególnej godzinie - Godzinie Miłosierdzia. Powierzamy Bogu w tej modlitwie intencje całego Kościoła, nasze osobiste, ale także te zostawione nam przez pielgrzymów.

S. Faustyna jest ulubioną świętą Polaków, którzy chodzą jej szlakami i szukają śladów jej obecności. Także w Wilnie?

Tak, nasz dom odwiedzają pielgrzymki grupowe, ale też i pojedyncze osoby, które są zainteresowane św. s. Faustyną, bł. ks. M. Sopoćką oraz kultem Bożego Miłosierdzia. Prawdopodobnie nie ma kraju, z którego do Wilna nie przybyliby czciciele Bożego Miłosierdzia. Oczywiście najwięcej jest Polaków, ale odwiedzili nas także pątnicy z Francji, Włoch, Hiszpanii, Niemiec, Belgii, Austrii, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Chorwacji, Kanady, Litwy, Łotwy, Białorusi, Ukrainy, Rosji, ale również takich zakątków, jak Filipiny, Sri Lanka, Indie i Panama. Przybywają, by zobaczyć miejsce powstania pierwszego obrazu Jezusa Miłosiernego, klatkę schodową, po której chodziła s. Faustyna, mieszkanie ks. Sopoćki i wykonany przez niego wielki krzyż. Wiele osób pyta o miejsca, w których przebywała s. Faustyna. Wówczas kierujemy ich do tzw. domku s. Faustyny przy ul. Grybo. Mieszkała w nim najpierw do czerwca 1929 r., a później od maja 1933 r. do marca 1936 r.

Co takiego ma w sobie ta prosta zakonnica, że przyciąga tak wiele ludzkich serc? Czy apostołka Bożego Miłosierdzia wciąż pomaga ludziom i światu?

Myślę, że nie ma świętego, którego posłannictwo zakończyłoby się na tym świecie. S. Faustyna wciąż działa. Potwierdza to wiele osób, które za jej wstawiennictwem uzyskały uzdrowienie fizyczne czy duchowe. Tak, Bóg ciągle działa, wykorzystując „Dzienniczek”, w którym zapisała nie tylko wydarzenia z życia, swoje spotkania z Panem Jezusem, Jego życzenia, ale i całe przesłanie, które jej przekazał. Mimo że ziemskie życie s. Faustyny dawno się zakończyło, to przecież dla wielu osób wydarzenia, słowa i przesłanie Jezusa zawarte w „Dzienniczku” są wciąż żywe i przemieniają ludzkie serca. Co ma w sobie ta prosta zakonnica? Wiele: miłość, pokorę, posłuszeństwo, ogromną ufność skierowaną do Boga. A co pociąga? Myślę, że mieszkający w niej Bóg, bo czy fascynując się jakimś świętym, nie szukamy właśnie Pana ukazującego siebie w tym człowieku?

A kim dla Siostry jest s. Faustyna?

To dobre pytanie, ponieważ s. Faustyna nie jest dla mnie kimś, kto żył sobie kiedyś, nie jest historią, ale kimś, kto ciągle żyje i działa. Gdy jeszcze nie byłam siostrą zakonną, to właśnie ona przez swój „Dzienniczek” pokazywała mi miłosiernego Boga. W zakonie jest kimś, kto mnie prowadził i prowadzi, pokazuje, jak przyjmować codzienność, jak zachować się w różnych sytuacjach. Wielokrotnie szukałam światła, jak postąpić w życiu, właśnie radząc się jej. Przez lekturę „Dzienniczka” to światło było mi dane. S. Faustyna jest dla mnie przykładem umiłowania Boga i bliźniego, a nade wszystko moją orędowniczką u Boga. Jestem przekonana, że modli się za mnie i dopiero tam, w niebie, dowiem się, jak wiele jej zawdzięczam.

Dziękuję za rozmowę.

Echo Katolickie 40/2015

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama