Bóg może uczynić to, co niemożliwe

Czy uzdrowienie jest dzisiaj możliwe? O rekolekcjach "Jezus na Stadionie"

Po raz kolejny Stadion Narodowy w Warszawie stał się największą świątynią nad Wisłą. Blisko 45 tys. osób wzięło w rekolekcjach „Jezus na stadionie”, modląc się o nawrócenie i przemianę ludzkich serc, uzdrowienie ciała dla chorych i uzależnionych, odnowę życia społecznego i politycznego w Polsce i na świecie oraz słuchając konferencji charyzmatycznego duchownego o. Johna Bashobory.

Za każdym razem, kiedy duchowny z Ugandy pojawia się w Polsce, przyciąga tłumy. Aby przeżyć prowadzone przez niego rekolekcje charyzmatyczne, niektórzy przemierzają setki kilometrów. Nie inaczej było 18 lipca. Co takiego jest w tych spotkaniach, że tak wiele osób chce w nich uczestniczyć? Wierzą, że podczas rekolekcji z ugandyjskim kapłanem dochodzi do uzdrowień i cudów. Jednak o. J. Bashobora za każdym razem powtarza, że to nie on jest uzdrowicielem, ale Jezus.

Bóg może uczynić to, co niemożliwe

Wzywajmy Go, a przyjdzie

Punktem kulminacyjnym spotkania była Msza św., którą pod przewodnictwem abp. Henryka Hosera sprawowało 200 kapłanów. - Jezus, który uzdrowił wszystkich, którzy poszli za Nim, jednocześnie był dyskretny w tym, co robił. Działał w zaciszu serca, dlatego surowo zabronił, by Go ujawniać. On w stosunku do ludzi słabych, upadających i grzeszników, a wszyscy nimi jesteśmy, przychodzi ze swoją mocą, mocą Ducha Świętego, który jest duszą Kościoła - powiedział w homilii abp H. Hoser. Ordynariusz warszawsko-praski mówił też o przymiotach Ducha Świętego, zachęcając, by zwracać się do Trzeciej Osoby Boskiej, zwłaszcza w trudnych sprawach. - On wykonuje rzeczy nadzwyczajne. Warto wprowadzić Ducha Świętego do naszych codziennych modlitw, by na Niego liczyć i nawet Go posyłać. Porównywany do wiatru, bo jest jak on niewidoczny. Wieje, kędy chce, On wie, kogo ożywiać, otrzeźwiać, kogo wzmacniać. Dociera do naszego wnętrza, przenika wszystko. Jest wreszcie aktywny, bo jest samym życiem. Wzywajmy Go zatem, bo do każdego, kto wezwie Go w modlitwie - przyjdzie; do każdego inaczej, do każdego z innym darem. Nikt nie jest w stanie tyle dać - podkreślał abp Hoser.

Poczęło się 79 dzieci

Pierwszą z konferencji o. Bashobora poświęcił przebaczeniu. - Mój Bóg może uczynić to, co niemożliwe. Jezus jest moją nadzieją. Może mi przebaczyć. I właśnie to dzieje się teraz. Niech diabeł nie zamyka ci ust. Chodziłeś do psychologów, przyjąłeś tyle leków, a Bóg mówi: „Ja daję ci obfite życie dzisiaj” - mówił duchowny z Ugandy. - Osądzamy samych siebie bardziej niż Bóg. On nie patrzy na twój grzech, ale na to, jak się zmieniasz. Wszyscy jesteśmy rodziną Boga, nie jesteśmy odrzuceni. Bóg kocha nas miłością obfitą - zaznaczał.

O. Bashobora powiedział również, że podczas milczącej modlitwy Bóg wyjawił mu, że w czasie rekolekcji 79 bezpłodnych par otrzyma dar poczęcia nowego życia. - On wie, jakie jest twoje cierpienie. Być może zniechęca cię rak, nadciśnienie, rodzina złamała ci serce, a tata odszedł od mamy... Ale Pan mówi: „Ja dam ci życie w obfitości”. Nie próbuj o własnych siłach zdobyć szczęścia, mieć dzieci, stosując in vitro. Bóg chce, byś wypróbował Jego sposobów. Wtedy otrzymasz Jego błogosławieństwo - głosił charyzmatyk. W trakcie drugiej konferencji prosił, by ujawniła się 65-letnia kobieta, która doświadczyła właśnie uzdrowienia z trwającej 17 lat choroby.

Ostatnim punktem czuwania była adoracja Najświętszego Sakramentu połączona z modlitwą o uzdrowienie. Wielbiąc Boga, przywoływano Ducha Świętego, prosząc o uzdrowienie dla poszczególnych osób, społeczeństwa, kraju i całego świata. - Modlitwa to spotkanie serca z sercem, które prowadzi do przemiany życia. Kiedy przywołujemy Jezusa, On wchodzi w nasze sprawy, a my wchodzimy w Jego. Módlmy się zatem jak Jozue, prosząc, aby Chrystus przełamał wszystkie nasze wewnętrzne mury, które oddzielają nas od Niego i od naszych braci i sióstr - zachęcał o. Bashobora.

Wymieniono kolejno grupy zawodowe, prosząc, by Pan dotykach ludzkich serc i przemieniał życie społeczne, gospodarcze, polityczne i międzynarodowe. - W imię Jezusa: odrzucamy ducha przemocy i ducha wojny - modlił się rekolekcjonista, zwracając uwagę, że wrogiem ludzi nie jest drugi człowiek, ale moce szatańskie. - Diabeł, aby nam zaszkodzić, bardzo często posługuje się innymi osobami albo naszą przeszłością. Ci, którzy są na usługach złego ducha, niech proszą Boga o przebaczenie - zaapelował.

Zachęcał także ludzi do modlitwy za siebie. - Przywołujmy Bożego błogosławieństwa dla tych, którzy są obok nas. Wierzmy, że Pan ich uzdrawia - zachęcał.

Najważniejsze rzeczy dzieją się w sercu

W rekolekcjach na stadionie wzięli udział także wierni diecezji siedleckiej. 24-letnia Anna pochodzi z Garwolina, ale studiuje i pracuje w stolicy. - O o. Johnie usłyszałam dwa lata temu. Skoro nadarzyła się okazja, by go spotkać, postanowiłam z niej skorzystać. Od razu zamówiłam cztery bilety: dla rodziców, siebie i przyjaciółki - opowiada. - Nie liczyłam na żaden cud - uprzedza moje pytanie. - Zresztą nie zawsze cud wiąże się z tym, że ktoś wstanie z wózka. Najważniejsze rzeczy dzieją się w sercu. A najbardziej fantastyczne jest to, że tylu ludzi mogło się zgromadzić w jednym miejscu i wielbić Boga - stwierdza.

Katarzyna pojechała na spotkanie z o. Johnem trochę z ciekawości, a trochę z potrzeby serca. - Od lat choruję. Czasami wydaje mi się, że pogodziłam się z diagnozą. Jednak są chwile, kiedy pytam Boga: „dlaczego ja”. Przychodząc na stadion, nie liczyłam na uzdrowienie fizyczne. Chciałam, aby Bóg wyzwolił mnie z napadów żalu, sprawił taki mały cud w moim sercu. Liczę, że tak się stanie - opowiada. - Wiem, że każdy przyjazd o. Johna do Polski wywołuje dyskusje wśród dziennikarzy, polityków, pseudoekspertów niemających z Kościołem katolickim nic wspólnego, którzy ironicznie nazywają afrykańskiego duchownego cudotwórcą, szamanem, który przybył z dzikiego lądu do równie dzikiej Polski. Inni wręcz mówią, że jest szarlatanem. Jednak wbrew tym obraźliwym komentarzom i szyderczym uśmiechom niedowiarków na stadionie działy się cuda. W ludzkich sercach - puentuje.

MD

 

Ks. dr Rafał Jarosiewicz, organizator rekolekcji „Jezus na stadionie”, dyrektor Szkoły Nowej Ewangelizacji diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, pochodzący z diecezji siedleckiej.

Ludzie wciąż potrzebują znaków

Rekolekcje z o. Bashoborą zawsze przyciągają tłumy. Dlaczego?

W ten szczególny sposób spełnia się Ewangelia, gdzie jest napisane: „że tym, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie” (Mk 16,15-18). Doświadczenie tej prawdy jest piękne. Za Jezusem szły tłumy, bo jadły chleb do sytości, który otrzymały w cudowny sposób, widziały znaki. Dzisiaj ludzie też tego potrzebują. Chcą znaków, które uwiarygodniają Ewangelie, pokazując, iż wszystko, co od 2 tys. lat głosi niezmiennie Kościół, dzisiaj się realizuje.

Jednak ludzie i media oczekują spektakularnych cudów.

Nie ma w tym nic złego. W Ewangelii czytamy, że do Jezusa przychodzili ludzie i „według wiary im się działo”. Doświadczali pomocy Boga. Zwracanie się do Niego i wzywanie Jego pomocy nie jest niczym złym. W ten sposób buduje się relację. Poza tym dobrze, że jest ktoś, kto może nam pomóc. A media? Szukają sensacji, bo to się sprzedaje. Z drugiej strony, dlaczego nie pokazywać tego, iż Bóg przychodzi ze swoją mocą, czyni wielkie dzieła?

A co z tymi, którzy oczekując konkretnego cudu, nie doświadczają go i odchodzą zawiedzeni, zadając pytanie: „Dlaczego Bóg mnie nie uzdrowił, nie zasługuję na to?”.

To zależy, komu to pytanie zostanie postawione. Jeśli Bogu - to jest szansa na nawiązanie relacji. Prowadziłem badania, ilu chodzących do Kościoła słyszy, co Bóg do nas mówi. Na tysiąc osób zaledwie cztery biorą pod uwagę fakt, że Pan w ogóle może mówić. Zatem jeżeli ktoś rzeczywiście odchodzi zawiedziony i zadaje Bogu pytania, to jest szansa, że wejdzie z Nim w prawdziwą relację, usłyszy odpowiedzi.

Ma Ksiądz okazję z bliska przyglądać się temu, co czyni o. Bashobora. Czy podczas rekolekcji rzeczywiście dzieją się cuda?

Nie wiążę cudowności z o. Johnem. Moje doświadczenie Kościoła jest takie, że jakikolwiek ksiądz czy świecki w imieniu Jezusa Chrystusa nakłada ręce na głowę człowieka, to Pan czyni cuda. Warto podkreślić, że o. John nie koncentruje uwagi na sobie, on pokazuje Jezusa, doprowadza do relacji i pokazuje, że to Chrystus uzdrawia, przychodząc ze swoją mocą.  Uświadomienie sobie tego jest bardzo ważne. Dlatego, że wtedy widzimy Boga działającego przez ręce prawie każdej osoby.

Jeśli chodzi o o. Johna, to byłem świadkiem tego, jak ludzie wstawali z łóżka, odrzucali kule, zaczynali widzieć. Jednak człowiekowi, który nieustannie patrzy na takie rzeczy, z czasem one powszednieją. To normalne w posłudze, nie ma w tym nic spektakularnego. Kiedy prowadzę rekolekcje dla wielu tysięcy osób, Bóg zawsze kogoś uzdrawia, np. pewną dziewczynę, która przez lata nie mogła zginać nogi, a w pewnym momencie zaczęła tańczyć. Robiła to w zachwycie przez dwie godziny. Tak jak chromy z Dziejów Apostolskich, którego przy wejściu do świątyni spotkali św. Piotr i Jan. „Piotr powiedział: «Nie mam srebra ani złota, ale co mam, to ci daję: W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, chodź!» I ująwszy go za prawą rękę, podniósł go. Natychmiast też odzyskał władzę w nogach i stopach. Zerwał się i stanął na nogach, skacząc i wielbiąc Boga” (Dz 3, 1-10). Dzisiaj takie rzeczy też dzieją się na naszych oczach. Pod warunkiem jednak, czy chcę być obdarowanym. Bóg obdarowuje nas charyzmatami, by korzystając nich, budować Kościół.

Jak właściwie korzystać z nabożeństw o uzdrowienie? W jaki sposób modlić się, aby prośba ta była skuteczna?

Bóg przychodzi i uzdrawia w każdej Eucharystii. W Piśmie Świętym jest wyraźnie napisane, że „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki” (Hbr 13, 8). Ks. Konstanty Kusyk, który uczył mnie w seminarium siedleckim, powtarzał: „Pamiętajcie, że Bóg jest taki sam. Jeśli mówił, to mówi nadal. Jeżeli uzdrawiał, to będzie to robił”. Tylko człowiek musi się na Boga otworzyć. Jeżeli ktoś przychodzi na nabożeństwo o uzdrowienie, po prostu powinien wchodzić z Bogiem w dialog, bo wtedy nie tylko będzie się koncentrował na tym, że on mówi do Boga, ale pojawi się też szansa, że usłyszy, co Bóg mówi do niego wobec choroby, niemocy, sytuacji, w jakiej się znalazł się człowiek.

Dziękuję za rozmowę.
MD

Echo Katolickie 30/ 2015

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama