To miejsce wybrał mi Pan

Świadectwa sióstr ze Zgromadzenia Sióstr “Jedność” pw. Św. Teresy od Dzieciątka Jezus

 „Mówią: «sen mara, Bóg wiara», ale faktem jest, że gdyby nie sen... nie byłabym dziś siostrą zakonną” - wspomina s. Janina ze Zgromadzenia Sióstr „Jedność” pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Siedlcach. W jakich okolicznościach siostry usłyszały głos powołania?

W pierwszą niedzielę Adwentu rozpoczął się w Kościele katolickim Rok Życia Konsekrowanego. Jest on przeżywany pod hasłem: „Ewangelia, proroctwo, nadzieja - życia konsekrowane w Kościele dzisiaj”. „Propozycja Ojca Świętego pozwala nam, jeszcze bardziej niż dotąd, dostrzec obecność Tego, który znajduje się w samym centrum życia osoby konsekrowanej - Jezusa Chrystusa. Bycie z Nim, trwanie w Nim pozwoli na realizację charyzmatu w nowym wymiarze” - mówił w rozmowie z „Echem Katolickim” bp Kazimierz Gurda, przewodniczący komisji Konferencji Episkopatu Polski ds. życia konsekrowanego.

Włączając się w obchody Roku Życia Konsekrowanego, na łamach naszego tygodnika pragniemy zamieszczać świadectwa osób, które twierdząco odpowiedziały na głos Pana: „Pójdź za Mną!”. Planujemy także publikowanie cyklu artykułów dotyczących historii oraz współczesności poszczególnych zgromadzeń - ich charyzmatów i duchowości. Stąd gorąca zachęta do współredagowania rubryki! Czekamy na świadectwa i listy.

Echo Katolickie

Sen mara?

Mówią: sen mara, Bóg wiara, ale faktem jest, że gdyby nie sen... nie byłabym dziś siostrą zakonną. Zanim go przytoczę, powiem, że od wczesnej młodości myśli o życiu zakonnym często chodziły mi po głowie. Odchodziły i powracały, ale nie wiedziałam, jaki nadać im kierunek. Tak przeszły lata szkolne. Rozpoczęłam pracę zawodową i dorosłe życie. Męża nie szukałam, bo czułam, że to nie to, zresztą wolny czas po pracy lubiłam spędzać w kościele. Płynęły kolejne lata, w których były takie momenty, że chciałam zrobić krok w stronę życia zakonnego, ale zawsze brakowało pewności, odwagi i chyba przysłowiowego kopniaka. Pewnego dnia Pan Bóg mi go dał.

Miałam sen, że jestem w kościele. Ma być mój ślub. Jest sporo ludzi. Jestem ubrana w piękną białą suknię. Organy zaczynają grać. Do ołtarza wychodzi ksiądz i woła mnie, abym już podchodziła. Ale w tym momencie zauważam, że obok mnie nie ma kandydata na męża. Ludzie zaczynają się oglądać, a ja, przerażona, nie wiem, co robić. Iść, nie iść? Sama przecież nie będę składać przysięgi małżeńskiej. Obudziłam się z mocnym biciem serca. Przez cały dzień chodził mi po głowie ten sen. Co miał znaczyć mój ślub bez kandydata na męża? Następnej nocy historia się powtórzyła. Śniło mi się dokładnie to samo, z tą tylko różnicą, że tym razem - wołana przez księdza - idę do ołtarza. Kiedy się zbliżam, ksiądz znika, a mój wzrok pada na krzyż. W tym momencie zrozumiałam, że mam ślubować Chrystusowi. Po obudzeniu wstąpiła we mnie nowa siła i energia. Postanowiłam, że natychmiast zwalniam się z pracy i idę do zakonu. Zrobiłam to z samego rana ku wielkiemu zaskoczeniu mojego szefa i koleżanek z pracy.

W drodze do domu ogarnął mnie lęk: „A co będzie, jak mnie nie przyjmą do zakonu? Zresztą, nawet nie wiem, do którego się zgłosić”. Zaczęłam się w duchu modlić: „Boże, nie zostawiaj mnie teraz samej. Powiedz, co robić dalej”. Wróciłam do domu i zobaczyłam na stole religijną gazetę. Sąsiadka przyniosła i zapomniała zabrać. Chwyciłam to pismo, jakby co najmniej miało uratować mi życie. Spodziewałam się, że może tu znajdę adres jakiegoś zakonu. I był! Był to adres Zgromadzenia „Jedność” pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Siedlcach. Nawet nie wiedziałam, gdzie to jest, ale byłam pewna, że następnego dnia tam pojadę. Dotarłam do Siedlec i odnalazłam siostry. Okazało się, że jest to zgromadzenie bezhabitowe sióstr Teresek, gdzie pierwsze śluby zakonne składa się w białej ślubnej sukni, tak jak było w moim śnie... Zostałam siostrą zakonną w tej wspólnocie i wiem, że to miejsce wybrał mi Pan.

s. Janina


Nic dwa razy się nie zdarza?

Św. Teresą zachwyciła się w młodości moja mama. Często śpiewała o niej pieśni, a ja razem z nią. Nie dlatego, że czciłam św. Teresę, tylko po prostu lubiłam śpiewać. W każdym razie wiedziałam, że jest w niebie taka święta, jak ta na obrazie w moim pokoju.

Kiedy byłam uczennicą liceum, wypożyczyłam sobie z biblioteki parafialnej autobiografię św. Teresy - „Dzieje duszy”. Przeczytałam jednym tchem. Potem chciałam zwyczajnie oddać książkę do biblioteki, ale za każdym razem, gdy ją zawoziłam, biblioteka była nieczynna. Próba oddania książki przeciągnęła się na okres studiów. Wioząc ją po raz kolejny, powiedziałam sobie, że jak tym razem się nie uda, to książka będzie moja. Ileż będę ją wozić! I została moja, bo okazało się, że... już nie ma tej biblioteki.

Ale to nie koniec mojej przygody z Teresą. Otóż po maturze, składając dokumenty na studia, w drodze powrotnej napisałam podanie o przyjęcie do zakonu. Pomysł ten przyszedł mi do głowy na stacji PKP w Siedlcach z taką siłą, że zrobiłam to natychmiast. Adres wybrałam z książki telefonicznej na poczcie obok dworca. Wybór padł na Zgromadzenie „Jedność” pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus. W tej bowiem nazwie była znana mi nieco Patronka. Jeszcze tego samego dnia złożyłam podanie, ale jak wróciłam do domu i dotarło do mnie, co zrobiłam, wycofałam dokumenty i poszłam na studia.

Ale Pan Bóg nie dał mi spokoju. Sam ugruntował moje powołanie i po kilku latach podjęłam dojrzałą decyzję o życiu zakonnym. Jedynym problemem było, gdzie iść. I znów, jak przed laty posłużyłam się książką telefoniczną, tym razem po to, aby umówić się z jakąś przełożoną na rozmowę o wyborze zgromadzenia. Po dwóch spotkaniach u sióstr na ul. Cmentarnej w Siedlcach byłam już pewna, że to właściwy wybór. Wstąpiłam i okazało się..., że przed kilku laty swoje podanie złożyłam do tej właśnie wspólnoty, tylko w jej drugim domu. Jestem szczęśliwą siostrą św. Tereski i śmieję się z tego swojego uciekania przed powołaniem...

s. Bożena


Wszystko jedno gdzie, byle wcześniej

W moim życiu widzę wiele podobieństwa do Patronki naszego zgromadzenia - św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Nawet imię. Poza tym, św. Teresie mama zmarła, gdy ta miała zaledwie cztery i pół roku. Mnie też. Przy trumnie mojej mamy jakaś starsza osoba, wskazując na mnie, powiedziała: „Ja nie doczekam, ale wy doczekacie, że to dziecko będzie w zakonie”. Św. Teresa miała świątobliwego ojca. Ja także. Ona w wieku 15 lat prosiła o pozwolenie wstąpienia do zakonu. Ja tak samo. Reakcja była identyczna. Jej tato zapłakał, ale się nie sprzeciwił. Mój też.

Na moją prośbę tato poszedł ze mną do Węgrowa pieszo, gdzie był klasztor sióstr. W rozmowie z s. przełożoną dowiedziałam się, że nie przyjmują kandydatek w tak młodym wieku. Przyjęto natomiast moje dokumenty i powiedziano mi, że będą na mnie czekać. Pomyślałam sobie: „O Jezu, jak długo mi będzie trzeba czekać!”. Od pewnej osoby dowiedziałam się, że zna siostry Tereski i że tam mogłabym wstąpić. Ucieszyłam się i odpowiedziałam, że mnie tam wszystko jedno gdzie, byle wcześniej. I tym razem pojawiła się przeszkoda. Rodzeństwo mówiło: „Nie wyobrażamy sobie świąt bez ciebie”. Moja przybrana mamusia także nie chciała mnie puścić do zakonu. Usiłując mnie zatrzymać, poszła do księdza proboszcza, aby ten nie dał mi opinii potrzebnej do zakonu. Ale ksiądz proboszcz powiedział, że nie może mi tej opinii nie dać, bo będzie mnie miał na sumieniu. Według niego, ja mam prawdziwe powołanie.

Tatuś przywiózł mnie do Siedlec, ale na stacji rozpłakał się i powiedział: „Ja bez ciebie nie wracam”. Kuzynka próbowała go pocieszać, a ja wciąż mówiłam to samo: „Tatusiu, jak nie pójdę do zakonu, to będę nieszczęśliwa”. Nie chciał mnie też puścić mój trzyletni braciszek, któremu powiedziałam, że zaraz wrócę. Płakał po moim odejściu dwa tygodnie. Kiedy po nowicjacie przyjechałam do domu, braciszek przypomniał mi te słowa i powiedział: „Tereniu, to się idzie do zakonu i się kłamie?”. Oczywiście musiałam się wytłumaczyć. A brat został kapłanem.

Kiedy byłam jeszcze kandydatką przed pierwszymi ślubami, najbliżsi pytali: „I co, nie wrócisz do domu?”. Odpowiedziałam, że nie, bo będę nieszczęśliwa. I nie wróciłam. Od tamtego czasu minęło już 60 lat. I do dziś jestem szczęśliwa.

s. Teresa


Usta milczą, dusza śpiewa...

Odkąd sięgam pamięcią, życie religijne w mojej rodzinie kwitło. Miałam szczęście mieć wspaniałych i głęboko wierzących rodziców. Mogłabym o nich powiedzieć to samo, co św. Teresa od Dzieciątka Jezus, patronka mojego zgromadzenia, mówiła o swoich rodzicach - że byli bardziej godni nieba niż ziemi. A ja, podobnie jak ona, wstąpiłam do zakonu, mając zaledwie 15 lat. Moi rodzice nie dość, że nie byli przeciwni, to bardzo się z tego powodu ucieszyli, zwłaszcza mama, która gorąco pragnęła, by któreś z jej dzieci poświęciło swe życie Bogu i często się o to modliła. Z siostrami zakonnymi miałam kontakt od wczesnego dzieciństwa, gdyż dwie moje ciocie były w zakonie, a także brat mojej mamy. Kiedy obie ciocie przyjeżdżały do nas, ja tylko czekałam na chwilę, kiedy będę mogła ubrać się w ich habit. Gdy tylko była taka możliwość, robiłam to i szybko biegłam nie do lustra, ale przed obraz Matki Bożej, aby się pomodlić w takim stroju. Czułam się wtedy wyjątkowo. Moja mama, widząc, jak robię z siebie zakonnicę, była bardzo szczęśliwa, mając nadzieję, że moje dziecięce marzenia staną się rzeczywistością. I nie musiała długo czekać, bo gdy tylko ukończyłam szkołę podstawową, oznajmiłam, że chcę pojechać do cioci, do zakonu i trochę tam pobyć, zobaczyć, jak tam się żyje. W zasadzie to jechałam z zamiarem pozostania tam na zawsze. Tak też się stało. Od razu wiedziałam, że jestem na swoim miejscu. I takie przekonanie jest we mnie do dzisiaj.

Wspomnę jeszcze o postawie mojego taty, gdy zmarła jego żona, zostawiając mojego małego braciszka. Wiele osób radziło mu wtedy, aby mnie poprosił, bym wróciła do domu, bo sam nie będzie w stanie sobie poradzić. Tata powiedział wtedy, że woli nie spać i jeść suchy chleb, ale córki z zakonu nie zabierze. W zakonie zostałam organistką i mogę żartobliwie powiedzieć, że przegrałam życie. Bo tak na co dzień, to nawet gdy moje usta milczą, dusza śpiewa.

s. Zofia

Więcej świadectw, jak również szczegółowe informacje o zgromadzeniu można znaleźć na stronie internetowej: www.siostrytereski.com.

Istnieje także możliwość korespondencji e-mailowej pod adresem: s_teresa@wp.pl i listowej (Zgromadzenie Sióstr „Jedność” pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus, ul. Cmentarna 29, 08-110 Siedlce). W sposób szczególny zachęcamy osoby pragnące rozeznać swoje powołanie.

Echo Katolickie 5/2015

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama