Ciesz się, ziemio podlaska!

Droga Męczenników Podlaskich na ołtarze

O wydarzeniach, które rozegrały się 24 stycznia 1874 r. w Pratulinie usłyszał cały świat. Pamięć o bohaterskich unitach trwa nadal, a ich kult zatacza coraz szersze kręgi.

Ciesz się, ziemio podlaska!

- Wyniesienie na ołtarze męczenników z Pratulina było dla nas nobilitacją. O ich bohaterskiej śmierci mówiło się przez wiele lat. Beatyfikacja stała się formalnym potwierdzeniem ich męczeństwa za wiarę. Od tego momentu kult męczenników stał się oficjalny. Dla nas było to ogromne przeżycie. Ci unici byli tego godni. Wiele wycierpieli dla wiary. Cierpliwie znosili głód, mróz i zastraszanie. Trzeba ich podziwiać i modlić się o to, byśmy nie utracili tego, co wnieśli dla nas - mówi ks. dr Mieczysław Głowacki, rektor Wyższego Seminarium Duchownego w Siedlcach, który pełnił funkcję notariusza procesu beatyfikacyjnego bł. Męczenników Podlaskich.

W rozmowie przypomina, że o pratulińskich unitach pisał papież Pius XII w encyklice „Orientales omnes Ecclesias” z 23 grudnia 1945 r. Ojciec święty wyrażał nadzieję, że kiedyś zostaną oni wyniesieni na ołtarze. Pisał: „Wieśniacy pratulińscy, gdy przyszło wojsko, aby zająć świątynię i przekazać prawosławnym, nie odpowiedzieli siłą na siłę, ale ustawili się w żywy mur; jedni ugodzeni kulami przelali krew za Chrystusa, drugich poraniono i okrutnie skatowano, innych wreszcie wtrącono na wiele lat do więzienia lub wywieziono na mroźny Sybir. Ponieważ rozpoczęto już proces diecezjalny, należy mieć nadzieję, że pieczętujących własną śmiercią swoje przywiązanie do wiary katolickiej wpisze Kościół w poczet błogosławionych”.

Głos ludu

Sam proces, według opinii ks. M. Głowackiego, nie należał do najtrudniejszych. Zawsze towarzyszyło mu przychylne podejście papieży. Tok postępowania przerwały wybuch II wojny światowej i rządy komunistyczne. - Bardzo ważna była kwerenda przygotowywana przez historyków. Dokumentów szukano m.in. w archiwach w Paryżu, Rzymie i Petersburgu. Należało wykazać, że postawa unitów nie miała nic wspólnego z walkami narodowo-wyzwoleńczymi, nie była to także kontynuacja powstania. Unici bronili wiary. Do beatyfikacji męczenników z Pratulina przychylnie nastawiony był także św. Jan Paweł II. Zależało mu, by wynieść ich na ołtarze w 1996 r., kiedy to obchodziliśmy 400-lecie Unii Brzeskiej - wspomina ks. rektor. Podkreśla, że o beatyfikacji pratulińskich unitów nie zadecydowali hierarchowie. - Istotny był kult oddolny. Okoliczni ludzie od wielu lat przychodzili na miejsce ich pochówku, modlili się za ich wstawiennictwem, pamiętali o nich i uważali za świętych. Proces tylko to potwierdził - zaznacza ks. M. Głowacki.

Razem na zawsze

Rektor WSD w Siedlcach wspomina, że jednym z najważniejszych momentów procesu była ekshumacja unitów. Opowiada, że były to bardzo podniosłe chwile. - Carscy żołnierze wywieźli męczenników poza wieś. Pochowali w miejscu oddalonym od kościoła. Potraktowali jak zarazę. Zakopując ich w jednym dole, wyświadczyli nam jednak przysługę. Podczas ekshumacji znaleźliśmy 13 szkieletów. Każda kość była opisywana przez lekarzy. Wspólny grób niewątpliwie pomógł w rozwoju kultu - twierdzi kapłan.

Na koniec podrzuca refleksję: - Unici z Pratulina byli przywiązani do Boga i Kościoła. Umieli poświęcić Mu wszystko. Nam tego brakuje. Może to wina niesprzyjających czasów, choć myślę, że wiele zależy także od wnętrza człowieka. Trzeba nam rozwijać się ku Bogu, bo to jest najważniejsze. Trzeba przyjmować Ewangelię i nią żyć - radzi ks. M. Głowacki.

Herbata z wiarą

O kult bł. Męczenników Podlaskich pytam także ks. Franciszka Klebaniuka, wikariusza parafii św. Anny w Radzyniu Podlaskim. Mój kolejny rozmówca pochodzi z Pratulina. Wspomina, że w jego rodzinie zawsze pamiętano o męczennikach i modlono się przez ich wstawiennictwo.

- Babcia Agata była wielką czcicielką męczenników z Pratulina. Byłem chyba w siódmej klasie podstawówki, gdy wysłała mnie na miejsce męczeństwa unitów. Prosiła, abym przyniósł stamtąd trochę ziemi. Nie do końca rozumiałem, o co jej chodzi. Potem zobaczyłem, jak z głęboką wiarą wsypywała szczyptę tej zroszonej krwią unitów ziemi do herbaty. Wierzyła, iż ma ona moc uzdrawiania. I rzeczywiście choroby szybko ustępowały. Ziemia nie była jednak najważniejsza. Babcia wierzyła, że męczennicy wstawiają się u Boga w przedstawianych intencjach, wypraszając cuda dla tych prostych ludzi, którzy są ich potomkami. W moim domu często o nich rozmawialiśmy - wyznaje ks. Franciszek. Twierdzi, że męczeńska śmierć pratulińskich unitów i ich świadectwo wiary miały znaczący wpływ na jego powołanie.

Ważne spostrzeżenia

Wikariusz radzyńskiej parafii wspomina, że miejsce pochówku męczenników zostało ogrodzone dopiero po wojnie, dzięki staraniom ówczesnego proboszcza ks. Juliana Jaszewskiego. Informację o lokalizacji mogiły przekazywano z pokolenia na pokolenie. Dzięki temu mieszkańcy Pratulina przez lata pamiętali o męczennikach.     

- Ekshumację przeprowadzono w maju 1990 r. Uczestniczyłem w niej. Byłem wtedy w klasie maturalnej. Jak wielkie było mojej zaskoczenie, gdy szczątki 13 unitów odnaleziono dokładnie w tym miejscu, które przez lata uważano za ich grób. Ekshumacja pokazała, że męczennicy zostali pochowani bez szacunku i należnej czci. Ich ciała wrzucono bezładnie do wykopanego wcześniej dołu - opowiada ks. F. Klebaniuk.

Dodaje, że w tym samym czasie przeprowadzono także ekshumację świeckiego misjonarza - Konrada Greczuka. Ten bohaterski unita informował swoich braci w wierze o terminach tajnych misji prowadzonych przez jezuitów z Galicji. Doczesne szczątki K. Greczuka i jego żony przeniesiono na przykościelny teren. Do trumny włożono tubę zawierającą życiorys misjonarza.

Trzeba o nich mówić

- Jako młody człowiek żywo uczestniczyłem w modlitwach zanoszonych przez wstawiennictwo bł. Męczenników z Pratulina. Ich historia była głęboko wpisana w moje życie. Pamiętam, że moi bliscy czcili ich jeszcze przed wyniesieniem na ołtarze - podkreśla ks. Franciszek.

To on przyczynił się do zapoczątkowania Dni Świadectwa Wiary w Pratulinie, które wpłynęły na rozwój kultu męczenników. W rozmowie wspomina, że klerycy jeszcze przed beatyfikacją przyjeżdżali do Pratulina na drogę krzyżową i dni skupienia.

U Boga nie ma przypadków. Dziś ks. Franciszek posługuje w parafii, której oprócz św. Anny patronują podlascy męczennicy. - Każdego 23 dnia miesiąca prowadzę modlitwy przez ich wstawiennictwo. Wspólnie odmawiamy koronkę i litanię przez przyczynę bł. Męczenników z Pratulina. Potem oddajemy cześć ich relikwiom. W tych spotkaniach bierze udział coraz więcej wiernych. Uważam, że pamięć o męczennikach ciągle trzeba odnawiać. Ja zawsze o nich mówię, cały czas żyję ich świadectwem i codziennie modlę się przez ich wstawiennictwo - zapewnia kapłan.

Nasza cząstka w chwale nieba

Pratulińskie sanktuarium jest otwarte na pielgrzymów przez okrągły rok. Pamiętam słowa pewnej pani, która przyjechała tu z drugiego końca Polski. Rozglądając się po okolicy, mówiła: „jak tu cicho i spokojnie”. Pratulin nie tętni hałasem, nie ma tu komercji czy dokuczliwego pośpiechu. I bardzo dobrze. Taką samą atmosferę czułam w lesie „Batorówka” (okolice Nowogrodka na Białorusi), w którym w 1943 r. hitlerowcy rozstrzelali 11 nazaretanek. W takiej ciszy słychać szept modlitwy i huk strzałów. Ta cisza ma w sobie wiarę i moc. Unici z Pratulina mieli prawo załamać się i zwątpić. Carski ukaz deptał ich człowieczeństwo i godność. Ci prości ludzie okazali się jednak prawdziwymi mocarzami. Przemarznięci do szpiku kości, wygłodzeni, odarci nawet z najlichszych ziemskich dóbr, zastraszeni do bólu wszystko postawili na Boga. Kiedy ginęli, przekazywali sobie krzyż jak sztafetę. Dziś dają go nam, żyjącym w XXI w. Do głębi przejęli się słowami swego duchowego przywódcy Pawła Pikuły, który mówił im: „Życie jest krótkie, a wieczność bez końca. Bóg jest mocniejszy od cara. Chrystus umarł na krzyżu, więc nam warto także dla Niego umierać”. Umierali jak Jezus. W swoim męczeństwie stali się do Niego bardzo podobni. Unitów niesprawiedliwie osądzono, wydając wyrok przymusowego przejścia na prawosławie. Zostali nieludzko umęczeni, pozbawieni życia i wyrzuceni „poza miasto”. Skazano ich na zapomnienie, ale Bóg na to nie pozwolił. Zmartwychwstali jak Jezus, ponieważ żyją w naszej pamięci. Ich chwała zajaśniała największym blaskiem 6 października 1996 r. w Rzymie. Ziemia Podlaska ma ogromne powody do radości...

Agnieszka Wawryniuk
Echo Katolickie 5/2015

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama