Pochylić się nad obrazkiem

Święta kolekcja - czyli o niezwykłym zbiorze obrazków religijnych oraz przesłaniu, jakie niosą

Nie są przedmiotami świętymi, a jednak - stosownie do treści - mówimy o nich „święte” i traktujemy je w sposób nabożny. Wystawa obrazków dewocyjnych w siedleckim Muzeum Regionalnym pokazuje, jak na przestrzeni wieków zmieniała się ich forma, zdobienia i że ranga detalu nie pozostawała obojętna dla ich religijnej wymowy.

Małe obrazki - zwykle sześć na dziesięć centymetrów - pieczołowicie układane w książeczkach do nabożeństwa, traktowane są zazwyczaj jako pamiątka: kolejnej kolędy, prymicji znajomego kapłana, wizyty w sanktuarium czy miejscu kultu świętego. Zamieszczone na odwrocie teksty westchnień bądź cytaty służą podpowiedzią, jak się modlić. To właśnie takie obrazki dzieci wklejają na pierwszą stronę zeszytu do religii, a dorośli wkładają do portfela czy za okładkę notesu - zapewne jednak nie zdając sobie sprawy z tego, że mogą stanowić obiekt zainteresowania kolekcjonerów.

Świadectwo pobożności, dzieło sztuki

Historia związana z początkiem zbiorów Marka Aureliusza Kamińskiego, historyka, bibliotekarza z Warszawy, ujmuje każdego. Jako dziecko znalazł paczkę wypełnioną obrazkami przy śmietniku i wziął je do domu. Jak można przypuszczać, ich poprzedni właściciel, a może nabywca mieszkania, w którym się znajdowały, nie miał odwagi wrzucić ich do kontenera. Niezwykłe znalezisko zapoczątkowało nie tylko zbieractwo, ale też zainteresowanie technikami wytwarzania obrazków, historią wydawców, itd. Co ważniejsze, M.A. Kamiński potrafi nad małym kartonikiem zatrzymać się, „odczytać” go, zachwycić. Tak jak na początku swej kolekcjonerskiej drogi, gdy z sentymentem pochylał się nad jednym z obrazków, który przypadkiem wpadły w jego ręce - przedstawiającym Matkę Boską Częstochowską. Na jego odwrocie widniał zapis: „od Zosi Willaume...” z datą 1890 r. Ten i wiele innych obrazków możemy obejrzeć do końca marca w siedleckim muzeum. Na wystawę składa się prawie 350 eksponatów. Stanowią one niewielką część zbiorów M.A. Kamińskiego.

„Sacrum w portfelu”

Pochylić się nad obrazkiem

- Obrazek święty to nie tylko świadectwo pobożności, niegdyś traktowane niemal jak relikwia. To również niedocenione - niestety - dzieło sztuki. Wykonane z niezwykłym pietyzmem, dbające o najdrobniejszy szczegół, niekiedy ręcznie złocone czy zdobione koronką, dostarczają szczególnych wrażeń estetycznych - tłumaczy M.A. Kamiński.

Bogactwo tematyczne obrazków zmusiło go do skupienia się na kilku motywach: postaci świętych, cudowne wizerunki Matki Boskiej oraz pamiątki z sanktuariów - pochodzące sprzed 1945 r., o polskim rodowodzie lub z naszym krajem związane np. przez dedykację. Poza obrazkami kolekcjoner pokazuje w Siedlcach ponadto albumy do ich przechowywania, przestrzenne obrazy, szkaplerze, publikacje dotyczące dziejów obrazów - jak egzemplarze „Kuriera” z artykułami o powrocie obrazu Matki Bożej Kodeńskiej do sanktuarium na Podlasiu. Uwagę przyciąga zeszyt, do którego doskonaląca sztukę kaligrafii pensjonariuszka wpisywała modlitwy, wklejając obok wizerunki świętych, ale też veraikon - odbicie twarzy Chrystusa na płótnie. Zaś autorski tytuł wystawy nawiązuje do jednego ze starszych eksponatów - niewielkiego, składanego „na trzy” portfelika z wklejoną modlitwą i krzyżykiem. W jednej jego części znalazło się zdjęcie dziewczyny, która - prawdopodobnie - ten niezwykły modlitewnik przygotowała swemu narzeczonemu bądź bratu.

„Święta” kolekcja

Eksponaty zgromadzone w gablotach można tak naprawdę oglądać godzinami. Koronkowe bordiury obrazków z XIX w. - a wśród nich te zdobione fragmentami tkanin i bibułek, ofiarowane dawniej dzieciom przystępującym do I Komunii św. - zachwycają misterią. Obrazki patriotyczne to świadkowie historii, a zarazem prawdziwe perełki - upamiętniają m.in. pobyt w oflagu czy udział w powstaniu warszawskim. Przedstawienia postaci św. Jakuba i św. Rocha stanowią pamiątkę pielgrzymiej pasji pana Marka. W ogóle wizerunki świętych to ogromne bogactwo technik i form prezentowania, a „spotkać” się można tutaj z tymi mniej znanymi: Kunegundą, Anną, Janem z Dukli, Joanną d'Arc, a nawet Prokopem - który na pochodzącym z Czech obrazku „pierze” diabła, przy okazji reklamując mydło...

- Nie mieliśmy jak dotąd wystawy poświęconej obrazkom dewocyjnym - podkreśla Danuta Michalec, historyk sztuki z MR, komisarz wystawy „Sacrum w portfelu”, z uwagą, że znaczenie słowa „dewocyjny” - stanowiącego antonim głębokiej religijności, może pozornie obniżyć rangę „świętej” kolekcji, ale nie umniejsza jej wartości.

MONIKA LIPIŃSKA
Echo Katolickie 12/2014

Z szacunkiem do przeszłości i symboli wiary

PYTAMY Marka Aureliusza Kamińskiego, kolekcjonera

Grono zbieraczy obrazków religijnych jest duże?

W odróżnieniu od filatelistów czy numizmatyków kolekcjonerzy obrazków dewocyjnych nie mają swojego stowarzyszenia, więc trudno określić ich liczebność w skali kraju. Wiosną 2013 r. Maria Parzuchowska zorganizowała w Warszawie, w kościele Świętego Krzyża, wystawę ogólnopolską „Obrazki święte w roku wiary”, w której wzięło udział 18 kolekcjonerów (wliczając organizatorkę i mnie) oraz dwie kolekcje instytucjonalne (Stowarzyszenie „Pamięć Jana Pawła II” oraz Muzeum Modlitewnika w Parznie). Poszukując informacji nt. obrazków w internecie, natrafiłem na kilka innych nazwisk osób wystawiających swoje kolekcje. Zważywszy na fakt, że większość kolekcjonerów nie chwali się zbiorami, część osób zbiera obrazki przy okazji kolekcjonowania materiałów związanych z innymi dziedzinami, np. prof. Franciszek Kusiak z Wrocławia - ikonografię związaną ze swoim patronem św. Franciszkiem, inni materiały związane z „kulturą śmierci” (m.in. obrazki komemoratywne), historią odzyskiwania niepodległości (m.in. obrazki patriotyczne), materiały poświęcone rodom arystokratycznym (też komemoratywne), można przyjąć, że grupa osób kolekcjonujących same obrazki jest nieliczna - ok. 100 osób w Polsce. Pamiętać trzeba, że kolekcje tego typu posiadają różne instytucje, m.in. Biblioteka KUL w Lublinie, muzea etnograficzne, diecezjalne, BUW, Biblioteka Narodowa.

Czy do zbierania obrazków o tematyce religijnej podchodzi Pan jak do każdej innej kolekcji, czy też ma ono w sobie jakiś element sakralności?

Nigdy nie charakteryzowałem się zbytnią religijnością, ale starałem się otaczać szacunkiem przejawy wiary. Fakt, że pierwszy obrazek znalazłem na śmietniku, w dużym stopniu wpłynął na decyzję o kolekcjonowaniu tych przedmiotów. Po prostu zszokował mnie fakt wyrzucenia tego typu pamiątki. Wiele lat później spotkałem się z „antykwariuszem”, który na pytanie, co robi z obrazkami, jakie do niego trafiają, z rozbrajającą szczerością odpowiedział, że je wyrzuca.

Jestem historykiem i może stąd bierze się u mnie pewien szacunek dla przeszłości, jej pamiątek, symboli wiary. Często ze wzruszeniem czytam dedykacje, modlitwy wydrukowane czy napisane odręcznie na obrazkach.

Z kolekcjonerskiego punktu widzenia wartość eksponatu rośnie wraz z jego wiekiem. Jak jest z walorami estetycznymi współczesnych i dawnych obrazków?

Zawsze przy produkcji masowej jej większość nie posiada charakteru dzieła sztuki. Te obrazki, które pochodzą z dawnych wieków, najczęściej XIX, przez to, że wykonane były techniką miedziorytu, stalorytu, litografii itp., a więc w technikach określanych dzisiaj jako szlachetne, w odróżnieniu od współczesnego druku, wydają się piękniejsze. Fakt, nie spotkałem się we współczesnych obrazkach z tak finezyjnie wykonanymi koronkami, jak np. produkcja firm: Bouasse-Lebel, Lataille z Francji, Mayera i Schemma z Niemiec, ale zdarzają się już próby wykonywania obrazków koronkowych, pojawiają się złocenia, poprawia się jakość graficzna. Coraz częściej obrazki projektują plastycy, choć nadal ich nazwiska nie są znane. Obok tego również istnieje masowa, dość tandetna produkcja zalewająca rynek. Generalnie można jednak stwierdzić, że w okresie XX w., a zwłaszcza od wybuchu I wojny światowej, poziom artystyczny w tej dziedzinie twórczości uległ znacznemu obniżeniu.

Nie mogę nie zapytać, czy podobnie jak cesarza Marka Aureliusza, zwanego filozofem na tronie, cechuje Pana stoicyzm?

Cieszę się, że urodziłem się w czasie, kiedy mój ojciec zafascynowany był kulturą starożytnego Rzymu, a nie kilka lat później, gdy zainteresował się Egiptem - pewnie dostałbym na imię Ramzes, Cheops albo - nie daj Boże - Kleopatra... Czy imię wpłynęło na moje podejście do życia? Staram się znajdować tzw. złoty środek i nie popadać w skrajność, a przy tym cieszyć tym, co mi daje życie. Przyznam jednak, że gdy widzę dzisiaj, jak kultura europejska w imię „inności za wszelką cenę” odcina się od własnych tradycji, trudno mi zachować stoicyzm. No cóż, historia uczy, że wszelkie cywilizacje mają swój początek, okres potęgi i koniec...

NOT. ML

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama