Raban w Kościele

Papież Franciszek kazał młodym robić „raban w Kościele”. O co mu chodziło, a jak zinterpretowały to liberalne media?

Festiwal przeciwstawiania Kościoła papieżowi w laickich mediach trwa. Te ostatnie zachwycają się wezwaniem Franciszka do „ewangelicznego rabanu”, ale gdy polski biskup i 60 tys. wiernych taki raban na Stadionie Narodowym robią, wówczas wrzeszczą jak opętani, przekonując, że to skandal i zacofanie.

Na początek fakty. Jak podały media, spotkania z grupą argentyńskich pielgrzymów nie było w programie czwartkowych (1 sierpnia) zajęć papieża. Dowiedziawszy się jednak, że w Rio de Janeiro jest ponad 30 tys. jego rodaków, zwołał ich naprędce do katedry. „Coś wam powiem - zdradził. - Wiecie, czego oczekuję po tych Światowych Dniach Młodzieży w Rio? Chcę, byście poszli na ulice robić raban. Chcę rabanu w waszych diecezjach. Chcę, żeby Kościół wyszedł na ulice. Żeby odrzucił ziemską powłokę, wygodę, klerykalizm, żebyśmy przestali zasklepiać się w sobie”. I dodał po chwili: „Parafie muszą wychodzić na ulice; w przeciwnym razie staną się organizacjami pozarządowymi. A Kościół nie może być organizacją pozarządową! Niech biskupi i księża mi wybaczą, jeśli młodzież zrobi im raban. Ale taka jest moja rada...”.

Nie znam języka hiszpańskiego i nie wiem, jakie sformułowanie zostało użyte w oryginalnym przekazie Franciszka. Faktem jest, że przetłumaczono je w języku polskim na słowo „raban”. Jego znaczenie (podaję za „Słownikiem Języka Polskiego” Wydawnictwa PWN) jest następujące: „głośna awantura; też: rozgłos wokół jakiejś sprawy”. Medialnie - brzmi mocno. Atrakcyjność sformułowania wynika też z pewnością z dość zaskakującego zestawienia: autorytet następcy św. Piotra i potocyzm, który w języku urzędowym, teologicznym raczej nie jest używany, aksamitna powaga Jana Pawła II i wysublimowany styl Benedykta XVI kontra żywiołowość i spontaniczność papieża z Argentyny! Zatem: papież, który wzywa do głośnej awantury? To jest to! W wakacje takiego newsa nie wolno przegapić!

No i zaczęło się!

Rzecz w tym, że każdy z komentatorów wezwanie papieża, aby zrobić „raban w Kościele”, zrozumiał po swojemu. Najgłośniej swój zachwyt zaczęły wyrażać środowiska, które od lat znane są ze skrajnej negacji nauczania Kościoła i krytyki wszystkiego, co związane z ortodoksją katolicką (a papież, jak też struktura jego urzędu, przecież do niej ściśle należy). „Najciekawsze” komentarze oczywiście zamieściła „Gazeta Wyborcza”, gdzie niektórzy komentatorzy są przekonani, iż lepiej rozumieją Franciszka (a także polskich biskupów) niż on sam siebie. I tak np. Aleksandra Klich w weekendowym wydaniu dziennika, tonąc w zachwytach nad słowami papieża „wzywającego do ewangelicznej zadymy”, prostodusznie uznała: „Patrząc na Franciszka podczas spotkania z młodymi w Brazylii, pomyślałam, że gdyby arcybiskup Hoser mógł, to powinien go jak najszybciej odwołać”. Oczywiście nie uzasadniła swojej tezy w żaden sposób. Po prostu to wie.

Jak zauważył Piotr Zaremba, styl komentowania wypowiedzi papieża zaczął przypominać komedię omyłek. Przykładów jest więcej. I tak np. nagłośnione niedawno zdanie o homoseksualistach nie było czymś nowym ani niezwykłym. Wszystko od lat zapisane jest w katechizmie. Ale chór polskich „wielbicieli” Watykanu zdążył już przedstawić papieża jako rzecznika tej grupy i ich prawnych aspiracji. Przeciwstawiając go rzekomo homofobicznym wypowiedziom polskiego Kościoła, z których żadnej jednak nie zacytowano. Bo ich nie ma (Piotr Zaremba, www.wpolityce.pl).

O jaką rewolucję chodzi?

Trudno się z papieżem nie zgodzić. Kościół posiada w sobie witalność pochodzącą od Ducha Świętego. „Ja zaś będę prosił, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze” (J 14,16) - to obietnica samego Jezusa. Rzecz w tym, aby o niej zaświadczyć przed światem. Od zawsze świadectwo, autentyzm życia z wiary były najskuteczniejszą rewolucją w Kościele. Czy to jednak mają na myśli poprawiacze papieża sugerujący Polakom wymianę duchownej „generalicji”?

„Oto na Stadion Narodowy przybywa 60 tys. osób (a przyjechałoby i pięć razy więcej, tyle że miejsca nie było), aby adorować Chrystusa Eucharystycznego, modlić się wspólnie i słuchać o Mocy Bożej - pisze Tomasz Terlikowskie na stronie internetowej Frondy. - Niesamowite wydarzenie, które dokładnie wpisuje się w strategię papieża Franciszka. Jasny, prosty i pozytywny przekaz, modlitwa o uzdrowienie ciała i ducha, ewangelizacja i chrześcijańska zaduma. Wydawać by się więc mogło, że tak mocno przejęte przesłaniem papieża media laickie będą zachwycone. Ale nie. Jakoś dziwnym trafem ta sama „GW”, która zachwyca się „rabanem”, do jego robienia podchodzi sceptycznie. A arcybiskupa, który miał odwagę przyłożyć rękę i biskupie błogosławieństwo do „ewangelicznego rabanu”, od jakiegoś czasu systematycznie obraża. Nie żeby to jakoś zaskakiwało, ale warto od czasu do czasu o tym przypominać”.

Paradoks? Raczej pokrętna logika lewicowego mainstreamu, który w swoim zacietrzewieniu i zaciekłości, z jaką zwraca się w stronę znienawidzonego Kościoła, stracił już zdolność do rozeznania prawdy.

Problem w tym, że reforma, do jakiej zachęcają Monika Olejnik, Jacek Żakowski, Tomasz Lis et consortes, ma twarz pogubionego ks. Lemańskiego. Zbuntowanego już chyba przeciwko wszystkiemu i wszystkim. Dziwnym trafem zachęta do rabanu zawsze kończy się konstatacją nt. episkopatu, który nic nie rozumie, rzekomo jest „przerażony” papieżem - rozrabiaką i najchętniej wielu biskupów, gdyby mogło, odwołałoby Franciszka. Trudno o większą bzdurę!

Czy w Kościele potrzebny jest raban?

Nie jestem do końca pewny, czy słowo „raban” jest tu najbardziej adekwatne (ponownie odsyłam do jego sensu słownikowego). Ale wchodząc w retorykę medialną, trzeba odpowiedzieć: na pewno tak! Konieczne jest poruszenie, które pozwoli wiernym wybudzić się ze słodkiego letargu samozadowolenia. Wyjść poza (jeszcze) kojące statystyki i zapytać: czy mamy w sobie ducha Jezusa Chrystusa? Na ile logika Ewangelii jest obecna w naszej codzienności? Czy Kościół to tylko budynki, biskupi wraz z prezbiterium, czy my wszyscy? Ilość zamienić w jakość!

Nie musi temu towarzyszyć zgiełk, spektakularność. Ewangelia nie potrzebuje krzyczącej (konkurującej z chipsami, ciuchami, Hare Kryszną i buddystami) reklamy, bo też rzeczywistość, do której odnosi się, nie jest z tego świata. Rewolucja dokona się wtedy, gdy zmieni się myślenie ludzi. Gdy mentalność ewangeliczna zastąpi mentalność tego świata. Nie ma potrzeby nakładania na Kościół matrycy, jaka funkcjonuje w przestrzeni medialnej w postaci sposobów prezentacji tzw. Ruchu Oburzonych czy Occupy Wall Street - nie chodzi o to, aby się oburzać na innych i ich obarczać odpowiedzialnością za niepowodzenia. Potrzebny jest gniew na siebie samego, swój marazm, lenistwo, bylejakość, niewierności i stagnację. Pełne zwrócenie się ku Chrystusowi i uczynienie Go Panem swojego życia. Myślę, że papież Franciszek, wysyłając młodych na ulice, każąc im „czynić raban”, taką właśnie misję im przekazał.

Tylko że taki raban na pewno nie podoba się Monice Olejnik i „wielbicielom” papieża Franciszka z Czerskiej.

Obudzić olbrzyma!

W zaproszeniu na Drugi Kongres Nowej Ewangelizacji biskup krakowski Grzegorz Ryś wyjaśniał KAI, dlaczego hasłem i jednocześnie zadaniem tegorocznego spotkania będą słowa „Obudzić Olbrzyma”: „Parafia w dalszym ciągu pozostaje pierwszym sposobem obecności Kościoła w naszym otoczeniu. Nie może zostać zredukowana do „miejsca ważnych wydarzeń” (choćby religijnych), a tym bardziej „centrum turystycznego” (np. pielgrzymkowego). „Parafia wybija się ponad wszystko jako obecność Kościoła tam, gdzie mężczyźni i kobiety żyją na co dzień”. Potrzebny jest zatem raban w parafiach! Czyli takie poruszenie, które sprawi, że chrześcijanie, na co dzień spotykający się na ulicach, mieszkający w sąsiedztwie, poczują się za siebie odpowiedzialni - za swoją doczesność, ale przede wszystkim za swoje zbawienie. Którzy zrozumieją, że ich ksiądz proboszcz, choćby najmądrzejszy i najświętszy, bez nich nic nie zdziała. I nie chodzi tu tylko o jednorazowe wydarzenia (akcje, kongresy, wieczory ewangelizacyjne, pielgrzymki), lecz o stałość, wierność Bogu, konsekwencję i wytrwałą pracę na co dzień.

W naszej diecezji od lat realizujemy program, który ma na celu dokonanie „rabanu” w parafiach, małych i dużych wspólnotach. To „Chrzest w życiu i misji Kościoła”. Refleksji nt. teraźniejszości i przyszłości Kościoła ma sprzyjać ogłoszony przed rokiem II Synod Diecezji Siedleckiej. Mamy struktury, gotowe treści, wypracowane i sprawdzone metody. Trzeba tylko po nie sięgnąć, znaleźć w sobie odwagę naruszenia nieświętego „świętego spokoju”, pozostawienia wygody nicnierobienia i obwiniania innych za własne porażki i marazm. To też „raban” - wcale nie mniejszy od tego, który proponuje Ojciec Święty. Trzeba tylko chcieć!

A z tym zawsze jest najtrudniej...

Jeśli zabraknie woli podjęcia współpracy z łaską Bożą, gotowości słuchania (i usłyszenia!) Bożego słowa, jeśli krzyż pozostanie tylko niewiele znaczącym znakiem na ścianie, a jego logika bajką z krainy wodników i rusałek, ani spontaniczny, żywiołowy papież Franciszek, ani Kolejny Światowy Dzień Młodzieży w Krakowie, choćby zgromadził i pięć milionów uczestników, niewiele pomogą.

KS. PAWEŁ SIEDLANOWSKI
Echo Katolickie 32/2013

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama