Cuda, cuda ogłaszają!

Cuda: rzeczywistość czy mit?


Ks. Paweł Siedlanowski

Cuda, cuda ogłaszają!

Cuda: rzeczywistość czy mit? Czy mamy z nimi do czynienia także dzisiaj? Czy istnieją kryteria, które pozwalają uniknąć pomyłki w ich interpretacji? Na ile prawdziwe są dziś słowa Chestertona: „Zło, że ludzie przestali wierzyć w Boga, nie polega na tym, że w nic nie wierzą, ale że gotowi są uwierzyć we wszystko”?

Z punktu widzenia teologicznego możliwość istnienia cudu jest dogmatem, potwierdzonym na Soborze Watykańskim I (DS 1813). Niewiele jest rzeczy, które od zawsze elektryzowały ludzi, jak właśnie cuda. Liczne świadectwa odnaleźć można w Biblii, w wydarzeniach z historii Kościoła. Cud też jest znakiem, wymaganym do potwierdzenia świętości kandydata na ołtarze w procesie kanonizacyjnym (z wyjątkiem męczeństwa). Dziś, z jednej strony kwestionuje się w ogóle możliwość jego istnienia, tłumacząc to racjonalnością świata i przypisując brak rzetelnej wiedzy naukowej tym, którzy uznają go za fakt, z drugiej strony wyraźnie da się dostrzec narastającą tendencję do poszukiwania cudowności nawet tam, gdzie jej nie ma. Przykładem, wziętym z ostatnich tygodni, jest słynny głowonóg - ośmiornica Paul, która „przewidziała” rezultaty wszystkich meczów drużyny Niemiec podczas Mistrzostw Świata w piłce nożnej, potem zaś wynik finałowego spotkania. Mamy w pamięci rzekome objawienia w okolicach Oławy sprzed lat czy też „cudowne” wizerunki Matki Bożej „objawiającej się” na szybie. Łatwowierność ludzi, słabość wiary, która swojego uzasadnienia poszukuje w sensacyjności i przygodności, kompromitujące zachowania (np. przemieszczanie się tłumów ludzi, którzy w poszukiwaniu cudowności są w stanie pokonać setki kilometrów przy jednoczesnym braku zainteresowania Eucharystią - największym cudem, w jakim dane jest uczestniczyć człowiekowi) sprawiają, iż podważana jest w ogóle możliwość istnienia cudu. Jest to druga skrajność, która jednak stoi w konflikcie z prawdą.

Niezwykłość? To za mało...

Zarówno Stary, jak i Nowy Testament zawierają wiele opisów cudownych wydarzeń. Nie są to tylko znaki budzące zdumienie, naruszając prawa natury; przede wszystkim stanowią pieczęć wiarygodności wypowiedzianych wcześniej słów, mają wymiar uprzedzający wobec wydarzeń historii zbawienia, są znakiem obecności i działania Pana Boga, komunikują Jego zamiar zbawienia człowieka - obdarowania go życiem. Zawsze dokonują się w kontekście religijnym.

Na przestrzeni wieków da się dostrzec w teologii wyraźną ewolucję poglądów na to, czym jest w swojej istocie cud. Najczęściej przytacza się dwie klasyczne jego koncepcje. Pierwsza jest autorstwa św. Augustyna. Według niego cud jest wydarzeniem niezwykłym, wywołującym zdziwienie u ludzi, różniącym się od zwykłego biegu rzeczy, przez co pobudza zainteresowanie religią. Doktor z Hippony zwraca uwagę na aspekt psychologiczny, akcentując rolę wewnętrznego, subiektywnego przeżycia, przykładając mniejszą wagę do fizycznej transcendencji cudu. Inną koncepcję cudu stworzył św. Tomasz z Akwinu. Postrzega go głównie od strony transcendentalnej i przyczynowej jako dzieło przekraczające siły natury stworzonej. Cudem, według niego, jest to, co dzieje się poza porządkiem natury, co nie daje się wytłumaczyć rozumowo. Definicja, choć zaniedbano w niej funkcję znaku i zmarginalizowano rolę kontekstu religijnego, została przyjęta powszechnie w teologii katolickiej. Szybko jednak okazało się, że jest niewystarczająca. Weryfikacja nastąpiła w oświeceniu, kiedy wraz z rozwojem nauk empirycznych stwierdzono, iż to, co do tej pory brano za cud, było prawem natury, którego z powodu braku wiedzy wcześniej nie znano. Szala przechyliła się w drugą stronę: a priori zakwestionowano możliwość istnienia cudu w ogóle!

Powrót do źródeł

Dziś w teologii widać wyraźny nawrót do źródeł, czyli do tradycji biblijnej i patrystycznej (nauka Ojców Kościoła). Podkreśla się, iż cud sam w sobie nie ma absolutnej siły dowodowej. Nabiera jej dopiero po zaistnieniu pewnych warunków. Ma sens tylko wtedy, gdy jest postrzegany w kontekście działania Boga w całej historii zbawienia, a zwłaszcza wobec największego cudu, jakim było wcielenie Syna Bożego. Wszystkie cuda bowiem są zapowiedzią, przedłużeniem i przybliżeniem człowiekowi zbawczej miłości Boga, którą nam okazał w Jezusie Chrystusie. Innymi słowy: skoro wcielenie jest największym cudem, wszystkie inne tutaj znajdują swoje dopełnienie i pełny sens. Jeżeli tak nie jest, można mieć pewność, iż mamy do czynienia z fałszerstwem.

Cud jest znakiem, który trzeba zinterpretować. Pierwszym sitem jest weryfikacja naukowa. Po wnikliwych badaniach zostaje stwierdzone, iż posiadana aktualnie wiedza empiryczna nie jest w stanie wyjaśnić racjonalnie danego faktu (np. uzdrowienia). Na tym etapie następuje też weryfikacja teologiczna, która, najogólniej mówiąc, ma wykluczyć elementy subiektywne doświadczenia, zestawić je z doświadczeniem Kościoła. To jest wstępem do drugiej fazy , czyli analizy filozoficznej: skoro nauka nie potrafi znaleźć przyczyny badanego zjawiska, należy jej szukać albo w nieznanych dotąd prawach natury, albo w rzeczywistości ponadnaturalnej. Trzeci, zasadniczy etap to interpretacja religijna. Jest możliwa tylko wtedy, gdy zaistnieje odpowiedni kontekst religijny. Dopiero wówczas cud staje się znakiem Bożego działania. Kontekst religijny wyraża się w dwóch aspektach: w wyraźnym odniesieniu do Boga oraz w dobru religijnym i nadprzyrodzonym człowieka. Są one konieczne! Z tego powodu np. wykluczono z kanonu świętych ksiąg pisma apokryficzne, pełne opisów rozmaitych cudowności (np. Jezus ożywiający martwego ptaszka, zabawiający sztuczkami rówieśników), ponieważ brakuje tam jasnego odniesienia do wymiaru zbawczego. Nielogiczny jest też zarzut niektórych badaczy, że cudu nie da się powtórzyć w laboratorium. Dlaczego miałby się tam wydarzyć? Aby zaspokoić ciekawość naukowców? Zaistnieniu cudu zwykle towarzyszy modlitwa, wiara, ufność i oddanie się Bogu - nie nastawienie na sensację czy niezwykłość! Pierwszoplanowa rola tych drugich zdyskwalifikowała zarówno wspomniane opisy apokryficzne, jak też odbiera wiarygodność współczesnym rzekomym „cudom”. Analogicznie sprawa ma się z szukaniem na siłę cudowności w osobie i czynach Jana Pawła II. Publikacje na ten temat wydają nawet tabloidy! Znajdują one liczne grono czytelników, którym jednak nie przyjdzie do głowy, że można spróbować żyć tak jak on, ustawić swoje spojrzenie tak, by tajemnica Jezusa Chrystusa nie była tylko mitem „ku pokrzepieniu serc”, ale stała się sposobem przeżywania swojej codzienności, źródłem nowego życia.

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama