Jakby Siedlce liczyły milion...

Artykuł z tygodnika Echo katolickie 23 (727)


Magdalena Szewczuk

Jakby Siedlce liczyły milion...

Rozmowa z ks. prałatem Ryszardem Borkowskim, koordynatorem przygotowań do wizyty Ojca Świętego w Siedlcach.

Jak zapamiętał Ksiądz dzień papieskiej wizyty w Siedlcach?

10 czerwca 1999 r. stał się dla mnie pamiętny do końca życia. Pan Bóg dał mi tę wielką łaskę, że mogłem wziąć na siebie znaczną część obciążeń związanych z przygotowaniem wizyty apostolskiej w Siedlcach. Było to niewątpliwie jedno z największych wydarzeń w całej historii prawie 200 lat Kościoła siedleckiego.

Nie tylko Ksiądz prałat jest podobnego zdania...

Podobnie zresztą to wydarzenie siedem lat temu ocenił biskup siedlecki w swoim liście pasterskim do kapłanów i wiernych świeckich z okazji ingresu do katedry. Biskup pisze w 63 nr. swego listu:, że „To spotkanie wiernych z Piotrem naszych czasów na błoniach siedleckich było najdonioślejszym wydarzeniem w historii diecezji siedleckiej”. Analogiczne opinie wyrażał wcześniej ówczesny ordynariusz bp Jan Wiktor Nowak, któremu jestem bardzo wdzięczny za zlecenie mi wtedy wielu odpowiedzialnych zadań i za niezwykle przychylne słowa po wizycie. Zapominało się wówczas o zainwestowanym trudzie przygotowań, a właściwie ten trud stawał się słodki i lekki.

Wizyta była ze wszech miar udana ...

Sam dzień 10 czerwca, jak przypominamy sobie, był piękny, upalny. Ojciec Święty był w znakomitym nastroju. Podczas obiadu w kurii chętnie rozmawiał, po obiedzie przywitał się ze wszystkimi posługującymi do stołu i cierpliwie pozował do zdjęć z tymi, którzy tego pragnęli. Zaś jeszcze wcześniej, podczas celebracji, dowcipnie wypowiedział się o liczbie uczestników spotkania. Zauważył: „Bardzo wielu was się tu zgromadziło, jakby Siedlce liczyły milion”. Może rzeczywiście Siedlce będą się rozwijały i rosły w liczbę, i w zasobność, chociaż po reformie administracyjnej kraju i cofnięciu rangi miasta wojewódzkiego - nie będzie to łatwe.

Przybyły prawdziwe tłumy.

Na błoniach siedleckich zgromadziło się pamiętnego dnia około 600 tys. pielgrzymów. Kolorowe chorągiewki, śpiewy, radosne wiwatowania, gdy Papież w papamobile przemierzał trasę prawie 2 kilometrów wśród tłumów entuzjastycznie wiwatujących. Robiło to ogromne wrażenie na 60 hektarowym placu, na którym dzisiaj stoi piękny biały krzyż 27 metrowej wysokości, upamiętniający pobyt Ojca Świętego w Siedlcach.

Co chciał nam przekazać Papież?

Wyjaśniając przed 7 laty swoje zawołanie, biskup siedlecki stwierdza, że poznając Dobrą Nowinę, człowiek uczy się posłusznego kroczenia w jej świetle i jej mocą. To posłuszeństwo winno przenosić się na formację życia chrześcijańskiego i podejmowanie trudów codzienności. A w 71 punkcie swego listu pasterskiego powie wprost: „Moja rola będzie polegała na tym, by pomagać Wam wszystkim kształtować życie w świetle Ewangelii”. To jest odpowiedź na oczekiwania Ojca Świętego w stosunku do Kościoła siedleckiego.

Papież zostawił Kościołowi siedleckiemu testament, abyśmy w trzecim tysiącleciu starali się być ludźmi zakorzenionymi w krzyżu Chrystusa i gotowymi dla niego ponosić ofiary. A prawdziwe świadectwo o krzyżu daje ten, kto w jego imię pokonuje w sobie grzech, egoizm i wszelkie zło, i pragnie naśladować miłość Chrystusa do końca.

Do słów Papieża odnosił się również bp Kiernikowski...

We wspomnianym liście biskup siedlecki ostrzega nas, abyśmy byli świadomi, że wobec siły przyciągania świata, wobec wzorców, jakie daje świat, propozycja przyjęcia logiki Ewangelii i życia według Chrystusa w Kościele jest dzisiaj faktycznie bardzo mało atrakcyjna. Ewangelię przyjmuje się powierzchownie czy selektywnie.

Jednakże jest to potrzeba chwili, aby dziś, tak jak w przeszłości, krzyż był nadal obecny w naszym życiu jako wyraźny drogowskaz w działaniu i światło rozjaśniające całe nasze życie.

I dlatego postawiliśmy ten piękny biały krzyż na błoniach siedleckich, dokładnie w tym miejscu, z którego o krzyżu uczył nas Ojciec Święty w bieli. Ten krzyż, który łączy swoimi ramionami niebo z ziemią, ma nas łączyć między sobą i rozrastać się na naszej podlaskiej ziemi w wielkie drzewo przynoszące owoce zbawienia.

Same przygotowania do wizyty były chyba dużym wyzwaniem?

Przedsięwzięcie przygotowań do wizyty było ogromne, na skalę nigdy do tej pory nie spotykaną w naszej diecezji. Bardzo pragnęliśmy od lat gościć Ojca Świętego w Siedlcach. Bp Jan Wiktor czynił podziwu godne zabiegi, aby Papieża podejmować na Podlasiu. Tak naprawdę zaczęliśmy mieć w miarę uzasadnioną nadzieję dopiero na początku grudnia 1998 r., kiedy zjechała do Siedlec ponad 30-osobowa delegacja watykańsko-rządowa z dzisiejszym kardynałem Tuccim, abp. nuncjuszem i nieżyjącym już bp. Janem Chrapkiem, dla dokonania rekonesansu. Pewności nabraliśmy na początku stycznia 1999 r., po ogłoszeniu oficjalnego komunikatu Stolicy Świętej o uwzględnieniu Siedlec w programie VII wizyty apostolskiej Jana Pawła II w Ojczyźnie. Czasu przygotowań było niespełna pięć miesięcy. Bp Jan Wiktor Nowak 12 stycznia 1999 r. powołał specjalny komitet, sam stanął na jego czele. Komitet był imponujący liczbowo - ponad 50 osób świeckich i duchownych.

W prace włączyła się masa osób...

Pracowaliśmy w wielu komisjach specjalistycznych. Wymienię niektóre: duszpasterska, liturgiczna, ds. kontaktów z władzami administracyjnymi, budowy ołtarza, środków społecznego przekazu, służby zdrowia, osób niepełnosprawnych, administracyjno-sponsoringowa, organizacji placu celebry papieskiej, dekoracyjna, tzw. „białej służby”, wydawnictw, kościelnych służb porządkowych.

Nastąpiła mobilizacja świeckich i duchownych...

Kapłani z terenu zgłaszali się żywiołowo z ofertą różnorakiej pomocy. Byli nam ogromnie życzliwi. Cała diecezja poderwała się do pracy. Poczyniono kilkumiesięczne przygotowanie duchowe, według specjalnego programu cyklicznych, comiesięcznych nabożeństw.

Chcę tu mocno podkreślić zaangażowanie władz naszego miasta oraz wszystkich 104 samorządów szczebla gminnego i wojewódzkiego. To była wspólna praca duchowieństwa i ludzi świeckich. Do dziś powstały trwałe więzi, serdeczne przyjaźnie między poszczególnymi ośrodkami wspólnej pracy. Ileż osób duchownych i świeckich trzeba by jeszcze wymienić, aby oddać sprawiedliwość i ukazać właściwy obraz dynamizmu przygotowań oraz atmosferę niespotykanego entuzjazmu. Odwiedziliśmy osobiście z wiceprezydentem Stanisławem Mrówczyńskim władze wszystkich 104 samorządów, zapoznaliśmy je z przygotowaniami od kuchni, poprosiliśmy o pomoc i nie doznaliśmy zawodu. W ten sposób cała diecezja poczuła się zmobilizowana, każdy diecezjanin czuł się przynaglony do współpracy na miarę swych możliwości.

Musimy również pamiętać o jeszcze jednym ważnym aspekcie wizyty...

Na Podlasiu miłość do Ojca Świętego, przywiązanie do Stolicy Apostolskiej były zawsze bardzo żywe. W czasach zaboru prześladowani unici z Podlasia z narażeniem życia przedzierali się przez granicę, szli do Rzymu, do „białego ojca”, aby jemu wypłakać się i u niego szukać pociechy. 10 czerwca 1999 r. „biały ojciec” stanął na ziemi zbroczonej krwią męczenników za wiarę. Tak się spodobało Opatrzności, by to był akurat Papież Polak, tenże sam, który kilka lat wcześniej ukazał tę zapomnianą ziemię męczeńską całemu światu, wynosząc do chwały ołtarzy Wincentego Lewoniuka i jego 12 towarzyszy z Pratulina.

To był niezwykły element spotkania na Podlasiu...

Było elementem specyficznym uroczystości siedleckich, że wzięli w nich udział wyznawcy obrządku greckokatolickiego z Polski i ze Wschodu, zwłaszcza z Ukrainy, ale i Białorusi. Duchowieństwo tego Kościoła koncelebrowało z Papieżem, a Ewangelię odśpiewali kolejno diakoni obydwu obrządków. Uczyniliśmy niebywały wysiłek, aby naszych braci obrządku wschodniego przyjąć jak najgościnniej. Bardzo nam na tym zależało.

Jak należy oceniać to wydarzenie?

Dla nich było to bodaj pierwsze wyraźniejsze zaistnienie publiczne i wyjście z podziemia komunistycznego zniewolenia. Rozumieliśmy bardzo dobrze, że są oni duchowymi synami i córkami błogosławionych unitów z Pratulina. Wiem, że nie byliśmy w stanie sprostać wszystkim oczekiwaniom. W bardzo rozległej korespondencji, czasem dość zdecydowanej, przekonywaliśmy ich o tym, że tym razem Ojciec Święty jest gościem przede wszystkim Kościoła siedleckiego, a Ukraina tak wzniosłego momentu też się doczeka w swoim czasie. I stało się. A na błoniach siedleckich, mimo wszystko, w barwnych szatach liturgicznych łacińskich i wschodnich, w duchu miłości, daliśmy piękne świadectwo realizowania testamentu Chrystusa, aby wszyscy stanowili jedno. W Siedlcach, jak w Wielki Czwartek w Wieczerniku, łączył nas ten sam, niepodzielony Chrystus przy wspólnym stole Słowa i Chleba, pod przewodnictwem Wikariusza Chrystusowego.

Musimy pamiętać o naszej wspaniałej tradycji, ale i martyrologii.

Takie jest nasze podlaskie, męczeńskie dziedzictwo na tej ziemi krzyżów, nie tylko przydrożnych. Przypomina nam o tym swoiste martyrologium męczeńskiego Podlasia, które wznieśliśmy u stóp pomnika Ojca Świętego w centrum Siedlec. Złożona tam jest ziemia z kilkudziesięciu parafii naszej diecezji, w których ludzie byli prześladowani za wiarę. Urny z ziemią zakończone są specjalnymi tablicami z napisem miejscowości. My po tej ziemi stąpając, uświadamiamy sobie, że jesteśmy spadkobiercami wspaniałego dziedzictwa praojców, którzy zatracali siebie do końca, do ceny życia, aby tylko okazać posłuszeństwo Chrystusowi, krzyżowi, Ewangelii, Kościołowi i Ojcu Świętemu.

Pojawiały się zapewne nieprzewidziane sytuacje?

Oczywiście, nie wszystko dało się do końca przewidzieć i nie wszystkie oczekiwania spełnić, zwłaszcza, gdy bywały one ponad miarę. Na przykład staraliśmy się z bardzo dużym wyprzedzeniem ustalić precyzyjną listę koncelebransów - kardynałów, biskupów i kapłanów, z kraju i z zagranicy, aby nie było nieporozumień. Dysponowaliśmy przy tym, co jest normalne, skończoną ilością paramentów liturgicznych i określoną liczbę miejsc siedzących wokół ołtarza. Wydawało się, że wszystko jest, jak należy. I oto, niemal w ostatniej chwili, tuż przed przybyciem Ojca Świętego, wchodzi zaproszony do koncelebry bardzo dostojny hierarcha z Białorusi. Wita się z nami, wspominamy krótko dawne znajomości, jest spore wzruszenie. Ale za chwilę przedstawia nam, niezapowiedzianych chyba ze siedmiu swoich kapłanów do koncelebry. Powstało coś więcej niż konsternacja, i nie do końca umieliśmy sobie poradzić z tym ambarasem. Poszkodowany został bardzo zasłużony kapłan z Białej Podlaskiej, który przez chwilę nieuwagi pozbawiony został przypisanego mu ornatu.

Czy były jakieś ciemne strony przygotowań do wizyty papieskiej?

A jakże mogło by nie być? Jesteśmy tylko ludźmi. Znam jeden, może dwa przypadki osób, które próbowały sypnąć piaskiem w tryby dobrze funkcjonującego mechanizmu. Osobiście jestem wdzięczny tym odosobnionym malkontentom, bo dzięki nim nasz wspólny wysiłek staje się całkowicie bezinteresowny i wielkoduszny. Dziękuję wszystkim.

Siedlczanie stanęli na wysokości zadania...

Szczególne podziękowanie należy się mieszkańcom Siedlec. Oni na co dzień oglądali przygotowania i żywo w nich uczestniczyli. A na czas samej uroczystości szeroko otworzyli swoje gościnne mieszkania i dali schronienie licznym krewnym i znajomych z dalekich niekiedy okolic. Wieczorem 9 czerwca liczba mieszkańców Siedlec uległa niemal podwojeniu, co widoczne było nawet na ulicach. Nie obawialiśmy się tego tłoku. Byliśmy gotowi przyjąć nawet dwa miliony gości. Rozmiary placu na to zezwalały. Toteż w licznych konferencjach prasowych wyraźnie to podkreślaliśmy, że miejsca nikomu nie zabraknie. Tak też było.

Wizyta Ojca Świętego przeszła do historii Siedlec i diecezji...

Bogu niech będą dzięki za tę wizytę apostolską w Siedlcach i za naszego wspaniałego Rodaka na Stolicy Piotrowej. Mamy wobec niego dług modlitewny, bo przybył do nas, aby nas umocnić w wierze.

Dziękuję za rozmowę.

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama