Czas powrotu marnotrawnych dzieci

O Wielkim Poście inaczej

„Jeśli wezwanie do postu was przerasta, jeśli go nie rozumiecie, to spróbujcie po prostu zrobić coś dla Chrystusa, coś od siebie i naprawdę” - pisał kard. Jean-Marie Lustiger w wielkopostnym przesłaniu do młodzieży. Jego rada jest wciąż aktualna...

Wielki Post, szczególnie w opinii ludzi młodych, jest czymś smutnym i nudnym. Podchodzi się do niego niechętnie i bez entuzjazmu. Dla wielu jest to jedynie czas obłożony zakazami i przymusem robienia postanowień. Z takim nastawieniem trudno będzie dostrzec wartość i piękno tego czterdziestodniowego okresu. Wielki Post to czas wchodzenia w siebie i porządkowania swojego serca. Kluczem, który je otworzy jest krzyż. Do nawrócenia i pokuty prowadzi tylko głęboka refleksja nad męką i śmiercią Chrystusa. Przywykliśmy do widoku Ukrzyżowanego, do Jego przebitych rąk i stóp, do otwartych ramion, do przebitego serca i cierniowej korony. Przestaliśmy słyszeć Jego „pragnę”. Nadszedł czas na zmiany...

Miłością na miłość

- Codziennie każdy z nas ma do załatwienia tysiące spraw. W ciągłym biegu zapominamy o tym, co najważniejsze. Przestajemy pamiętać o istnieniu Boga. Nie dostrzegamy, że przebywa blisko nas i że to On jest Panem czasu, który otrzymujemy. Tylko dzięki Niemu możemy pracować, uczyć się i spotykać z ludźmi. Wielki Post to czas zatrzymania w tej gonitwie i postawienia sobie pytania o sens i cel naszego życia - mówi ks. Tomasz Bielecki, prefekt I LO im. T. Kościuszki w Łukowie.

Co zrobić, by tego czasu nie zmarnować? Co uczynić, aby te czterdzieści dni nie były takie, jak zwykle? Wiele zależy od naszej dobrej woli, chęci i miłości. - Aby odkryć znaczenie Wielkiego Postu trzeba przede wszystkim spojrzeć na niego w perspektywie miłości. Nie warto robić niczego z przymusu. Trzeba sobie powiedzieć: „Postępuję tak, ponieważ kocham i zależy mi na tym”. Chrystus nie musiał oddawać za mnie swojego życia, ale zrobił to. Uczynił tak dlatego, że mnie kocha. Można sobie tłumaczyć, że post jest konieczny, że tak ustanowił Kościół i tak już musi być. Albo mówić, że przykazania trzeba wypełniać, bo tak uczyli rodzice, lub, że trzeba tak robić, by dostać się do nieba. Równie dobrze można jednak stwierdzić, że jestem po prostu winien Panu Bogu o wiele więcej i robię coś nie tylko z wdzięczności za to, że ktoś spłacił mój dług zupełnie bezinteresownie, ale przede wszystkim z miłości. Na wielką miłość można odpowiedzieć tylko miłością - tłumaczy kapłan.

Szansa na zmianę

W Wielkim Poście Kościół wychodzi nam naprzeciw i daje środki, które mają pomóc w nawróceniu i pokucie. Należą do nich m.in. trzydniowe rekolekcje z możliwością spowiedzi. Warto się do nich przygotować. Nie wystarczy być na Mszy św. i wysłuchać kazań. To zdecydowanie za mało, aby doświadczyć owoców tych ważnych dni.

- W przygotowaniu do rekolekcji liczy się pozytywne nastawienie, znalezienie czasu na ich przeżycie i umiejętne jego zagospodarowanie. Rekolekcje pozwalają nam zebrać na nowo nasze życie i przyjrzeć się jemu w lustrze Słowa Bożego. Ten czas ma prowadzić do często bolesnych refleksji i odkrywania prawdy o sobie samym. Uczestnictwo w rekolekcjach nie może być tylko kwestią formalną. Ich zakończenia nie można skwitować stwierdzeniem „byłem i zaliczyłem” - mówi br. Jacek Romanek z Klasztoru Braci Mniejszych Kapucynów w Białej Podlaskiej.

Punktem kulminacyjnym tych trzech ważnych dni powinna być spowiedź. Zakonnik tłumaczy, że rekolekcje mają prowadzić do oczyszczenia serca i zwrócenia uwagi na to, nad czym powinniśmy jeszcze pracować. - Z czasów mojej pracy w Łomży pamiętam spotkanie z pewną panią, która opowiadała, jak przeżywa rekolekcje. Mówiła mi, że po powrocie do domu, zawsze analizuje to, co usłyszała podczas kazania i potem te treści odnosi do swojego życia - wspomina br. Jacek.

Zaznacza, że podczas rekolekcji należy otworzyć się na działanie Ducha Świętego. Zachęca, by za radą bł. Jana Pawła II, otwierać Chrystusowi drzwi swojego serca. Przypomina, że brama do naszej duszy ma tylko jedną klamkę - od wewnątrz. To, czy nasze rekolekcje wydadzą owoc, w dużej mierze zależy więc od nas.

Post wyrzucony do kąta

Współczesny świat kwestionuje wszystko to, do czego jesteśmy wezwani w Wielkim Poście. Zachowywanie postu, zakaz udziału w zabawach oraz wołanie o modlitwę i jałmużnę dla wielu ludzi są czymś staroświeckim i nieprzystającym do dzisiejszych czasów. Dyskutujemy  z tym, co ustanowił Kościół. Nasi przodkowie nie widzieli problemu w tym, by w piątek nie sięgać po kiełbasę, mimo, że ich menu nie było tak urozmaicone jak nasze. Nie roztrząsali czy w Wielkim Poście iść na przyjęcie, bo w tym czasie nikt ich nie organizował. Post miał swoje prawa i nikt się z nimi nie kłócił. Każdy wiedział, że w życiu człowieka jest czas i na zabawę i na pokutę. Teraz jest inaczej.

- Nie ma życia chrześcijańskiego bez modlitwy, postu i jałmużny. Stosunek do tych uczynków pokazuje, jaka jest nasza wiara. Jeśli uznajemy się za wierzących, będziemy przestrzegali tego, co daje nam Bóg i Kościół. Od chrztu jesteśmy zaproszeni do świętości. Nie można jej osiągnąć bez modlitwy, wyrzeczenia i dobrych uczynków np. w postaci jałmużny. Kierowanie się tym, co przyjemne, kult łatwego życia, konsumpcjonizm i hedonizm nie kształtują ludzi wierzących. My musimy płynąć pod prąd - mówi br. J. Romanek.

Mądre postanowienia

W Wielkim Poście staramy się dążyć do tego, by bardziej „być” niż mieć”. Czterdziestodniowy okres pokuty staje się walką z egoizmem i konsumpcjonizmem. Robimy postanowienia, wprowadzamy ograniczenia i baczniej przyglądamy się swoim nawykom i przyzwyczajeniom. - Kiedy na katechezie pytam uczniów o postanowienia, 16-18 letnie dziewczyny mówią mi, że nie będą jadły słodyczy. Spytane o powód, odpowiadają, że rezygnują z nich tylko dlatego, aby schudnąć, albo żeby nie przytyć. Kiedy podejmujemy wielkopostne wyrzeczenia, nasza motywacja musi być zgoła inna. Powinniśmy rezygnować z jakichś rzeczy ze względu na naszą relację do Jezusa. Takim zachowaniem pokazujemy, że Go kochamy i że chcemy kształtować nasze życie. Rezygnujemy z siebie po to, by obdarować kogoś innego. Nasza postawa powinna mieć wymiar ofiarnej miłości. Pamiętajmy też o tym, że przez porzucanie nałogów i przyzwyczajeń, stajemy się ludźmi wolnymi. Nie zapominajmy, że postanowieniom winna towarzyszyć głębsza intencja. Powinniśmy pragnąć nie tylko swojego dobra, ale również dobra drugiego człowieka. Przyjrzyjmy się swoim wielkopostnym zadaniom i odpowiedzmy sobie na pytanie, czy w tym wszystkim jest Bóg - radzi br. Jacek.

Zbieranie zasług

Postanowienia związane są nie tylko z praktykowaniem ascezy, ale również z walką. - W Wielkim Poście powinniśmy podjąć pracę nad tym, co stanowi duży problem w naszym życiu, winniśmy szczególnie zwrócić uwagę na to, z czym nie możemy sobie na co dzień poradzić. Post jest pewnego rodzaju ćwiczeniem, które ma wzmocnić naszego ducha i wolę, która na co dzień jest po prostu słaba - twierdzi ks. T. Bielecki.

Ten czterdziestodniowy czas przypomina, że powinniśmy od siebie wymagać. Nie możemy słuchać tego, co głosi świat, który bagatelizuje spełnianie dobrych uczynków. Br. J. Romanek przyznaje, że jego uczniowie pytają go o przeżywanie Wielkiego Postu. Są zdezorientowani, bo media i Kościół mówią na ten temat co innego. - Trzeba im pokazywać, że kiedy wymagają od siebie, kiedy się modlą, czynią dobro i współpracują z łaską Bożą, gromadzą sobie skarby, które zabiorą do nieba. Do świętości nie ma innej drogi - wyjaśnia kapucyn.

Być miłym Bogu

Wielkopostne hasła nie kończą się wraz z momentem, kiedy zaśpiewamy radosne „Alleluja”. Modlitwa, post i jałmużna nie są chrześcijańskim sloganem reklamowym, który traci na aktualność i powstaje potrzeba, by zastąpić go czymś innym. To, co wypracowaliśmy podczas Wielkiego Postu ma być kontynuowane. - Na spotkaniu Grupy Ojca Pio oglądaliśmy film „Przeżyłam aborcję”. Dziewczyna, która w nim o sobie opowiadała, w pewnym momencie wyznała: „Urodziłam się po to, by sprawiać przyjemność Bogu”. Post, jałmużna, modlitwa i nasze wysiłki, by kształtować siebie na wzór Jezusa także podobają się Bogu - podsumowuje br. Jacek.

Wielki Post jest umieraniem dla siebie, krzyżowaniem swojej woli, niszczeniem grzechów i walką z pokusami. To trudny, ale też i piękny czas. Jeśli przeżyjemy go razem z Jezusem, doświadczymy wspaniałych owoców, radości i miłosierdzia. Niech zachętą do pracy nad sobą i rozważania męki oraz śmierci Jezusa będą słowa Matki Teresy: „Spójrz na krzyż, a zobaczysz (...) Jego ramiona rozwarte, aby cię objąć, Jego serce otwarte, by cię przyjąć, by zamknąć cię w swojej miłości.

Agnieszka Wawryniuk
Echo Katolickie 8/2012

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama