Czy tylko niewinna zabawa?

Halloween czy Wszystkich Świętych? - o ciekawej propozycji, która przyszła aż z Chile

Zastąpienie mrocznego Halloween radosnymi chrześcijańskimi obchodami wigilii uroczystości Wszystkich Świętych proponuje chilijskie stowarzyszenie rodzin „Todos los Santos”. Organizacja, której nazwa znaczy „Wszyscy Święci”, pragnie powtórzyć 31 października sukces, jaki wielu krajach świata osiągnęła w ubiegłych latach.

Inicjatywa „Todos los Santos” jest reakcją na coraz powszechniejszy w kulturze zachodniej zwyczaj zastępowania kultu świętych pogańskimi obchodami Halloween. Zjawisko w Polsce - pomimo wielkiego zaangażowania niektórych środowisk, które chętnie widziałyby „nową świecką tradycję” (w miejscu aktualnie niepoprawnych politycznie obchodów uroczystości chrześcijańskich) w szkołach i przedszkolach - nie znajduje zbyt wielu zwolenników. Głównym motorem napędowym są potężne sieci handlowe, upatrujące w nowym „święcie” doskonałą okazję do zarobienia sporych pieniędzy. Stroje, maski, „straszne” gadżety, dynie, słodycze, itp. niezbędne do zabawy, masowo kupowane przy końcu października, znacząco mogłyby ożywić niemrawo wlokącą się koniunkturę (jest już po wakacjach, a jeszcze przed szaleństwem zakupu bożonarodzeniowych prezentów, więc zastój w handlu jest mocno odczuwalny). Z walentynkami się udało - dlaczego nie spróbować z Halloween? Wszak każda okazja jest dobra, by wyciągnąć parę złotych z kieszeni.

Póki co, zbyt silna jest jeszcze tradycja chrześcijańska. Ekspansja pogaństwa dokonuje się bez przerwy. Jej skutki są dość mizerne. Na razie.

All Hallows Even

Członkowie wspomnianego wyżej stowarzyszenia przypominają, że kult świętych istniał w Kościele praktycznie od początku. W wigilię wspomnienia (zwykle przypadającego na dzień śmierci) gromadzono się na ich grobach, sprawowano Eucharystię, proszono o wstawiennictwo. Najpierw czcią otaczano męczenników, potem wyznawców. Długo nie było formalnych procesów kanonizacyjnych - gdy ktoś ginął za wiarę, umierał w opinii świętości, w sposób naturalny zaczynano się modlić, wzywając jego wstawiennictwa. Ponieważ świętych ciągle przybywało i trudno było już imiennie ogarnąć ich pamięć, w 835 r. papież Jan XI ustanowił osobną uroczystość ku czci Wszystkich Świętych. W IX w. Grzegorz IV rozciągnął ją na cały Kościół. Obchodzony zaraz po niej Dzień Zaduszny jest późniejszego pochodzenia.

Chrześcijanie z „Todos los Santos” zwracają uwagę, że nazwa Halloween pochodzi od staroangielskiego „All Hallows Even”, co znaczy: Wigilia (wieczór) Wszystkich Świętych. Dlatego z jej inicjatywy 31 października dzieci rozdają na ulicach rysunki, śpiewają, recytują wiersze i składają spotkanym ludziom życzenia na Dzień Wszystkich Świętych. Nie przebierają się za duszki! Nie bawią się „w strachy”! Nie sięgają po wyobrażenia wampirów, kościotrupów czy wróżek! „Jest to okazja - podkreślają organizatorzy - by przypomnieć życie świętych i prosić ich, by nas przybliżyli do Boga, a oddalili od nas zło”. Akcja cieszy się sporym zainteresowaniem i z roku na rok znajduje odzew w coraz to nowych krajach.

Zobaczymy, jak będzie w tym roku. Nie chodzi tylko o obronę starej tradycji. Gra toczy się o znacznie poważniejszą stawkę.

Brama dla okultyzmu

Strony internetowe zamieszczające informacje i porady na Halloween wskazują na stary, celtycki rodowód święta. Jedna z hipotez mówi, iż druidzi odprawiali tego dnia obrzędy, które miały na celu podziękowanie bogowi Lugosowi (bóg Słońca) za obfite plony oraz powitanie Pana Śmierci i Księcia Ciemności. Według mitów celtyckich - wtedy też na Ziemi pojawiały się złe duchy, demony, w związku z tym trzeba je było ułagodzić bądź odstraszyć. Składano im ofiary, przekupywano obiatami. Czarownice przepowiadały przyszłość i udzielały ludziom. Ot, bajka...

Niby nie ma tu niczego, co mogłoby stanowić zagrożenie dla chrześcijaństwa - tak ten dzień jest odmalowany w mediach. Czy jednak jest to tylko niewinna zabawa? Niekoniecznie.

Trzeba dostrzec drugie dno zjawiska promocji święta Halloween. Wpisuje się w szerszy nurt popkultury, niepokojąco bliski okultyzmowi. Przywraca on do życia zamierzchłe wierzenia, wskrzesza pogańskie bóstwa, sięga do prastarych, przedchrześcijańskich tradycji. O dziwo, takie inicjatywy uzyskują wsparcie nawet niechętnym wszelkim kultom rządów. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Oto jeden z nich.

Odsłony „światłej” cywilizacji?

W ubiegłym roku światowe agencje informacyjne obiegła informacja o uznaniu w Wielkiej Brytanii druidyzmu za religię i zrównaniu go w prawach z chrześcijaństwem, judaizmem i islamem. W uzasadnieniu decyzji znalazł się m.in. zapis, iż „druidyzm to spójny i poważny system wierzeń, który oferuje korzystną strukturę etyczną”. „Zapomniano” zauważyć, iż w przeszłości ważną częścią kultu druidzkiego były rytualne mordy. Niewolnicy wyznawców kultu byli paleni w trakcie obrządku pogrzebowego ich panów. Jednym z elementów rytuału Bełtane, poświęconego urodzajności, było budowanie z suchych gałęzi wierzby i słomy wielkiej kukły Wickermana (wiklinowego pana) i umieszczanie w jego środku ofiary ludzkiej. Rytuał dopełniał się, gdy całość ulegała spaleniu. Także Tacyt wspomina w swoich pismach o zalanych krwią ołtarzach druidów na wyspie Anglesey. W zależności od bóstwa stosowano różne praktyki składania ofiar: Taranis wymagał samospalenia, dla Teutatesa topiono ludzi, natomiast Enus wymagał wieszania...

Ciekawa „struktura etyczna”...

A jeszcze ciekawsze jest to, że wszystko dokonuje się w kraju, w którym ustawowo katolicy mają po dziś dzień w niektórych aspektach życia mniejsze prawa niż protestanci, gdzie chrześcijaństwo (ale już nie islam) ukazywane jest jako zagrożenie cywilizacyjne i gdzie sporą popularność zdobył prof. Dawkins pogardliwie określający Pana Boga „urojeniem”.

...uwierzą we wszystko

Ogromny medialny sukces „Harry'ego Pottera”, sprowadzenie zachowań okultystycznych do poziomu niewinnej zabawy, wielka ilość czarownic, wróżek, potworów, które zaludniają już umysły małych dzieci (obrazy przemycane np. w bajkach, grach komputerowych) przy alarmujących przestrogach płynących ze strony egzorcystów, informujących o wyraźnym wzroście problemów duchowych i wzmożonej aktywności złego ducha, muszą dawać do myślenia. Zbiega się to z kryzysem chrześcijaństwa, spłyceniem rozumienia jego dogmatów, tradycji i symboliki, bądź zupełnym odrzuceniem. Z drugiej strony - wpisuje się w bezwzględną walkę o rząd dusz, wyraźny nurt cywilizacyjny (w Polsce aktualnie reprezentowany przez partię Palikota), w którym dla chrześcijaństwa jako religii zamierzchłej i skompromitowanej (?) nie przewiduje się miejsca.

Chesterton zwykł mówić: „Ci, którzy odrzucą wiarę w Boga - uwierzą we wszystko”. Dzieje się to na naszych oczach. To kolejna, smutna odsłona naszej „światłej” cywilizacji.

KS. PAWEŁ SIEDLANOWSKI
Echo Katolickie 43/2011

Blask szklanych paciorków

Wydaje się, że w fenomenie popularności Halloween, oprócz wyżej wspomnianych elementów, chodzi jeszcze o coś - problem znacznie głębszy i wstydliwie skrywany: o lęk przed śmiercią. Nasza kultura jest nim wypełniona po brzegi.

 

„Dziś zatracamy w człowieczeństwie to, co najpiękniejsze, na rzecz śmierci zdziczałej i samotnej” - napisał w swoim wypracowaniu młody człowiek, zaledwie licealista. „Dla kilku srebrników i odrobiny ziemskich uciech uciekamy przed odpowiedzialnością. Jak tchórze niepotrafiący stawić czoła cierpieniu, które nie zawsze było tylko złem, wszakże inspirowało nas niegdyś do rzeczy wielkich. Wolimy odejść z podkulonym ogonem, nie mając odwagi spojrzeć w oczy Bogu”. Szkoda, że takiej przenikliwości brakuje wielu z nas.

Z jednej strony da się dziś dostrzec kult młodości, spychanie problemu przemijania na margines życia - z drugiej widać próby sprowadzenia śmierci do absurdu (wypełniona po brzegi morderstwami, obrazami wojny i przemocy światowa kinematografia, gry komputerowe), zabawy. Świadomość naturalnej kolejności, jaką zawiera w sobie eschatologia chrześcijańska, daje nadzieję, każe dostrzegać po śmierci kontynuację życia, w radości zbawionych upatruje cel dążeń. Odrzucenie tego porządku i perspektywa nicości budzi strach. Najlepszym lekarstwem, jaki może zaaplikować cywilizacja bez Boga, jest ironia. Nie posiada żadnych innych egzystencjalnych narzędzi, aby zmierzyć się z przemijaniem (ewentualnie może posłużyć się eutanazją, domykając „problem” śmierci w zaciszu gabinetów lekarskich). Wykpienie śmierci, zła, ustawienie ich w opozycji do śmiesznego i w gruncie rzeczy niegroźnego (bo dającego się przekupić cukierkami) świata duchów, demonów mają zrelatywizować jej grozę i nieuchronność. Kolejne kłamstwo ma uszczęśliwić człowieka. Czy to się uda?

Wątpię...

XPS
Echo Katolickie 43/2011

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama