Oddany Zbawicielowi i Jego Matce

25 sierpnia mija 10 rocznica śmierci ks. bp. Wacława Skomoruchy, długoletniego biskupa diecezji siedleckiej

25 sierpnia minęła 10 rocznica śmierci ks. bp. Wacława Skomoruchy, długoletniego biskupa diecezji siedleckiej. Jego zawołaniem były słowa: „Służba prawdzie i miłości”.

Bp. Wacław Skomorucha urodził się w 1915 r. w Chądzynie, w parafii Sterdyń. Po ukończeniu gimnazjum biskupiego w Siedlcach, wstąpił do WSD w Janowie Podlaskim. Świecenia kapłańskie przyjął w 1940 r. z rąk bp. Czesława Sokołowskiego. Posługę pełnił w parafiach: Stara Wieś, Ulan, Radzyń Podlaski, Borowie, Sarnaki, Dołha i Łuków. Równocześnie studiował na wydziel teologicznym Uniwersytetu Warszawskiego. Od 1950 r. rozpoczął pracę w WSD w Siedlcach, a w 1959 r. także w kurii. 21 listopada 1962 r. został mianowany przez papieża Jana XXIII biskupem pomocniczym diecezji siedleckiej. Sakrę biskupią przyjął 21 kwietnia 1963 r. z rąk ówczesnego prymasa Polski, kardynała Stefana Wyszyńskiego. Uczestniczył m.in. w II i IV sesji Soboru Watykańskiego II. Na emeryturę przeszedł w 1992 r., po 30 latach pełnienia posługi biskupiej. Zmarł 25 sierpnia 2001 r.

Wdzięczny za wszystko

W 40 rocznicę przyjęcia świeceń kapłańskich ks. bp Wacław Skomorucha udzielił wywiadu ks. Jarosławowi Oponowiczowi. Zapis tej rozmowy można znaleźć w archiwum dźwiękowym Katolickiego Radia Podlasie. Hierarcha wspominał w nim swój rodzinny dom. Mówił o rodzicach, którzy nie mieli wielu majętności, ale byli ludźmi pracowitymi, pobożnymi i uczciwymi. Ich postawa zawsze budowała go pozytywnie. Swoją wdzięczność wyrażał wobec nich przede wszystkim poprzez modlitwę.

Bp. W. Skomorucha bardzo wcześnie zaczął myśleć o kapłaństwie. W wywiadzie wspominał, że powołanie do służby Bogu wymodliła mu matka. Przyznawał też, że nie pociągało go to, co światowe. Kiedy przyjeżdżał do rodzinnego domu, wiele godzin spędzał samotnie, czytając Pismo Świete albo dobre religijne książki. Szczególnie w młodości żywił wielkie nabożeństwo do św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Do kapłaństwa przygotowywał się przez modlitwę i zdobywanie wiedzy. Świecenia przyjął 8 września 1940 r. Swoje motto zaczerpnął z „Magnificatu”. Na obrazku prymicyjnym napisał: „Wielbi dusza moja Pana...”. W ten sposób oddawał się w opiekę Maryi, chciał trwać w łączności z Matką Bożą, uważał się za Jej dłużnika. Mówił, że czuł Jej opiekę; wstawiennictwu Maryi przypisywał także ocalenie z wojennej zawieruchy. Podczas wywiadu przyznał, że marzył o małej parafii, w której mógłby jak najlepiej służyć ludziom.

Wielki dar kapłaństwa

Po kilku latach kapłaństwa na własne życzenie poszedł do Łukowa, aby tam objąć funkcję prefekta miejscowej szkoły. Potem przybył do seminarium. Tam, jako ojciec duchowny, formował przyszłych kleryków. W rozmowie z ks. J. Oponowiczem podkreślał, że każdy ksiądz powinien nieustannie pogłębiać swoją wiedzę i mieć stały kontakt z książką. Przypominał, iż kapłan nie powinien zbytnio troszczyć się o dobra doczesne, bo jak mówił, „jeszcze żaden ksiądz z głodu nie umarł”. Wskazywał, że kapłaństwo to wielka służba Bogu i człowiekowi. Nauczał też, że każdy kapłan ma miłować swoje powołanie i ludzi, do których został posłany.

Bp. W. Skomorocha przyznał, że nie spodziewał się nominacji biskupiej. Kiedy zmarł bp. Jankowski, przyszła mu myśl, co by zrobił, gdyby został biskupem, ale szybko ją odrzucił. Jak sam mówił, zawsze był słabego zdrowia, a taka posługa wymagała przecież wiele sił. Boże plany były jednak inne.

Wielkim przeżyciem dla bp. Wacława był Sobór Watykański II. „Tam w praktyce uczyłem się Kościoła”- mówił. Praca w diecezji wiązała się przede wszystkim z zorganizowaniem nauczania katechezy i z udzielaniem sakramentu bierzmowania. W większych parafiach grupy kandydatów składały się nawet z ok. 2 tys. młodych ludzi. Ks. bp W. Skomorucha spotykał się jednak z nimi z wielką radością.

Przeżywając 40-lecie swoich świeceń kapłańskich podkreślał, że jest wdzięczny Bogu za dar kapłaństwa i biskupstwa.

Gorliwy i dobry

Podczas uroczystości pogrzebowych śp bp. W. Skomoruchy odczytany został telegram, wystosowany na tę okoliczność przez bł. Jana Pawła II. Papież wspominał w nim: „Zawsze darzyłem go wielkim szacunkiem. Znałem go od dawna, jeszcze od czasu Soboru, gdy wspólnie uczestniczyliśmy w jego drugiej i czwartej sesji. Spotykaliśmy się potem nie tylko podczas posiedzeń Episkopatu, ale również podczas krakowskich procesji ku czci św. Stanisława, na które wiernie przyjeżdżał. Zawsze podziwiałem jego głęboką wiarę duszpasterską gorliwość, wielką pokorę i kulturę ducha”.

Bp. Wacława bardzo dobrze wspominają też kapłani z diecezji siedleckiej.

- Wspominam go jako bardzo pobożnego kapłana oraz dobrego, spokojnego, mądrego człowieka. Zawsze pozostawał taki sam, nie zmienił się nawet wtedy, gdy został biskupem - mówi ks. Józef Miszczuk. - Poznałem go podczas moich pierwszych lat w seminarium. Był wtedy ojcem duchownym. Znał dobrze kard. Karola Wojtyłę, a późniejszego papieża Jana Pawła II. Kiedy przybywałem do Watykanu, Ojciec Święty zawsze prosił mnie, bym przekazał mu pozdrowienia. Bp. Wacław był człowiekiem otwartym i autentycznym, nie narzucał swojej woli, nie szukał pierwszeństwa. Wspominam go jako hierarchę spokojnego i cichego, ale też skutecznego w działaniu - dopowiada ks. Miszczuk

Śniadania i pomoc

O bp. W. Skomorusze z uznaniem wypowiada się także ks. Mieczysław Głowacki.

- Spotkałem go w seminarium, będąc klerykiem. Był dla nas ojcem duchownym. Potem pełnił też funkcję wicerektora. Pamiętam, jak bardzo cieszyliśmy się z jego nominacji na biskupa. Byłem na uroczystościach przyjęcia przez niego sakry biskupiej. To były niezapomniane przeżycia. Kiedy uczyłem się w seminarium, nasza klerycka wspólnota liczyła ponad 60 osób. Nasz ojciec duchowny mieszkał razem z nami. Był wymagający, ale tworzył też atmosferę wzajemnego zaufania. Kiedy został biskupem, chodziliśmy służyć mu do Mszy św. Po Eucharystii zawsze podejmował nas śniadaniem. Mój rocznik seminaryjny był pierwszym, który przyjął święcenia kapłańskie z rąk ks. bp. Skomoruchy. Do dziś mówię, że jestem jego „pierworodnym” - tłumaczy ks. M. Głowacki.

Mój rozmówca podkreśla, że bp. Skomorucha troszczył się o swoich kapłanów. Opowiada też o tym, jak hierarcha pomagał Solidarności. Opieką duchową i materialną obejmował represjonowanych i ich rodziny. Msze św. w intencji ojczyzny i ofiar systemu odprawiał w kościele sióstr sakramentek. Nawiązał również współpracę z Caritasem w Niemczech. Stamtąd płynęła pomoc dla wielu potrzebujących.

- Pamiętam, gdy ks. bp. H. Tomasik zapytał go, co pomogło mu przetrwać trudności i cierpienia. Bp. Wacław odpowiedział, że czynnikiem decydujący zawsze była wiara - wspomina ks. M. Głowacki.

Siedem sakramentów

Zmarłego biskupa ciepło wspomina także młodsze pokolenie naszych diecezjalnych kapłanów.

- Śp. bp Wacław Skomorucha był kochany przez młodzież. Różnica wieku była przecież ogromna, a mimo to potrafił on nawiązać z nią doskonały kontakt. Zawsze u uśmiechnięty, pogodny, mówił cicho i spokojnie, rzadko podnosząc głos. Mój rocznik seminaryjny miał z nim wykłady z teologii dogmatycznej, tzw. sakramentologię. Po dziś dzień wspominając jego osobę, cytujemy pytanie, które zdarzało się dostać na egzaminie: „Ile jest sakramentów i dlaczego siedem?” To był oczywiście żart. Ale nawet najbardziej zestresowanego studenta potrafiło kompletnie rozbroić i już na spokojnie znaleźć w sobie właściwą wiedzę - mówi ks. Paweł Siedlanowski.

W swoim testamencie ks. bp w. Skomorocha napisał: „Śmierć przyjmuję z uległością, jako wolę Bożą. Oddaję się z miłością mojemu Zbawicielowi, któremu usiłowałem służyć w kapłaństwie, jak najgodniej. Oddaję się zarazem Jezusowej i mojej Matce, Najlepszej Maryi, której po Bogu zawdzięczam najwięcej”. Dziś jego postawa i słowa są wzorem dla wszystkich kapłanów.

AGNIESZKA WAWRYNIUK
Echo Katolickie 34/2011

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama