Na ratunek wykorzystanym seksualnie

Ból, jaki przeżywają ofiary przestępstw seksualnych, ma także swój wymiar duchowy. Pytanie o Boga staje się szczególnie ich pytaniem. Paląco domaga się ono odpowiedzi. Nie wystarczy jednak udzielić jej na poziomie intelektu, ale potrzeba uzdrowienia serca.

Historie postępowania wobec ofiar prowokują do pytań o Kościół, a pośrednio także o Boga. Ból, jaki przeżywają ofiary przestępstw seksualnych, ma także swój wymiar duchowy. Pytanie o Boga staje się szczególnie ich pytaniem. Paląco domaga się ono odpowiedzi. Nie wystarczy jednak udzielić jej na poziomie intelektu, ale potrzeba uzdrowienia serca.

Zło, które chciało się ukryć, dziś jest jawne. Po raz kolejny dowiaduje się o nim świat. Na naszych oczach zostają odkryte kolejne karty dramatu z udziałem osób zranionych przez duchownych. Widzimy dorosłych ludzi, których rany zadane w dzieciństwie są ciągle żywe. Obrazy te pobudzają do współczucia. Motywują także do działania – do troski o tych ludzi, którzy kiedyś zawierzyli ludziom Kościoła – kapłanom Jezusa Chrystusa, i jakże srogo się na nich zawiedli! Niestety, zawodzą się na nich także dziś, gdy po latach chcą opowiedzieć im o tym, co się z nimi działo w związku z tym, że tak haniebnie z nimi postępowano.

W tym miejscu dotykamy właśnie duchowego wymiaru zranień. Ofiary były przecież dziećmi wierzącymi. W ich życiu była modlitwa. Oczekiwały od kapłanów, że głoszona przez nich Ewangelia znajdzie swe konkretne odbicie w życiu. Słuchali przecież o tym, że Bóg Ojciec nie odrzuca swego ludu. Wierzyli, że Jezus Chrystus odpuszcza grzechy i daje nam siebie. Być może nawet przygotowywali się do przyjęcia Ducha Świętego w bierzmowaniu. Wyobrażam sobie teraz łzy, które spływały lub nadal spływają po policzkach na samo wspomnienie tego, co zostało w ich życiu tak radykalnie zakwestionowane. Słuchali bowiem o bliskości nieba, a doświadczyli piekła, które ukazało się na ziemi.

Rozważam w duchu te historie i pytam się Boga o Jego słowo do ofiar. Nie jestem księdzem. Jestem świeckim, który stara się słuchać Boga i który dziś chciałby podzielić się tym, co czyta w Piśmie Świętym. Mam nadzieję, że te słowa pomogą ofiarom.

Piszę zatem szczególnie do Was, którzy zostaliście zranieni w dzieciństwie, i to zranieni w tak intymnym i osobistym wymiarze, jaką jest Wasza płciowość. Chciałbym podzielić się z Wami historią króla Ezechiasza, o której czytam w 20. rozdziale 2 Księgi Królewskiej. W pewnym momencie zachorował on na poważną chorobę, która zagrażała jego życiu. Spadło więc na niego niespodziewane nieszczęście. Wtedy przyszedł do niego prorok Izajasz, który powiedział mu słowo od Boga. Otóż, kazał królowi rozporządzić swoim domem, ponieważ umrze. To powiedzenie u Żydów nie znaczy, że Bóg przyszykował Ezechiaszowi śmierć. Pokazuje co innego. To mianowicie, że Bóg panuje nawet nad tak straszną rzeczywistością, jaką jest śmierć.

Na tę wiadomość król odwrócił się do ściany, płakał oraz mówił: „Ach, Panie, pamiętaj o tym, proszę, że postępowałem wobec Ciebie wiernie i ze szczerym sercem, że czyniłem, co jest dobre w Twoich oczach”. W tym momencie przypominają mi się Wasze historie. Myślę, że moglibyście powiedzieć tak samo. Nie byliście winni, a spotkało Was coś głęboko niesprawiedliwego.

Modlitwa Ezechiasza poruszyła Boga. Zaraz nakazał Izajaszowi wrócić do króla i powiedzieć mu:

„Wróć i powiedz Ezechiaszowi, władcy mojego ludu: Tak mówi Pan, Bóg Dawida, twego praojca: Słyszałem twoją modlitwę, widziałem twoje łzy. Oto uzdrawiam cię: trzeciego dnia pójdziesz do świątyni Pańskiej”. (2 Krl 20,5)

Proszę wsłuchajcie się w te słowa: „słyszałem twoją modlitwę, widziałem twoje łzy”. Czytajcie je. Bądźcie z nimi. Wierzę, że Bóg Was słyszał, gdy byliście sami. Słyszał Was, gdy płakaliście. Słyszał Was, gdy baliście się. Słyszał Was, gdy próbowaliście mówić o tym, co Was spotkało. Słyszał, jeżeli zostaliście odrzuceni. Słyszał, gdy inni nie słyszeli. Słyszał, i nadal chce słyszeć, także dziś.

Drogi Bracie, Droga Siostro! Ufam, że wsłuchując się w słowo Boże, znajdziesz światło, które pozwoli Ci wyjść z mroku, który Cię ogarnął. Być może będzie to wewnętrzne pocieszenie; być może siła, aby wyznać przed kimś swoją tragedię; być może poprosisz o pomoc. Niemniej jednak wierzę, że Bóg, także z pomocą ludzi, uleczy Twoje rany, i że w końcu doświadczysz Jego miłości do Ciebie. A jeżeli dziś jesteś daleko od Kościoła, to wiedz, że na Ciebie czekamy. Że o Tobie pamiętamy, że modlimy się za Ciebie i z całego serca chcielibyśmy, abyś zaznał(a) pokoju.

***

Po publikacji artykułu otrzymałem kilka wiadomości. Chciałbym zatem dodać dwa słowa do tego, co już napisałem. Otóż, zgadzam się, że słowa o tym, że „Bóg słyszał”, są trudne do przyjęcia. Niemniej odważyłem się je zaproponować, ponieważ mi wsłuchiwanie się w Boże słowo pomaga, szczególnie w trudnym czasie. Mam więc nadzieję, że pomoże również Tobie, który/a doświadczasz wielkiej ciemności. Wiem, że naprawdę wielkiej, bo ufam Waszym wyznaniom.

Na koniec zaznaczę, że fragment z 2 Księgi Królewskiej jest jedynie moją propozycją. Być może inne miejsce w Piśmie Świętym lepiej do Ciebie przemówi. Nie wiem jednak jakie, ale Duch Święty Tobie pomoże. Mi przypomina się choćby Psalm 23, który wbrew pozorom nie został napisany w sielankowej atmosferze. Warto, abyś wiedział/a, że jego autor wyraził tutaj swą ufność względem Boga, gdy doświadczał mocy śmierci, która wciskała się w jego życie. Być może odnajdziesz się właśnie w tym Słowie.

Norbert Czyżewski / Opoka

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama