"Sługa nie jest większy od swego pana..."

W specjalnym wywiadzie, prosto z Rzymu dla Opoki, ks. Arkadiusz Nocoń opowiada m.in. o poznaniu kard. Bergoglio i szczególnym upodobaniu Międzynarodowego Domu Księży im. Pawła VI przez obecnego papieża

W specjalnym wywiadzie, prosto z Rzymu dla Opoki, ks. Arkadiusz Nocoń opowiada m.in. o poznaniu kard. Bergoglio, szczególnym upodobaniu Międzynarodowego Domu Księży im. Pawła VI przez obecnego papieża oraz o tym, komu mogą się już nie podobać wymagania Franciszka.

"Sługa nie jest większy od swego pana..."

Agnieszka Ścibik (Opoka): Papież Franciszek dotknął pozytywnie naszych serc od pierwszych chwil pontyfikatu. Wiem, że osoba Ojca Świętego jest Księdzu od dawna znajoma. Czy mógłby nam Ksiądz powiedzieć, kiedy poznał kard. Bergoglio, dzisiejszego papieża?

Ks. Arkadiusz Nocoń: Jako kardynał Jorge Mario Bergoglio był członkiem kilku Kongregacji Watykańskich, by wymienić tylko Kongregację do Spraw Duchowieństwa czy Kongregację Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, w której mam zaszczyt pracować, co wiązało się z jego przyjazdami do Rzymu. To właśnie przy tych okazjach dane mi było poznać kard. Bergoglio, który dodatkowo jeszcze zatrzymywał się w naszym domu. Czasem więc przynosiłem mu materiały dotyczące liturgii, których akurat potrzebował, a także odnosiłem jego korespondencję przełożonym.

Agnieszka Ścibik: No właśnie, słyszałam, że Papież, jeszcze jako kard. Bergoglio, bardzo lubił zatrzymywać się w Międzynarodowym Domu Księży im. Pawła VI.

Ks. Arkadiusz Nocoń: Rzeczywiście, jako jezuita miał on do dyspozycji kilka domów swojego zakonu na terenie Wiecznego Miasta, ale ilekroć przyjeżdżał do Rzymu zatrzymywał się na ogół w naszym domu – Międzynarodowym Domu dla Księży im. Pawła VI, niedaleko Panteonu. To taki odpowiednik Domu św. Marty, gdzie mieszka obecnie jako papież. Widać papież Franciszek czuje się dobrze wśród księży i wśród nowych osób, bo poza stałymi mieszkańcami w Domu Pawła VI i w Domu św. Marty przyjmowani są również goście. Dom przy Panteonie był jego ulubionym miejscem do tego stopnia, że gdy wyznaczono już termin konklawe i miał zakupiony bilet do Rzymu (tam i z powrotem) zadzwonił do nas z prośbą, aby znaleziono mu jakiekolwiek miejsce (dom był już wtedy mocno wypełniony) - „nawet gdyby to miało być pod schodami”. Takie wyrzeczenie nie było, na szczęście, potrzebne: do wyjazdu na konklawe kardynał Bergoglio mieszkał u nas, w pokoju 203. Często spotykaliśmy go na korytarzu czy na posiłkach.

Agnieszka Ścibik: Wiemy już, że czuł się dobrze w waszym Domu. A jak on sam był postrzegany przez mieszkańców i personel?

Ks. Arkadiusz Nocoń: Był bardzo lubiany. Zwłaszcza przez personel naszego domu, czyli ludzi świeckich. Zaraz po powrocie z Placu św. Piotra, gdy ogłoszono jego wybór światu, zapytałem naszych portierów, panów w średnim wieku, jak przyjęli tę wiadomość: „Cieszymy się jak dzieci – powiedzieli – nawet popłakaliśmy się ze wzruszenia”. Jeden z nich, przy okazji, pokazał mi czekoladki, które tuż przed wyjazdem na konklawe kardynał podarował jego dzieciom: „Chyba już ich nie otworzymy, tylko zostawimy sobie na pamiątkę” – dodał.

Agnieszka Ścibik: A jego, słynny już, przyjazd do waszego Domu Księży „po swój bagaż”, zaraz po konklawe… Duże zaskoczenie?

Ks. Arkadiusz Nocoń: Wie Pani redaktor, wychodząc jak co dzień do pracy wszystkiego można się spodziewać, ale chyba nie tego, że w bramie swojego domu spotka się... papieża. A tak właśnie było. Wracając po wizycie w Bazylice Santa Maria Maggiore, nazajutrz po swoim wyborze, papież, rzeczywiście wstąpił do naszego domu po swój bagaż, a także po to, aby pożegnać się z nami (co widać na pierwszym zdjęciu). Proszę sobie wyobrazić, co przeżywały panie pracujące w kuchni, gdy przyszedł im podziękować, czy też portierzy, których poprosił o rachunek za pobyt w domu...

Agnieszka Ścibik: No tak, na pewno były to duże emocje. A w oczach Księdza jaki był kard. Bergoglio, a teraz papież Franciszek?

Ks. Arkadiusz Nocoń: Wciąż jeden i ten sam: taki jak na tym słynnym zdjęciu z metra, w Buenos Aires. Skromny, skupiony, wtopiony w tłum, ale patrzący prosto w twoje oczy, a zarazem jakby dalej, głębiej.

"Sługa nie jest większy od swego pana..."

Agnieszka Ścibik: Był Ksiądz na Placu św. Piotra w dniu wyboru Papieża Franciszka. Jakie wrażenia? Wielka niespodzianka?

Ks. Arkadiusz Nocoń: Ogromna niespodzianka. Nazwisko kardynała Bergoglio pojawiało się przy poprzednim konklawe, osiem lat temu. Teraz jednak prawie nie istniało w mediach. Do tego stopnia, że nazajutrz po wyborze jeden ze słuchaczy zadzwonił do włoskiego Radia i z pewną ironią w głosie zapytał wprost: „Ci wszyscy eksperci od Watykanu, w końcu wiedzą coś czy nie? Bo ani jednemu nie udało się trafić. Od tygodni karmili nas analizami, opiniami, a teraz wszyscy pytają: kto to jest ten Bergoglio?”. Niespodzianek było jednak więcej, chociażby samo imię papieża: jeszcze kilka dni przed wyborem, każdy powiedziałby Pani, że to niemożliwe, aby przyjąć takie imię, bo nigdy wcześniej nie było takiego papieża. Wiem jak traktowaliśmy ten napis – Papa Francesco, przyniesiony w czasie konklawe na Plac św. Piotra przez jednego z wiernych: jako pewnego rodzaju życzenie, vox populi. Po wyborze okazało się, że to życzenie spełniło się dosłownie! Pyta Pani redaktor o wrażenia z Placu: mnie najbardziej utkwiła w pamięci ta cisza, gdy papież poprosił o modlitwę i skłonił głowę (my na Placu też wtedy, podświadomie skłoniliśmy głowę, to był taki ładunek emocji). Z perspektywy czasu widzę jednak, że był to nie tylko wzruszający gest, ale pewna metafizyczna cezura (nie boję się tego tak nazwać). Do tamtego momentu Plac św. Piotra był niesamowicie głośny, dosłownie i w przenośni („głośny” dyskusjami, sensacjami, newsami). I nagle, właśnie od tamtej chwili, ten Plac jakby się wyciszył, choć w każdą niedzielę i środę wypełniony jest po brzegi: Wzburzone fale się uspokoiły i nastała cisza – chciałoby się zacytować Ewangelię (por. Łk 8,24).

Agnieszka Ścibik: Myśli Ksiądz, że ta cisza będzie trwała? Mam wrażenie, że póki co, ludzie skupiają się na emocjach, na humorze i „prostocie” papieża, pomijając niezaprzeczalne fakty, że Franciszek jest człowiekiem, który zawsze stawiał wymagania sobie i światu. I to dość mocne wymagania, o czym mogliśmy się przekonać już podczas jego pierwszego papieskiego kazania. Świat, póki co, nie chce tego słyszeć… Niebawem zacznie się jednak weryfikacja, ba, już się zaczyna. Komu mogą się spodobać wymagania papieża Franciszka, a komu nie?

Ks. Arkadiusz Nocoń: Chciałbym, aby ta „cisza” trwała, ale nie mam złudzeń. Nikt chyba nie ma złudzeń. Wystarczy przypomnieć, co Jezus powiedział do Piotra i Apostołów: Sługa nie jest większy od swego pana. Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować (J 15,20). W ostatnim stuleciu mieliśmy wybitnych papieży, świętych i mądrych, ale malkontentom i wrogom Kościoła, zawsze coś się nie podobało. Przypomina się przypowieść o przewrotnych rolnikach (por. Mt 21, 33-44), którzy odrzucali każdego sługę posłanego przez pana, gospodarza winnicy. Nam też posłał Jana Pawła II, niezmordowanego apostoła, duszpasterza świata, a niezadowoleni mówili, że „za dużo jeździ” i z „troską” pytali: – „ile to kosztuje”? Posłał więc Benedykta XVI, wielkiego teologa, który kiedyś może nawet zostanie ogłoszony Doktorem Kościoła. Jeździł znacznie mniej, za to z niemiecką dokładnością namierzał i „nacinał” piórem ropiejące miejsca współczesnego świata. „Naukowiec, oderwany od ludzi” – powtarzano. Posłał nam więc Franciszka, który zatrzymuje papamobile, aby wziąć w ramiona chorych. Ale nie łudźmy się. Za jakiś czas i on będzie musiał zmierzyć się z krytyką: Sługa nie jest większy od swego pana. Kościół, papież, nie są, na szczęście, po to, aby się podobać, ale prowadzić ludzi do zbawienia… wąską drogą! A my mamy w tym papieżowi pomagać.

Agnieszka Ścibik: W jaki sposób?

Ks. Arkadiusz Nocoń: Tamtego dnia, nazajutrz po konklawe, kiedy papież przyjechał do naszego domu po swój bagaż, poprosił jednego z portierów, aby mu pomógł. Widząc jego zdumienie i znieruchomienie, zapytał: „Czy coś się stało?”. „Ojcze święty, ja chyba zaraz zemdleję” – odpowiedział tamten. „Massimo – rzekł do niego papież z uśmiechem – ja chcę żebyś ty mi pomógł, a nie żebyś mi zemdlał”. W czasie każdej niemal audiencji, papież Franciszek prosi nas o modlitwę za siebie i o świadectwo naszej wiary. On chce, abyśmy w ten sposób mu pomagali „umacniać braci w wierze”, a nie abyśmy „mu mdleli”, nawet gdyby to miało być omdlenie ze wzruszenia…

Agnieszka Ścibik: Dziękuję bardzo za rozmowę. A więc módlmy się i pomagajmy…

Ks. Arkadiusz Nocoń - pracownik Watykańskiej Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Urodził się 24 sierpnia 1962 w Knurowie, syn Gerarda i Marii z d. Mryka. Święcenia kapłańskie otrzymał 14 maja 1988 w Katowicach z rąk bpa Damiana Zimonia. Jako wikariusz pracował w parafii św. Wawrzyńca w Rudzie Śląskiej (1988-1990). Studiował na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie oraz na Wydziale Literatury Klasycznej i Chrześcijańskiej Papieskiego Uniwersytetu Salezjańskiego w Rzymie (doktorat 1996). W 1996 roku rozpoczął pracę w Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów w Rzymie. Jest autorem artykułów publikowanych w "Latinitas" (Watykan), "Salesianum" (Rzym), "Pallas Silesia" (Katowice), „Vox Patrum” (Lublin) oraz kilkunastu publikacji książkowych. Był pomysłodawcą rzymskich obchodów 750-lecia śmierci św. Jacka, które zorganizowała Kuria Metropolitalna w Katowicach i Księgarnia św. Jacka. Współpracuje z Radiem Watykańskim (m. in. był autorem cyklu „Święty Tygodnia" i „Okruchy Ewangelii”.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama