O trzech papieżach, emocjach i nadziejach

Porównywanie "stylu" różnych papieży może być denerwujące - zamiast zwracać uwagę na istotę, media koncentrują się na zewnętrznej formie

Denerwuje mnie porównywanie stylu Jana Pawła II ze stylem Franciszka. Ten pierwszy, jak mówią, był aktorem, czyli był wytrenowany w kontaktach z tłumami - wiedział, jak reagują na gesty i kostiumy. Ten drugi to szczerość i autentyzm. Denerwuje mnie, gdy zaledwie na miesiąc po opłakiwaniu rezygnacji Benedykta XVI i chwaleniu go za pokorę (bo zrezygnował) i dorobek teologiczny (bo porównywalny z tym, jaki zostawili Ojcowie Kościoła), stawia się go na przeciwległym biegunie do Franciszka. Ten pierwszy - zamknięty tradycyjonalista, lubiący dobre marki, naukowiec; ten drugi — otwarty, nowoczesny, ignorujący materię i traktujący teologię z przymróżeniem oka. Denerwuje mnie, gdy czasy Jana Pawła II najbardziej są kojarzone z kremówkami, Benedykta z czerwonymi butami, a Franciszek to ktoś, kto wszystko zmieni, odmieni i przemieni (oby tak się stało).

Martwi mnie, że media chwalą Franciszka. A może bardziej to, że interpretują jego styl na swoje powierzchowne, nieznające Kościoła kopyto i, że te medialne komentarze są przyjmowane przez wielu za dogmat. Nie rozumiem też pewnych gestów samego Franciszka. Tego, że: swobodnie podchodzi do niektórych przepisów liturgicznych, że pobłogosławił dziennikarzy w Auli Pawła VI bez znaku krzyża, że jego pierwsze słowa to: „Dobry wieczór”, a nie: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”.

Co mnie cieszy? To, że pochylił głowę przed tłumem i poprosił o błogosławieństwo. Że wyszedł na ulice, że wita tłumy tak jakby witał się ze starymi, dobrymi, dawno niewidzianymi znajomymi, że jest pokorny i skromny, że sam zapłacił swój rachunek w hotelu. Cieszy mnie również to, że jego homilie przypominają kazania wiejskiego proboszcza. A także, że chwalą go bezdomni z Buenos Aires. Czymś, co jeszcze cieszy jest fakt, że jest spoza Europy (w domyśle: spoza układów).

Na co mam nadzieję? Że na świecie i w Kościele zapanuje moda na pokorę (w trzy dni po wyborze Franciszka słyszałam jak pewien ksiądz podczas kazania tłumaczył, że on sam porusza się jedynie za pomocą transportu publicznego). Choć jak wiadomo nie każdemu jest do twarzy (lub do figury) z modowymi trendami, mam nadzieję, że serca wiernych, niewiernych albo tylko trochę wiernych rozpali gorące pragnienie szczerej i autentycznej pokory i prostoty.

Na co jeszcze mam nadzieję? Na to, że zamiast porównywać po pozorach dojrzymy, że Bóg daje dary w zależności od potrzeb czasów. A wtedy być może zobaczymy, że zarówno Franciszek, Benedykt XVI, jak i Jan Paweł II, choć połączeni pełnieniem tej samej funkcji, byli i są mężami opatrznościowymi na konkretny moment historii Kościoła i świata.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama