Jest wśród nas

Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (42/2000)

Umierał w samotności, zbity do nieprzytomności, w worku obciążonym kamieniami, który miał na zawsze pogrzebać jego ciało w Wiśle. Gdy go chowano przy kościele św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu, towarzyszyły mu setki tysięcy ludzi, a modliła się za niego cała Polska. Lech Wałęsa wypowiedział wówczas prorocze słowa: „Solidarność żyje, bo ty oddałeś za nią swoje życie”. Po kilku latach nastąpił przełom, który zmienił nie tylko polską rzeczywistość, lecz także sytuację w Europie. Chyba do końca nie jesteśmy świadomi, jaki był historyczny wymiar ofiary ks. Jerzego Popiełuszki.

Być może w przyszłości historycy znajdą dokumenty, które pozwolą określić, jakie miejsce w procesie historycznym, który nazywamy upadkiem komunizmu, zajmowała śmierć bohaterskiego kapłana. Wydaje się, że będzie można wówczas dowieść — co obecnie jest bardziej kwestią wyczucia aniżeli udokumentowanej wiedzy — że wśród wielu istotnych przyczyn tego procesu śmierć polskiego księdza była katalizatorem zmian, które stworzyć miały nową sytuację. Odebrała ona bowiem inicjatywę tym siłom w całym obozie, które planowały rozprawę z opozycją, a rozstrzygnięcie problemu walki o władzę na drodze konfrontacji zbrojnej.

Oczywiście socjalizm w sowieckim wydaniu musiałby upaść, gdyż był to system pod wieloma względami niewydolny. Z pewnością jednak nie musiał być to upadek w wyniku bezkrwawej rewolucji. Śmierć ks. Popiełuszki to kulminacyjny punkt terroru stosowanego w latach 80. przez ekipę gen. Jaruzelskiego. Od tego czasu represje łagodnieją, reżim wyraźnie traci dynamikę, zrazu nieśmiało, a później na coraz większą skalę czynione są przygotowania do rozmów z opozycją. Zdecydowanie powiększa się także obszar wolności dla Kościoła. Z tej śmierci wyrasta wielorakie dobro, które jest udziałem całego narodu.

Nadal jednak chroniona jest pełna prawda o politycznych uwarunkowaniach tej zbrodni. Osądzeni i skazani zostali tylko bezpośredni jej sprawcy. Nadal nie wiemy, w jakich okolicznościach przygotowany został plan porwania i jakim celom miało ono służyć. Po 1989 r. próbowano dochodzić niektórych kwestii, jednak bez powodzenia. Nie udało się skazać obu szefów nadzorujących pracę IV Departamentu SB, generałów Płatka i Ciastonia. Zabrakło wystarczających materiałów dowodowych, świadkowie zmieniali zeznania, dokumenty ginęły, szantażowano ludzi, którzy starali się dochodzić prawdy. Może kiedyś uda się przełamać zmowę milczenia w tej sprawie. To ważne również ze względu na toczący się proces beatyfikacyjny. Dla milionów ludzi, którzy odwiedzili grób ks. Jerzego w Warszawie, jest on już świętym męczennikiem, stale obecnym wśród nas, wzywającym do wierności ideałom, za które oddał życie.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama