Brak wiedzy, czy zła wola?

Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (38/2000)

Stolica Apostolska ogłosiła bardzo ważną deklarację Kongregacji Nauki Wiary "Dominus Iesus" o "jedyności i powszechności zbawczej Jezusa Chrystusa i Kościoła". Miało to miejsce zaledwie kilka dni po zakończeniu w Nowym Jorku międzyreligijnego Szczytu Tysiąclecia na rzecz Pokoju, który w relacjach środków przekazu przypominał raczej imprezę folklorystyczną niż poważne spotkanie przedstawicieli różnych religii, a w opinii największej międzynarodowej organizacji prorodzinnej i broniącej życia Human Life International był "dziełem Inicjatywy dla Jedności Religii, propagującej aborcję, wychowanie seksualne w celu regulacji urodzeń, legalizację związków między osobami tej samej płci i kontrolę urodzeń".

Deklaracja "Dominus Iesus" przypomina nauczanie Kościoła w kwestii działalności misyjnej i systematyzuje jego dotychczasowe wypowiedzi na temat podejścia do innych religii. Nie ma w niej żadnych stwierdzeń i poglądów, które nie znalazłyby się w dokumentach ogłoszonych wcześniej przez Kościół rzymskokatolicki albo w wypowiedziach papieskich. Podkreślają to cytaty i przypisy (stosunkowo niedługi tekst zawiera ponad sto przypisów odsyłających do innych dokumentów). Deklaracja nie zajmuje się sprawą odniesienia Kościoła rzymskokatolickiego do innych wyznań chrześcijańskich. Używa natomiast słowa "katolicki" w znaczeniu "powszechny", bez zawężania do Kościoła rzymskokatolickiego.

To, co stało się w środkach przekazu po ogłoszeniu deklaracji "Dominus Iesus", zasługuje na miano wielkiej manipulacji. Dziennikarze całkowicie wypaczyli sens nowego dokumentu Stolicy Apostolskiej. Wprowadzili zamieszanie, zamiennie używając terminu "religie" i "wyznania". Wyrywali pojedyncze zdania z kontekstu. W relacjach i pierwszych komentarzach jako sformułowania pochodzące z deklaracji podano zdania, których w ogóle w tym dokumencie nie ma. Wymuszano komentarze od przedstawicieli innych wyznań chrześcijańskich, zanim mieli szansę zapoznać się z tekstem deklaracji. Nagłaśniano ich opinie odnoszące się nie do rzeczywistej zawartości dokumentu, lecz do nieprawdziwych streszczeń, przedstawionych im przez dziennikarzy. Trudno dociec, co było przyczyną manipulacji na tak wielką skalę. Być może była to zła wola, zmierzająca do siania zamętu i utrudniania coraz intensywniejszego dialogu ekumenicznego i międzyreligijnego. Miejmy jednak nadzieję, że powodem niepotrzebnego zamieszania była tylko niewiedza i brak kompetencji, wymaganych przy omawianiu trudnego, pisanego językiem teologicznym dokumentu.


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama