Chłopak z Mokotowa

Oczko się odlepiło temu misiu... czyli biografia uwielbianego przez widzów Stanisława Barei

Ujęcie 1. Lata 1929-1949

Chłopak z Mokotowa

Nigdy nie dowiemy się, ile ważył nowo narodzony syn Stanisławy i Sylwestra Barejów. Wiemy jednak, kiedy przyszedł na świat. W księ- dze parafialnej czytamy: „Zaświadcza się, że Bareja Stanisław Sylwester urodził się w Warszawie dnia piątego grudnia tysiąc dziewięćset dwudziestego dziewiątego, 5 XII 1929 roku, z  ojca Sylwestra Kazimierza Barei, z matki Stanisławy Bareja z domu Chmielarz ochrzczony w parafii świętego Bonifacego, 5 stycznia 1930 r.”. Ojciec reżysera pochodził z rodziny znanego mistrza wędliniarskiego Jana Barei, zamieszkałego w domu przy ulicy Lewickiej 19 [1].

Obok budynku mieściła się wędliniarnia, z wejściem od ulicy Madalińskiego 49. Przez lata smak pochodzących z niej wyrobów był znany mieszkańcom Mokotowa. Zanim Sylwester Bareja przejął rodzinne tradycje, pracował we Francji jako górnik. Wcześniej, na początku lat 20., zatrudnił się jako pomocnik w  wędrownym cyrku. Podczas objazdu cyrk wjechał na teren ZSRR. Przerażony tym, co zobaczył w „ojczyź- nie światowego proletariatu”, szybko stamtąd wrócił. W 1927 roku zdał egzamin mistrzowski cechu i otworzył własną wędliniarnię przy ulicy Sieleckiej 47, telefon 9–40–79. Firma prosperowała na tyle dobrze, by móc na przyzwoitym poziomie utrzymać pięcioosobową rodzinę. W „Spisie abonentów warszawskiej sieci telefonów Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej” (1937) pod jego nazwiskiem figuruje także sklep wędliniarski przy ulicy Puławskiej 39 (tel. 4–22–86). Klientelę stanowili mieszkańcy części Mokotowa uznawanej wówczas za modną i elegancką. Sylwester Bareja produkował także tańsze gatunki wędlin, w  tym kaszankę, która odegrała istotną rolę w  Brunecie wieczorową porą.

Przyszły reżyser dość krótko był jedynakiem. W 1931 roku urodził się brat Wiesław, a cztery lata później siostra Hania. We wrześniu 1936 roku Stanisław rozpoczął naukę w siedmioklasowej Publicznej Szkole Nr 121 im. gen. Juliana Stachiewicza przy ulicy Różanej 22/24.

Tuż przed wojną dostał rower, który do końca życia był jego ulubionym środkiem transportu. Z ojcem jeździli na dalekie wycieczki. Ulubionym miejscem wypraw była Kępa Zawadowska nad Wisłą, okolice Wilanowa, Służewa i Ursynowa, a także Powsina i Konstancina.

Kilka dni przed wybuchem wojny Sylwester Bareja dostarczył do Starostwa Grodzkiego Warszawa-Południe przy ulicy 6 Sierpnia 43 prawie półtorej tony słoniny. Następnie wyruszył na front, trafił do niemieckiej niewoli. Zajmował się też szmuglem żywności do Warszawy. Dziś słowo „szmugiel” ma zdecydowanie negatywne znaczenie. Dla cierpiących głód mieszkańców Warszawy przemycający żywność byli cichymi bohaterami. Uliczni śpiewacy, sportretowani przez Leonarda Buczkowskiego w Zakazanych piosenkach, dedykowali im popularny utwór:

Chłopak z Mokotowa

Na dworze jest mrok, w pociągu jest tłok,
zaczyna się więc sielanka,
On objął ją wpół, ona gruba jak wół,
Pod paltem schowana rąbanka.
Teraz jest wojna, kto handluje ten żyje,
jak sprzedam rąbankę, słoninę, kaszankę,
to bimbru się też napiję.
Spod serca kap, kap, rąbanka i schab,
A pociąg mknie jak szalony,
Schaboszczak i kicha to dobra zagrycha,
pod ławką dwa salcesony

W przewóz żywności wkalkulowane było ryzyko. Czasem wyprawa za miasto kończyła się konfiskatą towaru:

Nim on się przekona, czym handluje ona,
to pociąg na dworcu staje,
żandarmi wsiadają, wszystko zabierają,
i nic już nie zostaje.

Utrata zdobytych z trudem wiktuałów nie była jeszcze tragedią. Wiele zatrzymanych w pociągach osób wysłanych zostało do obozów koncentracyjnych czy pracy przymusowej w III Rzeszy. Ślad wojny znajdziemy w Misiu. Aktorzy Teatru Dwójkąt śpiewają okupacyjną piosenkę: Siekiera, motyka, bimbru szklanka, w nocy nalot, w dzień łapanka. Wątek mięsa pojawia się zresztą często w komediach Barei.

Koniec wojny nie oznaczał końca problemów z zaopatrzeniem. Mechanizmy z lat okupacji funkcjonały do końca PRL. Zasłużonego „szmuglera” zastąpił wyklęty przez władzę ludową „spekulant”. „Na Centralnym strach jak łapią” – mówi przekupka (Zofia Merle) do sekretarki na komendzie MO. W stanie wojennym blok przy Alternatywy 4 będzie zaopatrywany przez Teklę Wagner (Barbara Rachwalska). Jedna z  pasażerek taksówki 1313 w Zmiennikach z dumą opowiada koleżance o pobieraniu kartek na mięso za zmarłego męża niczym o konspiracyjnym wyczynie z lat wojny.

Po szmuglerskim epizodzie Sylwester Bareja na krótko zajął się handlem końmi. W 1942 lub 1943 roku wyjechał na wieś w okolice Sandomierza. Tam nielegalnie wyrabiał wędliny. Nie była to profesja całkiem bezpieczna. Osoby złapane na uboju kolczykowanego bydła i  trzody Niemcy bez pardonu wysyłali do obozów koncentracyjnych i więzień.

Kiedy Sylwester Bareja przebywał w  niewoli, ciężar utrzymania domu oraz wychowania synów spadł na Stanisławę. Choć rodzina Barejów szczęśliwie przeżyła tragiczny wrzesień 1939 roku, nie ominęła ich tragedia. 4 listopada 1939 roku zmarła czteroletnia Hania.

Barejowie mieszkali na Mokotowie w domu przy ulicy Sieleckiej 47 w  pobliżu Łazienek. Były tam również miejsca, które Polacy omijali szerokim łukiem, jak choćby pobliskie koszary 1. Dywizjonu Artylerii Konnej WP przy ulicy Podchorążych. Zajmowali je kawalerzyści z SS- -Totenkopf-Reiter-Standarte. Mieścił się tam tymczasowy obóz dla osób schwytanych w łapankach. W szkole przy ulicy Pogodnej, po przeciwnej stronie Belwederskiej (wówczas Sonnenstrasse), kwaterowali otoczeni złą sławą własowcy. Wiele luksusowych mieszkań i willi w okolicy zasiedlili Niemcy oraz volksdeutsche. Park Łazienkowski został zamknięty dla Polaków. Na kratach ogrodzenia wisiała tabliczka z napisem „Eintritt Verboten! Nur für Deutsche”. Okupant zmienił nazwy pobliskich ulic, które wcześniej nawiązywały do historii Polski. 29 listopada przerobiono na Husarenstrasse. Nieistniejącą dziś ulicę Bończa z kolei na Soldatenstrasse, a ulicę Stępińską na Karpatenstrasse.

Na Mokotowie i Sielcach Janek Bytnar, słynny „Rudy” z Kamieni na szaniec, wraz z kolegami prowadzili działania Małego Sabotażu. Konspiracja nie ograniczała się do wybijania witryn u fotografów – kolaborantów czy też malowania kotwic „Polska Walcząca” na murach budynków. Kilkaset metrów od domu Barei, przy ulicy Hołówki 3, mieszkał podchorąży AK „Krzysztof”, Krzysztof Kamil Baczyński, który stamtąd wyruszył do Powstania [2]. W mieszkaniu jego matki odbywały się wykłady konspiracyjnej podchorążówki. Tam również przechowywana była broń.

W czerwcu 1943 roku Staszek ukończył z wyróżnieniem siedmioklasową Publiczną Szkołę Powszechną nr 121. Po wybuchu wojny z ZSRR oddział SS zajął budynek na koszary. Szkoła została wówczas przeniesiona z ulicy Różanej na Polną, tuż obok kawiarni Lardellego. Zgodnie z zaleceniem generalnego gubernatora Hansa Franka, wystarczyło, że „Polak potrafi czytać i liczyć do stu”, by zrozumieć treść zarządzenia wydanego przez okupanta, i wydajnie pracować na potrzeby jego gospodarki. Maul halten und weiter dienen... Edukacja „podludzi” była zbyteczna, a nawet szkodliwa dla „niemieckiego dzieła odbudowy”. Poziom nauczania legalnie działających szkół spadł drastycznie.

Wakacje 1944 roku Bareja wraz z bratem spędzili na koloniach letnich Rady Głównej Opiekuńczej w Milanówku, prowadzonych przez Zgromadzenie Sióstr Urszulanek. Tam zastał ich wybuch Powstania Warszawskiego. Do Milanówka dotarła także matka reżysera. Piętnastoletni Stanisław chciał koniecznie przedrzeć się do walczącego miasta. Gdyby miał broń, to przecież każdy powstańczy oddział przyjąłby go w swoje szeregi, mimo nieodpowiedniego jeszcze wieku – planował Bareja. W sąsiednim budynku stacjonował oddział Wehrmachtu. Mimo zbliżającego się frontu żołnierze byli rozluźnieni, często zostawiali broń bez żadnej opieki. Chłopak z ukrycia obserwował oksydowane lufy Schmeisserów. Niestety, nie dane mu było walczyć na barykadach. W krytycznym momencie interwencja matki pokrzyżowała jego plany, jednocześnie ratując synowi życie. Niemcy nie traktowali ulgowo nieletnich.

Co działo się na ulicy Sieleckiej po godzinie „W”? Samoloty Luftwaffe zaatakowały pozycje powstańców, masakrując przy okazji ludność cywilną. W  nocy z  26 na 27 sierpnia Kompania AK „Krawiec” włączona do pułku „Baszta” nacierała na koszary przy ulicy Podchorążych. Osią natarcia była ulica Sielecka [3]. Dom pod numerem 47 został uszkodzony. Oddziały powstańcze walczyły w rejonie Sielc do drugiej połowy września. Hitlerowcy używali artylerii oraz broni pancernej. Bareja należał do pokolenia zbyt młodego, by walczyć, i zbyt dojrzałego, by nie rozumieć wojennego koszmaru. Już nie dzieci, a jeszcze nie dorośli. U niektórych w psychice pojawił się słabo tłumiony syndrom partyzanta. Zbyszek Cybulski, rocznik 1927, długo nosił chlebak z demobilu oraz bluzę battledress. Tak jak partyzant używał blaszanych kubków. Choć bardzo chciał, to nie dane było mu walczyć jako żołnierz. Nie tylko w roli Maćka Chełmickiego w Popiele i diamencie, ale także na co dzień nosił amerykańską kurtkę wojskową. Wśród przyjaciół zdarzało mu się wyrażać utajony żal, że nie zdążył do konspiracji. W zapomnianej już noweli filmowej Warszawa Andrzeja Wajdy, koprodukcji włosko-francuskiej L’amour à vingt ans, Cybulski zagrał byłego partyzanta, który przez balast okupacyjnych wspomnień nie potrafi się odnaleźć. Inny wielki aktor, Bogumił Kobiela, był zafascynowany konspiracyjnymi wyczynami swojego krewnego z  Tenczynka. Podziwiał go jako nastolatek, z namaszczeniem oglądał pistolet, słuchał opowieści o zbrojnych wyczynach podziemnej armii.

Inaczej potoczyły się wojenne losy Wojciecha Zagórskiego i Józefa Nalberczaka. Zanim trafili w szeregi II Armii Ludowego Wojska Polskiego, walczyli w  Powstaniu Warszawskim, w  którym brał udział także Zdzisław Maklakiewicz. Wojenne reminiscencje Barei nie są pełne patosu czy heroicznych czynów. To raczej pojedyncze ślady niż traumatyczne dziedzictwo. Jacek Fedorowicz pamięta niezrealizowany projekt scenariusza z końca lat 60.: „Staszek chciał zrobić ze mną komedię gagową opowiadającą o człowieku, który po kapitulacji Powstania Warszawskiego został w mieście. Był już co prawda film Robinson Warszawski z  Kurnakowiczem w  roli głównej, chyba nie wszedł na ekrany z powodów cenzuralnych, w każdym razie Staszka fascynowało pokazanie samotnego faceta (miałem go grać) w zrujnowanym pustym mieście i tu – znów – chciał wykorzystać coś, co istnieje, mianowicie zachowane w latach 60. jeszcze w zaskakująco dobrym stanie (ale już nieużywane po wojnie) tory tramwajowe biegnące od placu Trzech Krzyży w  dół ulicy Książęcej. Chciał zrobić scenę, w której ja przypadkiem powoduję szaleńczy kilkusetmetrowy zjazd wagonu tramwajowego Książęcą, będąc oczywiście w tym tramwaju w środku. Scena była bliska memu sercu, bo trzeba trafu, że Książęcą jeździłem czasem tramwajem nr 2 jako dziecko – przed Powstaniem mieszkałem na Powiślu. Ten tramwaj, co się miał wyrwać spod kontroli, to typowy przykład praktycznego myślenia Staszka o filmie” [4].

Misiu statyści w mundurach SS stoją potulnie w kolejce po obiad w  filmowym bufecie, całkiem niepodobni do autentycznych hitlerowców. W  jednym z  odcinków serialu Zmiennicy szef gangu narkotykowego Hans Gonschorek podczas jazdy przez Warszawę połowy lat 80. mówi do taksówkarza Mariana Koniuszko: „O... tu był... ten... Adolf Hitler Platz”. Chodziło o plac Zwycięstwa, dziś noszący imię Józefa Piłsudskiego.

„Ochódzki: – Janek, wiesz jak było! Była wojna! Pięć lat wojny, pięć lat okupacji...
Hochwander: – Dwadzieścia osiem filmów o  tym zrobiłem. Robię dwudziesty dziewiąty.
Ochódzki: – No to już z samych filmów wiesz, jak było. Było ciężko!”

Bareja nie kpił z  wojennej tragedii. Ostrze ironii było skierowane w Bohdana Porębę i innych reżyserów, dla których wojna była efektownym tematem dla „ideologicznie słusznych” filmów, tudzież trampoliną do dalszej kariery. W jego biografii jest jeszcze inny, mało znany fakt związany z Powstaniem Warszawskim. W Symfonii bohaterskiej w dwóch częściach znanej jako Eroica Andrzeja Munka (cz. I Scherzo alla Polacca) latem 1957 roku Stanisław Bareja zagrał epizodyczną rolę powstańca. Chłopak w  cywilnym ubraniu czyta książkę, oparty plecami o  kadłub rozbitego tramwaju, który pełni funkcję barykady. Usłyszał podejrzany dźwięk. Odkłada lekturę, zaczaja się na intruza. Wymierza w niego karabin. „Stój!”. Cywil to Dzidziuś Górkiewicz (Edward Dziewoński), który z tajną misją przedziera się z Zalesia do sztabu na Mokotowie. Podbiegają zaalarmowani koledzy i odprowadzają go do kwatery powstańczej żandarmerii. Jednego z nich zagrał student PWST Roman Wilhelmi. Minie dwadzieścia pięć lat, gdy obaj ponownie spotkają się na planie serialu Alternatywy 4.

Ślady wojny znajdziemy także w Zmiennikach w jednym z dialogów pomiędzy taksówkarzem Lesiakiem a Michalikiem:

„Lesiak: – Niemcy nacierali od Muzeum Narodowego i YMCI. Najpierw wyparli nas z willi Pniewskiego, a potem z poselstwa. Pod wieczór opuściliśmy ZUS. To była największa strata.
Michalik: – A czemu to?
Lesiak: – Bo tam szpital został. Pod wieczór, jak szedłem na kwaterę na Okrąg, to oberwałem w nogę. I tak się skończyło moje wojowanie”.

Na początku marca 1945 roku wraz z matką i bratem Stanisław Bareja powrócił do Warszawy. W Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz podczas wizyty Krzakoskiego (Krzysztof Kowalewski) na Węgrzech jego rozmowa z Warszawą została nagle przerwana na skutek uszkodzenia linii telefonicznej. Usiłuje się porozumieć z jedną z sekretarek. „Warszawa zburzona!”. Na twarzy dyrektora widać przerażenie. Równie przerażony był przyszły reżyser, gdy wraz z matką i bratem szli ulicami zrujnowanego miasta. Wkrótce z okolic Sandomierza powrócił Sylwester Bareja.

Staszek kontynuował edukację w III Gimnazjum Miejskim im. H. Kołłątaja, które ze zniszczonego budynku przy Grójeckiej 93 zostało przeniesione na ulicę Polną 46a. W roku szkolnym 1944/45 nie otrzymał promocji do następnej klasy. Jak wynika ze świadectwa wystawionego 20 lipca 1945 roku, powodem była ocena niedostateczna z języka niemieckiego. Stanisław Bareja opanował ten język w stopniu dobrym i podczas późniejszych pobytów w NRD i RFN komunikował się sprawnie.

Po wojnie Barejowie nie wrócili już na Sielecką. W protokole oceny strat sporządzonym przez Biuro Odbudowy Stolicy widnieje opis: „budynek murowany, stary, kondygnacje 2, mieszkalny”. Stojącą obok wędliniarnię Barejów opisano jako: „oficynę, kondygnacji 1, przemysłowe stan: spalony”. W innym dokumencie BOS z 17 sierpnia 1945 roku czytamy, że „komin przy ścianie szczytowej zagraża budynkowi 49”. Komin wędzarni został zakwalifikowany do wyburzenia.

Jeszcze osiem lat po wojnie mieszkający w Jeleniej Górze Sylwester Bareja płacił podatek za zrujnowaną nieruchomość. Teren przejął zarząd miejski, powstały tam bloki spółdzielni „Energetyka” i strzeżony parking. Na jego południowym skraju kilka lat temu został zbudowany apartamentowiec Gagarina 26.

Przez pewien czas Barejowie mieszkali przy ulicy Lewickiej 19 u ciotki Czesławy Świętochowskiej. Gdy budynek został przeznaczony do rozbiórki, w zamian otrzymała ona niewielkie mieszkanie przy pobliskiej ulicy Kwiatowej. Mokotowskie klimaty odnajdziemy w Brunecie wieczorową porą: „Ja widzę, że on cuś pęka, więc ja mu tak: «Pamiętaj Rysiu, tylko niech cię ktoś ruszy, to cała Kwiatowa i pół Mokotowa pójdzie za tobą!»”.

W grudniu 1946 roku, tuż przed Bożym Narodzeniem, rodzina Barejów przeprowadziła się do Jeleniej Góry. Staszek lubił kawały. Jeden z nich wspominał jednak ze wstydem. Pewnego wiosennego dnia na murach jeleniogórskich budynków przechodnie ze zdziwieniem czytali nekrolog Stanisława Barei, lat 17. Własnoręcznie dopisał „dobrze, że nie ja” i z ukrycia obserwował reakcje przechodniów. Pomysł był efektem lektury Marka Twaina. Ludzie uważają, że śmierci nie powinno się wywoływać nawet w żartach, które działają jak samospełniająca się przepowiednia.

Młodszy brat Wiesław należał do harcerstwa, które tuż po wojnie nie było jeszcze skażone wzorcami sowieckich pionierów. 10 sierpnia 1947 roku, podczas wycieczki w okolicę Szklarki w Karkonoszach, szesnastolatek wspiął się na jedną ze skał, by pozować do pamiątkowej fotografii. W pewnym momencie potknął się i spadł. Głową uderzył o głaz. Zmarł w szpitalu kilka godzin później.

W Jeleniej Górze Sylwester Bareja otworzył zakład wędliniarski. Już po kilku miesiącach padł ofiarą walki, jaką władza wytoczyła prywatnym przedsiębiorcom. Jako fachowiec trafił do Państwowych Zakładów Przetwórstwa Mięsnego i został „kierownikiem kolumny uboju”

Chłopak z Mokotowa

W  Jeleniej Górze przyszły reżyser kontynuował edukację w  klasie matematyczno-fizycznej w  istniejącym do dziś Państwowym Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącym im. Stefana Żeromskiego przy ulicy Kochanowskiego 18. Szkoła powstała w 1914 roku i do końca II wojny światowej funkcjonowała jako „Oberrealschule Hirschberg”. Staszek od najmłodszych lat lubił czytać i regularnie prowadził dziennik. Zapisywał tam tytuły przeczytanych książek. Tylko część z nich to były przygodowe powieści Maya, Londona czy Twaina, jakimi pasjonowali się gimnazjaliści. Wiele tytułów to klasyka światowej literatury, pozycje historyczne oraz proza przełomu XIX i XX wieku. W dzienniku pojawiły się ślady fascynacji, która wkrótce zmieniła jego życie. To wklejone bilety z seansów w kinach Marysieńka i Lot oraz teatrów w Jeleniej Górze i Warszawie, do której przyjeżdżał na ferie świąteczne. Oba kina zostały uruchomione w  1946 roku. Z  zamkniętej w  styczniu 2011 roku Marysieńki pozostał jedynie napis na fasadzie. Lot przetrwał do dziś przy ulicy Pocztowej 11.

Jakie filmy wówczas wyświetlano? W 1947 roku ze stu wyświetlanych filmów 34 pochodziły z ZSRR, 6 – z Wielkiej Brytanii, 12 – z  Francji, 7 – ze Szwecji. Pozostałe wyprodukowane zostały w  innych krajach. Dwa lata później zmieniły się proporcje na korzyść 33 obrazów pochodzących z Mosfilmu. 22 wyprodukowano w innych krajach „demokracji ludowej”, 11 we Francji, 3 w Wielkiej Brytanii i tylko 1 film pochodził z Hollywood. Film Polski sprowadził także kilka tytułów z Danii i Szwecji. Na tym tle egzotycznie prezentował się meksykański film pt. Pepita Jiménez. Pod koniec dekady do kin weszły filmy czechosłowackie i węgierskie. Młodzieńcza fascynacja kinem i teatrem odwróciła uwagę Stanisława od nauki. Z zachowanych kartek z notatnika prowadzonego w Jeleniej Górze dowiadujemy się, że od 12 grudnia 1947 przez półtora miesiąca młody Bareja kilkadziesiąt razy odwiedzał salę kinową. Przy niektórych tytułach pojawiają się oceny. Podobne zapiski widzimy przy tytułach sztuk teatralnych, które w  tym czasie oglądał. Angielski dramat Siódma zasłona (The Seventh veil) Bennetta otrzymał ocenę „4”. Obdarzony „szczerością szlachetnej intencji i tendencji społecznej” obraz Jasne łany Eugeniusza Cękalskiego Bareja ocenił na „cztery z dwoma”. Brak ocen przy filmach Admirał Nachimow Pudowkina, przygodowym Znak Zorro oraz przy komedii muzycznej Gospoda świąteczna (Holiday Inn) z  Fredem Astaire’m i  Bing Crosbym. Wśród tytułów znajdziemy francuski film Maria Curie, angielski Płomień nie zgasł, a także ekranizację powieści Johna Steinbecka Myszy i ludzie. Trudno byłoby znaleźć film, którego Bareja wówczas nie oglądał. Obok poważnych tytułów nie ominął seansu, na którym wyświetlany był czeski film kukiełkowy, wysoko oceniony za sprawną technikę. Podczas ferii świątecznych 1947/48 wraz z rodzicami pojechał do Warszawy. Pod datą 2 stycznia 1948 znajdujemy lakoniczny zapis Hamlet. Spektakl o tragicznych losach duńskiego księcia z Marianem Wyrzykowskim w roli głównej otrzymał najwyższą ocenę. Następnego dnia Bareja oglądał ocenioną równie wysoko szekspirowskąBurzę. W Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz Krzakoski ogląda Otella w węgierskim teatrze. Jego zachwyt sięga zenitu, gdy tytułowy bohater zaciska palce na szyi nieszczęsnej Desdemony:

„– Giń nierządnico, nic cię nie ocali.
– Zabij mnie jutro, oszczędź dziś tylko.
– Chcesz się opierać?
– Tylko pół godziny.
– Po dokonaniu skończy się wahanie.
Niech się pomodlę tylko.
– Już za późno...”.

Dla dyrektora Pol-Pimu „wariant wenecki” byłby dobrą alternatywą dla kosztownego rozwodu. W czwartym odcinku serialu Zmiennicy skacowany Mroczkowski odnajduje zwłoki sąsiadki z piętra wyżej pływające w wannie niczym hamletowska Ofelia w strumieniu. Fascynacja Barei Szekspirem była dożywotnia. Nigdy jednak nie dowiedział się o pewnej zbieżności losów: klasyk ze Stratford był przez współczesnych uważany za dramatopisarza dla plebsu. Król polskiej komedii, gatunku uznawanego w PRL za drugorzędny, również został wyniesiony na piedestał pośmiertnie.

Podczas ferii spędzonych u dziadka w Warszawie Bareja oglądał także Rewizora Nikołaja Gogola, operetkę Smetany Sprzedana narzeczona oraz wystawioną w Teatrze Małym sztukę George’a B. Shawa Żołnierz i bohater. Bareja nie był bezkrytycznym widzem. Przy jednej ze sztuk oglądanych w Jeleniej Górze znajdziemy adnotację: „sztuka 4–, wykonanie 3”. Ceną obcowania ze sztuką było kilka ocen niedostatecznych na świadectwach półrocznych wystawionych w styczniu 1948 roku. Początek roku szkolnego 1948/49 zbiegł się z reformą szkolnictwa i wprowadzeniem jedenastoletniego systemu nauczania. Jak wielu rówieśników Bareja zapragnął zostać marynarzem. Korespondował nawet z jednym z żeglarskich tytułów. Chciał zamustrować się na statku lub żaglowcu i wypłynąć w daleki rejs. Podczas wakacji odbył nawet miesięczny kurs Pracy Morskiej, zaliczony do Służby Polsce. Po nim szybko „wyleczył się” ze swoich morskich marzeń. Przyszły reżyser trafił do sekcji bokserskiej miejscowego klubu sportowego. Na szczęście dla polskiego filmu i kości nosa nie poszedł w ślady uwielbianego Aleksego Katlewskiego, olimpijskiego medalisty zwanego „Bombardierem z Wybrzeża”.

Zamiast gruszki bokserskiej i rękawic wybrał basen. Wśród swoich rówieśników był jednym z najlepszych pływaków. Zamiłowanie do pływania pozostało mu do końca życia. Inną dożywotnią pasją Staszka były książki.

Chłopak z Mokotowa

W  klasie maturalnej pracował społecznie w  Miejskiej Bibliotece Publicznej. W notatniku znajdziemy nie tylko tytuły, ale także oceny lektur. Z zachowanych fragmentów dowiadujemy się, że od 12 grudnia 1947 roku do lutego przeczytał kilkadziesiąt książek. Wśród nich są powieści historyczne Bolesław Chrobry Gołubiewa i  Kostka Napierski Orkana oraz francuska proza: Germinal Zoli, Fałszerze Gide’a  i  Bella Girardoux. Na liście lektur znajdziemy książki przygodowe: Pilot gwiaździstego znaku Meissnera, a także nieśmiertelnego Juliusza Verne’a  i  jego Strasznego wynalazcę . Żelazną pozycją była Księga dżungli Kiplinga. Są też poważniejsze tytuły. Balzac Stracone złudzenia , Thomas Mann Czarodziejska góra (ocena 5–), John Galsworthy Saga rodu Forsythe’ów , ocenione na 5, Czerwone tarcze Iwaszkiewicza, Knut Hamsun Głód , Sigrid Undset Krystyna, córka Lavrana . Z polskich autorów można wymienić Tadeusza Dołęgę-Mostowicza Drugie życie doktora Murka oraz Irenę Krzywicką Sąd idzie . Jest i literatura rosyjska. Bareja przebrnął zarówno przez masywne tomy Cichego Donu Szołochowa, jak i  Szosę wołkołamską Beka. Z licznych tytułów warto zapamiętać jeden. Zadanie porucznika Kenta Macieja Słomczyńskiego, znanego jako Joe Alex. Miną 32  lata, a  porucznik Kent stanie się hrabią Barrym Kentem, właścicielem, „znikniętej” „ostatniej paróweczki”. Kino, książki i  teatr aż zanadto pochłaniały przyszłego reżysera. 30 stycznia 1949 roku na świadectwie za pierwsze półrocze widzimy dwie oceny niedostateczne z fizyki oraz z wychowania fizycznego. Rok wcześniej „dwóje” miał z matematyki, chemii i języka niemieckiego. W maju 1949 roku Stanisław Bareja stanął przed Państwową Komisją Egzaminacyjną, by zdać egzamin dojrzałości. Z nauki o Polsce i świecie współczesnym otrzymał ocenę bardzo dobrą. Na maturalnym świadectwie widzimy duży rozrzut ocen. Języki polski, niemiecki, chemia, religia oraz przysposobienie wojskowe – dobra. Stan wiedzy o  historii, fizyce i  biologii komisja oceniła na dostateczny.

[1] J. Zieliński, Atlas dawnej architektury ulic i placów Warszawy, t. 9, Warszawa 2003, s. 54.

[2] L. Bartelski, Mokotów 1944, Warszawa 1986, s. 81.

[3] 3 Tamże, s. 45.

[4] Relacja złożona autorowi w styczniu 2009 roku.

Chłopak z Mokotowa

Jest to fragment książki:

Maciej Replewicz,
"Oczko się odlepiło temu misiu… Biografia Stanisława Barei",

Wydawnictwo Fronda,
EAN: 9788380790070

Powyższe zdjęcia pochodzą z tej książki.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama