"Miłość" w show-biznesie

Dzisiaj w muzyce rozrywkowej "miłość" kojarzy się z seksem, a nie z uczuciem pochodzącym jako dar od Boga

Dzisiaj w muzyce rozrywkowej „miłość” została skomercjalizowana i poddana wszelkim możliwym przeróbkom. „Miłość” kojarzy się z seksem, a nie z uczuciem pochodzącym jako dar od Boga. „Miłość” kojarzy się także z sukcesem, młodością, pieniądzem, jako „miłość” własna — wystąpienie przeciw przykazaniu miłości Boga i bliźniego. „Miłość” będąca gloryfikacją egoizmu, promocją wcielania w życie marzeń i planów w kontekście tylko własnego rozwoju.

W takim ujęciu standardem moralności jest więc życie człowieka, a jego celem — własne szczęście. Takie podejście zamyka człowieka w okresie jego bytu, nie otwiera przed nim wieczności. Stawianie człowieka z jego przyjemnościami w miejsce Boga stało się celem muzycznego przemysłu muzycznego. To kolejny, bardzo istotny, front walki o młodego człowieka, który zagubiony jest we współczesnym świecie w poszukiwaniu wartości, które mogą zbliżyć go do Boga poprzez odkrycie istoty miłości. Zły jak tylko może, chce tę Bożą wartość zdeprawować, zdeptać i zniszczyć działaniem samego człowieka. Robi to obecnie w sposób najbardziej perfidny, w majestacie powagi uznanych mediów i znanych osobowości.

Popularność muzycznych celebrytów, zobojętniła odbiorców na promowany przez nich przekaz. Wyuzdane Rihanna, Katy Perry, Madonna, Kesha, Lady Gaga, Miley Cyrus i Selena Gomez promują seksoholizm i hedonizm jako podstawę kariery oraz życiowego sukcesu. Wodewilowe, kabaretowe przedstawienia, jak „Moulin Rouge” ukazują prostytucję i obdzieranie kobiet z godności, jako atut, atrybut. W promującej film o tym samym tytule i tematyce piosence „Lady Marmolade” piosenkarki Christina Aguilera, Lil' Kim, Mya i Pink ukazują dom publiczny, jako miejsce godne kobiet, a wyuzdany strój, jako element współczesnej mody — gloryfikujący piękno ciała i jego zmysłowość. Cóż z tego, że w erotycznej, seksualnej i uprzedmiotawiającej kobietę, formie.

W efekcie stopniowego oswajania widzów i słuchaczy z wizerunkiem fałszywie pojmowanej „miłości”, jako fizycznej, a nie duchowej, demoniczność wkroczyła w zacisza domów. Muzyczne stacje telewizyjne i radiowe oswajają z działaniem Złego. Dodają muzycznym gwiazdom aureolę świętości w imię dobrego własnego samopoczucia i usprawiedliwiania zaspokajania muzycznych przyjemności. Muzyczny hedonizm jest bardzo groźny, gdyż doprowadza do zmiękczenia wiary, a w konsekwencji do jej odrzucenia.

Żółta kartka dla rodziców

Brytyjska internetowa organizacja rodzicielska Netmums przeprowadziła badanie wśród swoich członków. Należy do niej ponad 1,2 mln osób. Większość z rodziców obawia się, że nacechowane seksualnością występy gwiazd pop źle wpływają na dzieci.

Ponad 80 proc. ankietowanych przyznało, że ich dzieci powtarzają mające seksualne odniesienia teksty piosenek, a także naśladują prowokacyjne ruchy taneczne zaobserwowane u gwiazd pop. Trzy czwarte pytanych potwierdziło, że starało się powstrzymać dzieci przed oglądaniem sprośnych teledysków. Większość rodziców mających córki obawia się, że zaobserwowane przez nie zachowania sprawią, że będą oceniać siebie „pod kątem wyglądu, a nie osiągnięć czy osobowości”.

Prawie dwie trzecie respondentów sądzi, że ich dzieci mogą być poddane presji przedwczesnej seksualizacji — informował w tym kontekście portal ChnNews. Około połowy rodziców mających synów obawia się, że przepełnione seksem teledyski sprawią, że będą oni oczekiwać od kobiet „zbytniej dostępności seksualnej” i „nierealistycznych kształtów ciała w stylu gwiazd porno”.

Założyciel Netmums Siobhan Freegard tak skomentował opinie rodziców:

„Współcześni rodzice nie są pruderyjni — wiedzą, że seks się sprzedaje. Ale jest silne odczucie, że sprawy zaszły za daleko. Mówienie dzieciom, że przypadkowy seks i przemoc to rzeczy, do których trzeba dążyć, jest szkodliwe. Jeżeli gwiazda chce coś ludziom przekazać, to niech użyje mózgu zamiast swojego ciała.”

Od grzecznej dziewczynki do lolitki

Dziewczynki są „manipulowane” przez gwiazdy muzyki i ulegają erotyzacji, biorąc przykład z przepełnionych seksualną manipulacją teledysków Miley Cyrus i Rihanny. Cyrus była uwielbiana przez nastolatki za normalność i pop-rockowe piosenki. Teraz odżegnuje się od dotychczasowego wizerunku, deklarując, że nie cierpi młodzieżowych filmów, w których występowała i swojej nastolatkowej płyty „Can't Be Tamed” z czerwca 2010 roku. Obecnie wygląda jak „lolita wamp”, atakując rzesze dziewcząt golizną i wyuzdanymi gestami.

Miley Cyrus miała być w lutym gwiazdą NYC Porn Film Festival 2015. Planowała zaprezentować tam „Tongue Tied” — krótki film wyreżyserowany przez Quentina Jonesa z własnym udziałem, który w sieci pojawił się już 1 maja 2014 roku. Tym razem miała być wyświetlona dwukrotnie dłuższa i bardziej perwersyjna wersja mini produkcji Miley Cyrus. Piosenkarka wykorzystała klip podczas zeszłorocznej trasy koncertowej "Bangerz Tour". W filmie piosenkarka wije się w erotycznych pozach zakryta jedynie kawałkami lateksu.

Czy Cyrus chciała tym samym zalegalizować swoje odniesienia muzyczne i instagramowe w stronę pornobiznesu? Pewne, że było to sprawdzenie wrażliwości odbiorcy i wbrew pozorom był to udany test, choć w konsekwencji medialnej krytyki wokalistka odcięła się od tej formy prezentacji i zanegowała swój udział w pseudo imprezie filmowej. Krytyka ze strony mainstreamowych mediów nie miała jednak wymiaru kulturowego szoku, tylko humorystycznego wpisania młodej piosenkarki w osobowość kurtyzany burleski. Medialne zlekceważenie poniżającej godność kobiety postawy celebrytki spowodowało, że dystansując się jeszcze od biznesu XXX nadal jest ona dumna z perwersyjnego przesłania teledysku. Choć producenci festiwalu zrezygnowali z wyświetlenia filmu z Miley Cyrus, to jednak uznali, że przemysł muzyczny zaczyna uznawać ważną rolę porno biznesu w dotarciu do jeszcze szerszego grona odbiorców. Simon Leahy, organizator festiwalu, powiedział dla „NY Post”, że muzyka „pop coraz częściej podejmuje tematykę sado-maso, a Miley Cyrus staje się przez to coraz bardziej współczesną artystką”.

Uwaga fanów została mocno skoncentrowana na erotycznych ekscesach Miley Cyrus. To zrozumiałe, gdyż do niedawna była idolem dzieci i nastolatek. Jednak to co robi piosenkarka r'n'b Rihanna też nie odbiega od wyczynów Miley. W teledysku do piosenki „Pour It Up”, która pochodzi z albumu „Unapologetic” z 2012 roku, oprócz okultystycznej symboliki pojawia się imitacja aktu seksualnego. Jaki będzie następny krok artystów? Promocja prostytucji?

„Nawrócenie” na marihuanę

Skomercjalizowanie „miłości” w muzycznym showbiznesie nosi znamiona diabelskiego paktu. W 2001 roku zostało „wypuszczone” na rynek wydawnictwo quasi muzyczne „Snoop Dogg's Doggystyle”, będące w rzeczywistości filmem dla dorosłych. Jako ścieżkę dźwiękową, obok jęków, wykorzystano muzykę Snoop Dogga, który na dodatek osobiście wziął udział w kręconych scenach, stylizując je na muzyczne klipy. Nie rozbierał się jednak przed kamerą, ani nie brał udziału w aktach. Towarzyszył im. Sceny były kręcone w domu rapera w Claremont, w Kalifornii. Był to businessowy ruch mający na celu fuzję muzyki rap z magazynem dla dorosłych „Hustler” Larrego Flynta. Okazał się finansowym sukcesem. Także inni raperzy ochoczo włączyli się do akcji „sprzedając” muzykę rap. Niestety jednocześnie ją degenerując w dużym stopniu pod kątem zwykłej pornografizacji. Rap nigdy grzeczny nie był, unikał jednak prostego zestawienia z tanią erotyką, co niestety zmieniło się właśnie od czasu wkroczenia Snoop Dogga.

Calvin Cordozar Broadus Junior znany do niedawna także jako Snoop Dogg był gwiazdą Orange Warsaw Festival, który odbył się w czerwcu 2014 roku na Stadionie Narodowym. Wykonawca reklamowany był podczas tego muzycznego wydarzenia m.in. jako producent filmów dla dorosłych. W taki sposób następuje powolne i systematyczne osłabianie wrażliwości na nieprawość nie tylko młodocianych fanów muzyki, ale przede wszystkim uśpienie czujności ich rodziców. Skoro poważane media promują pornografię jako artyzm, to raper nie może stanowić duchowego zagrożenia...

Snoop Dogg zapragnął ostatnio odciąć się od swojej przeszłości i ogłosił nawrócenie na... rastafarianizm jako Snoop Lion, nowe wcielenie Boba Marleya. Oficjalnie dotychczasową seksualizację zastąpił narkomanią, paleniem marihuany (co czynił już od dłuższego czasu, lobbuje za legalizacją tego narkotyku). Choć przemiana duchowa nosi znamiona biznesowego działania, zmiana w Snoop Liona została w muzycznym świecie zaakceptowana, a nawet część muzycznego środowiska reggae z Jamajki przyjęła ją z radością. Nic dziwnego, gdyż dzięki temu można będzie dobrze zarobić. Wizyta Snoop Liona na Jamajce była ożywcza finansowo. A przesłanie Boba Marleya? Stało się narzędziem w napędzającej rodzimy biznes machinie. Lion zyskał w swojej przemianie poważnego orędownika, który otworzył mu wiele drzwi na Jamajce — Rohana Marleya, syna Boba Marleya, ambasadora marki House of Marley. Pojawił się ponownie bożek mamony, tak jak w przypadku produkcji filmów dla dorosłych. Zresztą w ostatnich teledyskach „duchowego ozdrowieńca” jest na tyle dużo erotyki, że naiwnie można mówić o przemianie. Trudno nie zauważyć, że bez wyrzeczenia się swojej przeszłości, z ciągłym „upalaniem się ziołem”, Snoopy Lion jest mało wiarygodny. Natomiast nawrócenie jest nietrafionym zwrotem, gdyż rastafarianizm nie jest wyznaniem, ani religią. Muzyk nadal promuje zafałszowany obraz „miłości”, który niezwykle mocno jest wchłaniany przez młode pokolenie wychowane na telewizjach MTV i VIVA. Ostania jego produkcja „Bush” (ponownie pod szyldem Snoop Dogg) z odnoszącym olbrzymie sukcesy Pharrellem Williamsem, zrealizowana jest w narkotycznym stylu Dogga, a utwór promujący album „Peaches N Cream” jest w każdej warstwie (muzycznej, tekstowej i teledyskowej) przepełniony odniesieniami do seksu.

***

W kontekście wynaturzeń i deprawacji płynącej z mediów, podpartej autorytetami, tak niezwykle ważne jest oddziaływanie rodziny, która jako podstawowa wspólnota Kościoła przekazuje od narodzin człowiekowi podstawową prawdę o nim, że JEST Z MIŁOŚCI. Tak agresywnej fali antywartości, podpartych kapitałem muzycznych oligarchów, nie może się oprzeć tylko społeczna niezgoda na nie. Potrzeba modlitwy. Wielu z artystów, którzy przedstawiają wypaczony obraz „miłości”, przeszło w swoim dzieciństwie poważną traumę, która spowodowała, że zamknęli się na działanie Boże i w konsekwencji nawet nie udźwignęli tego ciężaru, jak Kurt Cobain z Nirvany, czy Ian Curtis z Joy Division, przekazując swoim fanom w spadku depresję i nihilizm oraz niewiarę w „miłość”. Doświadczyli deprawacji, fałszywej pobożności, rozwodu rodziców, ich odrzucenia, a zwłaszcza zachwiania roli ojca. Dlatego tak niezwykle ważne jest, by rodzice, a przede wszystkim ojcowie błogosławili każdego dnia swoim dzieciom, a dzieci rodzicom. By błogosławieństwo promieniowało w rodzinie wzajemną miłością — Bożą miłością.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama