Nowa telewizja

Cotygodniowy felieton z "Gościa Niedzielnego" (13/2001)

W przypływie bezsilności po kolejnej serii prognoz przedwyborczych próbuję uświadomić młodszym członkom własnej rodziny, co to był peerel i dlaczego nie powinni się nabierać na nostalgiczne opowieści — historyczną podstawę sadowniczych pomysłów p. Millera, czyli uprawy gruszek na wierzbie. Niestety, młodzież, chociaż grzecznie wysłuchuje świadectwa starszych, jest nieprzemakalna i groza komunizmu spływa po niej jak woda po gęsi. Tamte czasy ich po prostu nie interesują. A może nie tak: to opowieści o nich nie są interesujące. Opowiadający nadaje nie na tej fali, którą odbiera słuchacz, więc trudno mówić o nawiązaniu porozumienia.

Należy jednak próbować. Ostatnio to właśnie jeden z bardzo młodych moich znajomych zaskoczył mnie, pytając, czy to prawda, że jakiś Gumołka, a w każdym razie indywiduum o podobnym nazwisku, kazał budować domy ze wspólną ubikacją na piętrze. Nie mógł uwierzyć, że istotnie ekipa tow. Wiesława wpadła na taki pomysł, chociaż ostatecznie go nie zrealizowano. W każdym razie koncepcja wspólnych toalet nadzwyczaj chłopaka rozśmieszyła i z powodów nie do końca dla mnie jasnych, bawiła go przez cały wieczór. Znacznie łatwiej do niego dotarła głupota komunizmu niż najbardziej przejmujące świadectwa martyrologii narodu w tamtej epoce.

Sztuka krzewienia poglądów, które uznajemy za słuszne, polega na tym, żeby wybrać właściwy klucz. Mam nadzieję, że takie klucze potrafi odnaleźć nowa telewizja „Puls”, której ambicją jest nadawanie na innych falach niż te, do których przywykliśmy. Mam nadzieję, że będzie to telewizja, która postara się ukazać trochę inną stronę życia.

Dotychczasowy ład na rynku telewizyjnym zasadza się na tym, że audycje informacyjne i publicystyczne podważają morale społeczeństwa, ukazując świat smutny, beznadziejny i przerażający. Antidotum na kompletne załamanie depresyjne jest rozrywka na żenującym poziomie, trafiająca do raczej niskich instynktów. Dżuma jest lekiem na cholerę. Wciąż jednak żyjemy i wcale nie jest tak, że oglądamy wokół psychopatów, którzy na przemian płaczą i rechoczą. Może uda się pokazać, że życie, choć to choroba śmiertelna, jak głosił tytuł filmu Zanussiego, jest o wiele bardziej złożone, że zdarzają się w nim również powody do radości, że są ludzie, którzy trudności potrafią zwalczyć, że nie jest prawdą, iż jedyne, co naród polski z siebie może wyłonić, to nieudani politycy.

Mam też nadzieję, że w nowej telewizji dziennikarze więcej będą myśleć o widzach niż o sobie. W szczególności liczę na to, że nie zagości tu popularna maniera bezwzględnej walki z rozmówcą, którego koniecznie chce się przygwoździć, łapiąc za słowa, bo dzięki temu jaśniej błyszczy gwiazda dziennikarza, niespełnionego tresera i matadora. Licząc na to, ubolewam, że „Pulsowi” rzuca się kłody pod nogi, uzasadniając to pochodzeniem jego kapitału ze spółek Skarbu Państwa. Okazuje się, że źle jest, gdy wiadomo, skąd pochodzą pieniądze. O te niewiadomego pochodzenia nikt nie ma pretensji, bo jedno z naczelnych guseł mówi, iż pierwszy milion i tak trzeba ukraść.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama