Wierzę w Jezusa Chrystusa

Wierzę w Boga - część III , rozdział XV - Komentarza do codziennego pacierza

CZĘŚĆ TRZECIA

"WIERZĘ W JEZUSA CHRYSTUSA"

 

Część druga Symbolu poświęcona osobie Jezusa Chrystusa jest nieproporcjonalnie rozbudowana w stosunku do części tak pierwszej jak i trzeciej, co też pośrednio świadczy o znaczeniu osoby i posłannictwa Jezusa Chrystusa dla całego chrześcijaństwa.

1. Pan

Jak w pierwszym artykule wiary Bóg nazwany jednym - albo dokładniej: jedynym Bogiem - tak druga część zwana inaczej chrystologiczną, zaczyna się od stwierdzenia, że Jezus Chrystus jest Panem.

Rzeczownik "pan" pojawia się dość często w Nowym Testamencie jako tytuł Jezusa Chrystusa. Warto przy tym zauważyć, że w greckim przekładzie Starego Testamentu hebrajski termin "Jahwe" - Bóg, też jest oddawany za pomocą rzeczownika "kyrios" czyli "Pan" (por. np. Wj 3, 14). W tak zwanym judaizmie hellenistycznym czyli wśród Żydów mówiących po grecku tytuł "Pan" oznacza przede wszystkim Boga. Mamy więc prawo twierdzić, że przepisywanie Jezusowi tytułu "Pan" jest przyznawaniem Mu godności samego Boga.

Jezus osobiście również nie stroni od tego tytułu, zwłaszcza gdy dokonuje różnych cudów, przez co chce chyba dać do zrozumienia, że sprawuje władzę, że jest Panem całej natury (por. np. Mt 22, 41nn). Ludzie zresztą też tak zwracają się do Jezusa, zwłaszcza gdy proszą Go o jakieś nadprzyrodzone interwencje (por. np. Mt 8, 2; 14, 30; 15, 22).

Autorzy natchnieni Nowego Testamentu terminem tym posługują się jednak ze szczególnym upodobaniem, gdy mówią o Chrystusie zmartwychwstałym, któremu przysługują wszystkie atrybuty samego Boga. Tak na przykład Paweł pisze w Rz 10, 9:

"Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych, osiągniesz zbawienie".

Ale Paweł również stwierdza wyraźnie, że na wyznanie wiary w tak rozumiane Bóstwo Jezusa nikt nie może się zdobyć bez specjalnej pomocy Boga.

"Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: Panem jest Jezus" (1 Kor 12, 3).

Ostatnie słowa Pisma św. Brzmią: "Przyjdź Panie Jezu" (Ap 22, 20), zaś Kościół wszystkie swoje modlitwy po dzień dzisiejszy kończy wzmianką o Panu Jezusie Chrystusie.

W swojej Boskiej godności Jezus Chrystus jest jeden, tą samą jedynością, o której mówi pierwszy artykuł symbolu wiary w związku z osobą Boga Ojca.

2. Jezus

Imię "Jezus" - podobnie jak większość imion biblijnych, i nie tylko zresztą biblijnych - posiada określone znaczenie. W języku hebrajskim "Jezus" - w nieco zmienionej formie - znaczy "Jahwe zbawia". Widać stąd, że imię to streszczało niejako całe ziemskie posłannictwo Jezusa, co jest wyraźnie powiedziane w Ewangeliach. Anioł tak mówi do Józefa o Jezusie:

"(Maria) porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi lud swój od jego grzechów" (Mt 1, 21).

Zarówno sam termin "wybawiciel" jak i dzieło wybawienia były znane już ludziom Starego Prawa. Język tego rodzaju kojarzył się im przede wszystkim z historycznym faktem wybawienia Izraela najprzód z niewoli egipskiej, a potem także z niejednego wygnania. Ciągle też oczekiwali Izraelici - i trwają w tym oczekiwaniu po dzień dzisiejszy - na przyszłego Mesjasza Wybawiciela. Dla wszystkich wyznawców Jezusa dawne, historyczne wyprowadzenia z różnych niewoli były jedynie typem czyli zapowiedzią dzieła, którego przez swoje życie, śmierć i zmartwychwstanie dokonał Chrystus. Jezus sam zapewnia uczniów, że otrzymają od Boga Ojca wszystko o co tylko będą prosić w imię Jezusa, to znaczy Jezusa (J 15, 16).

Przywołując imię Jezusa apostołowie wypędzają złe duchy (por. Dz 16, 16nn; 19, 13nn), mocą tego imienia dokonują też różnych cudów (Mk 16, 17). Nic tedy dziwnego, że wśród chrześcijan wypowiadaniu imienia "Jezus" od początku towarzyszyło przeświadczenie, że:

"nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni" (Dz 4, 12; por. 9, 14; Jk 2, 7).

Według św. Pawła to sam Bóg Ojciec dał Jezusowi:

"imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem, ku chwale Boga Ojca" (Flp 2, 10n).

3. Chrystus

"Chrystus" - znaczy dosłownie "pomazaniec", "namaszczony", zazwyczaj olejem z oliwek. W Starym Testamencie namaszczano królów (por. np. 1 Sm 9, 16; 10, 1. 12-13; 1 Krl 1, 39), kapłanów (por. np. Wj 29, 7; Kpł 8, 12) i niekiedy proroków (por. np. 1 Krl 19, 16). Obrzęd namaszczonego do wypełnienia jakiegoś szczególnie ważnego zadania, niekiedy absorbującego całe życie wysyłanego.

Wśród pomazańców miejsce bardzo szczególne zajmuje Mesjasz, namaszczony zresztą nie olejem lecz Duchem Pańskim, co zapowiada między innymi prorok Izajasz (11, 2). Przypisywano Mesjaszowi - i na tym też polega jego szczególność - aż potrójną władzę: królewską, kapłańską i prorocką (por. Za 4, 14; 6, 13; Iz 6, 11).

Otóż jednym z zadań, jakie stawiali sobie ewangeliści było pokazanie, że zapowiadanym przez proroków starotestamentalnych Mesjaszem jest Jezus z Nazaretu. Czytamy w ewangelii Łukasza:

"Dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan" (Łk 2, 11).

W rodowodzie Mateusza jest powiedziane, że z Marii "narodził się Jezus zwany Chrystusem" (Mt 1, 16). Według Jana Ewangelisty, Jezus jest tym, "którego Ojciec poświęcił i posłał na świat" (J 10, 36). Owo "poświęcenie" - to nic innego jak wspomniane już namaszczenie Duchem Świętym, o czym jedna z najstarszych katechez wczesnochrześcijańskich tak mówi:

"Znacie sprawę Jezusa z Nazaretu, którego Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą" (Dz 10, 38).

To właśnie Jezus jest również nazywany "świętym Bożym" (Mt 1, 24; J 6, 69; Dz 3, 14).

Jezus sam wyraźnie akceptuje ten tytuł. Kiedy Piotr w imieniu pozostałych apostołów powiedział:

"Tyś jest Mesjasz, Syn Boga żywego"

Jezus uznając tę odpowiedź za poprawną, oświadczył:

"Błogosławiony jesteś Szymonie, synu Jony" (Mt 16, 15n).

Kilka razy dał też Jezus do zrozumienia, że uważał się za Mesjasza. Kiedy na przykład Samarytanka przy studni powiedziała: "Wiem, że przyjdzie Mesjasz zwany Chrystusem" Jezus odrzekł: "Jestem nim Ja, który z tobą mówię" (J 4, 25n; por. Mt 22, 41n). Po zmartwychwstaniu Jezusa Piotr zaś wręcz nakazywał:

"Niech cały dom Izraela wie z niewzruszoną pewnością, że tego Jezusa, którego wyście ukrzyżowali, uczynił Bóg i Panem i Mesjaszem" (Dz 2, 36).

4. Syn Boży Jednorodzony

Kolejny tytuł Jezusa, przedmiot naszej wiary, brzmi: "Syn Boży". Jest to określenie szczególnie wieloznaczne. Tak byli nazywani nie tylko ludzie, lecz również aniołowie. Czytamy na przykład w Pwt 32, 8 (LXX):

"Kiedy Najwyższy rozgraniczał narody, rozdzielał synów człowieczych, wtedy ludziom granice wytyczał, według liczby synów Bożych";

albo jeszcze wyraźniej u Hi 1, 6:

"Zdarzyło się pewnego dnia, gdy synowie Boży udawali się, by stanąć przed Panem, że szatan też poszedł z nimi".

Spośród ludzi tytułem jest obdarzony niekiedy cały Izrael jako naród szczególnie wybrany. Na wyraźne polecenie Jahwe Mojżesz tak ma powiedzieć faraonowi:

"To mówi Pan: Synem moim pierworodnym jest Izrael" (Wj 4, 22; por. także Jr 3, 19; Syr 36, 11; Oz 11, 1; Mdr 18, 13).

Jezus też jakby do tego znaczenia tytułu Synowie Boży nawiązuje gdy poleca ludziom tak oto się modlić:

"Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz" (Mt 6, 8).

W tym rozumieniu "synami Bożymi" są jeśli nie wszyscy ludzie, to przynajmniej wyznawcy Jezusa.

Synami Bożymi nazywali się także, niektórzy królowie Izraela. O Salomonie tak mówi sam Jahwe:

"Ja będę mu Ojcem a on będzie Mi synem" (1 Krn 17, 13).

Ale całkiem wyjątkowym synem Bożym jest przyszły Mesjasz _ król. O nim to czytamy w sławnym wersecie Ps 2:

"Tyś Synem moim, Ja ciebie dziś zrodziłem" (Ps 2, 7).

Jezusa Chrystusa synem swoim nazywa sam Bóg Ojciec. Gdy Jezus przyjmował chrzest w Jordanie, wówczas:

"otworzyły się niebiosa (...) A głos z nieba mówił: Ten jest Syn mój umiłowany, w którym mam upodobanie" (Mt 3, 17).

Te same słowa zostały wypowiedziane przez tajemniczy głos z nieba podczas przemienienia Jezusa (Mt 17, 5).

Jezus akceptuje tytuł "Syna Bożego" i sam się nim posługuje. Mów na przykład:

"Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, aby świat został przez Niego zbawiony" (J 3, 16).

W jednej ze swych polemik z faryzeuszami Jezus pyta swoich adwersarzy:

"Jakże wy o tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, mówicie: Bluźnisz, dlatego że powiedziałem: Jestem Synem Bożym" (J 10, 36).

O bardzo szczególnym charakterze Synostwa bożego świadczy następująca wypowiedź Jezusa:

"Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić" (Mt 11, 27).

Wreszcie podczas tak zwanego procesu swego, Jezus, zapytany, czy jest Synem Bożym, odpowiedział:

"Tak, Jestem Nim" (Łk 22, 70; por. Mt 26, 64; Mk 14, 61).

Spośród uczniów Jezusa jako pierwszy wiarę w Bóstwo Jezusa wyznał Piotr pod Cezareą Filipową oświadczając:

"Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego" (Mt 16, 16).

Jan ewangelista, opisując przebieg chrztu Jezusa, oświadcza na zakończenie:

"Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym" (J 1, 34).

Przekonanie Piotra i Jana podzielił w momencie konania Jezusa nawet poganin setnik. To przecież on wypowie słowa:

"Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym" (Mk 15, 39).

Zmartwychwstanie Jezusa zaś było, według św. Pawła, potwierdzeniem Boskiej godności Jezusa. Paweł mówi o Jezusie:

"który według Ducha Świętości przez powstanie z martwych został ustanowiony pełnym mocy Synem Bożym" (Rz 1, 4).

I tę prawdę głosił od pierwszych dni swojego nawrócenia, co Łukasz, autor Dziejów Apostolskich tak zanotuje:

"Zaraz zaczął głosić w synagogach, że Jezus jest Synem Bożym" (Dz 9, 20).

Jezus, Syn Boży, jest także nazywany "Jednorodzonym". Takie określenie drugiej Osoby Trójcy Św. Pojawia się tylko w pismach Janowych (por. J 1, 14. 18; 3. 16. 18; 1J 4, 9) i oznacza przede wszystkim i dosłownie "jedyność" Syna Bożego, czyli brak jakiegokolwiek Jego "rodzeństwa". Ale "Jednorodzony" - to także "szczególnie umiłowany", jak ten z opisu chrztu (Mt 3, 17) albo przemienienia Jezusa (Mt 17, 5).

5. Z Ojca zrodzony przed wszystkimi wiekami

Wierzymy, że Jezus Chrystus jest z Boga Ojca zrodzony przed wszystkimi wiekami. Już w poprzednim artykule wiary była mowa o tym, że jest Jezus Jednorodzonym Synem Bożym. Pismo św. także wspomina o zrodzeniu Syna przez Ojca. Czytamy na przykład w Ps 2, 7:

"Tyś Synem moim, Ja Cię dziś zrodziłem".

Wiele razy cytowany w Nowym Testamencie werset ten jest odnoszony prawie zawsze do osoby Jezusa Chrystusa (por. Dz 13, 13; Hbr 1, 5; 5, 5).W sensie mesjańskim jest również odczytywany ten oto werset z Ks. Przysłów:

"Pan mnie zrodził swe arcydzieło (...) od wieków jestem stworzona" (*, 22n).

Wypada w tej chwili powiedzieć kilka słów o samej naturze tego rodzenia Syna przez Ojca. Otóż przede wszystkim trzeba zauważyć, że owo rodzenie należy pojmować metaforycznie, a mówiąc dokładniej analogicznie. Według św. Tomasza rodzenie to ma charakter intelektywny, Akwinata mówi dosłownie:

"Ojciec poznając siebie samego, równocześnie obejmuje swoją wiedzą Syna i Ducha (...) poczyna niejako Syna" (Summa theol q. XXXIV, a 1, ad 3).

Proces ten posiada główne znamiona rodzenia. Po pierwsze - mamy tu do czynienia z pochodzeniem żyjącego od żywego. Po drugie - istnieje ścisły związek między rodzącym a rodzonym. Słowo pozostaje w Bogu łącząc się z Nim poprzez tę samą naturę Boską, którą Ojciec przekazuje Synowi. Po trzecie wreszcie - istnieje podobieństwo, a nawet, co więcej identyczność natury, a w każdym akcie poznawania czy rozumienia. Chodzi ostatecznie o to, żeby przedmiot poznania upodobnił się do poznającego podmiotu. Jak każde słowo ludzkie rodzi się w umyśle poznającego, tak przez analogie, Syn Boży, zwany inaczej Słowem, rodzi się w myśli Boga Ojca.

Ponieważ zarówno Ojciec jak i Syn z racji na swoją naturę nie mają początku ani końca, zatem nie da się umieścić w granicach jakiejkolwiek chronologii procesu zrodzenia Syna przez Ojca: Syn jest zrodzony przed wszystkimi wiekami, bo Ojciec jest zawsze Ojcem tak jak również Syn jest zawsze Synem. Katechizm Kościoła Katolickiego mówi:

"Bóg jest Ojcem w niezwykłym sensie, jest nim nie tylko jako Stwórca; jest On wiecznie Ojcem w relacji do swojego jedynego Syna, który w relacji wzajemnie jest Synem tylko w relacji swego Ojca" (pkt. 240).

6. Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego

Trzy wyrażenia: "Bóg z Boga, światłość ze światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego" mówią właściwie o tym samym. Światłość i prawda są bowiem synonimami samego Boga choć tu występują jako Boże przymioty. W całym zaś tym trójczłonowym artykule wiary chodzi o równość Ojca i Syna: Syn jest tak samo jak Ojciec Bogiem, jest taką samą światłością oraz identyczną prawdą. Wszystkie trzy formuły są jakby echem urzędowych konkluzji, kończących różne spory trynitarne zwłaszcza w związku z takimi herezjami jak arianizm, nestorianizm, adopcjonizm itp.

O tym, że Bóg jest światłością tak mówi autor 1 J:

"Nowina, którą usłyszeliśmy od Niego (...) jest taka: Bóg jest światłością i nie w Nim żadnej ciemności" (1, 5).

Zaś Jezus, Jednorodzony Syn Boży, tak powie o sobie samym:

"Ja jestem światłością świata, Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemnościach" (J 8, 12).

Św. Paweł zapewnia wyznawców Chrystusa:

"olśni cię swoim światłem" (Ef 5, 14).

Jeszcze częściej Bóg jest nazywany prawdą. W 2 S, 7, 28 czytamy:

"O Panie mój Boże, Tyś Bogiem, Twoje słowa są prawdą i wieczny jest każdy Twój sprawiedliwy wyrok" (Ps 119, 160).

Celem zaś ziemskiego posłannictwa Jezusa jest to, aby "dawać świadectwo prawdzie" (J 18, 37). Jezus sam oznajmi:

"Ten, który Mnie posłał jest samą prawdą" (J 8, 26; 7, 28).

Co więcej "Syn Boży przyszedł i obdarzył nas zdolnością rozumu, abyśmy poznawali prawdziwego" (J 5, 2).

Nie ma w tym nic dziwnego skoro się zważy, że On, zrodzony z Boga prawdziwego, sam jest również uosobieniem prawdy. Powiedział bowiem:

"Ja jestem drogą, prawdą i życiem" (J 14, 6).

7. Zrodzony a nie stworzony

Wierzymy o Synu Bożym, że jest zrodzony, a nie stworzony. Istota stworzenia polega bowiem na tym, że w jego wyniku powstaje coś z niczego. Otóż inaczej rzecz się ma w przypadku pochodzenia Syna od Ojca. Ojciec przekazuje Synowi "Substancję" własnego Bóstwa. Artykuł wiary mówiący o zrodzeniu Syna też jest skierowany przeciwko błędnowiercom, kończąc dyskusje zapoczątkowane przez niektóre odmiany gnostycyzmu i pryscylianizmu.

8. Współistotny Ojcu

Pismo św. Nazywa Syna

"obrazem Boga niewidzialnego" (Kol 1, 5)

oraz

"odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty" (Hbr 1, 3).

W ślad za tymi oświadczeniami

"zgodnie z Tradycją apostolską, Kościół wyznał w 325 r. Na pierwszym soborze powszechnym w Nicei, że Syn jest współistotny Ojcu, czyli że jest z Nim jednym Bogiem" (KKK 242).

W języku potocznym współistotność oznacza jedność natury i przymiotów kilku bytów w normalnych warunkach różniących się między sobą. W sensie ścisłym jednak o współistotności można mówić tylko w odniesieniu do osób Boskich. Syn - i Duch zresztą też pochodząc od Ojca, mają tę samą naturę co i Ojciec. Do dwu zacytowanych już tekstów możnaby dorzucić kilka wypowiedzi z ewangelii św. Jana. Tak na przykład czytamy w J 3, 35:

"Ojciec miłuje Syna i wszystko oddał w Jego ręce";

albo J 5, 21:

"Albowiem jak Ojciec wskrzesza umarłych i ożywia, tak również i Syn ożywia tych, których chce. Ojciec bowiem nie sądzi nikogo, lecz cały sąd przekazuje Synowi, aby wszyscy oddawali cześć Synowi tak jak oddają cześć Ojcu. Kto nie oddaje czci Synowi, nie oddaje czci Ojcu".

Wreszcie słowa samego Jezusa:

"Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt nie zna Syna tylko Ojciec ani Ojca nikt nie zna tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić" (Mt 11, 27).

Uroczyste orzeczenia soborów nicejskiego i konstantynopolitańskiego korygowały definitywnie różne odmiany arianizmu, głoszącego generalnie niższość Syna w stosunku do Ojca.

9. Przez Niego wszystko się stało

Pismo św. stwierdza kilka razy, że Słowo - zwane gdzie indziej Mądrością - miało szczególny udział w dziele stwarzania wszechrzeczy. Czytamy na przykład w Prz 3, 19:

"Pan umocnił ziemię mądrością, niebiosa utwierdził rozumem" (por. Syr 24, 3: Mdr 7, 12).

Ewangelia św. Jana zaczyna się w ten sposób:

"Na początku było Słowo (...) i Bogiem było Słowo (...). Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało" (J 1, 1-3).

Św. Paweł tę samą myśl wyraża jeszcze dokładniej. Mówi bowiem:

"W Nim zostało wszystko stworzone i to, co w niebiosach, i to co na ziemi. Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone" (Kol 1, 16n).

Podobnie autor Listu do Hebrajczyków:

"Bóg (...) w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna, Jego to ustanowił dziedzicem wszystkich rzeczy, przez Niego też stworzył wszechświat" (Hbr 1, 1n).

Znaczy to, że "Bóg stwarzał wszystko przez odwieczne Słowo, przez swojego umiłowanego Syna" (KKK 291).

Jest to niewątpliwie nawiązanie do starotestamentalnego opisu stworzenia wszechświata, gdzie Bóg również tylko mocą swojego słowa powołuje poszczególne byty do istnienia. Warto jednak zauważyć, że to nie Słowo dało początek wszechrzeczom. One zawdzięczają swoje zaistnienie Ojcu, ale przez Syna. Wypowiedź o stwarzaniu wszystkiego przez Syna ma na celu ukazanie równości dwu pierwszych Osób Boskich.

10. Dla nas ludzi i dla naszego zbawienia

Dość rozbudowany jest ten artykuł wiary, który mówi o tajemnicy wcielenia przedwiecznego Słowa. Zaczyna się od wskazania racji a tym samym celu "stania się człowiekiem" Bożego Syna: dla nas ludzi i dla naszego zbawienia.

Sytuacja, w jakiej znalazła się cała ludzkość po pierwszym grzechu, była opłakania godna. Bóg Stwórca powiedział przecież wyraźnie:

"Nie wolno wam jeść [owoców] z tego drzewa, a nawet go dotykać żebyście nie pomarli" (Rdz 3, 3).

Wiadomo, że zakaz został złamany. Św. Grzegorz z Nysy mówi:

"Nasza chora natura wymagała uzdrowienia; upadła - potrzebowała podniesienia, martwa - wskrzeszenia (...) Będąc w niewoli, oczekiwaliśmy Zbawiciela (...) Czy te powody były bez znaczenia? Czy nie zasługiwały na wzruszenie Boga, na to, by zniżył się aż do poziomu naszej ludzkiej natury i nawiedził ją skoro ludzkość znajdowała się w tak opłakanym i nieszczęśliwym stanie?" (Oratio catechetica, 15).

Tak więc u źródeł całej tajemnicy wcielenia znajduje się miłosierna miłość Boga względem rodzaju ludzkiego, co autorzy natchnienie zwłaszcza Nowego Testamentu wiele razy podkreślają. Św. Jan pisze:

"W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu" (J 4, 9);

lub gdzie indziej:

"Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (J 3, 16).

Owoce, skutki spowodowane zbawczym wcieleniem przedwiecznego Słowa przeszły najśmielsze oczekiwania ludzkie. Jeden z Ojców Kościoła mówi:

"Syn Boży stał się człowiekiem, aby człowiek, jednocząc się ze Słowem i przyjmując w ten sposób synostwo Boże, stał się Synem Bożym" (Św. Ireneusz, Adv. Haer. III, 19, 1);

albo jeszcze dosadniej św. Tomasz z Akwinu:

"Jednorodzony Syn Boży, chcąc uczynić nas uczestnikami swego Bóstwa, przyjął naszą naturę, aby stawszy się człowiekiem, uczynić ludzi bogami" (Opusc. 57).

11. Zstąpił z nieba

W języku metafor biblijnych "miejscem naturalnym" przebywania Syna Bożego jest niebo, znajdujące się "w górze". Stając się człowiekiem Syn Boży zstąpił z nieba, "zszedł na ziemskie niskości".

"Niebo - to owa ojcowska obecność niewidzialna, a przecież pełna takiej troskliwości, obejmująca nieprzebraną dobrocią (1, 11) cały świat, ptaki niebieskie (6, 26), sprawiedliwych i niesprawiedliwych (5, 45). Ale normalnie ludzie nie dostrzegają tej obecności Boga. By stała się ona rzeczywistością żywą i triumfującą, aby przyszło Królestwo niebieskie, Jezus pojawił się by mówić o tym, co wie, i dać świadectwo o tym co widział (J 3, 11)" (Słownik teologii bibl. 539).

Dokonawszy dzieła zbawienia ludzkości, Jezus wrócił znów do Ojca, wstąpi ponownie do nieba... Ewangelista powie w związku z tym:

"Nikt nie wstąpił do nieba oprócz tego, który z nieba zstąpił - Syna Człowieczego, który jest w niebiesiech" (J 3, 13).

12. Za sprawą Ducha Świętego

Wcielenie przedwiecznego Słowa Bożego dokonało się za sprawą Ducha Świętego. Jako pierwsza dowiedziała się o tym Maria w momencie zwiastowania narodzin Syna Bożego. Na jej pytanie, jak się to stanie, bo przecież nie znała i nie zamierzała "znać męża", usłyszała w odpowiedzi, że:

"Duch Święty zstąpi na Nią" (Łk 1, 35).

Nic więcej o naturze tego poczęcia nie mówi ani Pismo św. Ani żaden Symbol Wiary. W każdym razie jest to dzieło Ducha Świętego, który także w jednym z artykułów wiary jest nazywany "Panem i Ożywicielem". Zatem niejako do Jego "kompetencji" należało nadnaturalne ożywienie łona przyszłej Matki Syna człowieczego.

13. Przyjął ciało z Marii Dziewicy

Za sprawą Ducha Świętego zaczął się nowy sposób istnienia Syna Bożego, czas ziemskiej egzystencji Słowa Przedwiecznego.

O tym sposobie istnienia Jezusa Paweł powie, że:

"zamieszkała w Nim « cała pełnia to znaczy Bóstwo na sposób ciała» (Kol 2, 9), ale też że "istniejąc w postaci Bożej (...) ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, a w zewnętrznym przejawie został uznany za człowieka" (Flp 2, 6n).

Wszystko to stało się "gdy nadeszła pełnia czasu" (Ga 4, 4) i - jak wiadomo - za sprawą Ducha Świętego". Ale nie tylko: także za sprawą tej, "której na imię było Maria" (Łk 1, 26-27). Autor Listu do Hebrajczyków wkłada w usta Jezusa słowa: "ofiary ani daru nie chciałeś, ale Mi utworzyłeś ciało" (Hbr 10, 5). Otóż ciało wziął Syn Boży z dziewicy Marii. Katechizm Kościoła Katolickiego przytacza następujące słowa Konstytucji soborowej:

"Było zaś wolą Ojca miłosierdzia, aby wcielenie poprzedziła zgoda Tej, która przeznaczona została na matkę, by w ten sposób jak niewiasta przyczyniła się do śmierci, tak również niewiasta przyczyniła się do życia" (Lumen gentium, 56).

To dlatego Maria nazywa się inaczej drugą Ewą.

Swoją zgodę na stanie się Matką Jezusa Maria wyraziła w słowach:

"Oto ja służebnica Pańska niech mi się stanie według twego słowa" (Łk 1, 37n).

W ten sposób Maria stała się - jak mówi znów Katechizm - "służebnicą tajemnicy odkupienia". To co Ewa zmarnowała przez swoje nieposłuszeństwo, Maria czyli Druga Ewa zaczęła naprawiać aktem służebnego posłuszeństwa.

Do przyjęcia prawdy o roli matki Mesjasza Pan Bóg przygotowywał ludzi przez wiele postaci niewiast starotestamentalnych, które zapowiadały niejako pojawienie się matki Syna Człowieczego. O niewieście, której potomstwo zetrze głowę węża jest mowa zaraz po opisie grzechu pierworodnego (Rdz 18, 10-14; 21, 1-2). Izajasz wypowie, niezrozumiałe przed Nowym Testamentem proroctwo: "Oto dziewica pocznie i porodzi Syna" (Iz 7, 14). Autorzy Nowego Testamentu nie mają wątpliwości, o kim myślał prorok. Czytamy na przykład w Ewangelii Mateusza:

"A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie, powiedziane przez Proroka: Oto dziewica pocznie i porodzi Syna któremu nadadzą imię Emmanuel" (Mt 1, 23).

Drogę dla Bogarodzicy przygotowywały też takie niewiasty jak Debora Rut, Judyta, Estera.

Zaś osoba samej Marii jaśniała od początku najcenniejszymi przymiotami właśnie dlatego, że miała być Matką Mesjasza. Wśród tych przymiotów zdecydowanie na plan pierwszy wysuwa się niepokalane poczęcie Marii. Niejaką aluzję do takiego stanu Jej duszy czyni Archanioł Gabriel gdy w momencie zwiastowania narodzin Syna Bożego oznajmia Marii, że jest "łaski pełna" (Łk 1, 28). Skoro tak, to znaczy to również, że jest wolna od zmazy grzechu pierworodnego. Inaczej nie mogłaby być "łaski pełną". Właśnie ze względu na czekającą ją misję Matki Zbawiciela świata została zachowana przed oddziaływaniem na Nią skutków grzechu pierworodnego. W Bulli soborowej, ogłaszającej dogmat Niepokalanego Poczęcia Marii znajdują się takie oto słowa:

"Najświętsza Maria Dziewica od pierwszej chwili swego poczęcia, przez łaskę i szczególny przywilej Boga wszechmogącego, na mocy przewidzianych zasług Jezusa Chrystusa, Zbawiciela rodzaju ludzkiego, została zachowana nienaruszona od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego" (Ineffabilis Deus, DS 2803).

Jeśli o nas wszystkich powie apostoł:

"W nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem" (Ef 1, 4),

to słowa te należy odnosić w sposób szczególny i przede wszystkim do Matki Mesjasza.

Przedmiotem naszej wiary jest także to, że Maria, przychodząc na świat bez jakiegokolwiek obciążenia skutkami grzechu pierworodnego, przez całe życie pozostała również wolną od wszelkiego grzechu. Była zawsze święta i to właśnie wyraża je tytuł w Kościele Wschodnim: Panaghia.

Prawda o dziewictwie Marii została już po części wyrażona w stwierdzeniu, że "za sprawą Ducha Świętego" poczęła Jednorodzonego Syna. Jest to jedna z tych prawd, które nazywamy absolutnymi tajemnicami wiary. Niemożność naturalnego zrozumienia tej prawdy jako pierwsza wyraziła sama Maria kiedy pytała:

"Jakże się to stanie, skoro nie znam męża" (Łk 1, 34).

Niewiele też wyjaśniają wypowiedziane do Józefa - słusznie zakłopotanego - następujące słowa anioła:

"Z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło" (Mt 1, 2).

Maria była dziewicą nie tylko w momencie wydawania na świat Jezusa. Pozostała nią na zawsze, przez całe swoje życie. Jezus był Jej jedynym Synem, innego potomstwa, nawet "za sprawą Ducha Świętego" nie posiadała. Tak zwani "bracia Jezusa", wspominani w ewangelii Mateusza (13, 55) - to jak wiadomo, nie bracia w znaczeniu dosłownym ale krewni Jezusa. Z taką sprawą samą terminologią przy określaniu krewnych spotykamy się zresztą już w Starym Testamencie (por. np. Rdz 13, 8; 14, 16; 29, 15 itp.). Św. Paweł jeszcze bardziej poszerza znaczenie terminu "brat" kiedy mówi o Jezusie, że:

"Bóg ustanowił Go pierworodnym między wielu braćmi" (Rz 8, 29).

Natomiast duchowe macierzyństwo Marii rozciąga się na wszystkich wyznawców Jezusa, a zostało ustanowione wtedy, kiedy Jezus, konając już na krzyżu, pod którym stała Maria, powiedział do Niej wskazując na Jana Ewangelistę:

"Oto Syn Twój",

a do Jana wskazując na Marię:

"Oto Matka Twoja" (J 19, 26n).

Jako człowiek przyszedł Jezus na świat w skrajnym ubóstwie:

"Przyszedł do swoich, a swoi Go nie przyjęli"(J 1, 11); "Nie było dla Niego miejsca w gospodzie" (Łk 2, 7).

Narodził się w stajni, między zwierzętami. Powitały Go co prawda, jako pierwsze hymnem anielskim niebiosa, ale spośród ludzi, oprócz Marii i Józefa, pierwsi pojawili się przy żłóbku pasterze, reprezentujący wcale nie najwyższe warstwy społeczne.

14. Stał się człowiekiem

I zaczął "być człowiekiem". Najprzód musiał uchodzić do Egiptu, bo "Herod szukał Dziecięcia, żeby je zgładzić" (Mt 2, 14). Swoje lata dziecięce spędził w Nazarecie, gdzie był "poddany Józefowi i Marii" (Łk 2, 51). Na jego publiczną działalność składało się nauczanie słowem, leczenie chorych, rozmnażanie chleba. Już po jego śmierci, zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu pierwsi chrześcijanie powiedzą o Nim:

"Przeszedł przez życie dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła" (Dz 10, 38).

Sam fakt wcielenia Przedwiecznego słowa został udokumentowany wieloma wypowiedziami autorów natchnionych Nowego Testamentu. Jan Ewangelista mówi ogólnie:

"Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami" (J 1, 14),

ale Paweł, cytując chyba wcześniejszy hymn liturgiczny, stwierdza:

"On istniejąc w postaci Bożej nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił sam siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi" (Flp 2, 5-7).

W Hbr 10, 5 Jezus wypowiada takie słowa:

"Ofiary ani daru nie chciałeś, aleś mi utworzył ciało".

To, że Syn Boży stał się człowiekiem, nie oznacza, iż stracił cokolwiek ze swego Bóstwa, albo mówiąc inaczej, że przestał być Bogiem. Nadal "istniał" w postaci Boga; "posiadł" jedynie ludzkie ciało, przyjął ludzką naturę.

"Syn Boży stał się prawdziwie człowiekiem, pozostając prawdziwie Bogiem" (KKK 464).

Do ostatecznego sformułowania tej prawdy Kościół przebijając się przez gąszcz różnych herezji jak na przykład nestroianizm, doketyzm, adopcjonizm, monofizytyzm itp. Rzeczywistość pełnego człowieczeństwa Jezusa zakłada normalne działanie Jego rozumu i woli. Ale

"Syn Boży udziela swojemu człowieczeństwu swojego osobowego sposobu istnienia w Trójcy. Zarówno w swojej duszy, jak i w swoim ciele, Chrystus wyraża więc po ludzku Boskie życie Trójcy" (KKK 470). "Ma więc Chrystus dwie natury, Boską i ludzką nie pomieszane, ale zjednoczone w jednej Osobie Syna Bożego;; (481).

15. Ukrzyżowany za nas pod Poncjuszem Piłatem

Kolejny artykuł wiary w części chrystologicznej brzmi:

"Ukrzyżowany również za nas pod Poncjuszem Piłatem, został umęczony i pogrzebany".

Ten tak tragiczny koniec swojego zbawczego posłannictwa Jezus zapowiedział aż trzykrotnie (Mk 8, 31; 9, 31; 10, 33n). Wszystko to stało się za rządów, a także za sprawą namiestnika rzymskiego Poncjusza Piłata. Nie oznacza to jednak, że to on wyłącznie jest winnym śmierci Jezusa. On, co prawda, wydał wyrok śmierci, ale czynił to jak wiadomo z niemałymi oporami, pod wyraźną presją przywódców narodu żydowskiego. Nie można też utrzymywać, że to naród żydowski jako taki ponosi odpowiedzialność za śmierć Jezusa. Katechizm Kościoła Katolickiego stwierdza:

"Biorąc pod uwagę historyczną złożoność procesu Jezusa widoczną w opowiadaniach ewangelicznych oraz nie widząc, jaki jest, znany tylko Bogu, grzech osobisty uczestników procesu (Judasza, Sanhedrynu, Piłata), nie można przypisać odpowiedzialności za śmierć Jezusa wszystkim Żydom w Jerozolimie mimo okrzyków manipulowania tłumu i zbiorowych oskarżeń zawartych w wezwaniach do nawrócenia Pięćdziesiątnicy" (pkt 597).

Nieco dalej zaś ten sam Katechizm w tych oto słowach wskazuje winnych śmierci Jezusa:

"Kościół w nauczaniu swojej wiary i w świadectwie swoich świętych nie zapomniał « że to właśnie grzesznicy byli sprawcami i jakby narzędziami wszystkich mąk, które wycierpiał Boski Zbawiciel» . Uwzględniając fakt, że nasze grzechy dotykają samego Chrystusa, Kościół nie waha się przypisać chrześcijanom największej odpowiedzialności za mękę Jezusa, którą zbyt często obciążali jedynie Żydów. Musimy uznać za winnych tej strasznej nieprawości tych, którzy nadal popadają w grzechy. To nasze przestępstwa sprowadziły na Pana naszego Jezusa Chrystusa mękę krzyża; z pewnością więc ci, którzy pogrążają się w nieładzie moralnym i złu, « krzyżują (...) w sobie Syna Bożego i wystawiają go na pośmiewisko» (Hbr 6, 6). Trzeba uznać, że nasza wina jest w tym przypadku większa niż Żydów. Ono bowiem według świadectwa Apostoła, « nie ukrzyżowaliby Pana chwały» (1 Kor 2, 8), gdyby Go poznali, My przeciwnie, wyznajemy, że Go znamy. Gdy więc zapieramy się go przez nasze uczynki, podnosimy na Niego w jakiś sposób nasze zbrodnicze ręce" (pkt 598).

Należy wreszcie pamiętać i o tym, że Jezus umierał:

"z woli, postanowienia i przewidzenia Bożego" (Dz 2, 23).

W tych samych Dziejach Apostolskich znajduje się zdanie:

"Zeszli się bowiem w tym mieście przeciw świętemu Słudze Twojemu, Jezusowi, którego namaściłeś, Herod i Poncjusz Piłat z poganami i pokoleniami Izraela, aby uczynić to, co ręka Twoja i myśl zamierzyły" (Dz 4, 27n).

Katechizm zaś konkluduje:

"Bóg dopuścił ich czyny wypływające z zaślepienia, by wypełnić swój zbawczy zamysł (pkt 600).

Wyraźnie jest też powiedziane w omawianym obecnie artykule wiary, że Jezus został ukrzyżowany, umęczony i pogrzebany dla nas czyli dla naszego dobra. Stwierdza to wiele razy już Stary Testament, gdy zapowiada przyszłe cierpienia Mesjasza. I tak na przykład czytamy w Ks. Proroka Izajasza:

"Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich niesprawiedliwości On sam dźwigać będzie (...) On poniósł grzechy wielu i oręduje za przestępcami" (Iz 53, 11n).

Jakby nawiązując do tego tekstu, św. Paweł powie, że:

"Chrystus umarł zgodnie z pismem za nasze grzechy" (1 Kor 15, 3).

Zresztą sam Jezus oświadcza, że:

"przyszedł aby służyć i oddać swoje życie na okup za wielu" (Mt 20, 28).

Świadectwo autora pierwszego listu św. Piotra wskazuje na to, że tak też cel śmierci Jezusa pojmował pierwotny Kościół:

"Wierzcie bowiem, że z waszego, odziedziczonego po przodkach złego postępowania zostaliście wykupieni (...) drogocenną krwią Chrystusa jako baranka niepokalanego i bez zmazy" (1 P. 1, 18n).

Św. Paweł powie ponadto, że Bóg Ojciec "dla nas uczynił grzechem Tego, który nie znał grzechu" (2 Kor 5, 21); że "własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał" (Rz 8, 32).

U źródeł zaś takiego zachowania się Ojca wobec Syna daje o sobie znać miłość Boga do całego rodzaju ludzkiego.

"Bóg okazuje nam swoją miłość właśnie przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami" (Rz 5, 8).

Jeszcze dokładniej tę samą myśl wyraża Jan Ewangelista:

"W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy" (1 J 4, 10).

Miłość jest również głównym motywem zbawczych działań Jezusa.

"Umiłowawszy swoich (...) do końca ich umiłował" stwierdza Jan Ewangelista (J 13, 1).

A Paweł tak rozumuje:

"Miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli" (2 Kor 5, 14).

Prawie wszystkie zacytowane dotychczas teksty Pisma św. Precyzują znaczenie formuły: "za nas". Za nas - to znaczy dokładnie za nasze, grzechy, grzechy albo, jak mówi św. Paweł:

"dla pojednania nas z Bogiem przez śmierć Syna Bożego" (Rz 5, 10);

lub jeszcze dokładniej Jan, powtarzający słowa Jezusa:

"Za nich ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie" (J 17, 19).

Jezus idzie dobrowolnie na śmierć:

"aby w swoim ciele ponieść nasze grzechy na drzewo" (1 P. 2, 24).

16. Został umęczony i pogrzebany

Omawiany w tym paragrafie artykuł wiary, wspomina o umęczeniu Jezusa. Oprócz cierpień, smutków czysto ludzkiego udręczenia - poczynając od ucieczki do Egiptu jeszcze w wieku niemowlęcym, na umęczenie ostatnich dni ziemskiego Jezusa składa się: zdrada, której dopuścił się Judasz, krwawy pot podczas modlitwy w Ogrójcu, pojmanie przez rzymskich żołnierzy, parodia procesu, biczowanie, cierniem ukoronowanie, drwiny i obelgi, nie wyłączając fizycznych zniewag ze strony żołdactwa, wreszcie droga krzyżowa z trzema bolesnymi upadkami i samo ukrzyżowanie. Zewnętrzny wygląd Jezusa był w czasie owego dręczenia tak straszny, że nawet w przekonaniu Piłata powinien wzbudzić litość u tych, którzy domagali się Jego śmierci. Niestety, nie wzbudził. Nie przynosi też spodziewanego rezultatu propozycja uwolnienia Jezusa zamiast Barabasza. Pomysł ten skwitowano głośnym domaganiem się ukrzyżowania Jezusa.

Umęczenie Jezusa zakończyło się przybiciem Ofiary do krzyża. Ten rodzaj śmierci był przewidziany jedynie dla największych zbrodniarzy. Prawo rzymskie zabraniało stosowania tej kary wobec obywateli rzymskich, stosowano ją natomiast, po uprzednim ubiczowaniu, wobec niewolników. De facto w okupowanej przez Rzymian Palestynie ukrzyżowania zdarzały się dość często. Wśród Rzymian ten rodzaj kary uchodził za tak poniżający, że według Cycerona powinien pozostawać jak najdalej nie tylko od oczu i uszu lecz także od myśli pełnoprawnych obywateli rzymskich. Persowie zawieszali na drzewach ciała skazańców, żeby nie dotykały a tym samym nie kalały matki ziemi. Św. Paweł też mówi:

"My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla żydów, a głupstwem dla pogan" (1 Kor 1, 23).

Otóż Jezus został ukrzyżowany. To właśnie ukrzyżowany Chrystus jest dla nas wierzących - jak powie cytowany przed chwilą Paweł - "mocą Bożą i mądrością Bożą" (1 Kor 1, 24).

Przedmiotem naszej wiary jest również to, że Jezus, skonawszy na krzyżu, został następnie złożony do grobu. Łukasz tak opisuje to wydarzenie:

"Był tam człowiek dobry (...) imieniem Józef (...) On to udał się i poprosił o ciało Jezusa. Zdjął je z krzyża, owinął w płótno i złożył w grobie, wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie był pochowany. Był to dzień Przygotowania i szabat się rozjaśniał. Były przy tym niewiasty, które z Nim przyszły z Galilei. Obejrzały grób i w jaki sposób zostało złożone ciało Jezusa. Po powrocie przygotowały wonności i olejki; lecz zgodnie z przykazaniem zachowały spoczynek szabatu" (Łk 23, 50-56).

Nie ma żadnego powodu, żeby tę relację poddawać w wątpliwość, tym bardziej, że znajduje swe potwierdzenie u trzech pozostałych ewangelistów (Mt 27, 57-61; Mk 15, 42-47; J 19, 38-42).

Wzmiankę o pogrzebaniu ciała Jezusa - choć miała ona służyć innym teologicznym celom - znajdujemy także u św. Pawła, który tak oto pisze w Liście do Rzymian:

"Przez chrzest zanurzający nas w śmierci zostaliśmy razem z Nim pogrzebani" (Rz 6, 4; por. Kol 2, 12; Ef 5, 23).

Nawet najbardziej zdeklarowani przeciwnicy Jezusa mimo woli zaświadczyli o złożeniu ukrzyżowanego do grobu. Oto, co czytamy w ewangelii Mateusza. Najprzód arcykapłani i faryzeusze domagają się od Piłata, żeby postawił straże przy grobie Jezusa:

"żeby przypadkiem nie przyszli Jego uczniowie i nie wykradli Go" (Mt 27, 64).

A nieco dale ci sami arcykapłani i starsi ludu, przekazawszy straży "sporo pieniędzy", proponują:

"Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go gdyśmy spali" (Mt 28, 13).

17. I zmartwychwstał trzeciego dnia jak oznajmia Pismo

Ciało Jezusa istotnie znikło z grobu, al. nie dlatego, że zabrali je uczniowie Jezusa. On zmartwychwstał trzeciego dnia jak oznajmia Pismo. Do tajemnicy zmartwychwstania przyszłego Mesjasza rzeczywiście niejedną aluzję można znaleźć już w Starym Testamencie, czytamy na przykład u Iz 53, 10nn:

"ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży (...) ujrzy światło i nim się nasyci (...)

W nagrodę przydzielę Mu tłumy i posiądzie możnych jako zdobycz".

Do Jezusa zwykło się też odnosić następujące słowa Psalmu:

"Dlatego cieszy się moje serce (...) a ciało moje będzie spoczywać z ufnością, bo nie pozostawisz mojej duszy w Szeolu i nie dozwolisz, by wierny Tobie zaznał grobu" (Ps 16, 9n - cytowany w Dz 2, 26n).

Pierwsi chrześcijanie niejednokrotnie dawali wyraz przeświadczeniu o wypełnieniu się tych przepowiedni starotestamentalnych. Tak na przykład czytamy w Dz 13, 32n:

"Głosimy wam Dobrą Nowinę o obietnicy danej ojcom: że Bóg spełnił ją wobec nas jako ich dzieci, wskrzesiwszy Jezusa".

Nie można jednak wskazać żadnego naocznego świadka zmartwychpowstawania czyli wychodzenia z grobu Jezusa. Pismo św. Nie mówi o świadkach faktu zmartwychwstania Jezusa.

Na czym, wobec tego, na jakich przesłankach opierała się wiara pierwszych chrześcijan, a konsekwentnie i dotychczasowe nauczanie Kościoła, że "Pan prawdziwie zmartwychwstał"? Sądzono do niedawna, że na fakcie pustego grobu oraz na relacjach o spotkaniach zmartwychwstałego Chrystusa. Jednakże od pewnego czasu zmniejsza się coraz wyraźniej apologetyczne wartości faktu pustego grobu.

Wszyscy czterej ewangeliści mówią i to dość dokładnie o "pustości" grobu, do którego złożono ciało Jezusa: Mt 28, 1-15; Mk 16, 1-8; Łk 24, 1-11; J 20, 1-18. Znane są też z samych ewangelii przynajmniej dwie hipotezy, tłumaczące fakt pustego grobu Jezusa. Autorką jednej z nich jest Maria Magdalena, a sama hipoteza w jej, Magdaleny sformułowaniu brzmiała:

"Zabrano Pana z grobu, nie wiem gdzie Go położono" (J 20, 2).

Według tego oświadczenia Maria nie wiedziała nie tylko gdzie złożono ciało Jezusa zabrane z grobu, ale także kto mógł to uczynić. Natomiast w czasie spotkania ze Zmartwychwstałym zdaje się przypuszczać, że to może ogrodnik zabrał i złożył w innym miejscu ciało Jezusa (J 20, 15). Taka jest pierwsza próba wyjaśnienia faktu pustego grobu Jezusa. Nazwijmy tę próbę hipotezą Marii Magdaleny.

Druga niech się nazywa hipotezą arcykapłanów i starszyzny żydowskiej. Jest to świadomie przewrotna próba przekonania, "opinii publicznej", że uczniowie Jezusa wykradli Jego ciało i dlatego grób był pusty (Mt 28, 12-15).

Prawie nikt ani spośród apostołów ani spośród niewiast oglądających pustość grobu ani tym bardziej nikt spośród pogan czy wrogich Jezusowi środowisk żydowskich nie wysunął przypuszczenia, że skoro grób jest pusty, to może Umarły zmartwychwstał? Powiedzieliśmy "prawie nikt", co dopuszcza jeden wyjątek. Stanowi go zachowanie się Jana, umiłowanego ucznia Pana. To on sam opisując swoją własną i Piotra wyprawę do grobu Jezusa, w pewnym momencie notuje:

"Nadszedł potem także Szymon Piotr i ujrzał leżące płótna (...) wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń (...) ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, które mówi, że On ma powstać z martwych" (J 20, 6-10).

Z notatki tej wynika, że Szymon Piotr zachował swój sceptytyzm do końca. Po pierwsze ociągał się z wejściem do grobu: "Nachylił się, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka" (J 20, 5). Najwyraźniej na tym miała się zakończyć wizyta Szymona Piotra u grobu Jezusa. Pustość grobu, jak widać, wcale Piotra nie zaintrygowała i nie nasunęła radosnego przypuszczenia o zmartwychwstaniu Zbawiciela. Po drugie - stwierdzenie: "Ujrzał i uwierzył" odnosi się najwyraźniej tylko do Jana. To on jest tym chwalebnym wyjątkiem. Zdaje się jednak, że podziałała na niego nie sama pustość grobu, ile raczej leżące tam "płótna i chusta". Ponieważ w kontekście bezpośrednio następującym jest powiedziane: "Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma" (20, 9), stąd przypuszczają niektórzy, że owym wspomnianym wcześniej "ujrzał i uwierzył" należy objąć także Piotra. Nie jest to jednak bardzo przekonywujące. Gdyby istotnie tak miało być, nie można zrozumieć, dlaczego ewangelista posłużył się liczbą pojedynczą, a nie mnogą w stwierdzeniu "ujrzał i uwierzył".

Tak więc wartość apologetyczno-poznawcza pustego grobu Jezusa jest niewielka lub dokładniej mówiąc: była niewielka nawet dla ludzi, którzy na własne oczy oglądali pustość grobu.

Inaczej rzecz się ma z christofaniami czyli ukazywaniem się Zmartwychwstałego. Nowy Testament wylicza co najmniej dziesięć faktów takich objawień się Zmartwychwstałego. Oto ich lista: ukazanie się Marii Magdalenie w sam dzień zmartwychwstania (Mk 16, 9; J 20, 11-18); ukazanie się pobożnym niewiastom rankiem, tego samego dnia (Mt 28, 9n); ukazanie się Piotrowi (Łk 24, 34; 1 Kor 15, 5); ukazanie się uczniom spieszącym do Emaus (Mk 16, 12; Łk 24, 13-15, 30-34); ukazanie się uczniom zgromadzonym pod nieobecność Tomasza w wieczerniku (Łk 24, 36-43; J 20, 19-23; 1 Kor 15, 5); ukazanie się po ośmiu dniach - uczniom razem z Tomaszem (Mk 16, 14; J 20, 26-29); ukazanie się siedmiu uczniom nad Jeziorem Tyberiadzkim (J 21, 1-13); ukazanie się apostołom na pewnej górze w Galilei (Mt 28, 16); ukazanie się pięciuset braciom (1 Kor 15, 6); ukazanie się Jakubowi, bratu Pana (1 Kor 15, 7).

Trwają nadal dyskusje nad historycznością chrystofanii, ale coraz mniejszą wśród uczonych cieszą się różne odmiany hipotezy wizji subiektywnych czyli halucynacji Coraz powszechniej przyjmuje się, że takie fakty rzeczywiście miały miejsce. Nie ma podstaw, by w sposób uzasadniony kwestionować historyczność, tak jak nie zwykło się kwestionować samego faktu pustego grobu.

Ale i w stosunku do chrystofanii pojawia się pytanie: jaka jest wartość apologetyczno-poznawcza tych faktów dla prawdy o rzeczywistym zmartwychwstaniu Jezusa? Czy w ukazującym się rozpoznawano Jezusa? Czy natychmiast stwierdzano, że Pan prawdziwie zmartwychwstał” Otóż nie zawsze wystarczał sam "ogląd" Jezusa. Maria Magdalena wzięła Zmartwychwstałego za ogrodnika, uczniowie z Emaus - za "jednego z przebywających w Jerozolimie" (Łk 24, 18). Apostołowie, choć zobaczyli Jezusa, "z radości jeszcze nie wierzyli i byli pełni zdumienia" (Łk 24, 41); Tomasz właściwie nie chce słyszeć o zmartwychwstaniu Jezusa (J 20, 24-27). Nawet po ostatnim ukazaniu się Zmartwychwstałego w Galilei, "niektórzy nadal wątpili" (Mt 28, 17).

Jezus wyraźnie będzie miał za złe uczniom to ich niedowiarstwo Marek napisze:

"Wyrzucał im brak wiary i upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego" (Mk 16, 14).

To właśnie dlatego, jakby wychodząc na przeciw ograniczonym możliwościom ludzkiego poznania albo dokładniej rozpoznawania, Jezus przemawia do ludzi. Wartość decydującą posiadają Jego osobiste zapewnienia, że prawdziwie zmartwychwstał. Niekiedy tym zapewnieniom towarzyszą słowa zachęty, żeby Go dotknęli, kiedy indziej Zmartwychwstały zasiada do wspólnego posiłku. Nie ma powodów, żeby wątpić w szczerość zarówno słów oraz gestów Jezusa jak i pism natchnionych relacjonujących takie spotkania zmartwychwstałego z ludźmi. Ukazywanie się Jezusa oraz wypowiadane przy tej okazji przez Niego Słowa stanowią podstawę dla naszej wiary w rzeczywistość zmartwychwstania Zbawiciela. Że tak było już wtedy, wynika to z takiego oto stwierdzenia Jezusa:

"Uwierzyłeś, ponieważ Mnie ujrzałeś" (J 20, 25).

Przedmiotem naszej wiary jest także to, że Jezus zmartwychwstał dnia trzeciego po złożeniu Jego ciała do grobu. Do tego określenia chronologii zmartwychwstania odnosi się również formuła "jak oznajmia Pismo". Wyrażenie trzeciego dnia pojawia się rzeczywiście wiele razy w Starym Testamencie. W poszukiwaniu pierwotnego znaczenia tej formułki niektórzy odwołują się do przekonań, także poza biblijnych, iż po śmierci człowieka jego dusza - ewentualnie duch - pozostaje trzy dni w pobliżu ciała i definitywnie oddala się od niego, kiedy właśnie po trzech dniach, ciało zaczyna ulegać rozkładowi. Najczęściej jednak wyrażenie "dnia trzeciego" - przemawia za tym przede wszystkim kontekst - określa swoiste rozstrzygnięcie, początek zarazem nowych dziejów, nowej rzeczywistości (por. np. Rdz 22, 4; 42, 18; Wj 19, 11-16; Lb 7, 24; 19, 12-19; 15nn; 30, 1nn; 2Krl 20, 58; Oz 6, 7).

18. Wstąpił do nieba, siedzi po prawicy Ojca

Dokonawszy dzieła naszego odkupienia Jezus, po swoim zmartwychwstaniu, wstąpił do nieba czyli wrócił do Ojca. Taki jest kolejny artykuł wiary chrystologicznej części Symbolu Nicejsko-Konstantynopolitańskiego, zresztą Apostolskiego także. Wniebowstąpienie Jezusa jest częścią tajemnicy wywyższenia albo uwielbienia Syna Bożego. Okres czterdziestu dni od zmartwychwstania do wniebowstąpienia upłynął Jezusowi na udzielaniu pouczeń o królestwie Bożym (Dz 1, 3). Spotkał się też w tym czasie ze swymi uczniami, którzy - jak zaznacza autor Dziejów Apostolskich - "jedli z Nim i pili" (Dz 10, 41).

Na to rozstanie się ze światem widzialnym Jezus jeszcze przed śmiercią przez jakiś czas przygotowywał swoich uczniów, o czym kilkakrotnie wspomina Jan Ewangelista. Mówi na przykład:

"Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat; znów opuszczam świat i idę do Ojca" (J 16, 28; por. zwłaszcza J 13, 31-38).

Czasem zapowiedzi odejścia miały charakter bardzo tajemniczy. Tak na przykład mówi Jezus:

"A Ja gdy zostanę nad ziemię wywyższony, pociągnę wszystkich do siebie" (J 12, 32).

Ale tuż przed wniebowstąpieniem tak oświadczył Marii Magdalenie:

"Jeszcze nie wstąpiłem do Ojca (...) udaj się do moich braci i powiedz im:

Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego" (J 20, 17).

Sam moment wniebowstąpienia tak oto bardzo lakonicznie przedstawiają te same Dzieje Apostolskie:

"Uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu" (Dz 1, 9).

Tak dokonało się wejście człowieczeństwa Jezusa do chwały, której symbolem są obłoki i niebiosa. W swej ewangelii Łukasz dorzucił jeszcze tylko szczegół, że w momencie rozstawania się z apostołami, Jezus im błogosławił (Łk 24, 51).

Wstąpiwszy do nieba Jezus zasiadł po prawicy Ojca. Według metaforyki czysto ludzkiej prawa strona także u Boga uchodzi za bardziej nobliwą i zaszczytną. Wzmianka o prawicy - to niewątpliwie aluzja do chwały, jaka spotkała Jezusa w niebie po dokonaniu - za cenę upokorzeń i haniebnej śmierci - dzieła zbawienia świata.

Zasiadanie Jezusa po prawicy Ojca w niebie trwa do dnia dzisiejszego. Jest wyraźnie powiedziane, że Jezus "siedzi po prawicy Ojca". Jest to prawda, do której nawiązują różni autorzy Nowego Testamentu. Św. Paweł na przykład pyta:

"Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł za nas śmierć, co więcej - zmartwychwstał, siedzi po prawicy i przyczynia się za nami? (Dz 8, 34).

Tak więc owo zasiadanie Jezusa po prawicy Ojca jest jakby wypełnione czuwaniem, aby trwały w nas jak najdłużej skutki zbawczego dzieła Chrystusa. Autor Listu do Hebrajczyków dwukrotnie nawiązuje do celu zasiadania Jezusa po prawicy Ojca:

"wszedł (...) do samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga" (Hbr 9, 24).

Jest to swoista kontynuacja Jego ziemskiego życia, o którym tak oto mówi ten sam autor:

"zawsze żyje, aby się wstawiać za tymi, którzy przez Niego zbliżają się do Boga" (Hbr 7, 25).

To niebieskie wstawianie się za nami stanowi też swoistą formę - również rozpoczętego za życia na ziemi - pośrednictwa Jezusa między Bogiem Ojcem a ludźmi.

Paragraf poświęcony wniebowstąpieniu Jezusa i Jego zasiadaniu po prawicy Ojca tak kończy się w Katechizmie Kościoła Katolickiego:

"Zasiadanie po prawicy Ojca oznacza zapoczątkowanie królestwa Mesjasza, wypełnienie wizji proroka Daniela dotyczącej Syna Człowieczego. Powierzono Mu ponownie, chwałę i władzę królewską. A służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego Królestwo nie ulegnie zagładzie (Dn 7, 14). Od tej chwili Apostołowie stali się świadkami « Królestwa, któremu nie będzie końca» " (pkt 664).

19. Powtórnie przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych

Ostatni artykuł chrystologicznej części Symbolu Wiary brzmi:

"I powtórnie przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych, a królestwu nie będzie końca".

Nie ma wątpliwości, że przysłówek "powtórnie" odnosi się tylko do "przyjścia", a nie do chwały. Wiadomo bowiem, że pierwszemu przyjściu wcale nie towarzyszyła chwała.

Wiara w powtórne życie Syna Człowieczego sprawia, że czas Kościoła posiada charakter jednego wielkiego adwentu. Nikt jednakże nie wie, kiedy nastąpi w czasie kres tego oczekiwania. Na pytanie uczniów, kiedy to będzie miało miejsce Jezus odpowiedział:

"Nie wasza to rzecz znać czasy i chwile, które Ojciec ustalił swoją władzą" (Dz 1, 7).

Jeszcze wcześniej nie mniej wyraźnie stwierdził:

"Lecz o dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, tylko sam Ojciec" (Mt 24, 36).

Apokalipsa św. Jana zapewnia:

"Zaiste, przyjdę niebawem" (22, 20).

Nikt jednak nie wie, jak owo "niebawem" trzeba mierzyć. Apostoł też mówi:

"Sami bowiem dokładnie wiecie, że dzień Pański przyjdzie tak jak złodziej w nocy" (1 Tes 5, 2).

W tej sytuacji zostaje jedno, to właśnie, co doradzał sam Jezus jeszcze przed swoim wniebowstąpieniem:

"Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn człowieczy przyjdzie" (Mt 24, 44).

Pewne jest natomiast to, że - według pouczeń zarówno ewangelistów jak i Pawła - powtórne przyjście Syna Człowieczego będzie poprzedzone powszechnym uciskiem, różnymi kataklizmami i cierpieniami. Czytamy w ewangelii Mateusza:

"Powstanie naród przeciwko narodowi i królestwo przeciwko królestwu. Będzie głód i zaraza, a miejscami trzęsienie ziemi (...). Wówczas wielu zachwieje się w wierze i będą się wzajemnie wydawać i jedni drugich nienawidzić" (Mt 24, 7-10).

Ale dobro ostatecznie jednak zatryumfuje nad złem, co ze szczególną wyrazistością pokazuje św. Jan w ostatnich rozdziałach swojej Apokalipsy (por. 19, 1-9; 20, 7-10; 21, 2-4). Samo zaś pojawienie się Syna Człowieczego tak opisuje ewangelista:

"Zaraz też po ucisku owych dni słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku; gwiazdy zaczną padać z nieba i moce niebieskie zostaną wstrząśnięte. Wówczas ukaże się na niebie znak Syna Człowieczego, przychodzącego na obłokach niebieskich z wielką mocą i chwałą (Mt 24, 29n). Dlatego chrześcijanie modląc się ostatnimi słowami Pisma św. Mówią: « Przyjdź Panie Jezus. Amen!» " Ap 22, 20).

Celem powtórnego przyjścia Jezusa na ziemię będzie dokonanie sądu nad żywymi i umarłymi. Taką władzę otrzymał Jezus od samego Ojca Niebieskiego. Czytamy w mowie apologetycznej Jezusa:

"Ojciec bowiem nie sądzi nikogo, lecz cały sąd przekazał Synowi" (J 5, 22).

Przyszłe pojawienie się Mesjasza w roli takiego sędziego przepowiadało już kilku proroków Starego Prawa. Daniel mówi o Synu Człowieczym, z woli którego:

"Sąd zasiadł i otwarto księgi" (Dn 7, 10).

Przez usta proroka Joela Jahwe zapowiada, że:

"zgromadzi wszystkie narody i zaprowadzi je na Dolinę Joszafata i tam sąd nad nimi odbędzie" (4, 2).

Jezus przestrzega Korazain i Betsaidę przed grozą sądu ostatecznego (Mt 11, 22). Paweł mówi o

"dniu, w którym Bóg sądzić będzie przez Jezusa Chrystusa ukryte czyny ludzkie" (Rz 2, 16).

Autor Apokalipsy w jednym ze swych widzeń tak ów sąd opisuje:

"I ujrzałem umarłych - wielkich i małych - stojących przed tronem, a otwarto księgi. I inną księgę otwarto (...). I osądzono zmarłych z tego, co w księgach zapisano (...). I każdy został osądzony według swoich czynów" (Ap 20, 12n).

20. Królestwu Jego nie będzie końca

Ostateczny tryumf Mesjasza i Jego wiecznotrwałe królestwo też zapowiadali już prorocy starotestamentalni. Czytamy na przykład u Iz 11, 4:

"Rózgą swoich ust. Uderzy gwałtownika, tchnieniem swoich warg uśmierci bezbożnego".

Choć Syn Boży "ogołocił samego siebie i przyjął postać sługi" (Flp 2, 7), to jednak sprawował On rzeczywistą władzę nad całym Kościołem. Jednakże pełnię swojej władzy ujawni wtedy, kiedy przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Czytamy w Apokalipsie św. Jana:

"Nadeszło nad światem królowanie Pana naszego i Jego Pomazańca i będzie królować na wieki wieków" (Ap 11, 15; por. 12, 10).

To za takim królowaniem Chrystusa Króla tęsknią wszyscy Jego wyznawcy, dając wyraz swej tęsknocie w modlitewnym wołaniu:

"Przyjdź królestwo Twoje!" (Mt 6, 10), "Amen, Przyjdź Panie Jezu!" (Ap 22, 20).

Warto już tylko zauważyć, że w tym wiecznotrwałym Królowaniu Syna Bożego będą uczestniczyć sprawiedliwi. Już prorok Daniel przepowiada:

"Przybył Przedwieczny i sąd zasiadł, a władzę dano świętym Najwyższego (...) A panowanie i władzę i wielkość królestw pod całym niebem otrzyma lud święty Najwyższego. Królestwo Jego będzie wiecznym królestwem" (Dn 7, 22, 27).

Trafność tego proroctwa zdaje się potwierdzać sam Jezus kiedy mówi:

"Ja przekazuję wam królestwo, jak mnie przekazał Ojciec (...) żebyście zasiadali na tronach i sądzili dwanaście pokoleń Izraela" (Łk 22, 29n).

 

Artykuł jest fragmentem publikacji "Wydawnictwa m" - Komentarz do codziennego pacierza Spis treści - Komentarz do codziennego pacierza

Wierzę w Jezusa Chrystusa
Copyright © by Wydawnictwo "m"

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama