Filantropia Boga

O dobrej woli człowieka przyjmującego łaskę

W odległości trzech kilometrów od Kafarnaum, u północnych wybrzeży Jeziora Tyberiadzkiego leży Tabga, niewielki region, w którym tradycja chrześcijańska umieszcza ewangeliczne błogosławieństwa z Kazania na Górze (Mt 5), rozmnożenie chleba i ryb (Mt 14, 13-21) i posiłek, który po swoim Zmartwychwstaniu Jezus przygotował uczniom (J 21). Dziś znajduje się tam kościół, z charakterystyczną mozaiką, na której artysta przedstawił pięć chlebów i dwie ryby, których, według ewangelicznego przekazu, starczyło Jezusowi do nakarmienia pięciu tysięcy mężczyzn, niezliczonych kobiet i dzieci.

Taką ilością chleba nie nakarmimy tak wielu, choć kuchnie dla ubogich i domy dla bezdomnych zapewne chciałyby mieć taką moc. Czego możemy się nauczyć z tego, zapisanego w kilku ewangelicznych wersetach wydarzenia? Jezus objawia się w nim jako prawdziwy Bóg i Człowiek. Po śmierci swojego kuzyna i przyjaciela, Jana Chrzciciela, czuje smutek i w nim oddala się na miejsce pustynne. Po co? Zapewne, by rozmawiać z Ojcem. Od spotkania z Ojcem powraca do ludzi. Objawia im filantropijne ludzkie uczucia: z litością pochyla się nad ludzkimi potrzebami i uzdrawia chorych, karmi głodnych. Pokazuje też właściwy sposób ludzkiego działania: do Ojca, od Ojca do człowieka i od człowieka znów do Ojca. Znaczy to, że sposób chrześcijańskiego istnienia odbywa się przed Bogiem i pośród ludzi. Zwracamy się do Boga, by nasycić się Jego obecnością, by powiedzieć mu o ludzkich sprawach, by pytać o nie i nie odchodzić sprzed Boskiego Oblicza bez odpowiedzi jak i z czym iść do człowieka. Bycie pośród ludzi, stykanie się z ich trudnymi sprawami, doświadczanie swojej bezradności prowadzi znów do Boga. Mówił Jezus do swoich uczniów: „beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5) i dlatego sam szedł rozmawiać z Ojcem po śmierci Jana Chrzciciela, a przed rozmnożeniem chleba i ryb „spojrzał w niebo i odmówił modlitwę uwielbienia” (Mt 14, 19).

Wszechmoc Boga-Człowieka mogła nakarmić tłumy z niczego. A jednak Jezus przyjmuje pięć chlebów i dwie ryby, którymi dysponowali Apostołowie. Co znaczyło to dla wielotysięcznej rzeszy zebranej na łąkach Tabgi? Nic! Po co więc Jezus przyjął to, co nie miało żadnego znaczenia w nasyceniu rzeszy głodnych? To „nic” ze strony człowieka znaczy jego dobra wola, ukierunkowana na Boskie działanie. „Bóg w nas nie może niczego dokonać bez nas”, bez zaangażowania ludzkiej woli. Boskie działanie w człowieku jest poprzedzone ludzkim „chcę”. Takimi stajemy przed Bogiem na modlitwie. Przynosimy Mu „nic” — pięć chlebów i dwie ryby dla pięciu tysięcy mężczyzn. A Bóg z lekkim uśmiechem je przyjmuje i mówi „wystarczy”. Za każdym razem, jeśli tylko tego chcemy, staje się cud wypełnienia pustki ludzkiego życia Bogiem. Jeśli tylko człowiek na to pozwoli, jego natura zostanie obdarzona łaską Boga. Jezus rozmnożony chleb podaje uczniom a oni ludziom. Znaczy to zaproszenie człowieka do udziału w tym, co Boskie. Łaska sprawia, że człowiek może mieć swój udział w Bogu.

W cudzie rozmnożenia chleba i ryb od początku widziano zapowiedź innego, Nowego Pokarmu — Eucharystii. Ku niej zwraca się też proroctwo Izajasza: „O, wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy! Kupujcie i spożywajcie, dalejże, kupujcie bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko!” (Iz 55, 1). Eucharystia jest pokarmem. Ustanawiając Najświętszy Sakrament Jezus powiedział: „Bierzcie i jedzcie”. Dał pokarm inny od tego z tabgijskich łąk, bo zaspokajający inny głód, ale mający to samo pochodzenie — Jego Boską Moc. Ten Pokarm znaczy życie. Kto chciał zaspokoić głód wyciągał do Apostołów ręce i dostawał tyle, ile potrzebował. Zdaje się, że nie zawsze ludzkie ręce wyciągnięte są po Pokarm dający prawdziwe życie. Stąd Izajaszowe: „Czemu wydajecie pieniądze na to, co nie jest chlebem? I waszą pracę — na to, co nie nasyci?” (Iz 55, 2). Opowiadała mi pewna zamożna pani: „Proszę księdza. Wróciłam ze Stanów Zjednoczonych. Dwadzieścia lat pracowałam siedem dni w tygodniu, po czternaście godzin. Mam wszystko: pieniądze, dom, dobry samochód, pokaźne konto w banku, a w międzyczasie straciłam to, czego nie można kupić: męża, który znalazł inną kobietę i dzieci, dla których jestem tylko kontem bankowym”. By nabyć ten Pokarm konto bankowe jest niepotrzebne. Więcej, gdyby pewnego razu wszedł do kościoła milioner, z dwiema pokaźnymi torbami i powiedział: „Proszę księdza nie wierzę, od dawna nie byłem u spowiedzi, mam na sumieniu wielkie grzechy. W tych torbach jest milion złotych. Będzie mógł ksiądz wybudować nowy kościół. Poproszę za nie jedną konsekrowaną Hostię”. Nie. To nie jest Pokarm na sprzedaż! Ten Pokarm wtapia w Chrystusa, sprawia, że jedzący Go zaczyna życie w Bogu. Człowieka Eucharystii nikt nie może odłączyć od Chrystusa. Dlatego pytał św. Paweł: „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej?” i odpowiadał przekonany, że „nic nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 8, 35.39). A to wszystko z filantropii Boga, który z pięciu chlebów i dwóch ryb dla pięciu tysięcy mężczyzn, z niczego może uczynić wszystko. Potrzeba tylko Twojego „chcę”.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama