Po co ta strata?

Co takiego urzekło Jezusa w geście kobiety, namaszczającej Mu stopy?

Każdy z nas, czy zdaje sobie z tego sprawę, czy też nie, posiada własny „system operacyjny”. Jest to nasz osobisty sposób przyjmowania informacji, selekcjonowania ich, wyciągania wniosków oraz decydowania o tym, jaki będą one miały wpływ na nasze postępowanie.

Ewangelia w kolejnych opowieściach ukazuje nam „systemy operacyjne” różnych ludzi stykających się z Jezusem. Wszyscy widzieli Go dokonującego tych samych cudów, słyszeli z Jego ust tę samą naukę, a mimo to jedni doszli do wniosku, że jest On Mesjaszem, i poszli za Nim, inni stwierdzili, że jest zwyczajnym człowiekiem, i po prostu Go zignorowali, a jeszcze inni dostrzegli w Nim zagrożenie i dlatego znienawidzili Go i odrzucili. Różne „systemy operacyjne” dały różne wyniki!

Przypomnijmy sobie fragment o uzdrowieniu niewidomego od urodzenia (J 9,1-41). Wielu świadków tego uzdrowienia wpadło w podziw, jednak niektórzy przywódcy religijni uznali je za farsę. Podobnie, gdy Jezus nakarmił pięć tysięcy ludzi i nazwał siebie Chlebem życia, wielu odeszło od Niego, lecz Piotr i reszta Apostołów pozostali. Byli przekonani, że On ma „słowa życia wiecznego” (J 6,68), nawet jeśli słowa te wydają się tajemnicze i niejasne. Ewidentnie Jezus swoim postępowaniem kwestionował dotychczasowe schematy myślenia współczesnych mu ludzi — a dzisiaj kwestionuje nasze. Chce mieć wpływ na nasze myśli i postępowanie. Pragnie przekazywać nam swoje własne wartości i postawy, abyśmy przez nie mogli się do Niego upodobnić.

W tym miesiącu pragniemy rozważyć jeszcze inną historię, która stawia wyzwanie naszym schematom myślowym — historię kobiety, która namaściła Jezusa kosztownym olejkiem (por. Mt 26,1-13; Mk 14,3-9; J 12,1-8). Zastanowimy się, czy to, co na pozór wydaje się dobrym i logicznym sposobem myślenia, zawsze prowadzi do najlepszych rozwiązań. Okazuje się bowiem, że Jezus chce, abyśmy wznieśli się ponad to, co uważamy za dobre, ku dobru o wiele wyższemu.

Przyjrzyjmy się więc tej historii i zobaczmy, co takiego urzekło Jezusa w geście kobiety — i pozwólmy, aby jej uczynek odsłonił nasze osobiste „systemy operacyjne”.

Cześć dla Jezusa

Po co ta strata?

Ewangelista Jan identyfikuje tę kobietę jako Marię, siostrę Łazarza i Marty, natomiast Mateusz i Marek pozostawiają ją bezimienną. Nie wiemy więc do końca, kim była naprawdę. Wiemy za to doskonale, co takiego uczyniła — namaściła Jezusa drogocennym olejkiem. Wyobraźmy sobie przez chwilę tę scenę. Zobaczmy klęczącą kobietę, wpatrzoną w Jezusa wzrokiem pełnym pokory i oddania.

Kobieta znała wartość swego olejku. Wiedziała, że może zachować go dla siebie lub sprzedać za dobrą cenę. Nie zależało jej jednak na tym. Dla niej cena olejku była niczym w porównaniu z Jezusem. Pragnęła poświęcić go dla Niego. Zamiast ubolewać nad stratą cennego olejku, prawdopodobnie zastanawiała się, co jeszcze mogłaby dla Niego uczynić!

Czy miała jakieś osobiste troski i obowiązki? Pewnie tak. Czy miała jakieś zobowiązania finansowe? Być może. Jednak w tym momencie nie liczyło się dla niej nic oprócz Jezusa. Pragnęła za wszelką cenę okazać Mu swoją miłość.

Czego uczy nas ta historia? Tego, że Jezus jest godzien naszego uwielbienia i naszej czci. Kobieta nie przyszła wstawić się za chorą przyjaciółką. Nie przyszła prosić o uzdrowienie dla siebie czy bliskiej osoby. Nie przyszła zabiegać o zaszczytne miejsce w niebie. Przyszła jedynie po to, by złożyć hołd Jezusowi.

Gorsząca rozrzutność czy dobry uczynek?

Kiedy kobieta namaściła Jezusa, wszyscy, nie wyłączając Apostołów, zareagowali oburzeniem. Uznali ją za rozrzutną i nieodpowiedzialną. „Na co takie marnotrawstwo?” (Mt 26,8) — pytali. Ich reakcja była najzupełniej szczera. Sądzili, że z olejku można by zrobić lepszy użytek, a kobieta mogła wybrać sobie mniej kosztowny sposób okazania czci Jezusowi.

Jezus jednak widział tę sytuację w całkiem innym świetle. Dostrzegł w niej coś pięknego, co głęboko poruszyło Jego serce — i to właśnie ze względu na tę rzekomą rozrzutność. Dostrzegł miłość i oddanie kobiety. Określił nawet jej gest jako „dobry uczynek” i zapowiedział, że ta historia będzie opowiadana wszędzie, „gdziekolwiek po całym świecie głosić będą tę Ewangelię” (Mt 26,10.13).

Lekcja dla uczniów

Jezus kochał swoich uczniów i wiedział, że oni również Go kochają. Nie wystarczał Mu jednak fakt, że uczniowie żywią względem Niego przyjazne uczucia. Chciał uformować z nich sługi swego królestwa — podobnie jak czyni to z nami. Aby to się stało, musi od czasu do czasu zakwestionować i skorygować nasze „systemy operacyjne”. Gest kobiety był więc nie tylko dobrym uczynkiem w stosunku do Jezusa, lecz także wspaniałą lekcją dla oburzonych uczniów.

Jezus wiedział, że przy całej wierności, miłości i oddaniu uczniów, mają oni pewne wady, które należy im uświadomić. Byli to przecież ci sami Apostołowie, którzy woleli rozesłać głodne tłumy, niż zająć się nimi (Mt 14,15). Ci sami, którzy kłócili się, który z nich będzie największy w królestwie niebieskim (Łk 22,24). Ci sami, którzy uważali, że Bóg powinien zniszczyć tych, którzy odmówili gościny Jezusowi (Łk 9,54). Ci sami wreszcie, którzy oburzyli się, kiedy dwaj z nich zaczęli załatwiać sobie na boku zaszczytne miejsca w niebie — pragnąc ubiec w tym innych (Mt 20,24).

W jaki sposób Jezus uczynił z gestu kobiety lekcję dla Apostołów? Biorąc ją w obronę. Dał im jasno do zrozumienia, że nie myślała ona o sobie ani o tym, co może uzyskać, oddając cześć Jezusowi. Chodziło jej tylko o to, by obdarować Jezusa, by okazać Mu swoją miłość. To właśnie taka postawa — wyjaśnił Jezus — czyni człowieka „wielkim” w królestwie Bożym, a zarazem wielkim w Bożych oczach.

Po czym Jezus dodał: „Ubogich zawsze macie u siebie i kiedy zechcecie, możecie im dobrze czynić; lecz Mnie nie zawsze macie” (Mk 14,7). Apostołowie mieli wiele okazji do wspierania ubogich i wiele takich okazji czekało ich jeszcze w przyszłości. To był jednak moment święty, chwila spokoju przed burzą męki Jezusa, i dlatego oddając Mu tę przysługę, kobieta dokonała czegoś wielkiego.

Proroczy gest

Jezus powiedział następnie Apostołom, że poprzez to namaszczenie kobieta przygotowała Jego ciało na pogrzeb (Mt 26,12). Większość teologów wątpi, czy miała ona świadomość, że Jezus wkrótce zostanie pojmany i ukrzyżowany. Jednak Jezus, przyjmując jej gest dobroci, odebrał go jako akt miłości, który miał Go pocieszyć i umocnić w obliczu czekającej Go próby.

Uczynek kobiety kojarzy się również z obrzędem konsekracji króla czy kapłana poprzez namaszczenie świętym olejem. Oczywiście Jezus nie potrzebował takiej konsekracji. Należał już do Boga całkowicie. Był Królem stworzenia, a także doskonale wiedział, jaką misję powierzył Mu Ojciec. A mimo to zachwycił Go gest tej kobiety. Był dla Niego umocnieniem i pociechą, potwierdził też Jego słowa wypowiedziane przed kilkoma dniami do Apostołów, że „Syn Człowieczy będzie wydany na ukrzyżowanie” (Mt 26,2).

To prorocze namaszczenie stało się jedną z nielicznych sytuacji w Biblii, kiedy Jezus przyjmuje od kogoś dar, zamiast go udzielać. Przez lata swej działalności publicznej Jezus dawał siebie niezliczonym ludziom. Teraz, na koniec, na krótko przed Jego ostatecznym oddaniem siebie na krzyżu, przychodzi kobieta, która pragnie jedynie Go obdarować, służąc Mu z czułością i oddaniem.

Także i my możemy usłużyć Jezusowi na wzór tej kobiety. Już nie przez namaszczenie Go olejkiem, ale przez oddanie Mu swego życia w uwielbieniu i posłuszeństwie. Choć nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę, za każdym razem, gdy mówimy „nie” pokusie, gdy poświęcamy choćby krótką chwilę na modlitwę czy pomagamy komuś w potrzebie, służymy Jezusowi. Przynosimy Mu pociechę i ochłodę, dostarczając Mu kolejnego dowodu, że Jego męka nie była daremna.

Coś wielkiego dla Jezusa

Nie jest to historia o olejku czy pieniądzach, ale o tym, że jesteśmy w stanie sprawiać radość Jezusowi. Uczy nas ona przełamywać swoje wewnętrzne schematy w konfrontacji z prawdą, że każdy z nas może uczynić wielkie rzeczy dla Jezusa.

Niech ta historia towarzyszy nam w tym miesiącu. Postawmy się na miejscu kobiety namaszczającej Pana. Wyobraźmy sobie spojrzenie Jezusa, który przyjmuje nasz dar. Oby ten opisany w Ewangelii akt ofiarnej miłości poruszył nasze serca i skłonił nas do głębszego oddania życia Jezusowi.



opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama