Ewangeliczna koncepcja wychowania: Chrystus i faryzeusze

Fragmenty książki "Konferencje i rozważania"

Ewangeliczna koncepcja wychowania: Chrystus i faryzeusze

Ks. Edward Staniek

KONFERENCJE I ROZWAŻANIA

© Copyright by Wydawnictwo "M", Kraków 2003
Wydawnictwo "M" ul. Zamkowa 4/4, 30-301 Kraków tel./fax (012) 269-34-62, 269-32-74, 269-32-77
www.wydm.pl e-mail: wydm@wydm.pl




EWANGELICZNA KONCEPCJA WYCHOWANIA: CHRYSTUS I FARYZEUSZE

Jednym z istotnych tematów, który trzeba mieć na uwadze otwierając Ewangelię, jest koncepcja wychowania. Można ją dostrzec, zestawiając zasady wychowania głoszone przez faryzeuszy z zasadami podanymi przez Chrystusa. Powiedziałbym, że dojrzałe czytanie Ewangelii rozpoczyna się od odkrycia tego tematu. Można bowiem długo czytać tę księgę, nawet przez całe życie, i nie traktować jej jako podręcznika wychowania. Tymczasem ten, kto chce autentycznie skorzystać z lektury Ewangelii, musi zgłosić się do Chrystusa jako uczeń do Mistrza i od samego początku pilnie śledzić oraz dokładnie wypełniać wymagania, jakie stawia Nauczyciel. Aby jednak właściwie zrozumieć te ewangeliczne wymagania, trzeba na kartach Pisma Świętego dostrzec dwie zwalczające się koncepcje religijnego wychowania człowieka: Chrystusową i faryzejską. Kiedy wypowiadamy słowo „faryzeusz", to musimy brać je w znaczeniu, jakie wówczas posiadało. Chodziło mianowicie o człowieka szanowanego, cieszącego się dużym autorytetem moralnym. Faryzeuszy nigdy nie było za dużo, i każdy kto należał do ich grona, szczycił się tą przynależnością. Stąd św. Paweł chlubi się, że był faryzeuszem i uczniem jednego z najsławniejszych faryzeuszy - Gamaliela.

Od samego początku, kiedy Chrystus rozpoczyna publiczną działalność, faryzeusze są obok Niego, śledzą każdy Jego krok i raz po raz dochodzi między nimi a Nauczycielem z Nazaretu do spięć. Spróbujmy wydobyć zasadnicze elementy, w których Chrystusowa koncepcja wychowania różni się w sposób zasadniczy od koncepcji głoszonych przez faryzeuszy.

Powołanie ucznia

Pan Jezus powiada pod adresem faryzeuszy: obchodzicie morze i ziemię, ażeby pozyskać jednego wyznawcę, a gdy się nim stanie, czynicie go dwakroć bardziej winnym piekła, niż wy sami (Mt 23,15). Faryzeusze prowadzili akcję powołaniową, obchodzili morza i lądy szukając, kto mógłby ich słuchać, kogo mogliby wychować. A kiedy go znaleźli, czynili go dwakroć gorszym od siebie. Zarzut jest bardzo mocny, niemniej nie dziwmy się takim rezultatom wychowania, ponieważ w tym momencie, gdy wychowanek odkryje, że wychowawcy bardzo na nim zależy, on sam zaczyna dyktować warunki wychowania, a nie wychowawca. W tej sytuacji o wychowaniu w ogóle nie ma mowy. Chrystus inaczej podchodzi do powołania. Uważnie obserwuje ludzi i sam wybiera. Często zaskakuje samych powołanych. Wezwanie jest krótkie i stanowcze: Pójdź za Mną. Tak jest w wypadku celnika Mateusza, tak jest w wypadku Piotra. Bywają i inne powołania, gdy uczniowie sami zgłaszają się do Chrystusa. Oto Jan i Andrzej wcześniej wybrali sobie za nauczyciela i mistrza sławnego już proroka - Jana Chrzciciela. Nagle dowiadują się od niego, że Ten, który stoi u brzegu Jordanu, jest tak wielki, że on, Chrzciciel, nie jest nawet godzien rozwiązać rzemyka u sandałów Jego. Wtedy Jan i Andrzej opuszczają swego dotychczasowego Mistrza Jana i przychodzą do Chrystusa. Rozmowa jest krótka: Panie, gdzie mieszkasz? - Chodźcie i zobaczcie. O jednym trzeba pamiętać. Wymagania, jakie Chrystus stawia tym, którzy się do Niego dobrowolnie zgłaszają, są niezwykle trudne. Lisy mają nory, ptaki powietrzne gniazda, a Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć (Łk 9,58). Oto odpowiedź na prośbę o przyjęcie do grona uczniów. Chrystus stawia sprawę jasno. Życie nasze będzie życiem tułaczym. Jeśli stać cię na to, możesz zostać.

Jednego wzywa: Pójdź za Mną, a kiedy ten chce jeszcze załatwić pogrzeb swego ojca, słyszy słowa: Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych (Mt 8,22). Zdecydowane rozstrzygnięcie. Nie można stracić nawet jednego dnia. Pogrzeb u Izraelitów często odbywał się w dniu śmierci. Drugiemu powiada: Pójdź za Mną. Zgoda, Mistrzu, ale pozwól mi się pożegnać z rodziną. Jezus rezygnuje z takiego ucznia. Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego (Łk 9,62). Bogaty młodzieniec przychodzi i pyta, co ma jeszcze uczynić, aby zyskać doskonałość. Sprzedaj wszystko, co posiadasz, rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną. Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł smutny (Mt 19,16-22).

Warto zwrócić uwagę nie tylko na niezwykle trudne wymagania, jakie Chrystus od samego początku stawia kandydatom na uczniów, ale i również na to, czego dotyczą te wymagania. Chodzi o dwie sprawy: stosunek do własnej rodziny oraz stosunek do dóbr doczesnych. Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem (Łk 14,26). Dla ucznia Chrystus musi być ważniejszy aniżeli ojciec, matka, żona, dziecko... Ważniejszy! Jeśli nie jest ważniejszy, nie może być Jego uczniem. I druga postawa: nikt z was, kto nie wyrzeknie się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem (Łk 14,33). Zdecydowana postawa. Tu nie chodzi o to, aby w jednej godzinie wszystko sprzedać, ale by człowiek w każdym momencie, gdy będzie musiał wybierać między dobrami doczesnymi a Chrystusem, gotów był bez najmniejszego wahania stracić wszystkie dobra doczesne, byle nie stracić Chrystusa. Każdy chrześcijanin otwierający Ewangelię, aby nią żyć, musi przeanalizować swoje własne powołanie, swoje pierwsze świadome spotkanie z Chrystusem. Czy był to moment dojrzałej decyzji, czy też przyzwyczajenie, tradycja, wychowanie...? Czy nie znaleźliśmy się w tej szkole przypadkowo... wciągnięci, zagarnięci, może wepchnięci? W szkole Chrystusa można odnaleźć szczęście tylko po podjęciu świadomej decyzji: wybieram Chrystusa. I drugi moment, który uczeń Chrystusa musi głębo- ko przemyśleć: Czy w tej decyzji potrafi zająć ewangeliczną postawę wobec najbliższych ojca, matki, dziecka, żony, męża - i wobec dóbr doczesnych? Jeśli te trudne decyzje zostały podjęte, jeśli ten świadomy wybór Mistrza został dokonany, to człowiek może być uczniem Chrystusa. Został bowiem zrealizowany podstawowy warunek postawiony przez Chrystusa. Gdyby warunek ten nie został zrealizowany, to człowiek taki może chodzić z Chrystusem, ale będzie to trud bezowocny, będzie należał - jako wolny słuchacz - do sympatyków Jezusa, ale nigdy nie zostanie przez Niego uznany za ucznia. Rozpatrzmy z kolei kilka zasad wychowawczych, stosowanych przez faryzeuszy i przez Chrystusa.

Motywacja postępowania

Pierwsza i podstawowa zasada dotyczy motywacji postępowania, tzn. ukazania tego, z czym uczeń w swym działaniu powinien się przede wszystkim liczyć. Według faryzeuszy najważniejszym motywem postępowania było pragnienie dostosowania swego postępowania do obowiązującego w środowisku modelu doskonałości, czyli do opinii ludzkiej, która decydowała o sposobie zachowania się.

Chrystus ostro wytyka faryzeuszom takie podejście. Swoich uczniów przestrzega: Strzeżcie się, byście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli (Mt 6,1). Wzgląd ludzki. Czynić coś dla ludzkiej pochwały, dla świętego spokoju, dla przełożonych, bo tego sobie życzą, dla oklasków... I zaraz konkrety: Kiedy dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy (faryzeusze) czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili (Mt 6,2). Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy (faryzeusze). Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać (Mt 6,5). Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy (faryzeusze). Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą (Mt 6,16). Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać (Mt 23,5). W bardzo mocnym ataku na faryzeuszy Jezus używa słów, które mogą człowieka przerazić. To wy właśnie wobec ludzi udajecie sprawiedliwych, ale Bóg zna wasze serca. To bowiem, co za wielkie uchodzi między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych (Łk 16,15). Bezwzględne potępienie życia religijnego, którego motywem postępowania jest wzgląd ludzki, pragnienie podobania się ludziom. Uczeń ze szkoły Chrystusa nie może się liczyć z ludzkimi względami, musi się liczyć jedynie z Bogiem. Naczelną zasadą jego postępowania winno być pragnienie podobania się Bogu.

Stąd też wyraźne wskazania Chrystusa dotyczące ucznia: Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostawała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie (Mt 6,3). Bóg i ja, wzgląd ludzki zupełnie odpada. A ponadto Chrystus wzywa, aby życie religijne było tak dyskretne, by ludzie go nie dostrzegali, by otoczenie nie zwracało na nie uwagi - lewa ręka ma nie wiedzieć, co czyni prawa. Gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu (Mt 6,6). Gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu (Mt 6,17). Całe życie religijne ucznia Chrystusowego ma być ukryte przed ludźmi, oni nie mogą się nawet domyślać, że on pości, praktykuje ascezę. To ma być znane wyłącznie Bogu.

Apostołowie doskonale rozumieli to podejście Chrystusa. Dowodem tego jest scena z Dziejów Apostolskich, w której Piotr i Apostołowie przyprowadzeni przed Sanhedryn - na słowa: Zakazaliśmy wam surowo, abyście nie nauczali w to imię - odpowiedzą: Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi (Dz 5,29). Motywem ich postępowania jest wyłącznie pragnienie wypełnienia woli Boga i zrealizowanie tego, co się Jemu podoba. Wbrew pozorom nie są to sprawy sprzed dwu tysięcy lat. Wiadomo, że z religijnego i moralnego punktu widzenia, o wartości czynu decyduje motywacja. Stąd i w dwudziestym wieku, jeśli ktoś chce należeć do grona uczniów Chrystusa, musi ciągle sprawdzać, na ile motywem jego postępowania jest pragnienie podobania się Bogu, a na ile pragnienie liczenia się z ludźmi. Bardzo często w naszych środowiskach regułą postępowania nie jest to, czego oczekuje Bóg, ale to, co według ludzi wypada lub nie wypada czynić. Nierzadko nawet ci, którzy autentycznie próbują żyć Ewangelią, kierują się zasadą faryzeuszy. Uwidacznia się to szczególnie jasno, gdy w dane, zastarzałe środowisko wchodzi osoba myśląca zupełnie odmiennymi kategoriami. Po kilku dniach w środowisku tym zapada decyzja: Musimy ją przerobić, za kilka miesięcy będzie tańczyć tak, jak jej zagramy. Odtąd osoba ta jest nieustannie osaczana, nie wolno jej być sobą, wciąż musi się dostosowywać. „Jeśliś wszedł między wrony, to musisz krakać jak i one". To jest podejście faryzeuszy. Dla Chrystusa najistotniejszym i jedynym motywem postępowania jest wierność sumieniu, troska o to, by być sobą. Inną formą motywacji faryzejskiej, równie częstą we współczesnym świecie, jest pragnienie zyskania przychylnego spojrzenia ludzi, liczenie się z ich uśmiechem czy grymasem niezadowolenia. Czyli znowu troska o to, by się ludziom podobać. To jest szkoła faryzeuszy, tak rośnie następny młody faryzeusz. Trudno przeciwstawić się opinii ludzkiej, czasem bardzo trudno, ale uczeń Chrystusa musi pokonać tę trudność. Jedynym wykładnikiem jego postępowania ma być wzgląd na Boga. Objawia się to w wierności sumieniu, bo każdy, kto jest wierny Bogu, jest również wierny własnemu sumieniu. Przez wierność doskonali swoje sumienie i w ten sposób wzrasta w umiłowaniu prawdy, która stanowi fundament ewangelicznego życia.

Hierarchia wartości

Następny element, istotny w wychowaniu, to jasno ustalona hierarchia wartości. Według faryzeuszy ważniejsze było prawo ustanowione przez ludzi, niż prawo Boskie. Uważali, że oni są od tego, aby w konkretnej sytuacji podawać interpretację Bożego prawa, powołując się na tradycję lub ustanawiając nowe prawa. Przy czym w tej swojej interpretacji usuwali prawo Boże, a w jego miejsce wprowadzali własne, ludzkie. Oto przykład. Pan Jezus stawia faryzeuszom pytanie: Dlaczego przestępujecie przykazania Boże dla waszej tradycji? Bóg przecież powiedział: „Czcij ojca i matkę" oraz: „Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmierć poniesie". Wy zaś mówicie: „Kto by oświadczył ojcu lub matce: Darem (złożonym w ofierze) jest to, co dla ciebie miało być wsparciem ode mnie, ten nie potrzebuje czcić swego ojca ni matki". I tak ze względu na waszą tradycję znieśliście przykazanie Boże. Obłudnicy, dobrze powiedział o was prorok Izajasz: „Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi" (Mt 15,3-9).

Niebezpieczeństwo takiego podejścia istnieje do dnia dzisiejszego. I dziś wielu powołuje się na prawa ustanowione przez ludzi, a zapomina o prawie Boskim. Według Chrystusa prawo Boskie jest święte i w żadnym wypadku nie może być usunięte przez prawo ludzkie. Uczeń Jezusa musi to prawo wypełnić, a nie usuwać. Nauczyciel z Nazaretu mówi: Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo lub Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę, bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się to wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszym w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim (Mt 5,17-20). Skąd dziś płynie zagrożenie usunięcia prawa Bożego na rzecz ludzkiego? Jeżeli ktoś np. odwołuje się wyłącznie do dekretów soborowych lub prawa kanonicznego, nie biorąc pod uwagę Ewangelii, postępuje jak faryzeusz. Albo częste zjawisko w życiu kapłańskim czy zakonnym, gdzie reguła i konstytucje usuwają w cień Ewangelię. Tak rosną faryzeusze Nowego Testamentu. Tylko ten, kto ma ducha ewangelicznego, może właściwie zrozumieć przepisy i wymagania tych dokumentów. Dokumenty soborowe, synodalne, prawo kanoniczne, reguły i konstytucje są bardzo istotne i ważne, ale właściwa ich interpretacja jest możliwa tylko przy pomocy Ewangelii. Jeżeli ktoś zgubi Ewangelię i zostanie mu w ręku tylko i wyłącznie ludzkie prawo, to człowiek ów nie jest uczniem Chrystusa, lecz faryzeuszem.

Duch ważniejszy niż litera

Następny element. Dla faryzeuszy najważniejszy był przepis prawa, dla Chrystusa ponad literę ważniejszy jest duch. Faryzeusze mieli w sumie ponad sześćset nakazów i zakazów, które trzeba było zastosować w ściśle określonej sytuacji. Kto nie potrafił dobrze zastosować odpowiedniego przepisu, stawał się niedoskonały. U Chrystusa jest zupełnie inaczej. Jemu chodzi o zachowanie ducha i w wielu wypadkach przepisy były przez samego Chrystusa wyraźnie łamane. Gorszył faryzeuszy na każdym kroku. Ten ewangeliczny temat zostanie rozpracowany nieco dokładniej w jednym z następnych rozważań. Łączy się z tym ściśle podejście do grzechu. Faryzeusze rozumieli grzech jako przekroczenie przepisu prawa. U Chrystusa grzech jest zerwaniem więzi z Bogiem. Każde napiętnowanie grzechu przez Chrystusa to napiętnowanie zerwania więzi, jaka łączy człowieka z Bogiem. Grzech w ujęciu Jezusa rozważany jest nie w kategoriach wierności literze, ale w kategoriach wierności miłości. Rachunek sumienia faryzeusza musiał mieć sześćset pytań. Rachunek sumienia ucznia Jezusa sprowadza się do pytań o zachowanie przykazań miłości Boga i bliźniego.

Tytuł pierwszeństwa

Następnym punktem różniącym wychowanie faryzeuszy od wychowania w szkole Chrystusa jest tytuł pierwszeństwa. Według faryzeuszy doskonałość życia religijnego daje prawo do pierwszeństwa. Stąd faryzeusze, gdzie to tylko było możliwe, pchali się na pierwsze miejsca. A więc zajmowali pierwsze miejsca podczas uczt, w zgromadzeniach liturgicznych w synagodze, a nawet przed Bogiem faryzeusz modlił się: Dziękuję Ci, Boże, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy albo jak i ten celnik (Łk 18,11).

W Chrystusowej szkole jest odwrotnie. Świętość jest dziełem Boga. Bóg wybiera i Bóg daje łaskę. Prawdziwa doskonałość daje prawo do zajęcia nie pierwszego, lecz ostatniego miejsca. Tu nie chodzi o zepchnięcie na ostatnie miejsce, ale o prawo do jego zajęcia. Uczeń Chrystusa musi być tak wielkim człowiekiem, że może spokojnie zająć ostatnie miejsce i to mu w niczym nie będzie ubliżało. W doskonałości ewangelicznej chodzi o bardzo autentycznie pojętą pokorę. Wielkości człowieka nie mierzy się miejscem przy stole, ale bogactwem jego serca. Wtedy obojętnie czy jest on na pierwszym, czy na ostatnim miejscu, zawsze jest wielki. Chrystus wielokrotnie w swoim nauczaniu usiłował przekonać Apostołów, że Jego uczeń musi umieć zająć ostatnie miejsce. Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego (Mt 18,3). Oni niewiele z tego pojmowali, skoro na kilka dni przed męką umiłowany uczeń Jan prosił Jezusa o pierwsze miejsce. Odpowiedź Mistrza jest jasna: Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym. Bo Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu (Mk 10,42-45). Oto krótkie refleksje na temat dwu koncepcji wychowania. Każdy, kto otwiera Ewangelię, aby według niej żyć, musi dokładnie sprawdzić, w czyjej jest szkole i jakie zasady stosuje w swoim życiu. Realizacja wymagań Jezusa nie jest łatwa, ale w Jego szkole człowiek nigdy nie jest sam, bo Mistrz jest z nim. Wytrwanie w tej szkole i sprostanie jej wymaganiom jest uzależnione od osobistego spotkania z Jezusem.


opr. mg/ab




Ewangeliczna koncepcja wychowania: Chrystus i faryzeusze
Copyright © by Wydawnictwo "m"

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama