Historia pewnej miłości. Duchowa droga do własnego serca

Aby na nowo odnaleźć drogę do własnego serca, Bóg daje nam Wielkanoc i przygotowuje nas do niej przez czas Wielkiego Postu. Pragnie obudzić nasze serce, rozpalić w nim miłość.



Historia pewnej miłości. Duchowa droga do własnego serca
ks. Sławomir Jeziorski
Historia pewnej miłości.
Duchowa droga do własnego serca
ISBN: 978-83-7580-386-0
Aby na nowo odnaleźć drogę do własnego serca, Bóg daje nam Wielkanoc i przygotowuje nas do niej przez czas Wielkiego Postu. Pragnie obudzić nasze serce, rozpalić w nim miłość. Chce poprowadzić nas do jego głębin, abyśmy na nowo odkryli, dlaczego, a może lepiej: dla Kogo żyjemy. Dotyk Boga może sprawić, że spękana ziemia ludzkiego serca stanie się na nowo życiodajną glebą. Tylko Jego dotyk sprawia, że życie przestaje być ciężarem, który trzeba znosić, a staje się darem wartym przeżycia. Bez Boga w sercu ciężko odnaleźć sens codzienności, nadzieję, która pozwala nieustannie iść do przodu. Wszystko wydaje się przytłaczające, szare, monotonne… Tymczasem On wszedł w dzieje człowieka, umarł i zmartwychwstał, aby nadać nowy sens całemu ludzkiemu życiu. Zostawił nam Wielkanoc, z której bije źródło życia, i ofiarował czas Wielkiego Postu, byśmy mogli głęboko i owocnie przeżyć święta.
Wybrany fragment:

Pierwsze spojrzenie miłości

Każda historia ma swój początek. Pierwszy moment, od którego wszystko się zaczyna, ma duże znaczenie. Początek nadaje kształt i kierunek temu wszystkiemu, co następuje później. Bez poznania początku historia jest niejasna, staje się zbiorem domysłów, może być błędnie odczytania. Dlatego Bóg również zaczyna od początku. Zaprasza nas, abyśmy jeszcze raz wrócili do tego, co było pierwsze. Nie chodzi tutaj tylko o początek w sensie czasowym. Wracając do początku, chcemy wrócić do źródła, do przyczyny, od której zaczęła się Boska historia. Boski narrator zaprasza, abyśmy wraz z Nim szukali i znaleźli odpowiedź na pytanie: „Kim jesteś­my?”, „Dlaczego żyjemy?”. W świetle tego początku odkryjemy w pełnym blasku historię, w której Serce Boga i serce człowieka zwracają się ku sobie. Otwórzmy więc księgę proroka Ezechiela:

 

A twoje urodzenie: w dniu twego przyjścia na świat nie ucięto ci pępowiny, nie obmyto cię w wodzie, aby cię oczyścić; nie natarto cię solą i w pieluszki cię nie owinięto. Żadne oko nie okazało współczucia, aby spełnić względem ciebie jedną z tych przysług przez litość dla ciebie. W dniu twego urodzenia wyrzucono cię na puste pole — przez niechęć do ciebie. Oto Ja przechodziłem obok ciebie i ujrzałem cię, jak szamotałaś się we krwi. Rzekłem do ciebie, gdy byłaś we krwi: Żyj, rośnij! Uczyniłem cię jak kwiat polny. Rosłaś, wzrastałaś i doszłaś do wieku dojrzałego. Piersi twoje nabrały kształtu i włosy twoje stały się obfitsze. Ale byłaś naga i odkryta (Ez 16,4-7).

 

Tymi słowami Bóg opowiada to, co wydarzyło się na początku tej niesamowitej historii Boga i człowieka — historii całkowicie niezasłużonej, darmowej miłości Tego Pierwszego do drugiego. Już pierwsza lektura tego tekstu pozwala odkryć szczególny kształt tej Bosko-ludzkiej relacji. W tych pierwszych słowach odkrywamy Boga, który angażuje się, przejmuje inicjatywę, jest aktywny w swoim działaniu. To On przechodziłujrzał. To, co się dokonało w tym momencie, nabiera cech dramatu, kiedy zdamy sobie sprawę, obok kogo przechodził i kogo ujrzał. Dlatego zanim zatrzymamy się nad tym, co Bóg mówi o sobie, zwróćmy uwagę na okoliczności tego pierwszego spotkania. Zatrzymajmy się nad sytuacją niewiasty.

Ta, którą ujrzał, choć żyła, była skazana na śmierć. W jej życiu od samego początku wszystko było na nie. W kilku pierwszych wersetach aż sześć razy powraca owo nie, które wyraża całkowitą negację życia: nie obmyto jej, nie wypielęgnowano, nie owinięto w pieluchy, nie okazano współczucia... Choć narodzona, nie miała prawa życia — nie była kochana, wręcz przeciwnie, jedyne, czego mogła doświadczyć, to niechęć wobec siebie. Potwierdzeniem tej niechęci było wyrzucenie jej na puste pole. To była jedyna rzecz, którą uczyniono tej, której imienia nawet się jeszcze nie wspomina: wyrzucono ją. Puste pole, na które została wyrzucona, było miejscem, które nosiło w sobie tajemnicę śmierci. Pustkowie już na początku było przeciwieństwem rajskiego ogrodu życia, to na polu Kain zabił Abla (por. Rdz 4,8), a teraz na pustym polu znalazła się bezradna i bezbronna nowo narodzona. Wzgardzona, stanowiła problem i pewnie w oczach jej bliskich byłoby lepiej, gdyby się nie pojawiła. Szamotała się we krwi, tracąc życie. Właśnie w tym momencie, kiedy wszystko zmierzało do nieistnienia, do końca, On przechodził ujrzał.

Jego spojrzenie nie było zwykłą obserwacją tego, co się dzieje. To nie był wzrok reportera, który szuka sensacji. Spojrzenie Boga jest spojrzeniem, które przenika wnętrze człowieka i angażuje Boskie serce. Spojrzenie, które zwróciło się do umierającej, było pełne pragnienia ratunku. To spojrzenie, które nie pozwoliło zostać Bogu obojętnym. Dlatego w momencie gdy ujrzał wzgardzonąodrzuconą, sam ją ukochał i zapragnął dać jej życie! Jego słowo: żyj, rośnij!, nie było tylko życzeniem. Słowo Boga ma moc stwórczą. Bóg przez swoje słowo stworzył świat. Kiedy na początku rzekł: „Niech się stanie światłość”, słowo poświadcza: „I stała się światłość” (por Rdz 1,3). Teraz, kiedy Bóg mówi do bezbronnej: żyj, rośnij!, niekochana i bliska śmierci zaczyna żyć! Na początku jej życia pojawia się nowy motyw: miłujące spojrzenie Boga, Jego pragnienie obdarowania życiem i Słowo, które to życie daje. Odnaleziona zaczyna żyć nie dlatego, że jest zrodzona przez rodziców, ale dlatego, że zatrzymało się na niej spojrzenie Boga. Wobec każdego nie, które usłyszała, Bóg wypowiedział swoje: tak! Żyj, rośnij! W tym słowie Bóg odsłonił to, co było i jest u początku. Boski początek opowieści.

W świetle tego Słowa, u źródła każdego ludzkiego istnienia ukryte jest to Boskie pragnienie wyrażone słowami: Żyj, rośnij! Każde życie jest chciane przez Boga, jest umiłowane bezwarunkowo od samego początku. Święty Paweł w liście do Efezjan zapisał, że Bóg „wybrał nas przed założeniem świata” (Ef 1,4), a motywem tego wyboru jest tylko i wyłącznie Jego miłość, Jego pragnienie spotkania i bycia razem. Życie ludzkie nie jest owocem, tylko zbiorem procesów biologicznych; jest owocem miłości Boga. Autor Księgi Mądrości, który odkrył to życiodajne oblicze Boga, zawołał z zadziwieniem: Jakżeby coś trwać mogło, gdybyś Ty tego nie chciał? Jak by się zachowało, czego byś nie wezwał? Oszczędzasz wszystko, bo to wszystko Twoje, Panie, miłośniku życia! (Mdr 11,25-26). To jest pierwsze ważne odkrycie, którym Bóg dzieli się ze swoją oblubienicą i z każdym z nas. U początku życia nie ma ludzkiej zasługi, nie ma przypadku, ale Boskie pragnienie, abyśmy byli, abyśmy żyli: nie dlatego, że jesteśmy dobrzy czy piękni, ale dlatego, że On tego zapragnął. Tę logikę daru już wcześniej — w Księdze Powtórzonego Prawa — Mojżesz przypomniał ludowi wybranemu, mówiąc: Pan wybrał was i znalazł upodobanie w was nie dlatego, że liczebnie przewyższacie wszystkie narody, gdyż ze wszystkich narodów jesteście najmniejszym, lecz ponieważ Pan was umiłował (Pwt 7,7-8). Nie ludzka wielkość, ale po prostu czysta i bezwarunkowa miłość Boga stoi u początku życia. Dar Jego akceptacji, Jego TAK wobec każdego ludzkiego życia, zanim ono mogłoby sobie czymkolwiek na to zasłużyć.

Ta pasja Boga wobec życia odkrywa się, kiedy czytamy dalej Jego wspomnienie początku. Ten, który dał życie, był nieustannie obecny przy umiłowanej. Jego pamięć pełna była obrazów z jej życia, dlatego mógł kontynuować swoje wspomnienie: Rosłaś, wzrastałaś i doszłaś do wieku dojrzałego. Piersi twoje nabrały kształtu i włosy twoje stały się obfitsze (Ez 16,7). To słowo odkrywa nowy rys Boga. On nie tylko jest u początku. On, będąc u początku, jest nieustannie obecny! Jest pełen zainteresowania, uwagi i troski. Tylko ktoś naprawdę zakochany może być tak uważny, tak zainteresowany, tak bliski, aby widzieć szczegóły, które On zauważał. Kształt piersi, włosy... On nieustannie jest wpatrzony w tę, którą od początku umiłował, której dał życie. Nie jest Bogiem odległym, Bogiem, któremu wszystko jedno, co się dzieje. To Bóg, który potrafi zauważać szczegóły, który potrafi radować się obecnością i bliskością człowieka.

To pierwsze wspomnienie Boga kończy się przywołaniem jeszcze jednego ważnego obrazu. Pomimo daru życia, pełnej akceptacji i miłości, którą Bóg obdarzył znalezioną na polu, pomimo radości na widok jej wzrastania, przypomina jej, że była naga i odkryta. W ten sposób przypomina jej prawdę o tym, kim jest: wybrana, ukochana, ale naga. Szata, okrycie symbolizuje w Biblii godność, tożsamość, odrębność. Ta, która jest naga i odkryta, choć ukochana przez Boga, jest nadal naga. Nie posiada własnej tożsamości, jest sama, mało znacząca. Obdarowana życiem, akceptacją, sama z siebie nie potrafiła odnaleźć własnej tożsamości. Tak Bóg wspomina początek, pierwsze spotkanie, pierwsze miłosne spojrzenie. Tak wspomina to, co wyryło się w Jego sercu najgłębiej, co w nim najbardziej żywe i najważniejsze: początek Jerozolimy i początek każdego z nas.

W tym słowie o początku Bóg zaprasza nas, abyś­my wchodzili w głębię naszego serca. W najgłębszym jego punkcie ukryte jest to Boskie tak. Słowo żyj, rośnij! jest głębsze niż to wszystko, czego doświadczyliś­my i czego doświadczamy w życiu. To właśnie tam ukryta jest prawda o nas, prawda nieraz zagłuszona przez ludzkie słowa, odrzucenia, brak miłości, przez wszystkie nie, które usłyszeliśmy. Spróbujmy usłyszeć to Boskie słowo życia, Boskie tak i wsłuchujmy się w odczucia naszego serca: radość i wdzięczność, a może nieśmiałość i niedowierzanie. Pytajmy: co do tej pory było u początku naszego życia, co było jego fundamentem, co było najważniejsze? Być pięknym? Mądrym? Bogatym? Próbowaliśmy zasłużyć na akceptację, czy była w nas radość z powodu daru życia? Nie bójmy się tych odpowiedzi najbardziej spontanicznych, które pragnie wypowiedzieć serce. Spróbujmy wejść w dialog z Bogiem, dialog o początku.

opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama