Męczennik to świadek

Św. Szczepan wskazuje nam drogę. Jest to droga świadectwa.

Fragment pochodzi z książki będącej pierwszym tomem zapisu homilii wygłaszanych zasadniczo w każdą niedzielę i święta obowiązujące, o ile nie zachodziła jakaś przeszkoda, na Mszy świętej w Kaplicy Loretańskiej przy kościele Braci Mniejszych Kapucynów w Krakowie o godzinie 10:15. Ze względu na miejsce wygłaszania nazwane zostały Homiliami Loretańskimi

ks. Tomasz Jelonek

Męczennik to świadek*

Świętego Szczepana
Czytania: 2 Dz 6, 8-10; 7, 54-60; Ps 31; Mt 10, 17-22

Wydaje się, że jest to jakiś dysonans w  tej naszej liturgii, bo wczoraj czciliśmy narodzenie, a  dzisiaj czcimy śmierć. Ale kiedy się tak lepiej zastanowimy, to widzimy, że ta liturgia prawdziwie oddaje rzeczywistość, bo przecież nasze życie, każde życie zaczyna się od narodzin i kończy się śmiercią. To jakiś naturalny porządek, o którym trzeba pamiętać już przy narodzinach: wszystko, co się rodzi, rodzi się po to, aby kiedyś umrzeć. Ale po to umiera, aby się na nowo narodzić; bo gdyby nie te nowe narodziny w domu Ojca, to na pewno byśmy dzisiaj nie wspominali męczeńskiej śmierci św. Szczepana. Byłaby ona czymś tragicznym i niezrozumiałym.

Męczennik to świadek

Tak staje dzisiaj przed nami św. Szczepan, który jest pierwszym męczennikiem, jak o tym zaświadczają Dzieje Apostolskie. Pierwszy męczennik, pierwszy świadek Chrystusa. Jeżeli Chrystus narodził się i przyszedł dla naszego zbawienia, i już złożony w żłobie jakby zapowiadał swoją śmierć na krzyżu, to bardzo logiczne jest, aby koło Jego żłóbka stanęli ci, którzy będą odpowiadać na tę wielką miłość Bożą, która przejawiła się w Narodzeniu. Staje Szczepan jako męczennik i stanie jutro, w kolejnym dniu liturgicznym, św. Jan jako świadek, jako Ewangelista, i staną — w tym roku nie będziemy świętować Młodzianków, bo wypada niedziela i będziemy mieli święto Najświętszej Rodziny — ale normalnie, jeżeli wypada to w  dniu powszednim, w kolejnym dniu wspominamy Młodzianków, chłopców betlejemskich, o  których w Ewangelii św. Mateusza czytamy, że Herod ich zamordował, bo bał się, bał się dziecka! Bał się tak strasznie przesadnie, obłąkańczo, trzeba powiedzieć, bał się wszystkich: bał się sanhedrynu, który kazał wymordować, powołał nowych członków tej rady; bał się swoich synów, których mordował, kiedy dochodzili do pełnoletniości, żeby któryś z nich nie zajął jego miejsca, nie odsunął go od tronu. Przeżyli go ci synowie, którzy byli zakładnikami w Rzymie, żeby Herod był posłuszny. Przecież nie był on królem absolutnym, był królem zależnym od władzy rzymskiej; żeby był posłuszny, musiał wysyłać do Rzymu swoich synów jako zakładników i ci właśnie przeżyli swojego ojca, bo ich nie zamordował. I bał się dzieci, bo u Micheasza jest powiedziane, że z  Betlejem wyjdzie władca. A  więc, żeby nie wyszedł, posyła siepaczy i  zabija dzieci betlejemskie. Św. Mateusz nam o tym pisze. Nie mamy jakiejś innej notatki na ten temat, ale nie jest to całkiem dziwne, dlatego że w  tym ogromie zbrodni, jakie popełniał Herod, zabicie kilku czy kilkunastu dzieci to już było coś tak niewielkiego — stosunkowo niewielkiego — że po prostu historycy o tym milczą. Kiedy giną tysiące, to śmierć jednostki przestaje być przynajmniej tak nagłaśniana. Ja osobiście myślę, że Herod to urządzał takie najazdy na Betlejem kilkakrotnie w  czasie swojego panowania, a o jednym z takich wypadków pisze św. Mateusz.

Stają więc koło żłóbka Jezusa świadkowie, różni świadkowie: i  ci, którzy świadczyli świadomie, jak Szczepan, i nieświadomie, jak Młodzieńcy; i świadkowie, którzy oddali swoje życie za Chrystusa, i Jan, świadek, który — jedyny z Apostołów — nie został zamordowany, zszedł z tej ziemi w sposób naturalny, chociaż tradycja podaje, że miał być otruty, ale trucizna nie zadziałała. Natomiast on jeden był świadkiem, który uczestniczył, tak fizycznie uczestniczył w  męce Jezusa, bo stał pod krzyżem i  tam złożył to świadectwo, a potem przez całe życie składał je ucząc, mówiąc o Jezusie i pisząc potem tę wspaniałą, niezwykle głęboką Ewangelię, Ewangelię naocznego świadka, który tak głęboko przemyślał wszystko to, co widział, i  wydobył z tego treść teologiczną. Ten świadek także stanie przy Jezusowym żłóbku.

Dzisiaj mamy św. Szczepana. Św. Szczepan, jak czytaliśmy, czynił wielkie cuda i  znaki wśród ludu, ale to się nie podobało Żydom, więc wystąpili przeciwko niemu. W Dziejach Apostolskich mamy bardzo długą, najdłuższą z wszystkich mów — to jest właśnie mowa Szczepana, który wypowiada ją wobec rady żydowskiej, która go chce sądzić. Oczywiście trzeba pamiętać, że mowy zapisane przez św. Łukasza nie były odgrywane, jak dzisiaj to robimy, z jakiegoś nośnika informacji, św. Łukasz nie był obecny przy tym przecież, dopiero się później nawrócił i usłyszał o tym. A poza tym trzeba sobie uświadomić, że w tak gorącej sytuacji, kiedy miał tylu przeciwników i to takich pałających gniewem i  chcących już chwycić za kamienie, nie było miejsca na tak długą mowę. Szczepan mógł tam powiedzieć kilka, kilkanaście zdań, ale na pewno ci słuchacze nie byli skłonni tak długo słuchać! Św. Łukasz wkłada jednak w usta św. Szczepana tę mowę dlatego, że, podobnie jak to czynili historycy rzymscy, mowa jest jakimś zwierciadłem człowieka. Św. Szczepan to wszystko, co zawarł św. Łukasz w jego mowie przed śmiercią wypowiedzianej, spełnił jakoś przez swoje życie, on w to wierzy, on to głosił, to jest jego sylwetka duchowa, stworzona — genialnie zresztą — przez św. Łukasza. To jest on, ukazany nam w słowach włożonych w jego usta, on, który głosi, że wypełniło się wszystko to, co było zapowiadane jego narodowi; bardzo wyraźnie nawiązuje do tej historii, ale w końcu właśnie stwierdza, że ta historia ma jakieś zakończenie, ta historia doprowadza do Jezusa. I kiedy wymienia to Imię, wtedy oni chwytają kamienie, wyprowadzają go za miasto i kamienują.

Św. Szczepan złożył świadectwo do końca. I  dlatego dzisiaj w Ewangelii św. Mateusza — która oczywiście o św. Szczepanie nie mówi, bo nie należy to do jej tematu — mamy słowa Jezusa, który mówi nam o  tym, że Jego uczniowie będą nawzajem na siebie donosić do władz, będą prześladowani. Jezus nie obiecuje swoim uczniom na tej ziemi dobrego, szczęśliwego, spokojnego życia. Będą was wodzić przed królów i  namiestników na świadectwo. Życie chrześcijanina jest życiem, w którym mamy dawać świadectwo. Tę naukę, wezwanie rozwinie później właśnie św. Jan w Apokalipsie, gdzie ukaże nam, że podstawą naszego zbawienia, podstawą osiągnięcia celu naszego życia i szczęścia u Boga w niebie jest nasze świadectwo, świadectwo dawane Chrystusowi, i to świadectwo, które bardzo często kończy się śmiercią. Słowo martys w języku greckim oznaczało świadka, świadka przede wszystkim w  sądzie. A to słowo, przeniesione na grunt języka łacińskiego i nieco zmienione: martyr, oznacza męczennika.

Męczennik to świadek

Męczennik to świadek. Świadek, jak ma być prawdziwy, to taki, który jest otwarty na męczeństwo, który się nie zawaha dawać świadectwo nawet wtedy, kiedy trzeba ponieść męczeństwo. I takie świadectwo, może nie zawsze krwawe, ale takie świadectwo jest jedną z  podstaw osiągnięcia zbawienia; bo drugą podstawą, drugim czynnikiem, który jest konieczny dla naszego zbawienia, jest to, co św. Jan w Apokalipsie nazywa obmyciem w krwi Baranka. Świadectwo to jest nasz czyn, świadectwo jest czymś, co pochodzi od nas, a to, co pochodzi od nas, jest ludzkie i słabe i niezdolne jest, aby otrzymać za to nagrodę niebieską. Do świadectwa musi dojść obmycie w  krwi Baranka. Wiele razy to wyrażenie jest powtórzone w Apokalipsie, przede wszystkim szaty się obmywa w  krwi Baranka; ale jest to wyrażenie, które ma określać rzeczywistość sakramentów św., które są w Kościele. Oczywiście św. Jan Apostoł, kiedy pisał Apokalipsę, nie dysponował taką wiedzą teologiczną, jaką my posiadamy, nie było jeszcze przecież traktatu o siedmiu sakramentach, które należą dzisiaj do naszej dogmatyki i do naszego uczenia o sprawach Bożych. Ale rzeczywistość, która dokonuje się w  sakramencie, została przez św. Jana tak bardzo głęboko określona: obmycie w krwi Baranka. Każdy sakrament w jakiś sposób obmywa nas w  krwi Baranka, a  Eucharystia tą krwią karmi. Nie wystarczy nasz wysiłek, nasze świadectwo; ale nasze świadectwo wytrwale znoszone, połączone z obmyciem w krwi Baranka, czyli z życiem sakramentalnym, jest rękojmią naszego zbawienia, jest rękojmią tego, że zostaniemy przyjęci do Boga na tę wieczystą ucztę — jak znowu przedstawiamy sobie w sposób obrazowy szczęście nieba, którego zrozumieć absolutnie nie możemy, które nie może jakoś wejść w  nasz umysł, dlatego tworzymy model, tworzymy jakiś obraz. Uczta jest takim bardzo dobrym obrazem, oddaje w jakiś sposób tę rzeczywistość; oczywiście oddaje bardzo słabo, to, co tam będzie, będzie nieskończenie przerastać wszystkie nasze myśli, nasze pojęcia nawet nie wiem jak bogatej i wspaniałej uczty. Ale zawsze coś z tego jest, jakiś obraz tu jest i możemy w ten sposób zapragnąć właśnie tej uczty, a więc obcowania z Panem Bogiem na zawsze.

Św. Szczepan wskazuje nam drogę. Jest to droga świadectwa. Nie zawsze musi ono kończyć się tak, jak u Szczepana, kamienowaniem czy śmiercią gwałtowną, zadaną przez prześladowców, ale, jak wiemy, dla bardzo wielu chrześcijan tak się kończy. Kiedyś myśleliśmy, że takim czasem szczególnego świadectwa dawanego Chrystusowi był czas pierwszych wieków, kiedy Kościół musiał chronić się w katakumbach i ukrywać się przed prześladowaniem. Dziś wiemy, że tamte wielkie prześladowania właściwie były czymś bardzo małym w  stosunku do tych prześladowań, jakie przygotował nam wiek XX i  przygotowuje aktualnie czy realizuje dalej, niestety, wiek XXI. Średnio oblicza się, że co trzy minuty na świecie ginie chrześcijanin za wiarę. Co trzy minuty... Moje tu przemawianie w tej chwili trwa już szesnaście minut, więc możemy — tak średnio — powiedzieć, że pięciu chrześcijan złożyło świadectwo wiary w  tym czasie. Jest to olbrzymie świadectwo, które płynie, i na pewno to świadectwo zwycięży; ale w tej chwili musimy się modlić za tych prześladowanych, za tych, którzy dają to świadectwo, żeby wytrwali. Ale równocześnie trzeba się modlić, żeby to prześladowanie ustało, i modlić się za tych, którzy prześladują, żeby zobaczyli. Kiedy kamienowany był Szczepan, szat tych, którzy kamienowali, strzegł Szaweł z  Tarsu. I  modlitwa Szczepana: nie poczytuj im tego grzechu, sprawiła, że ten Szaweł z  Tarsu pod Damaszkiem spotkał zmartwychwstałego Chrystusa i stał się Pawłem Apostołem. Modlimy się także o  to, żeby ci prześladowcy, którzy nie znają Chrystusa, poznali Go, poznali, że w Nim jest prawda i w Nim jest zbawienie, i przystali do tego Kościoła, za wiarę którego oddają życie przez nich mordowani.

Męczennik to świadek
Fragment pochodzi z książki:
ks. Tomasz Jelonek
Homilie Loretańskie

ISBN: 978-83-7720-249-4
wyd.: Wydawnictwo PETRUS 2015

Kościół daje świadectwo i my też mamy dawać świadectwo. I wiemy dobrze, że to świadectwo zawsze będzie kosztować. Nigdy świat nie będzie przyjmował naszego świadectwa z  otwartymi rękami, zawsze, jeżeli będziemy starali się wytrwać przy Chrystusie, głosić Jego naukę i postępować według Bożych przykazań, zawsze będziemy mieli jakiś sprzeciw, zawsze będziemy mieli jakichś wrogów, którym się to nie będzie podobało, którzy by chcieli nas zawrócić z  tej drogi, bo właśnie Pan Jezus wyraźnie nam to obiecał. Obiecał, że będziemy prześladowani. Ale za to obiecał nam właśnie to szczęście niebieskie. Nie dziwmy się więc, kiedy spotykamy się ze sprzeciwem. W jakiś sposób, tak wewnętrznie, to trzeba by się z tego sprzeciwu radować, bo to jest świadectwo, że jesteśmy po stronie Chrystusa; to jest świadectwo, że jesteśmy autentycznymi chrześcijanami, jeżeli spotykamy się ze sprzeciwem. Jeśli wszyscy będą nas tylko chwalić, to istnieje obawa, że zdradziliśmy już Jezusa i upodobniliśmy się do tego świata. Po ludzku, oczywiście, taka radość z prześladowania jest bardzo trudna, ale jest ono rzeczywiście tą naszą legitymacją przynależności do Jezusa Chrystusa i wierności Jego nauce. Prośmy więc Boga, abyśmy zawsze mogli złożyć takie świadectwo, jakie nam przeznaczył, i  obmywając się w  krwi Chrystusa bądźmy gotowi na to, że kiedyś przyjdzie, aby nas zabrać do wiecznego szczęścia.

*Tytuły poszczególnych rozważań pochodzą od Redakcji. AB

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama