Adwentowe rekolekcje: Dorastać do bogatego człowieczeństwa

Adwentowe rozważania "Rekolekcje dla spóźnialskich" (4)


ks. Marek Dziewiecki

Dorastać do bogatego człowieczeństwa

Dojrzale kochać siebie to mobilizować samego siebie
do rozwoju i naśladowania Jezusa.

Największym bogactwem tej ziemi jest człowiek. Bóg stworzył nas z miłości, a ziemię dla nas stworzył z nicości, by oddać ją do naszej dyspozycji. Każdy człowiek jest dla Boga bezcennym skarbem. W przeciwieństwie do skarbów materialnych, każdy z nas jest żywą osobą, która albo rośnie, albo maleje. Szczęśliwy jestem wtedy, gdy używam mej wolności po to, by pracować nad sobą, nad własnym charakterem, by odnosić sukcesy w wychowywaniu samego siebie.

Im bardziej jestem dojrzały, tym bardziej wiem, że potrzebuję dalszego rozwoju. Tym bardziej upewniam się, że mój rozwój nie ma końca. Ten stopień rozwoju, który już osiągnąłem, może wystarczyć mi najwyżej na dziś. Z pewnością jednak nie wystarczy mi na jutro. Jutrzejszy dzień postawi przede mną nowe, czasem zaskakujące wyzwania. Może pogorszyć się moje zdrowie. Mogę stracić pracę. Ktoś z moich bliskich może przeżywać kryzys. Może mi zabraknąć sił. Mogę zwątpić w sens życia. Mogę zejść z drogi błogosławieństwa. To wszystko może mi się przydarzyć, jeśli każdego dnia nie będę naśladował Jezusa bardziej niż wczoraj.

Świetnie wiedzą o tym dojrzali małżonkowie i rodzice. Codziennie stają w obliczu nowych wyzwań: w odniesieniu do siebie nawzajem i do dzieci, w pracy zawodowej, w gronie przyjaciół. O potrzebie ciągłego rozwoju wiedzą też księża, którzy się dokształcają i uczą nowych kompetencji. Kto się nie rozwija, ten się cofa. Ten ryzykuje, że nie poradzi sobie z wymaganiami twardej rzeczywistości. Zagrożeniem pracy nad sobą jest popadanie w perfekcjonizm, albo druga skrajność, czyli zadowolenie się już osiągniętym poziomem rozwoju.

Dojrzały chrześcijanin wie, że nigdy nie będzie taki, jak Chrystus, ale wie też, że codziennie może stawać się coraz bardziej podobny do Jezusa: w myśleniu, we wrażliwości moralnej, w miłości i wierności. Jezus troszczy się o rozwój całego człowieka, a nie tylko o naszą moralność, duchowość czy religijność. Stawać się coraz bardziej podobnym do Jezusa to rozwijać w sobie bogate człowieczeństwo we wszystkich wymiarach, począwszy od ciała. To dbać o zdrowie i kondycję fizyczną, o równowagę psychiczną, o mądrość ducha, o wrażliwość moralną, o właściwą hierarchię wartości, o przyjaźń z Bogiem, z samym sobą i z bliźnimi. Im bardziej troszczę się o mój rozwój, tym lepszym staję się darem dla innych ludzi i tym bardziej pomagam im w rozwoju. Najbardziej natomiast cierpię, gdy kochałem, lecz przestałem kochać, bo wtedy już wiem, jak wielką radość utraciłem.

Jezus mi upewnia mnie, że bez Niego nic dobrego uczynić nie mogę. Natomiast „wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia!”. Mogę codziennie stawać się kimś większym od samego siebie pod warunkiem, że jestem coraz bliżej Jezusa, że u Niego szukam mądrości i siły. Serdeczna przyjaźń z Bogiem, osobista modlitwa, czytanie Pisma Świętego to codzienny pokarm na drogę rozwoju i błogosławieństwa. Najcenniejszym pokarmem na drodze rozwoju jest Eucharystia. W każdej Mszy Świętej Jezus bierze mnie w swe ręce z miłością, błogosławi mi, czyli upewnia, że kocha. W każdej Mszy pomaga mi połamać to wszystko, co jeszcze we mnie nie jest Boże i święte, co przeszkadza kochać. Na końcu każdej Eucharystii Zmartwychwstały rozdaje mnie jako dar miłości, bo wie, że będę najbardziej podobny do Niego i najbardziej radosny wtedy, gdy bezinteresownie pokocham ludzi, nie czekając na ich odpowiedź.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama