Mądrość różańca: Rekolekcje w płaszczyźnie serca

Rekolekcje różańcowe o. Thomasa Philippe - rozdział I

Mądrość różańca: Rekolekcje w płaszczyźnie serca

Thomas Philippe OP

MĄDROŚĆ RÓŻAŃCA

Przełożyła Dorota Szczerba

Tytuł oryginału: À L'École de Marie. La sagesse du rosaire
© Copyright by Association des amis du Pére Thomas
© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo "M", Kraków 2001
ISBN 83-7221-269-4

Wydawnictwo "M" ul. Zamkowa 4/4, 30-301 Kraków, tel./fax (012) 269-34-62, 269-32-74, 269-32-77, www.wydm.pl, e-mail: wydm@wydm.pl

Rozdział pierwszy

Rekolekcje w płaszczyźnie serca

Stworzycielu Duchu, przyjdź,
Nawiedź dusz wiernych Tobie krąg,
Niebieską łaskę zesłać racz
Sercom co dziełem są Twych rąk.
Pocieszycielem jesteś zwan,
I Najwyższego Boga dar,
Tyś namaszczeniem naszych dusz,
Zdrój żywy, miłość, ognia żar.
Ty darzysz łaską siedemkroć,
Bo moc z prawicy Ojca masz;
Przez Ojca obiecany nam,
Mową wzbogacasz język nasz.
Światłem rozjaśnij naszą myśl
W serca nam miłość świętą wlej,
I wątłą słabość naszą ciał
Pokrzep stałością mocy swej.
Nieprzyjaciela odpędź w dal
I Twym pokojem obdarz wraz;
Niech w drodze za przewodem Twym
Miniemy zło, co kusi nas.
Daj nam przez Ciebie Ojca znać,
Daj, by i Syn poznany był,
I Ciebie, jedno Tchnienie Dwóch,
Niech wyznajemy z wszystkich sił.
Niech Bogu Ojcu chwała brzmi,
Synowi, który zmartwychwstał
I Temu, co pociesza nas,
Niech hołd wieczystych płynie chwał. Amen

Ten piękny hymn do Ducha Świętego zapowiada to, co Duch Święty chce w nas zdziałać: rekolekcje powinny być przede wszystkim Jego dziełem nie tylko takiego Ducha Świętego, jaki objawiał się w religiach pierwotnych ani nawet nie tego, który działał w Starym Testamencie, ale dziełem Ducha Świętego w osobie.

W szkole ubogich Jezusa

Rekolekcje te odbywają się we wspólnocie "Arki". "Arka" nie jest komfortowym domem opieki społecznej z wszelkimi udogodnieniami, jakie można znaleźć np. w "Ogniskach miłości", w opactwach cysterskich czy w innych miejscach przeznaczonych specjalnie do przyjmowania gości. "Arka" jest schronieniem ubogich Jezusa. Żyjemy tutaj z osobami upośledzonymi umysłowo, również tak głęboko, że są od nas całkowicie zależne. Jest to nasz przywilej. Bardzo często przyciąga to do nas biednych grzeszników lub po prostu różnych biedaków, którzy usłyszeli o "Arce" w telewizji lub gdzie indziej i pomyśleli, że będą tutaj mogli znaleźć pomoc. W początkach mogliśmy być znacznie bardziej gościnni dla wszystkich tych ubogich: byliśmy mniej liczni i mniej zorganizowani, a poza tym w pewnym sensie sami poszukiwaliśmy jeszcze drogi, którą Duch Święty chciał nas poprowadzić. W tym okresie byli w "Arce" asystenci, osoby upośledzone i te wszystkie osoby z marginesu, które były jakby pomiędzy nimi i tak naprawdę były najbiedniejsze. To właśnie oni najpełniej żyli ewangelicznymi błogosławieństwami: byli do tego zmuszeni, gdyż nie mieli rodziny i nie znajdowali wspólnoty, w której mogliby się zakorzenić. Zdaliśmy sobie sprawę, że było w nich zbyt dużo lęku albo że mieli zbyt trudny charakter, by móc pozostać u nas, ale zawsze byłem pod wrażeniem tego, z jak wielką mocą Duch Święty w nich działa. Wyraziłem pragnienie, by, skoro nie mogą zostać w "Arce", a czują się przyciągani przez sprawy Boże, mogli będąc tu przejazdem spotykać się chociaż z księdzem. I wielokrotnie widziałem, jak działa w nich Duch Święty Pocieszyciel, Ojciec ubogich.

Mieliśmy w "Arce" zawsze głębokie przekonanie, że Jezus chce dokonywać dzieł najbardziej Bożych posługując się narzędziami nie tylko najuboższymi ale i najnędzniejszymi. Chciałbym w czasie tych rekolekcji dzielić się z wami tym wszystkim, czego nauczyli mnie ci wszyscy ubodzy Jezusa, mali, ludzie poszukujący, katechumeni, dawni więźniowie, dawni narkomani, wszyscy ci ludzie, którzy przeszli przez tę wspólnotę czego nauczyli mnie o miłosierdziu Jezusa.

Z Maryją, Matką Kościoła

Całe te rekolekcje będą maryjne. Będziemy prosili Ducha Świętego, by pomógł nam zrozumieć, w jaki sposób w Kościele Jezusa Maryja jest naszą Matką. W Credo wyznajemy wiarę w Kościół jeden, święty, powszechny i apostolski. Sobór bardzo wyraźnie zwrócił uwagę na to, że Kościół jest ludem w drodze. Papież stale powtarza z naciskiem, że Kościół powinien być na wiele sposobów apostolski i misyjny. Ma on się rozciągnąć na wszystkie ludy, przeniknąć do wszystkich dziedzin cywilizacji i pracy, we wszystko tchnąć Jezusowego Ducha. I tak jak Kościół jest ściśle apostolski poprzez apostołów, tak jeden i święty jest przez Maryję.

Żeby Kościół mógł być rzeczywiście Kościołem świętym, Matką naszą, z całą pewnością potrzebujemy Maryi. W dniu Pięćdziesiątnicy, zanim ognista kula rozdzieliła się na języki, które spoczęły na apostołach, być może akurat w chwili, gdy "uderzył gwałtowny wicher", dokonała się niewidzialna, ukryta Pięćdziesiątnica: Duch Święty oddał Kościół Maryi Pannie i jednocześnie Duch Święty dał Ją Kościołowi. Jest w tym wielka tajemnica. Maryja, gdy ujrzała Jezusa wstępującego do nieba, wiedziała, że Bóg prosi Ją, by pozostała jeszcze na ziemi, ponieważ najważniejsza część jej życia, z punku widzenia uświęcenia, jeszcze się nie dokonała. W dniu Pięćdziesiątnicy Duch Święty po raz wtóry Jej się ofiarował, po raz wtóry dał Jej Serce Jezusa, w sposób nowy dając Jej Kościół, czyniąc z Niej Matkę Kościoła.

W Kościele jest wiele różnych duchowości: w naszych czasach powstają nowe zakony podczas gdy stare wciąż trwają przy swoim powołaniu. Kościół postępuje tak, jak Jezus naucza w Ewangelii św. Mateusza, mówiąc o uczniach królestwa niebieskiego, którzy są podobni do właściciela wyjmującego ze skarbca rzeczy nowe i stare. Ale tak jak wielu jest apostołów, tak jest tylko jedna Matka. Wszyscy święci, niezależnie od tego, jaką drogą wiódł ich Bóg, kochali tę jedyną Matkę. Nie ma zakonu, który nie obrałby Jej sobie za Matkę i Królową.

Całe nasze rekolekcje będą się opierały na dwóch ostatnich encyklikach Jana Pawła II: o Duchu Świętym i o Maryi. Ojciec Święty, oświecony szczególnym światłem, czuje bardzo dobrze, że w naszych czasach zagrożenia są tak wielkie, że ateizm przybiera formy tak różnorodne i subtelne, że ten świat, aby być zbawionym, bezwarunkowo potrzebuje poznania pełnej tajemnicy Kościoła. Musi odkryć Kościół. A Kościół jest jeden i święty przez Maryję, przez Nią jest bezpośrednio związany z Przenajświętszą Trójcą. Oto wielka tajemnica Kościoła: to co Jezus przeżył przez około trzydzieści lat mieszkając na ziemi w ukryciu z Maryją Niepokalaną, chce ponownie przeżyć, w czasie i przestrzeni, z ubogimi grzesznikami w swym Mistycznym Ciele. Dlatego musiał dać im Matkę, w pełni przez siebie uformowaną, Maryję.

Nasza Matka Maryja najpierw nauczy nas modlitwy, tej modlitwy, którą poznała w Zwiastowaniu, serce w serce z Jezusem. Maryja chce w ten sposób odnowić nasze modlitewne życie, czyniąc je głębszym, bardziej osobistym, a jednocześnie prostszym. Gdy Matka Boża gdzieś się objawia, mówi zawsze: "Módlcie się i czyńcie pokutę". Chce nas nauczyć nowej pokuty, pokuty płynącej z miłości, pokuty skoncentrowanej na krzyżu Jezusa, krzyżu kochającym i kochanym. Maryja chce nas też nauczyć nowego braterstwa, braterstwa, w którym pierwszymi będą najbiedniejsi i najsłabsi, nawet najbardziej grzeszni, gdyż jeśli mają najwięcej pokory, są najbliżej Boga. Nauczy nas, że aby wejść na drogę prowadzącą do świętości, trzeba nam, tak jak mówiła mała Tereska z Lisieux, odkryć słabości naszego serca.

W języku serca

Rekolekcje te nie będą ani doktrynalne, ani moralne. Oczywiście będziemy pogłębiać tajemnice wiary, ukażą nam też wszystkie wymagania miłości, ale nie będziemy prosić Ducha Świętego o to, by przede wszystkim oświecił nasz rozum, umysł, który lubi analizować, organizować, budować, by wytłumaczył nam podstawy naszej wiary lub by jeszcze raz ujrzeć różne prawdy wiary i to, jakie wypływają z nich zobowiązania moralne. Te rekolekcje nie będą ćwiczeniami duchowymi, w czasie których staralibyśmy się rozeznać o jaki rodzaj życia Bóg nas prosi, na jakich drogach chce rozwijać w nas nadzieję. Nie będą nawet próbą poszukiwania lepszych sposobów wzrastania w naszym życiu duchowym.

W czasie tych rekolekcji staniemy w istocie na poziomie serca. W tym sensie będą one owocem wszystkiego, czym żyjemy tutaj z biednymi. "Arka" od swego zarania chciała być szkołą życia, w której zarówno osoby upośledzone, jak asystenci będą wspólnie żyli Bożymi tajemnicami. Dla wszystkich, którzy nas znają jest oczywiste, że osoby upośledzone, zwłaszcza te najbiedniejsze, nie mogą się odnaleźć na poziomie inteligencji racjonalnej, rozumowej. Wiadomo, że większość z nich nie będzie miała pełnej świadomości moralnej. Nawet na poziomie duchowym, na tym poziomie, na którym umieściłbym proroków Starego Testamentu, na płaszczyźnie obrazów i wyobrażeń, symboli i przenośni, widzimy, że ich zrozumienie jest bardzo ograniczone. Jednak na planie serca to oni są naszymi rzeczywistymi mistrzami.

Już w pierwszych dniach po przybyciu do nich skonstatowałem, że ich język sytuuje się właśnie na tej płaszczyźnie serca. Oto przykład: w tym okresie asystenci rzadko nazywali Naszego Pana imieniem Jezus, natomiast oni robili to spontanicznie, podobnie zresztą, jak robią to małe dzieci. Asystenci woleli mówić "Pan" albo "Chrystus", albo "Zbawiciel" określając Syna Bożego, ale oni używali imienia Jezus, tego, którym Maryja nazywała Go na ziemi, imienia Jego osoby, Jego imienia w języku serca. I gdy któryś z nich otrzymywał chrzest, bardzo dobrze rozumieli, że zostaje ochrzczony "w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego", że wchodzi do rodziny, w której relacje są na płaszczyźnie miłości. Zanim przyszedłem do "Arki" nauczałem o De Deo Uno św. Tomasza z Akwinu i mój język był raczej językiem metafizyki, filozofii. Tutaj jednak spostrzegłem, że gdy mówiłem o Bogu wszechmogącym czy nawet o dobroci Bożej, osoby upośledzone nie zwracały na to najmniejszej uwagi. Ale wystarczyło, żebym zaczął mówić o Ojcu, wystarczyło wymówić imię Jezus i dostrzegałem, że zaczynają słuchać. Język serca zawsze je porusza.

Bóg w swej mądrości zechciał zesłać swego własnego Syna nie tylko by nas wybawił, ale również po to, abyśmy odkryli, że nie jesteśmy na ziemi po prostu jako obywatele świata, panujący nad roślinami, zwierzętami i ziemią i doskonalący ten świat swoją pracą, ale że jesteśmy na ziemi przede wszystkim po to, by nasz Ojciec niebieski mógł nam objawić tajemnicę swego własnego wewnętrznego życia. Tymczasem to Maryi Pannie pierwszej Duch Święty objawił ową tajemnicę życia miłości. Tak jak lubi to podkreślać Papież: przed Zwiastowaniem nikt na ziemi nie znał tajemnicy Trójcy Świętej, nikt na ziemi nie znał ani Ojca, ani Syna, ani Ducha Świętego, nikt na ziemi nie znał naszego przeznaczenia ukochanych synów i córek Ojca.

Aby objawić tę tajemnicę, Jezus nie przyszedł wygłaszać sokratejskie mowy czy dowodzić czegoś niczym filozofowie starożytności. Jezus nie posłużył się w pierwszym rzędzie językiem rozumu. W Ewangelii nie znajdziemy czegoś w rodzaju metafizyki wiary. Jezus nie odwoływał się nawet do obrazów, najpiękniejszych symboli Starego Testamentu, takich jak te z Pieśni nad Pieśniami, z Jeremiasza czy z Księgi Mądrości. Wszystko stało się w sposób znacznie pokorniejszy. W dniu Zwiastowania, gdy Duch Święty w osobie został dany Maryi, Jezus przyszedł wszystko w Niej zjednoczyć od wewnątrz. Swe dzieło rozpoczął w jej łonie i w ten sposób, w Niej, objawiły się po raz pierwszy Trzy Osoby Boskie. Cała Ewangelia jest przedłużeniem tego pierwszego objawienia: język jakim posługuje się Jezus, jest przede wszystkim językiem serca.

Obecność Ducha Świętego w osobie

Kiedy patrzymy na życie Jezusa, czymś zupełnie niezwykłym okazuje się to, że z trzydziestu trzech lat, które przeżył na ziemi, ponad trzydzieści oddał Maryi, wiodąc z Nią od chwili Zwiastowania życie ukryte, przeżyte całkowicie na poziomie serca. Swoim uczniom dał jedynie ponad dwa i pół roku; w tym czasie prowadził z nimi życie prorocze nowego typu, a opuścił ich, nie dokończywszy swego dzieła, zanim stali się prawdziwymi apostołami gotowymi nieść Dobrą Nowinę. Potrzebowali matczynej obecności Maryi, by otworzyć się na wewnętrzne źródło, które umożliwia język proroczy oraz na wewnętrzną mowę, która jest jego spełnieniem. Słowa Serca Jezusa możemy dobrze rozumieć tylko wówczas, gdy jest w nas Duch Święty w osobie. Nie wystarczy otrzymywać światła prorocze, nie wystarczy siła Mojżesza czy Jozuego, potrzeba obecności Ducha Świętego w osobie, potrzeba światła, które płynie ze zjednoczenia Serc Jezusa i Maryi, aby to słowo mogło wybrzmieć w pełni.

W tych rekolekcjach rozpoczniemy od Zwiastowania, tej wielkiej tajemnicy, w której Jezus uczynił Maryi pierwszy dar: dał Jej swoje Serce. Ujrzymy w jaki sposób ta więź serce w serce będzie trwała i rozwijała się najpierw w tajemnicach radosnych, a potem w bolesnych i chwalebnych. Matka Boża chce odnowić do głębi całe nasze życie chrześcijańskie i dlatego chce nas nauczyć wchodzić w relacje z Osobami Boskimi, nawiązując je na poziomie serca. Oczywiście ujrzymy wielkie wymagania wiary i nadziei gdyż Maryja jest w nich naszym wzorem jej wiara była najciemniejsza, nadzieja najbardziej bolesna; miała wiarę ciemniejszą, a nadzieję bardziej bolesną niż wszyscy inni święci. Ale przede wszystkim będzie nas uczyła wzrastać w miłości. Jeśli jesteśmy wierni różańcowi, od razu stajemy na płaszczyźnie cnót teologalnych: wiary, nadziei i miłości, a cnoty teologalne są zakorzenione w sercu. Taki sens mają mocne słowa Karla Rahnera wypowiedziane podczas Soboru: "Bóg zastrzegł dla siebie mądrość serca". Serce może zostać uformowane jedynie poprzez cnoty teologalne, a z drugiej strony są one absolutnie konieczne, by wejść głębiej w tajemnicę Jezusa.

Może się zdarzyć, szybciej niż sądzimy, że Bóg zburzy nasze życie, że Bóg pozwoli, aby jakiegoś rodzaju kalectwo sprawiło, że będzie nam trudniej pracować, a przez to znajdziemy się na marginesie ludzkiej społeczności, z boku, i uczyni to z nas osoby nieprzystosowane. Gdybyśmy mogli się uświęcać tylko przez społeczeństwo, przez pracę, powiedzmy nawet, że jedynie przez dzieła czynione dla Boga  byłoby to straszne. Ale Jezus przyszedł ukazać nam wartość życia ukrytego, i dał nam Maryję. W Maryi najbardziej tajemnicze jest być może właśnie jej życie ukryte, to życie tak niepozorne, tak bolesne i pełne przeciwności. Dzięki Niej wiemy, że możemy starać się zawsze, dzięki cnotom teologalnym, być osobami prawdziwie wolnymi przez wolność serca, przez to, że będziemy mieć bezpośrednie relacje z Ojcem, Synem i Duchem Świętym, stając się jak Ona kimś kto adoruje. Jeśli będziemy usiłowali stale trwać na tym poziomie, zdamy sobie sprawę, że pomimo wszelkich doświadczeń nasze życie ma sens. Na przykład ktoś, kto pragnie się ożenić, ale widzi, że życie płynie, a nie może tego uczynić, z pewnością doświadcza jednej z większych prób, do jakich Bóg dopuszcza. Jednak jeśli będzie żył na płaszczyźnie cnót teologalnych, to cierpienie może się stać błogosławieństwem, prawdziwym błogosławieństwem. Jednak by się to dokonało musi poznać Ducha Świętego w osobie.

Różaniec: połączyć wiarę, nadzieję i miłość

Kiedy patrzymy na tak zwane cywilizowane kraje, na Zachodzie czy też na Wschodzie, z ich instytucjami życia społecznego, ich koncepcją pracy, podziałem dóbr i kulturą, odnosimy wrażenie, że nie tyle duch Ewangelii triumfuje, co książę tego świata. Współczesna cywilizacja często nie zasługuje na to miano, gdyż zamiast pomagać nam, byśmy stawali się coraz bardziej wolni, sprawia, że stajemy się ociężali, jesteśmy niewolnikami bogactw, uniemożliwia prawdziwą wolność i braterstwo między ludźmi. W naszych czasach bezwzględnie potrzebujemy odwoływać się bezpośrednio do cnót teologalnych, do modlitwy, do różańca, przez sakramenty, nauczanie Papieża. Jan Paweł II nie przestaje kłaść nacisku na rolę Maryi, rolę, która nie jest jakimś dodatkiem, ale jest niezastąpiona, by chrześcijanie mogli odnaleźć jedność, mogli odnaleźć pokój, by ziemia stała się królestwem Bożym.

Maryja była pierwsza w wierze przez swoją miłość, ale jednocześnie była pierwsza w wierze przez ciemność tej wiary. Była pierwsza w nadziei, gdyż miała najsilniejszą nadzieję, ale też dlatego, że to Ona w większym stopniu niż św. Paweł poznała słabość i agonię. Dlatego jest Tą jedyną, która może nas nauczyć tej mądrości serca, którą kryje w sobie różaniec. Apostołowie tutaj nie wystarczą. Maryja jest stale gotowa uczyć wszystkie swoje dzieci mądrości serca, którą będą mogły zachować w sobie na zawsze. Ojcowie jezuici, znający najlepiej św. Ignacego, są zgodni: Ćwiczenia nie są dobre dla osób upośledzonych umysłowo, starców, umierających; nie są zalecane osobom zbyt doświadczanym na płaszczyźnie zdrowia fizycznego lub psychicznego, obarczonym kalectwem czy przechodzącym przez różne próby. Nie pomaga wtedy analizowanie. Natomiast różaniec jest polecany wszystkim.

Różaniec uczy nas stawać od razu na płaszczyźnie wiary, nadziei i miłości, a zwłaszcza tego, by je wszystkie trzy łączyć. Im bardziej rośnie miłość, tym ciemniejsza staje się wiara, tym, z konieczności, częściej zdarzają nam się w życiu chwile, gdy Bóg się chowa, gdy będzie nas prosił, abyśmy byli posłuszni w nocy, byśmy wytrwali nie rozumiejąc, w słabości. Scena z Ewangelii, w której Piotr idzie na spotkanie Jezusa po wodzie, mówi tak wiele na ten temat. Piotr wyrywa się ku Jezusowi, ale gdy tylko rozgląda się wkoło staje przerażony i zaczyna tonąć. To dokładnie nasz obraz. Być może Bóg dał nam łaskę wielkiej bliskości z sobą, bliskości serce w serce, co pozwoliło nam poznać osobę Jezusa, osobę Ducha Świętego, osobę Ojca, ale jeśli modlitwa wewnętrzna nie jest w nas jeszcze zbyt silna, a Bóg dopuszcza próby i pozostawia nas w oschłości, nasza wyobraźnia i pamięć mogą znów dać znać o sobie. Gdy więc tylko zaczynamy zbytnio wpatrywać się w przeszłość lub w przyszłość, gdy tylko zbyt rozglądamy się wokoło toniemy. Tylko dar mądrości może nas zanurzyć w "gęstości" chwili obecnej i pozwalać nam trwać w łonie Ojca, sprawiając, że stajemy się jak małe dzieci. Wtedy możemy odkrywać, każdego dnia bardziej i nie tracąc pokoju, że jesteśmy ubogimi grzesznikami.

Jeśli jesteśmy obarczeni odpowiedzialnością, jeśli musimy dokonywać wyborów, jeśli Bóg oczekuje od nas pracy, pomoże nam w odpowiedniej chwili. Ale bierzmy pod uwagę ukrytą logikę Wcielenia i zaczynajmy wszystko modlitwą; będziemy potem znacznie lepiej pracować. Niebezpiecznie jest mówić: "Najpierw wszystko uporządkuję, a potem się pomodlę". Wtedy nigdy się nie pomodlicie! Trzeba mieć odwagę, by zawsze najpierw stawać na płaszczyźnie cnót teologalnych i w tym naśladować Maryję odwołując się do różańca i licząc na Ducha Świętego jako wewnętrznego mistrza.


opr. mg/mg




Mądrość różańca: Rekolekcje w płaszczyźnie serca
Copyright © by Wydawnictwo "m"

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama