Dary i wybory. Duch codzienny

Kierownictwo duchowe jest zaangażowaniem. Jak być dobrym kierownikiem i jak unikać zagrożeń?

Rozważania przedstawione przez kard. Carlo Marię Martiniego na ostatniej lekcji w pierwszym roku działania Praktycznej Szkoły Kierownictwa Duchowego 30 kwietnia 1998 r., podczas seminarium na Corso Venezia.

Dary i wybory. Duch codzienny

„A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu miłą, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej. Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu miłe i co doskonałe. Mocą bowiem łaski, jaka została mi dana, mówię każdemu z was: Niech nikt nie ma o sobie wyższego mniemania, niż należy, lecz niech sądzi o sobie trzeźwo – według miary, jaką Bóg każdemu w wierze wyznaczył. Jak bowiem w jednym ciele mamy wiele członków, a nie wszystkie członki spełniają tę samą czynność – podobnie wszyscy razem tworzymy jedno ciało w Chrystusie, a każdy z osobna jesteśmy nawzajem dla siebie członkami. Mamy zaś według udzielonej nam łaski rożne dary: bądź dar proroctwa – [aby go stosować] zgodnie z wiarą; bądź to urząd diakona – dla wykonywania czynności diakońskich; bądź urząd nauczyciela – dla wypełniania czynności nauczycielskich; bądź dar upominania – dla karcenia. Kto zajmuje się rozdawaniem, [niech to czyni] ze szczodrobliwością; kto jest przełożonym, [niech działa] z gorliwością; kto pełni uczynki miłosierdzia [niech to czyni] ochoczo”.
Rz 12,1-8

Pragnę wnieść mój wkład nie jako znawca, czyli nie tym samym tytułem co inni mistrzowie, jacy po sobie następowali, lecz przede wszystkim jako biskup, aby dowieść mojego uznania dla inicjatywy powołującej Praktyczną Szkołę Kierownictwa Duchowego.

Pragnę więc dodać odwagi wszystkim wam, odpowiadającym z wielkodusznością na ten pomysł, który mnie osobiście spodobał się natychmiast od samego początku, a to z wielu powodów.

Pierwszym powodem jest to, że Szkoła ta odpowiada doskonale duchowi i sensowi moich pierwszych listów duszpasterskich, a zwłaszcza „Kontemplacyjnemu wymiarowi życia” oraz „Na początku Słowo”: jest ona trochę dedukcją, zastosowaniem praktycznym, ich owocem.

Prócz tego odpowiada również na inny list, jaki uważam za dość ważny, napisany w roku 1992 przez biskupów lombardzkich na temat rekolekcji.

Poza tym inicjatywa ta spodobała mi się, ponieważ przewodnictwo lub kierownictwo duchowe jest tym miejscem, gdzie częściej rodzą się powołania kapłańskie i niemal z zasady osiągają dojrzałość powołania do życia konsekrowanego. W dobie kryzysu tych powołań wydawało mi się czymś ważnym zainicjowanie dzieła, które stałoby się podstawowym instrumentem dla pokonania tej kryzysowej sytuacji; takim narzędziem jest właśnie kierownictwo i przewodnictwo duchowe.

Źródła natchnienia dla rozważań

Z czego czerpałem natchnienie dla tych kilku rzeczy, jakie powiem? Zwłaszcza z tekstu Rz 12, lecz jego egzegeza nastąpi później; tak więc w jakiś sposób mowa moja będzie wprowadzeniem w sprawy, które zostaną powiedziane kolejno, jedna po drugiej.

Następnie natchnęły mnie różne rzeczy, jakich udało się wam dokonać, przy czym i ja próbowałem przejść drogę, jaką wy pokonaliście.

Trzecim z elementów było to, że pozwoliłem się opierać na tym, czego nauczał mnie mój własny kierownik duchowy: w okresie rzymskim miałem wielkiego przewodnika duchowego, ojca Michela Ledrusa, jezuitę, docenta w dziedzinie duchowości ascetycznej i mistycznej na Uniwersytecie Gregoriańskim, który niewiele zdołał napisać, lecz dużo nauczał, pozostawiając liczne nie publikowane, okazjonalne pisma. Od niego zaczerpnąłem wiele, a jest rzeczą znamienną, iż kierownictwo duchowe przechodzi od mistrza na ucznia: uczniowie uczą się od mistrzów. W końcu natchnęły mnie również małe doświadczenia. Szkoda, że nie mam już czasu, żeby wykonywać posługę kierownictwa duchowego w systematyczny i regularny sposób. Są jednak sporadyczne okazje do głoszenia rekolekcji i twierdzę, że w życiu istnieje bardzo bliska więź między ich dyrektorem a kierownictwem duchowym. To moja hipoteza, a był o niej przekonany także mój kierownik duchowy, ojciec Ledrus: kierowanie rekolekcjami to w idealnym przypadku jeden rekolekcjonista na miesiąc, i nie chodzi tu jedynie o posługę Słowa, jak to się na ogół zwykło rozumieć, lecz posługę Ducha, będącą trochę posługą prowadzącą do kierownictwa duchowego w życiu codziennym.

Innymi słowy, kierownictwo duchowe może być rozumiane jako rozszerzenie i objęcie całego codziennego życia kierownictwem duchowym rozwiniętym podczas miesiąca rekolekcji. W tym znaczeniu ćwiczenia duchowe pozwalają rozważyć, czym jest kierownictwo duchowe, ponieważ praktykuje się je w sposób uprzywilejowany, a zatem z nich rodzą się też fundamentalne rozważania metodologiczne nad kierownictwem duchowym.

Takie są cztery źródła, z których czerpałem natchnienie. Przed podjęciem tematu z R z 12 chciałbym powiedzieć coś więcej o drodze, jaką pokonaliście. Próbowałem zrozumieć tę drogę, widząc, że są w niej dwa, a może trzy punkty, dotyczące, jak mi się wydaje, naszego tematu w sposób szczególny. Przede wszystkim bardzo interesowała mnie pierwsza wielka sesja: „Kierownictwo – stosunek do siebie i do drugich”, a zwłaszcza temat „Wolność serca opiekuna duchowego”, z uwagami, jakie co do tego zagadnienia poczynił ks. Alessadro Manenti. Chodziło mu głownie o podwójny aspekt ludzkich zachowań: o „ja” skoncentrowane na sobie samym i o „ja” transcendentne, sięgające dużo dalej. Z metodologicznego punktu widzenia jest to – jak sądzę – ujęciem bardzo ważnym.

W ten sam sposób przejrzałem z uwagą rezultaty praktycznego seminarium na temat wolności serca, jaką powinien się odznaczać opiekun duchowy, gdy mowa jest o tym, iż powinien on „angażować się, przyjmować, zachować w sobie, oddawać” – te punkty zachęciły mnie do myślenia.

Zastanawiając się również nad propozycjami na następne dwa lata, zauważyłem ten wątek jako powracający, przede wszystkim w podstawowym roku rozważań nad dynamikami duchowymi, jakie zachodzą w stosunkach między przewodnikiem i prowadzonym, a następnie w sposobach komunikacji stosowanych przez przewodnika duchowego (idzie o przekaz słowny, przekaz niebezpośredni, „podwójne przesłania”, „opiekunie, znasz sam siebie”). Są to zagadnienia, które muszą być jeszcze omówione i które z kolei odnoszą się do tematu, jaki próbowałem pogłębić. W schemacie, jaki zaprezentował ksiądz Carlo Bresciani, bardzo mnie zainteresowały punkty odnoszące się do osobistych lęków przewodnika duchowego oraz uwarunkowania, w jakich on je przeżywa, jak również wzory postaw rzutujących na to przewodnictwo, konieczny dystans emocjonalny itp.

Przywołałem to wszystko dla podkreślenia, że podczas wspomnianego kursu wiele już zostało powiedziane. Zakładając to, zapraszam teraz do pogłębienia tych poruszanych na nim, a tak ważnych zagadnień.

Dar rządzenia i dar kierownictwa duchowego

Wyjdę od Listu do Rzymian 12. Podkreślam, że w drugiej jego części, po wersetach o kulcie duchowym i żywej ofierze, opisane są rożne dary w obrębie tego samego ciała. Pragnąłbym skupić waszą uwagę na darach z wersetu 8, gdzie św. Paweł mówi: „Kto jest przełożonym, [niech działa] z gorliwością; kto pełni uczynki miłosierdzia [niech to czyni] ochoczo”. Dary te przywołują istnienie dwóch innych darów, nawet jeśli nie mówi się o tym dokładnie takimi samymi słowami, co w 1 Kor 12,28, gdzie św. Paweł przytacza w zmienionym nieco porządku, rozpatrując najpierw dar kierowniczy, a dopiero potem dar rządzenia.

Wydobywam tu obraz dwóch darów osobnych, ale i łączących się, analogicznych: bo z jednej strony jest to dar przewodnictwa i dar rządzenia, z autorytetem prawnym i administracyjnym osoby prowadzącej wspólnotę, a z drugiej strony – dar tego, kto zgodnie z Rz 12,8 troszczy się o jednostkę w środowisku jednej wspólnoty, nie wyłączając dzieł miłosierdzia, które mają również charakter duchowy, jak np. pouczanie nieświadomych, radzenie wątpiącym, pocieszanie zasmuconych, cierpliwe znoszenie natrętów. Są to dzieła duchowe, nazwane później w 1 Kor 12,28 „asystowaniem”, tj. przebywaniem blisko, troszczeniem się, kroczeniem za, przyjęciem na siebie obowiązków. Do tego typu działania zalicza się kierownictwo duchowe. Chciałbym powiedzieć, że między rządzeniem i kierownictwem duchowym istnieje analogia. Z jednej strony jest zarządzanie wspólnotą, co równa się jej prowadzeniu i badaniu, dokąd chce ją prowadzić Duch Święty, a z drugiej jest towarzyszenie jednostce, jako wysiłek zrozumienia, dokąd ją prowadzi ten sam Duch. Istnieje więc podobieństwo między odpowiedzialnością za wspólnotę na forum zewnętrznym i przewodnictwem (lub kierownictwem) duchowym na forum tzw. wewnętrznym: w obu przypadkach chodzi o stosowanie się do Ducha Świętego. Wy użyliście określenia „przewodnik, opiekun duchowy”. Ja nazywam go również „kierownikiem duchowym”. Wystarczy pomyśleć, że przewodnik, na przykład przewodnik górski, ma wielką odpowiedzialność i nie jest wyłącznie osobą sugerującą: „Jeżeli chcesz, idź tędy”. Również kierownik duchowy może na sobie dźwigać wielką odpowiedzialność. Zaś słowo „doradca”, jakiego też się czasem używa, nie może być rozumiane w sensie „doradca duchowy” („Ja tak myślę, ale już później – radź sobie sam”). Kierownictwo duchowe jest zaangażowaniem, bo to prawda, że wiąże się z nim niebezpieczeństwo uczuciowego zaangażowania, uczuciowego szantażu i podwójnych przekazów.

W odniesieniu do Rz 12 próbuję wykazać analogię obu przywołanych przeze mnie darów, żeby powiedzieć, iż w końcu również biskup jest po trosze kierownikiem duchowym swojej diecezji; istnieje więc oczywiste podobieństwo do kogoś, kto kieruje duchowo poszczególnymi jednostkami.

Działanie kierownika duchowego

Spróbuję teraz bliżej zdefiniować działanie kierownika lub opiekuna duchowego, celem uwydatnienia kwalifikacji i zagrożeń. Pragnę wyjść od klasycznego tekstu naszej teologii, jakiego dostarcza synod w Orange z 529 roku, bo nawet jeśli nie był on soborem powszechnym, to jednak wniósł do Kościoła naukę św. Augustyna o łasce. Synod ten w kanonie piątym mówi:

Si quis, sicut augmentum, ita etiam initium fidei ipsumque credulitatis affectum, quo in eum credimus (…) non per gratiae donum id est per inspirationem Spiritus Sancti corrigentem voluntatem nostram ab infidelitate ad fidem, ab impietate ad pietatem, sed naturaliter nobis inesse dicit, apostolicis dogmatibus adversarius approbatur.

I tak: „Jeśli ktoś twierdzi, że nie tylko wzrost wiary, lecz także jej początek oraz samo pragnienie wiary, dzięki której wierzymy w Tego, który usprawiedliwia bezbożnych i który doprowadza do odrodzenia przez chrzest święty, jeśli ktokolwiek twierdzi, że to należy do nas z natury, a nie przez dar łaski, to znaczy przez inspirację Ducha Świętego, który naprawia naszą wolę i odwraca ją od niewiary ku wierze, oraz od bezbożności ku pobożności, to dowodzi tym, że sprzeciwia się nauce apostołów”.

Z tego kanonu możemy wywnioskować na temat łaski i wiary, że Duch Święty komunikując się ze zbawioną duszą, prostuje jej wolę, sprawiając, iż jest ona w stanie przełamać swój egocentryzm i skłania się ku poprawności duchowej, stawiającej na pierwszym miejscu królestwo Boże i poszukiwanie Pana, nade wszystko tak, aby poważne życiowe decyzje wynikały zawsze z tej prawości. Taki jest klasyczny obraz duchowej wędrówki, pobudzenia przez Ducha, który pozwala przechodzić od niewiary ku wierze, od pychy do miłosierdzia, jest zatem syntetycznym obrazem całej egzystencji według Ducha. Można więc powiedzieć, że przy takim naprostowywaniu ludzkich dusz, każdy współpracuje z Duchem Świętym, zwłaszcza we własnym sercu; każdy jest swoim własnym kierownikiem duchowym w takim znaczeniu, iż musi uchwycić sam dla siebie owe poruszenia Ducha prostującego to serce i kierować się we wskazywanym przezeń kierunku.

Oprócz tego niektórzy chrześcijanie są powoływani również do współpracy z działaniem Ducha w swoich bliźnich, a to może zachodzić na dwa wielkie sposoby: bądź w sposób prawny, przez ustanowioną we wspólnocie eklezjalnej władzę (zachodzi to w przypadku biskupów, proboszczów, przełożonych wspólnot zakonnych), bądź na sposób pedagoga, w opiece duchowej, w bliskości, w kierownictwie, za pomocą przekonywania i ukazywania rozwiązań, i to właśnie ma miejsce przy przewodnictwie duchowym. Tak więc przewodnikiem jest ten, kto wspiera kogoś drugiego w staraniach o to, żeby prostować swoją wolę pod wpływem Ducha i stawać się świadomym takiego impulsu oraz iść za tym głosem przy dokonywaniu życiowych wyborów, wraz z całym sposobem życia i codziennymi decyzjami.

W takim miejscu usytuowana jest w Kościele pozycja kierownika lub opiekuna duchowego: nie konkuruje on z nikim i nikt z nim nie konkuruje: jest to miejsce drugorzędne, podporządkowane, pozostawiające pierwszeństwo osobie; jest jednak cząstką tego braterskiego wsparcia, w którym znajduje swój wyraz chrześcijańska miłość.

Zaangażowanie kierownika duchowego oraz zagrożenia

Postawiłem sobie w tej refleksji następujące istotne pytanie: jak w tym prowadzeniu, asystowaniu, towarzyszeniu, kierowaniu we wskazaną stronę (czyli tam, gdzie prawdziwym kierownikiem jest Duch Święty, a dopiero później każdy prowadzi siebie sam), zaangażowany jest opiekun, kierownik, przewodnik, sternik – słowem – każdy z podejmujących się takiego brzemienia? Jakie są pozytywy, a jakie niebezpieczeństwa w osobistym zaangażowaniu?

Zaangażowanie jest tutaj rzeczą nieuniknioną. Pokażmy to na czterech konkretnych prostych przykładach, które odpowiadają różnym opisującym tę posługę formom.

Przewodnik. Myślę o przewodniku górskim. Jest on ściągany w dół przez osobę ubezpieczaną na jednej linie, sam nie mając należytego ubezpieczenia. Zjawisko takie może się również pojawić w kierownictwie duchowym: formalnie ma się łączyć z kimś drugim, aby pokonać trudniejsze etapy wspinaczki; tak urwisko, w jakie wpada nasz podopieczny, angażuje nas w istotnym stopniu, albo nas poważnie niepokojąc, albo gorsząc, albo rozczarowując; może to powodować zgorzkniałość i w końcu zepchnąć w kryzys oraz w poważne trudności; ma to miejsce przede wszystkim wówczas, gdy zaangażowanie osoby prowadzonej było poważne, podobnie jak przywiązanego do niej przewodnika, toteż upadek jest bardzo bolesny.

Następny przykład nawiązuje do obarczania się ciężarem. Może się zdarzyć, że ten, kto bierze na siebie ciężar, poczuje się przemęczony, ponieważ przyjął zbyt duże na jego siły brzemię, tzn. zgodził się kierować osobą wyjątkowo uciążliwą, wymagającą o wiele więcej czasu, niż powinno jej wystarczyć, albo zaakceptował zbyt wiele prowadzonych osób, brak mu więc przestrzeni, czasu, odpoczynku, oddechu.

Kolejną przenośnią dla przybliżenia postaci kierownika duchowego jest sternik. Wśród sterników może się trafić człowiek ospały, nie dostrzegający skał ani statków płynących z naprzeciwka we mgle (takie bolesne przypadki miały miejsce zbyt często). Przydarza się to również przewodnikom duchowym, gdy nie wyczuwają oni przed sobą pewnych przeszkód; w kolizji z podobną przeszkodą również sternik zostaje pogrążony.

Jeszcze innym wyobrażeniem jest kierowca samochodu, wylatujący w pewnym momencie z drogi na skutek naruszenia zasad drogowych, który tym samym traci zdolność do prowadzenia całego pojazdu, jaki mu powierzono. Zdarza się przecież i tak, że przewodnik duchowy nie potrafi panować nad sobą, a ta wewnętrzna prawość, jaką powinien ukazywać innym, gdzieś się zagubiła. Wszystkie tego typu przypadki pokazują różnorodne i odmienne niebezpieczeństwa w zaangażowaniu kierowników czy przewodników duchowych.

Jest to fragment książki: Carlo Maria Martini, Luciano Manicardi, Capitanio Rosi"Kierownictwo duchowe. Myśli dla kapłanów i osób konsekrowanych". Książka jest >>TUTAJ<<

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama