Iść za Barankiem dokądkolwiek idzie: Adoracja w Duchu i Prawdzie

Rekolekcje o Ewangelii wg św. Jana (tom II) - fragment książki Wydawnictwa Księży Marianów (Wyd. II, 2007)

Iść za Barankiem dokądkolwiek idzie: Adoracja w Duchu i Prawdzie

Marie-Dominique Philippe

Iść za Barankiem dokądkolwiek idzie

Wydawnictwo Księży Marianów, Warszawa, luty 2007
ISBN 978-83-7502-066-3


Adoracja w Duchu i prawdzie

Jaka jest odpowiedź oblubienicy? Jakiej przemiany dokonuje miłość Chrystusa w sercu oblubienicy? Serce oblu- bienicy to Samarytanka, ludzkość, która zagubiła sens swego głębokiego przeznaczenia i która znajduje się w sytuacji skrajnej. Czego dokonuje w nas miłość nadprzyrodzona, kiedy Jezus daje nam swoją miłość? Pierwszą sprawą, jakiej musi dokonać w nas miłość, jest przemiana naszej adoracji. Rozumiemy zatem związek między pierwszą i drugą częścią dialogu. Nie jest rzeczą przypadku, że po wodzie żywej Samarytanka stawia pytanie o adorację; tutaj działa kierowana przez Ducha Świętego. Zadając pytanie w ten sposób, rozumie, że jej odpowiedzią powinna być adoracja, gdyż miłość przemienia, przebóstwia naszą wolę. Nasza ludzka wola w swym najgłębszym wymiarze jest przeznaczona do tego, by adorować Boga; jest prawa, jest prawdziwa tylko wtedy, gdy adoruje Boga. Zbyt łatwo zapominamy dzisiaj, że nie tylko człowiek jest zdolny adorować Boga, ale że dochodzenie do Boga przez adorację jest tym, co najbardziej fundamentalne w naszym umyśle i naszej woli stworzenia. Rozumiemy zatem, że pierwszą rzeczą, jakiej dokonuje w nas miłość, dar Oblubieńca, jest właśnie zdolność udzielenia nań odpowiedzi jako oblubienica. Ponieważ jesteśmy biednymi, małymi stworzeniami, nie możemy odpowiedzieć tak samo, jak Syn Umiłowany odpowiada Ojcu: Ojciec daje wszystko Synowi i Syn daje wszystko Ojcu, gdyż są Bogiem w jedności; jest to odpowiedź właściwa Bogu. My, będący tylko małymi stworzeniami (ale inteligentnymi dla Boga, zdolnymi do adorowania Go), nie możemy udzielić odpowiedzi dorównującej darowi Oblubieńca. Nasza odpowiedź oblubienicy polega na uznaniu, że miłość Jezusa, Oblubieńca, który jest umiłowanym Synem Ojca, jest miłością absolutnie darmową. Oblubienica odpowiada więc adorując w Duchu i prawdzie. Jest to właściwa odpowiedź oblubienicy, gdyż odpowiada ona wszystkim, co ją stanowi, swoją własną naturą całkowicie przemienioną przez miłość i sięgającą samego Boga. Oto wielkość adoracji: jesteśmy oblubienicami Jezusa tylko wtedy, gdy adorujemy w Duchu i prawdzie, czyli w adoracji, która płynie z miłości, która jest cała przemieniona przez miłość i która wypełnia się w postawie zawierzenia i powierzenia całego naszego jestestwa — w adoracji, która wypełnia się w kontemplacji.

Jedną z wielkich pokus dzisiejszego świata jest zapomnienie o adoracji: nawet teologowie nie chcą już o niej mówić. Czyżby jednak miłość zrównywała nas z Jezusem? Nie ma już nawet szacunku wobec Niego, jest już tylko to swoiste kumpelstwo, nie do zniesienia, gdyż Jezus jest Bogiem i mamy na Niego patrzeć jako na Tego, którego dał nam Ojciec. Jest naszym Bogiem, jest naszym Stwórcą jako umiłowany Syn Ojca. Możemy więc widzieć Jezusa w prawdzie tylko na tyle, na ile konkretnie uznajemy, że jesteśmy stworzeniem, innymi słowy: na tyle, na ile adorujemy. Bez adoracji nie wiemy, czym jest nasz stan stworzenia; być może wiemy w sposób spekulatywny, ale już nie wiemy praktycznie, „doświadczalnie”. Wiedza praktyczna to adoracja; podczas adoracji możemy patrzeć na Jezusa. Jeśli już nie adorujemy, patrzymy na Jezusa już tylko jako na człowieka, innymi słowy, już nie wiemy, kim jest. Nic dziwnego, jeśli w takim razie nie rozpoznajemy już Jego słów w Piśmie. Niektórzy posuwają się do stwierdzenia, że w Piśmie Świętym jest bardzo mało słów samego Jezusa, może tylko jedno, a cała reszta pochodzi od wspólnoty wierzących. Wyraźnie widać, jaka dialektyka do tego prowadzi: Jezusa już nie uważa się za Boga, gdyż już się Go nie adoruje. Dlatego tak ważne jest zrozumieć to, co Jezus mówi do Samarytanki, do umęczonej ludzkości...

Jezus patrzy na tę ludzkość jako na oblubienicę, która ma odpowiedzieć na miłość Oblubieńca; właśnie to przymierze chce zawrzeć Jezus, a odpowiedzią oblubienicy jest adoracja w Duchu i prawdzie, adoracja całkowicie przemieniona przez miłość, całkowicie pod tchnieniem Ducha, kiedy całkowicie się usuwamy, rozumiejąc, że w obliczu Boga jesteśmy niczym. Jesteśmy niczym, a przecież Bóg nas kocha i czyni zdolnymi do miłości. Sami z siebie jesteśmy niczym, wszystko otrzymaliśmy od Niego; uznajemy to i prosimy Boga, aby coraz pełniej nam dawał swoją miłość. Takie uznanie naszego podstawowego ubóstwa sprawia, że coraz głębiej przyzywamy Boga, aby dawał nam coraz więcej swej miłości.

Adoracja w Duchu i prawdzie polega więc na uznaniu, kim jesteśmy, i adorowaniu Ojca wraz z Oblubieńcem, z Jezusem. Oto największe pragnienie Chrystusa: prowadzić adorujących do Ojca. Jest to największa sprawa, jakiej wymaga od nas Jezus: spełniać wraz z Nim wspólne dzieło adorując Ojca. Dlatego daje nam siebie w tajemnicy Eucharystii; w istocie Eucharystia jest tajemnicą adoracji, która wymaga od nas, byśmy uczyli się od Jezusa tego zarazem fundamentalnego i ostatecznego gestu: abyśmy wraz z Nim adorowali w Duchu i prawdzie. Tym, co w sercu Jezusa najbardziej fundamentalne, jest właśnie adorowanie Ojca, gdyż tak zaczyna On swe życie — mówi nam o tym List do Hebrajczyków cytując Psalm: „Aleś mi utworzył ciało (...), abym spełniał wolę Twoją, Boże” (Hbr 10,5-7; Ps 40,7-9) — a Jego ostatni gest — ofiarowanie siebie całego na krzyżu — także jest adoracją, całopalną ofiarą miłości.

Jezus prosi więc oblubienicę, by wraz z Nim spełniała wspólne dzieło. Postarajmy się dobrze to zrozumieć: cechą właściwą oblubieńcowi jest włączanie oblubienicy w swe dzieło, aby było ono wspólnym dziełem ich obojga. Trzeba, by stanowili jedno we wspólnym dziele: adorując Ojca w Duchu i prawdzie. Rozumiemy przez to głęboką jedność między kapłaństwem Chrystusa i królewskim kapłaństwem wiernych, gdyż właściwym dziełem Chrystusa jako kapłana jest objęcie nas swoją adoracją, a królewskim dziełem oblubienicy jest adoracja w Duchu i prawdzie, w komunii z Nim.

 

Adoracja jest dla nas sprawą życia i śmierci

Zaczęliśmy się przyglądać temu, w jaki sposób Jezus jako Oblubieniec sam objawia swą zazdrosną miłość, tę jedyną miłość, która wymaga radykalnego daru z nas samych bez reszty. To właśnie trzeba zrozumieć: Oblubieniec podejmuje wszystko, stwarza wszystko na nowo. Oblubienica, mówiąc językiem Pisma Świętego, to niewiasta ukształtowana przez Boga podczas snu mężczyzny; Bóg przyprowadził ją do mężczyzny, który wtedy powiedział: „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!” (Rdz 2,23). Ten pierwszy, zagadkowy język Pisma Świętego jest bardzo ważny, gdyż jest to pierwsza, nieporadna mowa, która stanie się w pełni zrozumiała dopiero w tajemnicy krzyża, w wielkiej ekstazie miłości Oblubieńca. Oblubieniec jest Oblubieńcem tylko w ekstazie miłości, w ekstazie krzyża, kiedy nie mówi już nic, poza krzykiem pragnienia (J 19,28), „Daj Mi pić!” „Daj Mi pić!” Jezusa do Samarytanki nabiera pełnego znaczenia w tym krzyku, w tym wezwaniu Oblubieńca w ekstazie miłości — Jezus jest całkowicie zwrócony do Ojca i chce pociągnąć oblubienicę do tej samej tajemnicy. Oblubieniec w istocie daje oblubienicy to, co jest mu najdroższe, daje jej własne życie; a życiem Jezusa jest Jego więź z Ojcem, Jego zażyłość z Ojcem. To właśnie chce dać oblubienicy, i to wyraził tak dobitnie na krzyżu krzykiem pragnienia. Oblubienica rodzi się wówczas z Oblubieńca, z rany Jego Serca, aby spełnić to samo dzieło, co On (we właściwy sobie sposób, gdyż jest stworzeniem, podczas gdy Oblubieniec jest Bogiem).

Ojciec dał nam swego Syna, aby był On Oblubieńcem i przyjął naturę ludzką. W fiat Zwiastowania Ojcowie Kościoła zawsze widzieli odpowiedź, jakiej ludzkość udzieliła Bogu przez Maryję; ludzkość dobrowolnie przyjmuje to przymierze Oblubieńca z oblubienicą, które się dokonuje przez tajemnicę Wcielenia. To Bóg przyjmuje naturę ludzką, aby być Oblubieńcem i móc nas wprowadzić w swoją tajemnicę, w bliskość ze sobą. A oblubienica ma odpowiedzieć na swój sposób, czyli w wierze, nadziei i miłości — sponsabo in fide, in justitia et in misericordia proroka Ozeasza. Ta odpowiedź oblubienicy w wierze dokonuje się dzięki tajemnicy wody żywej, dzięki królewskiemu darowi, jaki Oblubieniec składa oblubienicy, dając jej całkowicie nowe życie. Ten dar wody żywej musi przez tajemnicę adoracji objąć w posiadanie wszystkie żywotne siły oblubienicy, wszystko, co ją stanowi, całe stworzenie jako stworzenie. Trudno nam odkryć, do jakiego stopnia adoracja jest dla nas sprawą życia i śmierci, i zrozumieć, że przede wszystkim nie należy jej moralizować. Adoracja jest czymś podstawowym, zawsze wiąże się z porządkiem mądrości, a zatem jest ponad wszelką moralizacją. Dlatego szabat, fundament Prawa, jest ponad Prawem. Szabat przedstawia wymóg adoracji, wymóg dogłęb- nego wyzwolenia człowieka, który powracając do źródła, odkrywa adorację. Nasza wola musi być związana z wolą Chrystusa, zgodnie z (już cytowanym) określeniem św. Pawła: Hoc enim sentite in vobis, quod et in Christo Jesu: „Odczuwajcie w taki sam sposób, jak Jezus Chrystus”, albo: „Miejcie w sobie tę myśl, która zamieszkuje w Jezusie Chrystusie”. Łacińskie sentite oznacza tu jednocześnie myśleć, kochać, chcieć. Nasze utożsamienie z Chrystusem — „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20) — to utożsamienie życia dokonuje się dla oblubienicy w tajemnicy adoracji w Duchu i prawdzie.

Dlatego adoracja jest w nas czymś tak żywotnym: żyjemy w najgłębszym tego słowa znaczeniu tylko wtedy, gdy adorujemy, trzeba by się co do tego przekonać. Kiedy przestajemy adorować, jesteśmy istotami błądzącymi, tracimy czas. Oczywiście nie możemy nieustannie trwać w akcie adoracji: musimy pracować! Praca musi jednak trwać wewnątrz postawy adoracji, pozwalając, by adoracja ją przemieniała. Adoracja uruchamia cały kapitał życia, które w nas jest, które dał nam Bóg; oddajemy Mu to wszystko, i w ten sposób przygotowujemy się, by być całkowicie pod tchnieniem Ducha Świętego, który może nas ogarnąć tylko na tyle, na ile adorujemy.

Żyć Duchem Świętym

Powróćmy na chwilę do symboliki wody żywej, gdyż było- by tu wiele do powiedzenia. Św. Tomasz za Ojcami Kościoła czyni tę nader prostą uwagę: istnieje woda w zbiornikach i studniach — przechowywana — i woda żywa, wytryskająca ze źródła. Takie samo porównanie można przeprowadzić między słowem żywym i słowem powtarzanym. Starzy profesorowie dobrze wiedzą, co to jest powtarzanie wykładów... niestety i studenci dobrze o tym wiedzą: to śmiertelna nuda! Żywe słowo wiąże się aktualnie z naszą myślą. Kiedy ten, kto nas uczy, jest zmęczony, bierze notatki i powtarza; kiedy jednak nie jest zmęczony, kiedy jest dostatecznie żywy, zawsze się stara odkrywać to, co musi przekazać. Mamy prawo powtarzać podczas egzaminów, ale nie w trakcie wykładów; na tym polega różnica. Kiedy nauczamy, mamy być źródłem, źródłem inteligencji. To trudne! I tu tkwi tajemnica pedagogii, a wszelkie metody pedagogiczne mają umożliwić przemianę studni w źródło.

Woda żywa to zatem woda związana ze źródłem; zaś źródłem wszelkiego życia jest Duch Święty. Dlatego możemy powiedzieć, że woda żywa to agape, miłość, Boża miłość związana z tym źródłem wszelkiej miłości, którym jest Duch Święty. Woda żywa to nasza aktualna więź z Duchem Świętym, to sam Duch Święty, który wytryska w naszym sercu. A ponieważ w wodzie żywej jesteśmy u źródła miłości, z racji tego faktu jesteśmy źródłami wytryskującymi dla Chrystusa, dla Ojca, dla naszych braci. Pod kierunkiem daru mądrości kochamy Ojca i powracamy do Niego, w tej miłości, która podejmuje całą naszą adorację w Duchu i prawdzie. Tajemnica wody żywej to nasza życiowej wagi łączność z Duchem Świętym, gdy rozumiemy, że żyjemy — w głębokim tego słowa znaczeniu — jedynie pod tchnieniem Ducha Świętego. „Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi” (Rz 8,14), ci, którzy mają w sercu to tchnienie, tę wodę żywą, i którzy żyją w wytryskującej miłości. To jest właśnie darem Oblubieńca, aktualnym darem Jezusa, Jego darem miłości.

Rozumiemy więc, dlaczego Jezus mówi: „Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki”; ta woda zawsze bowiem wypływa ze źródła. Chwilami tego nie widzimy — właśnie na tym polega próba wiary — i popadamy w lęk, jak mały Izmael. Znajdujemy się na pustyni i nie widząc nic na horyzoncie, odnosimy wrażenie, że nie ma w ogóle nic. Trzeba wtedy słuchać anioła, który nam mówi, byśmy patrzyli, i pokazuje, że tam jest źródło (zob. Rdz 21,17). Nie widzimy go, ale wiemy, że tam jest, że jesteśmy z nim zjednoczeni i że ożywia nasze serce, i że jesteśmy zatopieni w miłości Ducha Świętego i nią otoczeni. Gdybyśmy mogli zobaczyć duszę w stanie łaski, ujrzelibyśmy Boga, jeśli bowiem ta dusza jest pod tchnieniem Ducha Świętego, jest z Nim połączona i przez Niego spowita.

„Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki”, gdyż jest zjednoczony ze źródłem i Duch Święty zostaje dany bez miary. „Woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu.” Jest to nie tylko przyjęcie miłości, bycie przyobleczonym w miłość, to coś znacznie większego, gdyż ta miłość jest nam dana w taki sposób, że my sami stajemy się źródłem wody wytryskującej, z Duchem Świętym i w Nim. Stajemy się tym źródłem dla Ojca, który czeka na odpowiedź oblubienicy wraz z odpowiedzią Oblubieńca; wraz z Jezusem stajemy się źródłami miłości i stajemy się źródłami dla naszych braci.

Symbolika wody żywej jest więc czymś bardzo mocnym, gdyż oznacza bezpośrednie uczestnictwo w Duchu Świętym w naszym sercu, uczestnictwo w Jego miłości. Miłość ta wciela się w pewien sposób w adorację w Duchu i prawdzie, która jest „w prawdzie”, gdyż obejmuje nas w tym, co jest w nas najbardziej fundamentalne: w naszej kondycji stworzenia.

Lęk a adoracja

Jedynym sposobem walki z lękiem jest adoracja. Dzisiaj, kiedy lęk ściska i nurtuje świat, a zwłaszcza wielu młodych ludzi, trzeba zrozumieć, że walczyć z lękiem można tylko adorując. Ktoś, kto jest zalękniony, z pewnością powie, że nie jest już w stanie tego czynić; trzeba jednak próbować, starając się odnaleźć skałę. Ktoś, kto jest zalękniony, pogrąża się w ruchomych piaskach. To właśnie jest w lęku straszne: im bardziej się szamoczemy, tym głębiej się zapadamy; jesteśmy wtedy zupełnie zahamowani, już nie umiemy posuwać się naprzód. Trzeba więc na nowo odkryć skałę, aby się odbić. Adoracja to umożliwia, gdyż wtedy opieramy się na skale, którą jest Serce Jezusa. To z Nim, ukryci jak gołąbka w zagłębieniach skały, czynimy ten akt miłości.

Jak widzieliśmy, odpowiedzią oblubienicy jest adorowanie wraz z Oblubieńcem, z Jezusem; jest także adorowaniem Jezusa, umiłowanego Syna. Adorujemy Ojca wraz z Jezusem i dlatego patrzymy na Jezusa w świetle Ojca. Ojciec nie adoruje, ale miłuje Syna i uświadamia nam, że nasza miłość do Jezusa wymaga, byśmy adorowali Oblubieńca. Możemy adorować Jezusa jako Oblubieńca i powinniśmy to czynić, zwłaszcza w Eucharystii. Dzisiaj można czasem usłyszeć, że nie trzeba już adorować Jezusa w Eucharystii. Tak, trzeba zachować tę adorację — prosi nas o to Ojciec — gdyż Chleb, który nam daje Ojciec (por. J 6,32-33), jest Boży, jest naszym Bogiem. Adorujemy więc Jezusa w Eucharystii i adorujemy Go w Jego wiecznej chwale. W ten sposób nasza adoracja ma dwa aspekty: adorujemy Ojca wraz z Jezusem — i tu kształtuje nas Oblubieniec; kiedy zaś oblubienica adoruje Ojca wraz z Oblubieńcem, Ojciec jej uświadamia, jak adorować Jezusa.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama