W stronę krzyża. Widok z krzyża

Patrzącego z krzyża na świat Jezusa prosimy: by dał nam dobry wzrok

W stronę krzyża. Widok z krzyża

Ks. Andrzej Zwoliński

W stronę krzyża

Kazania Wielkopostne

Zbiór rozważań na Wielki Post otwiera przed czytelnikiem niezwykle szeroką perspektywę. Wydarzenia na Golgocie od chwili ukrzyżowania aż do pogrzebu Jezusa autor omawia, korzystając z wizji mistyków i skarbca Tradycji Kościoła oraz współczesnych badań. Ponadto przedstawia postaci pierwszo- i drugoplanowych świadków Męki, a przede wszystkim jej owoce w życiu uczniów Chrystusa, jak i dzisiejszych chrześcijan. Spojrzenie w stronę krzyża Zbawiciela pogłębia rozumienie krzyży ludzkich i świata – cierpienia, osamotnienia, rozpaczy, odejścia od Boga. Aktualność poruszanych tematów dodatkowo wzbogacają odwołania do nauczania ostatnich papieży, zwłaszcza Jana Pawła II. Kazania stanowią nie tylko znakomitą pomoc w posłudze słowa w okresie Wielkiego Postu, ale także bogaty materiał do medytacji dla wszystkich czcicieli Męki Pańskiej.

Fragment książki:

5. WIDOK Z KRZYŻA

A. Wydarzenia związane z męką Jezusa rozegrały się na stosunkowo niewielkim obszarze: w Jerozolimie i w najbliższej okolicy miasta.

Początek miał miejsce na Górze Oliwnej, która wznosi się ok. 3 km na wschód od Jerozolimy, po drugiej stronie doliny Cedronu. Ze wzgórza widoczna była wspaniała panorama miasta, zwłaszcza Świątyni. U stóp Góry Oliwnej, nad samym Cedronem – najczęściej ledwie wyschniętym korytem – znajduje się Getsemani (gr. Gethsemani – „prasa do tłoczenia oliwy”, od hebr. get – prasa, i szemany – oliwa), czyli „ogród”, w którym Jezus przeżywał swoją agonię przed uwięzieniem i sądem. Na południowym zboczu Góry Oliwnej, również nad Cedronem, leży Betfage – wioska, gdzie Jezus kazał poszukać oślątka, na którym miał uroczyście wjechać do Jerozolimy. Na południe od niej i na wschód od potoku znajduje się Betania – rodzinne miasteczko Szymona Trędowatego, Marty i Marii, krewnych Jezusa. To tu wskrzesił Łazarza i stąd wstąpił do nieba. Przez Górę Oliwnę biegła droga rzymska łącząca Jerycho z Jerozolimą. W czasach Jezusa całe wzgórze było porośnięte gęstym gajem oliwnym, sprzyjającym chwilom samotności.

Najściślej z męką Jezusa związana była sama Jerozolima. Od czasów zdobycia go przez Dawida w X wieku przed Chr. to kananejskie miasto, zwane wówczas Uruszalim („budowla boga Salem”), było symbolem jedności całego narodu wybranego. Tutaj skupiało się życie Izraelitów, zbiegały się losy poszczególnych rodzin i rozgrywały znaczące wydarzenia historyczne. Starożytna tradycja biblijna dopatruje się w nim miasta Melchizedeka, kapłana składającego ofiarę z chleba i wina (zapowiedź kapłaństwa Chrystusa). Było ono usytuowane na wzgórzu Moria, na którym Abraham miał poświęcić życie Izaaka. Od czasu wniesienia do Jerozolimy Arki Przymierza i zbudowania Świątyni miasto stało się „święte” – było duchowym centrum całego narodu, utożsamianym z nim samym i z jego przeznaczeniem. Doświadczyło goryczy spustoszenia, gdy było karane „sądem Bożym” (Ez 9, 1 – 10, 7), np. w VI wieku przed Chr. zostało zdobyte i spalone. Po okresie niewoli, gdy Świątynia została odbudowana, Jerozolima stała się znów miejscem obecności Boga, „miastem pokoju” (Yeruszalaim – od szalom, czyli „pokój”), w którym – według nauk proroków – dokona się sąd ostateczny i gdzie radość stanie się udziałem wszystkich narodów.

W czasach Jezusa Jerozolima zyskała wspaniałe budowle wzniesione przez Heroda Wielkiego: mury okalające miasto, dwa pałace-twierdze, w tym Antonię, nową esplanadę (promenadę) Świątyni i samą Świątynię, liczne domy, teatr, amfiteatr i hipodrom. Od północy i zachodu otoczyły ją ogrody. Była siedzibą najwyższych władz żydowskich, w tym Wielkiego Sanhedrynu. Na doroczne święto przybywali tu liczni pielgrzymi – jak i pilnujące porządku okupacyjne siły rzymskie, które zwykle stacjonowały w Cezarei (port zbudowany w latach 12–9 przed Chr. przez Heroda Wielkiego 30 km na południe od Hajfy; od 6 roku siedziba rzymskiego prefekta i jego garnizonu).

Jezus często odwiedzał Jerozolimę (Łk 13, 34n; J 2, 13). Jak każdy Żyd, zgodnie z Prawem pielgrzymował co roku do Świątyni. Tutaj głosił swoją naukę ludowi, tutaj został osądzony i skazany na śmierć. W Jerozolimie powstała pierwsza wspólnota chrześcijańska, od której rozpoczęło się zdobywanie świata dla Jezusa poprzez głoszenie Ewangelii. W ten sposób miasto to stało się również prawdziwą ojczyzną wszystkich zbawionych (Hbr 12, 22; Ap 21, 1 – 22, 5). Jednak Jezus nie umarł w Jerozolimie, lecz poza jej murami, na zachód od nich. Wzgórze służące do egzekucji było niewielkim wapiennym wzniesieniem o wysokości ok. 12 m n.p.m. Nazwę Golgota (łac. Kalwaria) zawdzięczało kształtowi przypominającemu czaszkę i starej legendzie, według której było to miejsce pochówku pierwszego człowieka – Adama. Mimo że od pretorium dzieliło ją tylko 500 m, skazanych na ukrzyżowanie zmuszano do kluczenia po wąskich, zatłoczonych uliczkach. Bez wątpienia tak też uczyniono z Jezusem, gdyż starszyźnie żydowskiej zależało na tym, by wieść o klęsce rzekomego Mesjasza rozeszła się szeroko wśród mieszkańców Jeruzalem.

Niezależnie jednak od ich intencji w drodze z pretorium na Golgotę trzeba było zejść ok. 50 m w dół, a następnie znowu wejść na górę. Skazaniec był umieszczany na krzyżu tyłem do miasta, gdyż obawiano się, by w ostatniej chwili, pod wpływem cierpienia i bólu, nie przeklął go. Spoglądał więc w kierunku wzgórz Pustyni Judzkiej. Niedaleko miejsca egzekucji biegła droga, którą mieszkańcy Jerozolimy przechodzili zazwyczaj, żeby się przyglądać konającym przestępcom. Powodował nimi nie tyle sadyzm, ile zwykła ciekawość, podobnie jak w czasach średniowiecza i późniejszych. Publiczna egzekucja – rzymskie krzyżowanie czy żydowskie kamienowanie – była bowiem rodzajem darmowego spektaklu, co trudno nam dzisiaj sobie wyobrazić. W relacjach Ewangelistów na temat gapiów stojących pod krzyżem nie widać więc jakiejś szczególnej niechęci mieszkańców Jerozolimy do Jezusa, choć przechodzący Go wyszydzali. Marek zaznacza, że byli tam obecni także arcykapłani i przedstawiciele Sanhedrynu. Manifestowali w ten sposób swoją zgodę na zabicie Jezusa, nawet jeśli wykonawcami wyroku byli Rzymianie i oficjalnie powody tej śmierci były zgodne z prawem Imperium.

Okrzyki typu „Innych wybawiał, siebie nie może wybawić” (Mk 15, 30) dopełniały planu usunięcia Jezusa, gdyż miały służyć zduszeniu wszelkich przychylnych Mu reakcji, wyszydzeniu Jego imienia i tych, którzy uznawali Go za Mesjasza. Łukasz (23, 27.48) sugeruje, że lud był podzielony w swych poglądach: jedne grupy były wrogo nastawione do Jezusa, a inne neutralne lub po prostu zdezorientowane. Niektórzy byli Mu nawet przychylni, czego przykładem jest „dobry łotr” czy rzymski setnik. Patrzenie z krzyża w kierunku pustyni, a także szyderstwa i upokorzenie ze strony przychodzących i gapiów nie otwierały perspektyw zwycięstwa – raczej dowodziły, że Jezusowa nauka o miłości przegrywa, jest odrzucana, a wszystkie zapowiedzi jej zwycięstwa w sercach ludzi są odległe i mało realne.

B. W chwili konania na krzyżu Jezus wydaje się przegrany i bezsilny. To bardzo ważna cecha Jego życia, zawsze ubogiego i w poniżeniu, by słabością wzmacniać i zwyciężać, a na tym, co przez ludzi odrzucone i pogardzone – zbudować przyszłość. Bł. Aniela z Foligno mówiła, że oprócz ubóstwa Jezusowi zawsze towarzyszyło poniżenie i drwina. Podczas Męki został opluty i wyszydzony, spoliczkowany i ubiczowany, był prowadzony na śmierć ze złoczyńcami i wśród nich umarł. Spełniły się słowa Psalmu: „Szydzą ze Mnie wszyscy, którzy na Mnie patrzą, rozwierają wargi, potrząsają głowami” (Ps 22, 8). Jezus modlił się za Psalmistą: „Ja zaś jestem robak, a nie człowiek, pośmiewisko dla ludzi i wzgarda pospólstwa (…). Nie stój z dala ode Mnie, bo klęska jest blisko i nie ma nikogo, kto by Mi pomógł (…). Rozwierają przeciwko Mnie paszczę jak drapieżny lew, który ryczy” (Ps 22, 7.12.14).

Jezus świadomie podjął uniżenie na krzyżu, gdyż to była droga zbawienia ludzi. To także wskazówka dla Jego uczniów, jak mają zwyciężać świat. Św. Paweł pisał: „Uniżyć samego siebie, stać się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej, by Bóg nas wywyższył” (Flp 2, 9). Podczas wędrówki ludu wybranego przez pustynię, gdy Izraelitów nękała plaga jadowitych węży, ratunkiem dla ukąszonych był umieszczony na palu miedziany wąż. Kto na niego popatrzył, nie umierał. Podobne znaczenie ma dla wierzących spojrzenie na Jezusowy krzyż. Zobaczenie Go na nim, usłyszenie Jego słów, podjęcie Jego wezwań, pójście za Nim – oto sposób na ratowanie siebie i innych, gdyż podniesienie i wywyższenie człowieka może nastąpić tylko poprzez krzyż. Dlatego w domach chrześcijańskich jest on znakiem rozpoznawczym – umieszczony wysoko ma w codziennym życiu przypominać o wartości, którą wybieramy jako najważniejszą.

Znak krzyża podnosi nas „ku górze”, bo przypomina, za jaką cenę zostaliśmy nabyci, jak cenni jesteśmy dla Boga i jaką miłością nas umiłował. Tak wielu próbuje nas „dołować”, chce zatrzymać przy mało wartościowych rzeczach i robi wszystko, byśmy zapomnieli o Golgocie i potrzebie ofi ary. Temu „uziemieniu” ludzkich tęsknot i oczekiwań krzyż przeciwstawia „podniesienie” człowieka do rzeczy wyższych i ważniejszych.

C. Temat „patrzenia Boga” na ludzi jest niezwykle frapujący. Widzieć znaczy bowiem być obecnym, towarzyszyć, być blisko. Widzieć to brać udział w czyimś zmaganiu się z przeciwnościami czy dążeniu do doskonałości. Należy podkreślić, że Bóg zawsze „patrzy”, ale nigdy „nie podgląda”, czyli nie obserwuje nas, bo chce nas na czymś przyłapać, by móc ukarać. „Widzieć” po Bożemu to znaczy dostrzegać więcej. Wielu jest bowiem takich, którzy „patrzą, ale nie widzą”, nie rozumieją, co to znaczy łaska – dana za darmo. Ewangeliczny dłużnik postąpił tak, jak postąpił, bo nie dostrzegł i nie pojął łaski, której doświadczył, i nie umiał spojrzeć na własnego dłużnika oczami miłosiernego Pana.

„Widzieć” to znaczy jednocześnie „zapatrzyć się”, aż do naśladowania tych, których dobroć i sprawiedliwość zobaczyliśmy. Kto naprawdę ujrzy zbawienie Boże, ten zrobi wszystko, co w jego mocy, by zaprosić do niego innych. Pismo Święte jest jak zapisane nuty, tajemnicze i niewiele znaczące dla tych, którzy nie potrafi ą ich przeczytać, dopóki ktoś ich nie zagra. Wtedy nabierają sensu. Podobnie Biblia – jesteśmy wezwani, by ją „odegrać”, by „brzmiała” w życiu wierzących, a nie była tylko jedną z książek zalegających nasze półki. Jedna z legend o św. Wacławie, królu Czech, opowiada o jego nocnych wędrówkach po kościołach Pragi. Nikomu o tym nie mówił, nie prosił nawet, by mu je otwierano – klękał przed zamkniętymi drzwiami świątyni i długo się modlił, nie zważając na jakąkolwiek niepogodę, mróz czy deszcz. Zawsze udawał się na te wyprawy boso, i podobnie towarzyszący mu giermek. Pewnej nocy było szczególnie zimno, a podczas modlitwy króla zaczął padać śnieg. Przy powrocie do zamku król, widząc zziębniętego giermka, polecił mu, by szedł jego śladami. Zdumiał się sługa, gdy poczuł ciepło, które ogrzewało jego stopy, a nawet całe ciało. Ilekroć choćby lekko zboczył z drogi, natychmiast odczuwał ziąb świeżego śniegu. Jednak ślady króla były bardzo wyraźne – czerwieniły się na białym puchu. Zrozumiał więc, że są gorące, bo krwawe; wiele kosztują Wacława, ale ratują go przed zimnem. Obaj umieli patrzeć: król dostrzegł zziębnięcie sługi, a giermek – miłość króla do prostego człowieka.

Patrzącego z krzyża na świat Jezusa prosimy: by dał nam dobry wzrok; byśmy patrzyli na ludzi, a nie podglądali ich; byśmy patrząc, widzieli; byśmy widząc miłość, umieli zapatrzyć się na nią i poddać się jej, by kierowała naszym życiem.

Ks. Andrzej Zwoliński (ur. 1957), profesor zwyczajny Wydziału Nauk Społecznych UPJP2, autor ponad stu książek z dziedziny teologii, katolickiej nauki społecznej i socjologii oraz ceniony kaznodzieja.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama