"Powiedz jej, żeby mi pomogła!"

Prostota. Jak nie komplikować sobie życia

"Powiedz jej, żeby mi pomogła!"

Wydawnictwo ESPRIT,
Rok wydania: 2014,
ISBN 978-83-64647-11-6

Mark Batterson

Prostota
Jak nie komplikować sobie życia
Przemęczony. Przytłoczony. Zbyt zajęty. Brzmi znajomo?
Dzisiejsze tempo życia może doszczętnie wykończyć zwyczajnego człowieka. Co gorsza, nieustanne zabieganie i troska o rzeczy doczesne powodują, że tracimy z oczu to, co naprawdę ważne.
A co, jeśli życie może wyglądać inaczej? Co by się stało, gdyby odrzucić to, co zbędne i żyć dla tych, których kochamy? Jeśli, kierując się sprawami najważniejszymi, wybierzemy proste życie, będziemy musieli nie tylko zmienić tygodniowy grafik czy uporządkować szafę. Droga prostoty wymaga w pierwszej kolejności oczyszczenia duszy. Dopiero potem można przestać robić to, co się nie liczy – i zacząć robić to, co ważne.
(...)
Craig Groeschel

Zamiast wycieńczenia — pełnia energiiZregeneruj swoje zasoby energii„Powiedz jej, żeby mi pomogła!”PobudkaIle masz w sobie pozytywnej energii?Odnawianie zasobów energii

„Powiedz jej, żeby mi pomogła!”

Spośród wszystkich ludzi, z którymi Jezus stykał się podczas swojej trzyletniej służby, Pismo Święte odnotowuje tylko jedną osobę pouczoną przez Niego w kwestii prostoty — Jego przyjaciółkę, kobietę imieniem Marta.

Jezus miał setki naśladowców — nie tylko dwunastu uczniów — jednakże do najbliższego grona przyjaciół należała zaledwie garstka osób, a mianowicie Jego uczniowie: Piotr, Jakub i Jan oraz trzy inne osoby: Maria, Marta i Łazarz, rodzeństwo, które było dla Niego wsparciem w trakcie Jego ziemskiej posługi. Ludzie ci mieszkali na przedmieściach Jerozolimy, w niewielkiej wiosce Betanii, która istnieje do dziś. Jezus od czasu do czasu zatrzymywał się u nich i bardzo cenił ich gościnność.

"Powiedz jej, żeby mi pomogła!"

Wydarzenie, o którym chcę napisać, miało miejsce wtedy, kiedy rosły oczekiwania wobec Jezusa. Im więcej nauczał, tym więcej oczekiwali od Niego ludzie — więcej uzdrowień, więcej cudów, więcej niż to, co mógł im zaproponować. Jego dni były coraz bardziej wypełnione. Tak więc od czasu do czasu Jezus robił sobie przerwę i odpoczywał w Betanii, gdzie mógł pobyć dzień czy dwa i naładować akumulatory w towarzystwie najbliższych przyjaciół. Oto jak św. Łukasz opisuje taką wizytę:

W dalszej ich podróży przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: „Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła”. A Pan jej odpowiedział: „Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba <mało albo> tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona”
(Łk 10, 38—42).

Nawet przypatrując się z tak wielkiego dystansu, można dostrzec dynamikę tej sytuacji. Maria i Marta nie miały czasu na przygotowanie się na niespodziewaną wizytę okrytych przydrożnym pyłem Jezusa i Jego dwunastu uczniów. Jednak Jezus czuł się dzięki przyjaźni z nimi tak komfortowo, że wstąpił do nich na jakiś czas, by odpocząć.

Maria dostosowała się do sytuacji i usiadła przy Jezusie. Być może powiedziała do Niego coś w rodzaju: „Tak się cieszę, że nas odwiedziłeś. Jak podróż? Czy faryzeusze dają Ci się ostatnio we znaki? Możesz nam powiedzieć; jesteśmy Twoimi przyjaciółmi. To, co wyjawisz nam w Betanii, zostanie w jej murach”.

Tymczasem Marta zajęta była przygotowywaniem posiłku. Gorączkowo usiłowała pełnić rolę usłużnej gospodyni, dbającej o fizyczne potrzeby Jezusa i Jego uczniów — przygotowywała przekąski i napoje. Zaczęło ją drażnić to, że Maria wyleguje się w drugim pokoju przy Jezusie, wypytując Go o najświeższe nowiny.

Po jakimś czasie Marta wybuchła. Straciła nad sobą panowanie. Była wyraźnie poirytowana. Być może wysyłała już jakieś subtelne sygnały, żeby siostra pomogła jej w przygotowaniu posiłku. Być może najpierw wychynęła zza węgła i rzuciła Marii znaczące spojrzenie — spojrzenie mówiące: „chodź tutaj i mi pomóż!”. Następnie może zaczęła upuszczać miski na podłogę, żeby przyciągnąć uwagę Marii. Moja żona, Lynne, zwykła tak właśnie ze mną postępować. Ilekroć miała wrażenie, że nie dość jej pomagam, „przypadkowo” upuszczała kilka misek na podłogę. Po mniej więcej piątej z rzędu — nie kojarzę zbyt szybko — łapałem aluzję: „Ach, więc to jest sygnał!” i pędziłem do kuchni, żeby jej pomóc.

Nie wiemy, czy Maria nie zwróciła uwagi, czy rozmyślnie ignorowała sygnały swojej siostry wyrażające prośbę o pomoc — w pewnym momencie Marta wpadła do pokoju i przerwała rozmowę, którą Maria prowadziła z Jezusem. Nie zwróciła się do Marii, lecz bezpośrednio do Jezusa, zaczynając od pytania: „Panie, czy Ci to obojętne?”.

Ironia jest tutaj wyraźna. Marta zapytała: „Czy Ci to obojętne?”. Pana wszechświata, Tego, który opuścił niebiosa, żeby przyoblec się w ludzkie ciało i zstąpić do Palestyny pierwszego wieku; Tego, który ciągle jest w drodze, który naucza, leczy i służy innym, aż do zupełnego wycieńczenia; Tego, który wkrótce przeleje krew i umrze, aby zbawić wszystkich na tym świecie, nie wyłączając Marty.

Czy Ci to obojętne?

Wyobrażam sobie Martę w tej scenie z drewnianą łyżką w dłoni. Mówi Jezusowi prosto w twarz: „Powiedz jej, żeby mi pomogła! Każ tej mojej leniwej siostrze pójść do kuchni, zanim coś komuś zrobię tą łyżką!”.

Na miejscu Jezusa przemknęłoby mi przez głowę kilka rzeczy, które mogłaby zrobić Marta. Ale Jezus nie potęguje konfliktu. Nie udziela Mu się zdenerwowanie Marty. Nie mówi: „Jak śmiesz przemawiać do samego Syna Bożego w taki sposób...”. Według Pisma po prostu powtarza dwukrotnie jej imię: „Marto, Marto”. Innymi słowy: „Uspokój się, Marto”.

Następnie, przejawiając prawdziwą troskę, czyni pewną obserwację: „troszczysz się i niepokoisz o wiele”.

Jezus widzi, że Marta jest przytłoczona, przepracowana i wycieńczona — nasuwają się tutaj określenia, które definiują naszą kulturę. I zachęca ją, by odłożyła swoją łyżkę i wzięła kilka głębokich oddechów.

— Tak wiele spraw cię w tej chwili zaprząta — mówi Jezus. — To przez nie jesteś cała w nerwach. Sprawiasz, że moja wizyta staje się czymś o wiele bardziej skomplikowanym, niżbym
chciał.

Wyobrażam sobie Jezusa, jak wyjaśnia to, co powiedział, a korzystając z okazji, daje zgromadzonym ważną lekcję: „Marto, czy mogę coś dla ciebie uprościć? Ilekroć zaglądam tutaj, nie robię tego dla jadła. Gdybym pragnął pierwszorzędnej kolacji, zaaranżowałbym to odpowiednio — wiesz, nie dalej niż kilka tygodni temu nakarmiłem pięć tysięcy ludzi. I przemieniłem też kiedyś wodę we wspaniałe wino na pewnym przyjęciu weselnym. Mogę załatwić jedzenie i napój, kiedykolwiek i gdziekolwiek zechcę. A kiedy kogoś odwiedzam, robię to z przyjaźni, przez wzgląd na łączące nas więzi, żeby pobyć z wami. Przychodzę tutaj, żeby dawać życie, żeby oddać za was życie, za waszą wspólnotę. I tylko dlatego”.

W Ewangelii według św. Łukasza Jezus mówi Marcie o czymś, o czym mnie samemu również trzeba przypominać: „a potrzeba mało albo tylko jednego”.

Marta traci to, co najbardziej istotne; w przeciwieństwie do Marii, która to coś zachowuje.

Maria obrała najlepszą cząstkę — rzekł Jezus — i Ja nie zamierzam jej właśnie tego pozbawiać. Nie wyślę jej do kuchni, żeby robiła tam dziesiątki rzeczy, które nie mają tak naprawdę żadnego znaczenia.

Pochwalając wybór Marii, Jezus zachęca Martę, by odłożyła łyżkę i poszła za przykładem siostry.

Zarówno twoje, jak i moje serce domagają się antidotum na presję, jakiej ulegamy w naszym życiu, i na jego szalone tempo. Wykonanie wszystkich obowiązków — czy to w kuchni, w biurze czy w centrum handlowym — nie jest żadnym rozwiązaniem. Jest nim pozostawienie tego wszystkiego, żeby usiąść i spokojnie porozmawiać z Jezusem.

Cóż to za wspaniała historia! W kilku słowach Jezus poucza nas, jakie są Jego wartości i priorytety.

Fascynujące jest również to, że Ewangelia według św. Łukasza zestawia historię o Marii i Marcie z przypowieścią o dobrym Samarytaninie (Łk 10, 25—37). Wkrótce po zaapelowaniu do swoich uczniów, by byli aktywni i pomagali tym, którzy są w potrzebie, w odpowiedzi na krzątaninę Marty Jezus uderza w inny ton. „W całej tej krzątaninie — mówi — nie trać z oczu relacji z drugim”.

Bez pośpiechu. Bez wzajemnego poganiania. Usiądźmy i poświęćmy jakiś czas drugiej osobie.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama