Tajemnica, która nas przemienia

O znaczeniu Bożego Ciała

Oto wielka tajemnica wiary! - woła kapłan podczas Mszy św., tuż po Przeistoczeniu. To okrzyk zachwytu i miłości wobec Tego, który od kilku sekund jest fizycznie obecny na ołtarzu pod postaciami chleba i wina. Wiara jest niezbędna, by dostrzec i przyjąć tę Obecność.

Droga do święceń kapłańskich to droga zbliżania się do Chrystusowego ołtarza. Najpierw jako mały chłopiec uczestniczyłem we Mszy św., stojąc - jak to się potocznie mówi - „na kościele”. Dzięki rekolekcjom oazowym zostałem ministrantem. Odtąd uczestniczyłem w Eucharystii w prezbiterium; podobnie było podczas seminarium, gdy jako kleryk brałem udział w asystach. Jako diakon stałem tuż obok celebransa. Wreszcie przyszedł dzień prymicji, gdy po raz pierwszy wziąłem w swoje ręce hostię i wypowiedziałem słowa przeistoczenia. Pozornie nic się po nich nie zmieniło - nadal trzymałem w rękach kawałek opłatka. Wierzyłem jednak mocno - i nadal wierzę - że ten niepozorny kawałek chleba to prawdziwe Ciało mojego Pana i Zbawiciela - Jezusa Chrystusa. Chleb życia, Pokarm na życie wieczne... wiele jest określeń, którymi nazywamy Eucharystię. Uroczystość Bożego Ciała jest okazją, by za ten niezwykły dar podziękować Bogu.

Przychodzi do mnie Bóg

Co tak naprawdę dokonuje się podczas Mszy św.? Mówiąc w największym skrócie: przychodzi do nas żywy i prawdziwy Bóg. Nie jakaś bliżej nieokreślona energia, ale Osoba: ktoś, z kim mogę wejść w relację; kto chce wejść w tę relację ze mną. Bóg Jeden w trzech Osobach, Trójca Święta. Msza św. jest dziełem całej Trójcy Świętej, ale na pierwszy plan w naszym przeżywaniu Eucharystii wysuwa się osoba Jezusa Chrystusa. On mówi do nas w liturgii słowa, On ofiaruje się za nas Ojcu w Duchu Świętym, On staje się fizycznie obecny pod postaciami chleba i wina. Ta przemiana chleba w Ciało Pańskie i wina w Krew Pańską dokonuje się w momencie przeistoczenia, gdy kapłan powtarza słowa Jezusa z Ostatniej Wieczerzy: „Bierzcie i jedzcie... Bierzcie i pijcie... To czyńcie na moją pamiątkę”.

Obecny tu i teraz

Słowo „pamiątka” jest tu nieco mylące. W Eucharystii nie chodzi bowiem o wspominanie wydarzeń z przeszłości. To zupełnie inna pamiątka niż np. świętowanie rocznicy jakichś ważnych wydarzeń. Podczas Mszy św. ofiara Jezusa, którą złożył z siebie i swojego życia Ojcu na Golgocie, dokonuje się tu i teraz. I znów: nie znaczy to, że Jezus jeszcze raz składa tę ofiarę. To stało się raz, była to ofiara doskonała i nie trzeba jej ponawiać. Podczas Eucharystii po prostu dotykamy tamtych wydarzeń z Golgoty - bo czas i przestrzeń na moment ulegają jakby zawieszeniu. To trudne sprawy, ale też dotykamy wielkich Bożych tajemnic.

Tajemnica, która nas przemienia

Zbliżam się w pokorze

Podczas Przeistoczenia zwykle klęczymy. Do tego, co niezmierzone i niepojęte, trzeba zbliżyć się w pokorze i poczuciu własnej niegodności. Chrystus podnosi nas, zaprasza do siebie - ale jest to Jego inicjatywa. Nawet wychodząc nam naprzeciw, nie przestaje być naszym Bogiem i Panem, któremu należy się cześć poprzez uwielbienie płynące z czystego serca, ale wyrażone także poprzez zewnętrzne gesty. Wobec tak wielkiej Tajemnicy jedyną właściwą postawą jest adoracja - czyli postawa pokornego milczenia, uznającego wielkość Boga i małość człowieka. Adoracja należy się jedynie Bogu. Uwalnia nas ona „z wszelkiej niewoli, uodparnia na sugestie idoli świata (...), oczyszcza serce z bezprawnych zaborców, czyniąc całkowicie uległym wobec jedynego Pana” (A. Pronzato). Adoracja to postawa zachwytu Bogiem, który stał się tak bliski człowiekowi, ale jednocześnie przekracza ludzką miarę pojmowania; Bogiem, który sam jest zdolny wypełnić i zaspokoić pustkę ludzkiego serca spragnionego miłości. Adoracja to modlitwa zachwytu, modlitwa bez słów. Człowiek adorujący w pokorze i milczeniu pozwala się przeniknąć Bożemu światłu...

Moment, kiedy kapłan w milczeniu wznosi i ukazuje uczestnikom liturgii Ciało i Krew Chrystusa, jest zaproszeniem do adoracji. Klęcząc, wpatrujmy się w Tego, który właśnie teraz dla naszego zbawienia umiera na krzyżu. Ta chwila - to dotknięcie tajemnicy krzyża. Gdy kapłan ponownie złoży Krew i Ciało Pańskie na ołtarzu, pochylmy się w głębokim pokłonie. Pozwólmy się przeniknąć Miłości. Prośmy, by była ona dla nas ogniem, wypalającym to, co słabe i grzeszne. Tę postawę zachwytu i adoracji zechciejmy w sobie pielęgnować i kultywować - poprzez wypowiadane w różnych sytuacjach życia akty strzeliste oraz nawiedzanie Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie, ilekroć mamy taką możliwość. Niech te chwile adoracji będą dla nas jak otwarcie okna naszej duszy na powiew Bożego wiatru...

Z nami zamieszkał tu

Bo przecież po zakończonej Eucharystii obecność Chrystusa pośród nas nie zanika. On jest nadal obecny, i to nadal fizycznie: w tabernakulum znajduje się prawdziwe Ciało Chrystusa. Nie można zatem patrzeć na tabernakulum jak na lodówkę, w której przechowuje się jedzenie. Takie podejście byłoby czymś karygodnym, jakimś totalnym niezrozumieniem istoty Eucharystii. Pięknie wyjaśnia to kard. Ratzinger (Benedykt XVI) w książce „Duch liturgii”. Pisze: „Tabernakulum jest miejscem Świętego Świętych. Jest namiotem Boga; tronem, gdyż On jest pomiędzy nami. Jego obecność teraz rzeczywiście zamieszkuje między nami - w najskromniejszym wiejskim kościółku w takim samym stopniu jak w najwspanialszej katedrze. (...) Ta obecność powoduje, (...) że Eucharystia jest w kościele zawsze. Nie staje się on nigdy pustą przestrzenią, lecz jest zawsze przepełniony i ożywiony obecnością Pana pochodzącą ze świętowania Eucharystii. (...) Kościół bez obecności eucharystycznej jest w pewnym sensie martwy, nawet jeśli zaprasza do modlitwy. Kościół, w którym pali się wieczna lampka, żyje zawsze i jest czymś więcej niż kamienną budowlą - w kościele tym zawsze czeka na mnie Jezus Chrystus, woła mnie, chce mnie uczynić eucharystycznym. W ten sposób przygotowuje dla mnie Eucharystię i prowadzi mnie ku jego powtórnemu przyjściu”.

O, utwierdzaj w wierze...

Chrystus obecny w tabernakulum czeka na mnie. Wypatruje mnie niecierpliwie i z wielką tęsknotą. Chce, bym do Niego przychodził i mówił Mu o wszystkich swoich sprawach. Chce dać mi chwilę odpoczynku, wytchnienia pośród pędu i biegu codziennego życia. Ileż razy przechodzimy obok świątyni obojętnie! Czy naprawdę tak bardzo się spieszymy, tak bardzo jesteśmy spóźnieni lub zmęczeni, by nie znaleźć pięciu minut na krótką rozmowę z Kimś, kto bezgranicznie nas kocha, komu tyle zawdzięczamy, kto jest nam tak bezgranicznie życzliwy i pragnie naszego dobra? „Obecność Jezusa w tabernakulum winna stanowić jakby biegun przyciągania dla coraz większej liczby dusz w Nim zakochanych, zdolnych przez długi czas słuchać Jego głosu i niemal odczuwać bicie Jego serca. (...) Pozostawajmy długo na klęczkach przed Jezusem Chrystusem obecnym w Eucharystii, wynagradzając naszą wiarą i miłością zaniedbania, zapomnienie, a nawet zniewagi, jakich nasz Zbawiciel doznaje w tylu miejscach na świecie. W adoracji pogłębiajmy naszą osobistą i wspólnotową kontemplację, posługując się modlitewnikami, które czerpią inspirację ze słowa Bożego i z doświadczenia licznych dawnych i współczesnych mistyków” - pisał św. Jan Paweł II w liście apostolskim „Mane, nobiscum, Domine”.

Zróbcie Mu miejsce

Ten sam Chrystus, który czeka na mnie w tabernakulum, w uroczystość Bożego Ciała wychodzi ze świątyni. W uroczystej procesji jest niesiony między naszymi domami. To znak, że chce wejść w naszą codzienność, w przestrzeń naszego zwykłego życia, ze swoim błogosławieństwem. Ale też procesja Bożego Ciała ma również inny wymiar: to podkreślenia prawa Boga do obecności w przestrzeni publicznej. W liście apostolskim „Dominicae cenae” św. Jan Paweł II określił uroczystość Bożego Ciała jako „akt publicznej czci dla Chrystusa utajonego w eucharystycznej Hostii”. Pójście za Jezusem w procesji oznacza przyznanie się do Niego i wyrażenie pragnienia, aby On zapanował nad całą ziemią, by nastało Jego Królestwo. Oznacza głos sprzeciwu wobec zawłaszczania przestrzeni życia publicznego przez ideologie wrogie Chrystusowi i Jego Kościołowi.

Czy mam zatem odwagę w toczącym się sporze przyznać się do Chrystusa i stanąć po Jego stronie? Jeśli to Jezus jest moim jedynym Panem i Zbawicielem i codziennie spotykam się z Nim, by On dawał mi siłę - nie będę miał z tym problemu.

KS. ANDRZEJ ADAMSKI
Echo Katolickie 25/2014

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama