Duchowe inspiracje. I Niedziela Wielkiego Postu

Co to znaczy kusić? Czy umiem znaleźć w sobie siłę do przetrwania prób? Czy moja wytrzymałość jest zbudowana na mojej sile, czy raczej na łasce Boga?

Cykl rozważań na Wielki Post 2014: "Duchowe inspiracje".

Duchowe inspiracje. I Niedziela Wielkiego Postu

Kusić

Co to znaczy kusić? To znaczy proponować zaspokojenie jakiejś potrzeby (czegoś dobrego) lub pragnienia (czegoś niekoniecznie dobrego, ale jednak obecnego w naszym sercu) w inny niż podobający się Bogu sposób. Można być kuszonym, albo samemu kusić. Dziś w świecie wielu pokus, czynników, które próbują nam coś zaproponować, zmienić, musimy być czujni, aby nie wpaść w pułapkę naszych pragnień. Na każdym kroku przekonuje się nas o tym, że nam się należy, że nas na to stać, że wszystko nam wolno. Ale dziwi mnie zawsze to, że każda sprawa ma swoje granice, a o tym nikt, ani nic nie mówi. To, co wydaje mi się, że staje się wyraźniejsze, przynajmniej dla mnie, to fakt, że wszystko co nam się proponuje coraz wyraźniej, bez żadnych już podtekstów, czy zasłon, oddala nas od tego, co rzeczywiście dobre. Ci, którzy tworzą jakiegokolwiek rodzaju „pokusy”, dziś nie ukrywają niczego. Martwi mnie to, że my, mimo tego, że to widzimy i tak wielokrotnie dajemy się wplątać w sieć zależności, które wywołują wszelkie pokusy. Pokusy, które dotknęły Jezusa, są też pokusami, które dotykają nas. W Jezusie odkrywamy to „coś”, co daje nam siłę do właściwych wyborów w momencie, kiedy dotyka nas chęć pójścia nie tędy co trzeba. Powierzajmy Mu swoje życie, codzienność ze szczególnym uwzględnieniem tych spraw, w których odczuwamy chęć pójścia skrótem.

Bogu oddasz pokłon i Jemu będziesz służył

Obiektywnie, gdy spojrzymy na pokusy szatana, wydają się nam one coraz głupsze. Czy szatan nie mógł znaleźć czegoś bardziej wymyślnego? Niby to takie banalne proponować wręczenie komuś czegoś, co dawno do niego należy. Gdy się jednak przyjrzymy naszemu życiu i różnym pokusom, to dostrzeżemy, że z nami szatan postępuje tak samo, a my „łykamy ten haczyk” i tak. Bardzo często chcemy Boga zaangażować w wiele naszych osobistych. To nieustanne zapraszanie Go, niekiedy przeradza się w posługiwanie się Nim, wykorzystywanie Go. Czy to nie ja powinienem się bardziej angażować i szukać w Nim oparcia, natchnienia? Czy ja służę Bogu, czy raczej dzieje się tak, że chcę aby On służył mnie. Czy nie próbuję wciągnąć Boga w moje egoistyczne nastawienie i działanie? „Ja Mu paciorek, a On mi pomoże…” – czy nie tak czasami widzę pewne sytuacje i ich rozwiązanie? Bóg jest kochany dopóki spełnia nasze prośby, a gdy idzie coś nie tak wówczas się na Niego obrażamy. Pewnie wielu z was stwierdzi, że tak nie postępuje… Pomyślmy w tym miejscu, o wszystkich naszych postanowieniach, deklaracja, zobowiązaniach – czy nie były wywalczeniem na Bogu czegoś? Czy nie było to postawieniem Panu Bogu ultimatum, aby spełnił to, bo my się wówczas staniemy lepsi?

Nie wystawiać na próbę Boga

Kolejne kuszenie dotyczy „nadwyrężania”. Szatan wymaga od Jezusa, aby uczynił cud na pokaz. Podobne sytuacje powtarzają się w publicznej działalności Jezusa bardzo często. Tylko, po co ma to czynić? Tak jak z kuszeniem, aby przemienił kamień w chleb, można by było szukać jeszcze jakiś argumentów za, tak w przypadku tej pokusy, wychodzi kompletny bezsens działania szatana. Po co ma się rzucać w dół? Czy tylko po to, aby uczynić coś, bo tak chce tego szatan? Niekiedy w naszym życiu codziennym przychodzą różne zwątpienia, kiedy nad czymś pracujemy, mamy jakieś zadanie do zrealizowania i wówczas liczymy na „spadającą z nieba pomoc” – tak po prostu, aby spadła, byśmy mieli już sprawę załatwioną. Ale czy to kwestia braku cierpliwości i wytrwałości z naszej strony, czy rzeczywistej potrzeby, ingerencji Boga w nasze życie jest powodem naszej prośby? Nadwyrężanie czyjegoś zaufania, zaangażowania, chęci, umiejętności jest naszą częstą tendencją. Dlaczego tak robimy? Tak wygodniej – zamiast samemu się z czymś męczyć, niech ktoś inny załatwi za nas sprawę. To jest kuszące prawda? Postępując w ten sposób, wielokrotnie narażam się na pewne niebezpieczeństwa, licząc, że Bóg mnie przed nimi uchroni. Nie mogę czynić z Pana Boga w sytuacjach złych, z mojego powodu, zasłony, za którą się schowam przed konsekwencjami. On może mnie ratować, kiedy moje działanie jest dobre, szczere i kiedy coś nie wyjdzie, ale nie kiedy umyślnie postępuje źle, licząc, że jakoś mi wyjdzie. Zastanówmy się i bądźmy bardziej rozważni w różnych sytuacjach, aby nie narażać się niepotrzebnie na konsekwencje.

Odczuł w końcu głód

Pustynia to konkretne warunki, które na niej panują, które nawet mimo świadomości, czym jest pustynia, trudno określić. Trudno przecież przewidzieć, jak konkretnie będzie jakaś osoba przeżywała te warunki. Jezus zmierza się z tymi warunkami, do tego jeszcze post – to wszystko mogło spowodować, że i Jezus jako człowiek sięgnął granic możliwości. Pustynia, w dzień doskwierająca gorączka, w nocy skrajny chłód, brak pożywienia, zaostrzają warunki pustyni i powodują, że jest ona rzeczywiście trudnym miejscem sprawdzianu. Może się tam wiele zdarzyć – człowiek w pustce wszystko widzi i słyszy bardziej wyraźnie; wszelkie ludzkie potrzeby z czasem stają się tak dokuczliwe, aż trudno o nich zapomnieć; piętrzący się lęk o życie, o ciało, o stan ducha… Jezus doświadcza pustyni w całej jej sile. Przebywanie 40 dni i nocy w takich warunkach musiało mocno wpłynąć na Niego. Trudno o bezpieczeństwo i myśl, że zaraz wszystko się poprawi. Pustynia oczyszcza i ukazuje jak bardzo człowiek jest bezradny bez podstawowych czynników potrzebnych do życia. I to właśnie w takich warunkach dochodzi do momentu, kiedy kusiciel rozpoczyna swoje kuszenie. Zostały zaatakowane podstawowe czynniki, dla których Jezus przyszedł, jako człowiek. Niekiedy w naszym codziennym życiu odczuwamy na sobie skrajnie trudne warunki, które wywołują w nas przeróżne reakcje. Wówczas zdajemy sobie sprawę jak wiele nam brakuje i niekiedy nie postępujemy ani logicznie, ani też zgodnie ze swoimi założeniami. Czy potrafię stawić opór moim potrzebom, zależnościom, ograniczeniom? Czy umiem znaleźć w sobie siłę do przetrwania prób?

Duch wyprowadził Jezusa na pustynię

Pewne zaciekawienie może sprawić fakt, że to Duch wyprowadza Jezusa na pustynię i to On właśnie dopuszcza do sytuacji, aby diabeł kusił Jezusa. Pytanie dlaczego tak się stało? Jezus przyszedł na świat w bardzo określonym celu – po to, aby wyzwolić każdego człowieka spod władzy diabła. Przyszedł pokonać tego, który zwiódł człowieka proponując mu coś, co wydawało się dla niego sensowne, lepsze, czyli umiejętność poznania dobra i zła, poza Bogiem i w oderwaniu od Niego. Samodzielne poznanie, stało się przyczyną walki i przegranej Adama i Ewy. Jezus stając się człowiekiem, przepełniony Duchem Świętym, będzie przeżywał konfrontację z duchem tego świata. Jednak w przypadku Jezusa, będzie to droga zwycięska. Jezus pokona diabła, dlatego, że nie ulegnie jego podpowiedziom, które zmierzają do „ulepszenia” sytuacji człowieka. On, Jezus, otworzy przed nami właściwą drogę. Jest to ukazanie niejako drogi odwrotnej, niż ta, jaką wybrali Adam i Ewa. On nie podjął żadnej obietnicy kusiciela. Trwał w jedności z Ojcem, był czujny. Duch poprowadził Go w doświadczenie pustyni, braku, cierpienia i zmagania, aby dokonało się Jego zwycięstwo. Być może i nas, niekiedy Duch wyprowadza na pustynię, aby móc odkryć nasze granice. Czy znam siebie i swoje granice? Czy moja wytrzymałość jest zbudowana na mojej sile, czy raczej na łasce Boga?

Pustynia

Każdy z nas przed rozpoczynającym się Wielki Postem, powinien sobie uzmysłowić, że jest zaproszony do wyjścia na pustynię. Jest to miejsce próby i poznania. Czas 40 dni, który nas czeka i kontekst fragmentu, który rozważamy uświadamia nam, jak ważne jest to miejsce dla naszego wzrostu i możliwości pójścia naprzód. Pustynia raczej kojarzy nam się z pustką, ale tym bardziej w obecnym świecie pełnym w różne odciągające naszą uwagę elementy, człowiekowi trudno jest spojrzeć w głąb siebie. Wyjście na pustynię, jest czasem obejrzenia swojego życia. Kierując się różnymi celami, pragnieniami, często też uczuciami, mamy w sobie wiele pęknięć, które należy złożyć w całość. Trudno, abyśmy poznali siebie, umieli stawić czoła różnym sprawom, nie mając ani czasu, ani chęci wyjścia na pustynię. Miejsce odosobnienia nie ma być miejscem, w które uciekamy. Jest to miejsce, w które odsuwamy się, aby przygotować się do powrotu z wprowadzonymi w życiu zmianami. Czy chcę wyjść na pustynię i zmierzyć się z samym sobą? Czy wiem po co ewentualnie chciałbym tam pójść? Zanim rozpocznie się ten czas, poczyń już odpowiednie przygotowania.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama