Najpiękniejszy miesiąc!

Maj - najpiękniejszy miesiąc w roku - to również czas nabożeństw majowych: jaka jest ich historia?

Najpiękniejszy miesiąc!

fot. Dominik Różański

Maj to czas bujności przyrody — odurzających zapachów, rozszalałych kwitnieniem kwiatów, drzew i krzewów. To również czas nadziei związanej z odradzającym się życiem, które ukazuje się nam w pełnej krasie. W takiej atmosferze odprawiane są nabożeństwa majowe. Nic dziwnego, że są tak bardzo lubiane! W niektórych rejonach Polski, zwłaszcza na wschodzie i Dolnym Śląsku, odprawia się je aż do trzeciej niedzieli czerwca.

Dźwięki Litanii loretańskiej, modlitwy Pod Twoją obronę czy pieśni maryjnych dobiegają głównie ze świątyń. Ale im większa odległość od wielkich miast, tym częściej można spotkać ludzi śpiewających Litanię loretańską, zgromadzonych przy kapliczkach — udekorowanych świeżymi bukietami lub girlandami kwiatów z bibułki i błękitnymi wstążkami. Gdy modlitewnym śpiewom towarzyszą błyski zapalonych świeczek, potęgowane niekiedy promieniami zachodzącego słońca, wrażenie wyjątkowości scenerii musi poruszać.

Zapewne dlatego „majowe” największe wrażenie wywiera na dzieciach. W białym tygodniu, zaraz po Pierwszej Komunii Świętej, uczestniczą w nim obowiązkowo! Biel i uroda komunijnych sukienek czy wianuszków dziewcząt, uroczyste stroje chłopców nadają tym nabożeństwom jeszcze większego splendoru. To dla dzieci czas wyjątkowy, który zapamiętają na całe życie.

Jezuita o. Jacek Bolewski odnalazł w literaturze przykłady na to, jak przeżywanie nabożeństw majowych przez dzieci wpłynęło na ich wyobraźnię. „Spontanicznie przychodzi mi na myśl zdanie Czesława Miłosza, który napisał w «Ziemi Ulro», że cała jego poezja z dzieciństwa, m.in. z liturgii nabożeństw majowych się wywodzi”. Jezuita przypomina też wyznanie francuskiego pisarza Marcela Prousta, autora „W poszukiwaniu straconego czasu”, który ów „czas”, odnalazł właśnie w dzieciństwie i także łączył z maryjnym nabożeństwem. Opisując ulubione kwitnące głogi, napisał: „Przypominam sobie, że to przez nabożeństwa majowe zacząłem kochać głogi (...) ustawione na samym ołtarzu, nieodłączne od misteriów, w których obchodzie brały udział, biegły pośród świeczników i poświęcanych naczyń gałęźmi splecionymi w świąteczne girlandy. (...) Czułem, że te odświętne przybrania są żywe i że to natura sama, wystrzygając tak bogato liście, przydając im najpiękniejszy ornament owych białych pączków, uczyniła tę dekorację godną obrzędu, który był zarazem i uciechą ludową, i mistyczną ceremonią”.

Ojciec Jacek podkreśla, że gdy Marcel Proust oglądał później głogi w żywopłocie ogrodu, odniósł wrażenie, że znajduje się „przed ołtarzem Matki Boskiej”. Właśnie na tle głogów ujrzał także po raz pierwszy dziewczynkę, która stała się jego pierwszą miłością, jakby to w nią wcieliło się połączone doświadczenie majowego nabożeństwa z umajoną przyrodą...

Od pokoleń śpiewamy — najczęściej w maju — pieśń ułożoną w latach czterdziestych XIX wieku przez jezuitę o. Karola Antoniewicza: „Chwalcie, łąki umajone, góry, doliny zielone (...) Chwalcie z nami Panią świata”. Wychwala ona Maryję, wzywając, aby całe ożywione Boże stworzenie — „i co czuje, i co żyje” — włączyło się do uwielbienia Matki Boga, korony Jego dzieł, Pani nieba i ziemi, „wywyższonej nad Anioły”.

Zarówno ta pieśń, jak i wyśpiewana Litania loretańska chwytają za serce zwłaszcza na łonie przyrody, bo mają do niej bezpośrednie odniesienie. Czują to zgromadzeni na modlitwie przy kapliczkach, często przy dźwiękach ptasich treli. Całe szczęście, że tradycja kapliczek nie została unicestwiona w czasach PRL-u, laicyzującego na siłę niemal każdą dziedzinę życia. Wciąż wznosi się je na nowych osiedlach, na prywatnych posesjach i w miejscach publicznych. Na warszawskiej starej Pradze znajdują się niemal na każdym podwórku i też gromadzą wiernych na modlitwie. Przypomina się nawet, że domy, przy których podczas wojny czuwała Madonna w kapliczce, pozostały nie tknięte przez bomby i ocalały.

Sama Litania loretańska powstała w XII wieku, prawdopodobnie we Francji. Cztery stulecia później oficjalnie zatwierdził ją papież Sykstus V. Nazwę „loretańska” przyjęła od miejscowości Loreto we Włoszech, gdzie była bardzo często odmawiana. Najbardziej propagowali ją jezuici. Za autora nabożeństw majowych uważa się właśnie jezuitę, o. Ansolaniego (1713). W kaplicy królewskiej w Neapolu każdego dnia maja organizował on koncert pieśni ku czci Matki Bożej, który kończył się błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem. W Polsce pierwsze nabożeństwo majowe odprawili jezuici w Tarnopolu w 1838 roku. Trzydzieści lat później było ono bardzo popularne już w całym kraju.

Stopniowo do litanii maryjnej dodawano nowe wezwania; nie sposób nie podkreślić polskiego udziału w tworzeniu tego nabożeństwa. Otóż po zatwierdzeniu liturgicznego święta NMP Królowej Polski, przypadającego 3 maja, 12 października 1923 roku dołączono do litanii wezwanie „Królowo Polskiej Korony — módl się za nami”. Po II wojnie światowej zmieniono je na „Królowo Polski”. Na całym świecie odmawiający tę litanię tytułują Maryję łącznie 49 razy, a w Polsce 50!

Majowe nabożeństwa z Litanią loretańską stanowiły niekiedy oręż w przezwyciężaniu największych kłopotów uciemiężonej przez wroga ojczyzny. „Królowo Polski — módl się za nami” — śpiewano przez lata. Jakże ta prośba jest aktualna również dziś...

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama