Eucharystia. Miłość wcielona

Fragmenty książki Daniela Ange "Eucharystia. Miłość wcielona", Wydawnictwo Księży Marianów 2005

Eucharystia. Miłość wcielona

Daniel Ange

Eucharystia. Miłość wcielona

Wydawnictwo Księży Marianów

Warszawa, luty 2005

ISBN: 83-7119-469-2


Spis treści

Wprowadzenie
Znaki, w których Jezus jest obecny i działa7
Jego Ciało
Z Maryją w Nazarecie, w Betlejem, w Kanie
Niewiasta i ciało.
Zwiastowanie15
Pszenica i ogień.
Zesłanie Ducha Świętego20
Tabernakulum i droga.
Nawiedzenie29
Pasterze i królowie.
Boże Narodzenie39
Oblubienica i oblubieniec46
Krew Miłości
Z apostołami w Wieczerniku
Serce pulsujące miłością67
Kapłan, który pozwala, aby miłość osiągnęła pełnię70
Ciało zranione, aby leczyć poranione ciała72
Piekło, do którego Bóg zstępuje dobrowolnie77
Zranieni przyjaciele Oblubieńca83
Chleb chwały.
Na drodze ze świętymi niewiastami
i w Emaus z uczniami
Moje ciało uwielbione — moja przyszłość już dana99
Bóg tu i teraz.
Czy to możliwe?107
Uzdrowienia — promienie przyszłej chwały114
Wszechświat usiany gwiazdami120
Wszędzie i zawsze ten sam128
ZAKOŃCZENIE
W oczekiwaniu na Jego przyjście w chwale.
Niebo już tu, na ziemi133
ANEKS
Autentyczne wypowiedzi dzieci na temat Eucharystii: skarb niewinności i piękna152
Poeci Wschodu i Zachodu głoszą chwałę Eucharystii157
Wschodnie modlitwy przed Komunią świętą161

Fragmenty książki

 

Niewiasta i ciało.
Zwiastowanie

 

 

Oto poczniesz i porodzisz Syna. Łk 1,31

„To Ciało, wydane na ofiarę i ponownie uobecnione w znakach sakramentalnych, było tym samym ciałem, które poczęło się w Jej łonie! Przyjmowanie Eucharystii musiało oznaczać dla Maryi niejako powtórne przyjęcie w Jej łonie serca, które biło rytmem Jej serca.” Jan Paweł II, EE, 56

 

Bóg prosi niewiastę o swoje ciało

Nazaret, 25 marca, 2 tysiące lat temu. Wysłannik Króla wkracza do ubogiego mieszkania. Zaskakuje Miriam, która modląc się, przygotowuje chleb szabatowy:

„Miriam, sam Bóg przysyła mnie, aby ci powiedzieć: «Abym mógł cierpieć i umrzeć, potrzebne jest Mi ciało. Aby uzdrawiać chorych i przygarniać dzieci, potrzebne są Mi dłonie i ramiona. Potrzebne Mi są także po to, abym mógł je pewnego dnia rozłożyć na krzyżu. Aby oświecić ludzkość światłością z nieba, potrzebne są Mi oczy...

Abym mógł kochać bez granic, potrzebne jest Mi serce. Aby ludzie mogli Mnie widzieć, potrzebna jest Mi twarz.

Czy zechcesz dać Mi swoje ciało, abym mógł nim nakarmić cały świat? Swoją krew, abym mógł dzięki niej przemienić wszechświat?»”

Miriam zaś odpowiada drżąca: „Oto moje ciało, które Ci powierzam. Oto moja krew, która zostanie przelana, aby dać Ci życie. Moje ciało należy do Ciebie. Moje serce jest bez reszty Twoje”.

W owej chwili została ustanowiona Eucharystia. Rozpoczęła się Msza święta — Msza Jego życia na ziemi. Życie ukryte w Nazarecie będzie przygotowaniem darów. Nauczanie na drogach będzie liturgią słowa. Wjazd do Jerozolimy będzie procesją z darami (na Wschodzie uroczyste wejście przez królewskie wrota ikonostasu). Męka będzie konsekracją. Wypowiedziane na krzyżu: Ojcze, przebacz im — to będzie „Ojcze nasz”. Chwalebne Zmartwychwstanie będzie Komunią, zapowiedzią wiecznych godów Baranka w niebie.

Lecz wszystko sprowadza się do jednego: jak bowiem mógłby On zostawić nam swoje Ciało i swoją Krew, gdyby wcześniej nie otrzymał ich od Maryi i nie prosił Ją o nie. O, ubogi Boże!

Tutaj i dzisiaj (w Nazarecie, 25 marca) Bóg, który sam nie może doświadczyć tego, czym jest człowieczeństwo, otrzymuje od jednej z naszych niewiast trud, cierpienie i śmiertelność. Za trzydzieści trzy lata w Jerozolimie przywróci mi to Ciało, które Mu dałem za pośrednictwem Maryi, abym przez nie mógł zostać uwielbiony i żyć na wieki.

Przyjął On moje śmiertelne ciało, aby mnie uczynić nieśmiertelnym. Przyjął całe moje ludzkie ciało, aby pewnego dnia zwrócić mi je przebóstwione.

Zdumiewająca zamiana. Któż mógłby kiedykolwiek wyobrazić sobie taką rewolucję?

Rzeczywiście, to samo Ciało, które dzisiaj otrzymuje On od Maryi, po trzydziestu trzech latach odda swojemu Kościołowi i powierzy każdemu z nas.

Gdy kapłan wypowiada słowa: Ciało Chrystusa, znaczy to: Oto Jezus, Syn Boży i Dziecię Maryi, we własnej osobie. Czy naprawdę w to wierzysz? Twoje Amen znaczy: Tak, wierzę w to całą moją duszą. Tak, jestem tego pewien (pewna). Tak, przyjmuję Go z radością i przez miłość. Zaś Ojciec przedwieczny w twoim Amen słyszy Fiat Maryi, rozbrzmiewające tu i teraz.

Podczas każdej Komunii świętej jestem w tej samej sytuacji, co Maryja, kiedy przyjęła swego Pana do siebie, wpierw ofiarując Mu się ciałem i duszą. Czy można więc sprawować Eucharystię bez Matki Eucharystii? Matki, bez której nigdy nie byłoby Eucharystii? Czy można nie żyć w bliskości z Nią, jeśli pragniemy uczestniczyć w Jej bliskości z Dziecięciem? Czyż kapłan, który w swej duszy nie byłby Maryjny, mógłby „uczynić” Ciało Jej Dziecięcia w miłości i przez miłość?

Gdy Kościół za pośrednictwem kapłana daje mi Ciało Chrystusa, to czy nie jest to przekazywanie przez matkę swego dziecka pod opiekę drogiej osobie? Czy nie było tak w przypadku Symeona? Jak mam przyjąć Jezusa do żłóbka mojego ciała-serca, nie zwracając się do Tej, która kiedyś pierwsza przyjęła Go do swego ciała, aby i teraz Ona sama przyjęła Go w mnie?

Oddajmy głos Franciszkowi z Asyżu:

„Nie zatrzymujcie więc nic z siebie dla siebie, aby was przyjął całych Ten, który się cały wam oddaje” (List do Braci zebranych na Kapitule, 12-29).

„Dlaczego nie uznajecie prawdy i nie wierzycie w Syna Bożego? Oto uniża się On co dzień jak wtedy, gdy z tronu królewskiego zstąpił w łono Dziewicy. Co dzień przychodzi do was w pokornej postaci. Co dzień zstępuje z łona Ojca na ołtarz w rękach kapłana. I jak ukazał się Apostołom w rzeczywistym ciele, tak teraz ukazuje się w świętym Chlebie. Patrząc oczyma cielesnymi, widzieli oni tylko jego Ciało, lecz wierzyli, że jest Bogiem, ponieważ widzieli Go oczyma ducha. Tak samo i my, oglądając chleb i wino oczyma cielesnymi, umiejmy widzieć i wierzyć mocno, że jest to żywe i prawdziwe Najświętsze Ciało i Krew. (...) W taki oto sposób Pan jest zawsze ze swoimi wiernymi, jak sam mówi: A oto ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata (Mt 28,20)” (Upomnienie I, 13-22).

Św. Efrem ośmielił się nawet powiedzieć, że należy Go „czule pieścić” jak małe dziecko. Wielu ojców Kościoła wspomina o geście pocałunku konsekrowanej hostii i dotykaniu nią swoich oczu (gest ten wciąż jest praktykowany w obrządkach maronickim i syryjskim). „Z wielką i szczerą miłością przyłożysz swoje oczy i ucałujesz Go.”

 

Pszenica i ogień.
Zesłanie Ducha Świętego

 

Anioł Pana wyciągnął koniec laski, którą trzymał w ręku, dotknął nią mięsa i chlebów przaśnych, i wydobył się ogień ze skały. Strawił on mięso i chleby przaśne. Sdz 6,21

„W Najświętszej Eucharystii zawiera się bowiem całe dobro duchowe Kościoła, to znaczy sam Chrystus, nasza Pascha i Chleb żywy, który przez swoje ożywione przez Ducha Świętego i ożywiające Ciało daje życie ludziom.” Jan Paweł II, EE, 1

 

 

Zaczekać z Mszą świętą, jeśli Ktoś jeszcze nie przybył

Wobec takiego cudu także ja wołam: „Jakże się to stanie, skoro jestem tylko człowiekiem?”. Otóż stanie się to wyłącznie dzięki Temu, który w dniu Zwiastowania zstąpił na Maryję Dziewicę, aby Jej ciało i Jej krew stały się Ciałem i Krwią Boga. To Ten sam, który zstępuje na chleb i na wino, aby stały się tym samym Synem przedwiecznego Ojca i tym samym Dzieckiem Maryi. Dlatego właśnie przed wypowiedzeniem słów Chrystusa: „To jest Ciało moje”, kapłan wyciąga ręce nad chlebem i winem, wzywając Ducha Świętego. W terminologii fachowej nazywa się to epiklezą.

Gdyby w tej chwili Duch Święty nie zstąpił, kapłani nie mogliby kontynuować Mszy świętej. Powinni odejść od ołtarza, bowiem któryż z ludzi może własnymi siłami sprawić, aby odrobina materii stała się Stwórcą tejże materii? Na szczęście On jest tak pokorny, że przybywa natychmiast, gdy tylko Kościół wzywa Go ustami kapłana.

Kapłan nic nie może zdziałać bez pomocy Ducha Świętego. Ale i odwrotnie, Duch Święty nie może nic uczynić bez udziału kapłana. Trzeba, aby obaj działali wspólnie, nierozłącznie. W terminologii fachowej nazywa się to synergią. Tak chciał Jezus.

Dlatego sakramenty, a zwłaszcza Eucharystia, wymagają tak bliskiej więzi kapłana z Osobą Ducha Świętego. Czyż nie są oni współpracownikami? „Zaprzężeni” (ryt maronicki) do tej samej tajemnicy ?

Ta chwila w Mszy świętej porusza mnie chyba najbardziej.

Duch-Stworzyciel działa w tym momencie na skromną materię, podobnie jak unosił się nad wodami rankiem, pierwszego dnia stworzenia. Za każdym razem stwarza na nowo. Było coś i nagle staje się Ktoś. Była bezwładna materia, a oto nagle staje się Osobą żyjącą.

Oto Ciało Boga — takie, jakie Duch powołał w Maryi. On je przenika, nasyca, wypełnia, ożywia i rozpala.

Jedna ze starożytnych anafor zawiera w słowach konsekracji dziwne sformułowanie: „Wziął kielich i napełnił go Duchem Świętym”. Nie ma chleba, który nie znalazłby się uprzednio w piecu z rozżarzonymi węglami. Nie ma wina, które nie powstałoby z kiści upojonych słońcem. A obecnie są zanurzone z żarze Ducha.

Przez Krew, cudownie za nas przelaną, otrzymujemy Ducha Świętego, bowiem KrewDuch połączyły się w jeden byt, abyśmy przez Krew, należącą do naszej istoty, mogli otrzymać Ducha Świętego, który nie należy do naszej istoty, i dzięki Niemu zamknęli śmierci dostęp do nas.

Ojcowie Kościoła bardzo upodobali sobie werset z Księgi Wyjścia, w którym jest powiedziane, że w noc Paschy będzie się spożywało mięso baranka pieczone w ogniu (Wj 12,8).

Dzięki ogniowi, to znaczy dzięki płomiennej żarliwości, uczestniczymy w świętym Ciele: Gorliwi w Duchu — mówi Pismo. Mówi także: Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął (Łk 12,49).

Każde przyjęcie Ciała Pańskiego staje się wylaniem Ducha: „Stają się winni bezbożności wobec Pana ci, których ciała nie są przysposobione, aby zjednoczyć się z Jego Ciałem. A przecież dał On nam ciało, abyśmy jednocząc się z Nim, zjednoczyli się z Duchem Świętym. Słowo Boże stało się ciałem, jak czytamy w Ewangelii, abyśmy nie mogąc uczestniczyć w nim jako Słowie, uczestniczyli w nim jako Ciele, jednocząc nasze ciało z Jego ciałem duchowym i naszego ducha z Jego Duchem tak ściśle, jak to tylko możliwe, stając się obrazem Chrystusa, świątynią Ducha — jak powiada Apostoł: Czyż nie wiecie, że jesteście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was?

Śmierć nad Nim nie ma już władzy (Rz 6,9). (...) Została ona pokonana mocą Ducha, jakby mocą ognia, bowiem życie pokonało śmierć”.

Dawniej wielu świętych, a współcześnie wiele dzieci miało wizję Chleba w ogniu, ołtarza w płomieniach, płomieni wydobywających się z kielicha, a niekiedy również kapłana odzianego w słońce. Jakieś dziecko zawołało: „Prędko, wezwać straż!”. Dostrzegając to, co niewidzialne, ich oczy na chwilę otwierają się: widzą rzeczywistość taką, jaka jest, a jakiej my, ślepi, nie widzimy.

Maryja była płonącym krzewem, który przykuł uwagę przestraszonego Mojżesza u stóp Synaju (Wj 3). Jej ciało nie spaliło się, choć nieustannie płonął w nim Duch Święty. Tutaj, na ołtarzu, chleb nawet nie jest przypieczony, chociaż Ciało jest gorejące, jako że płonie w nim ten sam Duch.

Na Wschodzie, po epiklezie, czyli modlitwie o uświęcenie darów i uczestników liturgii, kapłan w głębokiej ciszy dotyka czołem ziemi, jak uczynił to Mojżesz, stanąwszy na miejscu świętym.

Czy gdy adoruję Boga, moja twarz nie powinna być promienna, podobnie jak twarz Mojżesza wychodzącego z Namiotu Spotkania (Wj 33)? Niektórzy widzą wielki świetlisty obłok, podobny do tego, który spowijał Arkę Przymierza na pustyni. Inni, przyjmując Komunię świętą, odczuwają fizycznie jakby rozżarzony węgiel lub ognistą iskrę (Katarzyna Sieneńska i inni). Każdemu z tych świadków można powiedzieć: „Mówił do was Pan spośród ognia” (Pwt 4,15). Czyż kapłan udzielający mi Komunii nie jest aniołem oczyszczającym wargi Izajasza rozżarzonym węglem (Iz 6,6)?

Efrem Syryjczyk śpiewa:

„Oto Ogień i Duch był w łonie, które Cię zrodziło. (...) Ogień i Duch są w chrzcie, jak w chlebie i w kielichu jest Ogień i Duch.” „Teraz pożywacie w chlebie Ogień, co daje życie. (...) Ogień miłosierdzia stał się nam ofiarą życia”.

Natomiast z naszymi braćmi libańskimi rytu maronickiego śpiewamy:

„Ten, którego Mojżesz widział w krzewie, zaś Eliasz na swoim rydwanie, jest ofiarowany na ołtarzu. Chwała Tobie, pochłaniający Ogniu, którego dotykały nasze ręce. I Tobie, żywy, rozżarzony Węglu, który całowały nasze wargi”.

Zaś z naszymi braćmi rytu syryjskiego śpiewamy:

„Przyjmując Ogień, drżę z obawy, że spłonę jak wosk i słoma. Niech Twoje przenajświętsze Ciało i Krew będą dla mnie jak ogień, który spala drewno moich grzechów i kolce moich żądz. Słowo Boże! Niech gorejący węgiel Twojego Ciała oświeci moje ociemniałe serce i oczyści mnie całego”.

Podobnie jak brzemienna Maryja, także ja jestem krzewem gorejącym i noszę w sobie Boga — Ciało, w którym płonie Duch. Jak to się dzieje, że nie spalam się żywcem i nie zamieniam się w popiół? Dlaczego płomienie nie wydostają się z moich ust, dlaczego moje ciało się nie spala? Jestem nieustannym cudem przypominającym Jezusa, który dokonał rzeczy niewiarygodnej, gdyż — z wyjątkiem kilku chwil w środku nocy na górze Tabor — podczas ziemskiego życia nie ujawnił nic ze swojej Chwały promieniejącej w Jego wnętrzu. Uczestniczę więc w tym nieustannym cudzie Boga przebywającego incognito pośród nas.

Słowem, cud brzemiennej Maryi trwa w każdym tabernakulum, w każdej konsekrowanej Hostii oraz w tobie i we mnie.

Miejscem, do którego Chwała powinna przenikać i gdzie ogień powinien płonąć, jest żywe miłosierdzie, będące pochłaniającym ogniem. Każdy gest miłości, dar z siebie, wielkoduszność, są promieniem Jego Chwały, której ośrodkiem promieniowania jest Jego Serce w moim sercu i Jego Ciało w moim ciele. Do tego jeszcze powrócimy.

 

Dobre przyjęcie wymaga skupienia

„Święte i budzące lęk tajemnice!” Jak się do nich zbliżyć, nie prosząc Ducha świętości, za pośrednictwem przenajświętszej Maryi, aby przygotował nasze serce?

Św. Franciszek z Asyżu, stwierdzając, iż Bóg ponownie wchodzi w nasze ciało, podkreśla, że tym, który Go w nas przyjmuje, jest... Duch Święty.

Niektórzy mnisi egipscy widzieli aniołów stróżów towarzyszących tym, którzy przyjmowali Komunię. Po smutnym lub radosnym wyrazie twarzy umieli rozpoznać, czy ich syn duchowy przystępował do sakramentu z miłością, czy też w stanie grzechu.

Na Wschodzie nie można przystąpić do Komunii bez spowiedzi. Kapłan wypowiada ze czterdzieści razy słowa: „Bądź miłościw mnie, grzesznemu”, wykonując głęboki ukłon. Ponadto, przed Komunią wychodzi z sanktuarium przed ikonostas i robi dwukrotny ukłon przed ludem, prosząc o przebaczenie.

Na Zachodzie należy spowiadać się regularnie i przed każdą Mszą świętą prosić Boga o miłosierdzie. Kapłan i zgromadzony lud stanowią jedno i wszyscy uznają się za grzesznych (dla okazania tego, kapłan, przygotowując się do aktu pokuty, może stanąć przed ołtarzem wśród wiernych).

Na Zachodzie, tuż przed Komunią, powtarzając za setnikiem i synem marnotrawnym, wypowiadamy słowa: Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie (por. Łk 7,7).

Na Wschodzie wierny modli się:

„Wierzę, Panie, i wyznaję, że naprawdę «Ty jesteś Chrystus, Syn Boga żywego», który przyszedł na świat zbawić grzeszników, z których pierwszy jestem ja.

Wierzę jeszcze, że to właśnie jest przeczyste Twoje Ciało i to właśnie jest najdroższa Twoja Krew. Błagam zatem Ciebie: zmiłuj się nade mną i odpuść mi moje przewinienia dobrowolne i niedobrowolne, które popełniłem słowem i uczynkiem, z wiedzą i bez wiedzy; i spraw łaskawie, żebym bez obawy potępienia przyjął przenajświętsze Twoje Tajemnice, na odpuszczenie grzechów i życie wieczne. Amen”.

„Przyjmij mnie dzisiaj, Synu Boży, za uczestnika Twojej mistycznej Wieczerzy, bo nie wyjawię Tajemnicy Twoim wrogom, ani też nie dam Tobie pocałunku jak Judasz, ale jak łotr wyznaję Cię i wołam: wspomnij na mnie, Panie, w Królestwie swoim” (Łk 23, 42).

Jakże wielkim smutkiem napawają niedbale odprawiane Msze święte, niestarannie sprawowane obrzędy, karykaturalne gesty, rezygnacja z symboli...

Bóg ma prawo do piękna. Czyż maluczcy i ubodzy nie mają prawa do piękna? Nie ma lepszej ewangelizacji niż liturgia sprawowana w pięknej oprawie i z religijną żarliwością. Nikt wówczas nie pozostaje obojętny. Ileż to osób wzruszało się do łez i zmieniało swoje życie, wstępując przypadkowo do kościoła podczas uroczystej Mszy świętej!

„W pewnym sensie Maryja wyraziła swoją wiarę eucharystyczną, jeszcze zanim Eucharystia została ustanowiona, przez sam fakt ofiarowania swojego dziewiczego łona, aby mogło się dokonać Wcielenie Słowa Bożego” (Jan Paweł II, EE, 55).

Jakże usilnie trzeba prosić o przebaczenie aniołów, świętych i wszystkich ochrzczonych, a zwłaszcza naszych braci o tradycyjnej wrażliwości, za wszelkie przejawy lekceważenia liturgii w niektórych krajach, zwłaszcza w obszarach francuskojęzycznych Kościoła łacińskiego.

 

Pasterze i Królowie.
Boże Narodzenie

 

Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany (...). Nazwano Go imieniem: (...) Książę Pokoju. Iz 9,5

„Czy zatem Maryja kontemplująca oblicze Chrystusa dopiero co narodzonego i tuląca Go w ramionach, nie jest dla nas niedoścignionym wzorem miłości i natchnienia podczas każdej naszej Komunii eucharystycznej?” Jan Paweł II, EE, 55

 

Oto Boże Narodzenie. Każdy ołtarz staje się Betlejem. Każde tabernakulum staje się żłóbkiem. Nie ma już Maryi-cyborium, która nosi w sobie Dziecię i przynosi Je tym, którzy Go oczekują. To już jest Maryja-monstrancja przedstawiająca swojego Syna pasterzom Izraela, a następnie Mędrcom. Maryja przedstawia im Dziecię, aby Je w zachwycie adorowali.

Co do pasterzy, to jest powiedziane, że „znaleźli Maryję i Józefa”. Dopiero spojrzenia tych dwojga skierowują wzrok pasterzy ku Nowo Narodzonemu, leżącemu w żłobie na sianie. Natomiast Mędrcy, wprost przeciwnie, najpierw zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją. Ona daje pierwszeństwo Synowi. Wskazuje na Niego. Jest „monstrancją”.

Ich adoracja jest naszą adoracją. Ich zachwyt jest naszym zachwytem.

Dzisiaj pasterzami, którzy nas prowadzą do eucharystycznego żłóbka, są ubodzy i maluczcy, a przede wszystkim dzieci.

Błogosławieni są ci wszyscy, którzy umożliwiają tym małym szczęście adoracji. I niech będą błogosławieni ci, którzy pokornie ich naśladują, ucząc się od nich kochać Miłość.

Pascal Pingault, założyciel wspólnoty „Chleb Życia”, napisał:

Mój syn przystąpił do pierwszej Komunii świętej, po czym wróciliśmy obaj na swoje miejsce, mając w sobie Ciało Chrystusa zmartwychwstałego. Przeżyłem wówczas jedną z wielkich chwil w moim życiu jako ojca, powiem nawet: w moim życiu dziecka Bożego. Wziąłem syna na kolana i przeżywałem wewnętrzną radość mojego dziecka, które nieustannie powtarzało uszczęśliwione: „Mam w sobie Ciało Jezusa... Mam w sobie Ciało Jezusa...”. Uśmiechał się. W tym momencie osoba niewierząca, która siedziała obok, zaczęła płakać. Nie wiem, jaki był jej dalszy los, ale jest prawdopodobne, że wiara tego małego dziecka ukazała jej, czym jest Ciało Chrystusa”.

 

Opalać się w słońcu Miłości

Boże Narodzenie i Objawienie Pańskie stanowią tajemnicę adoracji.

Obecnie Jezus dokonuje wielu uzdrowień przez adorację. Bóg wie wszystko, co dzieje się w chwilach, gdy kontemplujemy Go i patrzymy na Niego w Jego eucharystycznym ubóstwie. Jest to na tym świecie najpiękniejsze Jego oblicze, bowiem najbardziej lekceważone, najbardziej niedoceniane, ale także najbardziej miłowane, miłowane do szaleństwa.

Chwile adoracji uzdrawiają nasz sposób kochania... W świecie, w którym miłość została włączona do sfery konsumpcji, w którym „ładne ciało konsumuje się jak dobre jedzenie” (z reklamy pewnego biura podróży, organizującego wycieczki do krajów egzotycznych), istnieje pilna potrzeba odzyskania sensu bezinteresowności. Znaleźć czas, aby go stracić dla Tego, którego miłujemy. Nawet gdy się nudzisz, wiedz, że On nie nudzi się z tobą oraz że jest szczęśliwy nawet wówczas, gdy nie możesz Mu ofiarować, z powodu swego ubóstwa, nic poza obecnością. Nawet jeżeli płyty kompaktowe, kasety wideo i programy komputerowe nieustannie zaprzątają twoją wyobraźnię, to przynajmniej jesteś tutaj, jako ubogi, obecny ciałem. Ostatecznie na skutek umiłowania Jego Ciała.

Patrzenie na Ciało Jezusa oczyszcza mój wzrok, uświęca moje oczy, odtruwa mój umysł. Tak, to jest uzdrowienie zanieczyszczonego wzroku, niespokojnego serca, chorej wyobraźni i zranionej pamięci.

Czyż oko nie jest światłem naszego ciała? Jeżeli nasze spojrzenie jest jasne, całe nasze ciało jest rozświetlone i staje się latarnią dla innych (por. Mt 6,22). A czyż Jezus i Jego kontemplowane Ciało nie jest źródłem światła dla mojego ciała? Spójrzcie na Niego, promieniejcie radością, a oblicza wasze nie zaznają wstydu (Ps 34,6).

Czy dzięki kontemplacji moja twarz nie będzie odzwierciedlała jasności Jego oblicza?

Jeżeli pozwolę, aby promienne spojrzenie Jezusa spoczęło na mnie, wówczas moje spojrzenie będzie promieniowało wokół. Będę patrzał na każdego w nowy sposób, a moje spojrzenie na każdą rzecz będzie promienne.

Ci, co są czystego serca, „zobaczą [Boga] nawet na ziemi, gdzie nie ma nic czystego, ale gdzie wszystkie stworzenia stają się przeźroczyste, jeśli przyglądamy się im przez Oblicze najpiękniejszej i najbielszej Lilii”.

W południowym Sudanie integryści islamscy okrutnie prześladują chrześcijan. Młodzi ludzie powoływani do wojska są islamizowani na siłę. Gorzej, odbiera się rodzicom dzieci i sprzedaje na targach niewolników (w celu dostarczania ich do haremów lub domów publicznych w różnych krajach).

I oto, w obozie dla uchodźców, bez księdza, setki kilometrów od najbliższego kościoła, katolicy gromadzą się wokół miski z chlebem z prosa, modląc się słowami:

„Panie, wiemy że to nie jest Twoje Ciało, ale ta miska z chlebem z prosa przypomina nam chleb konsekrowany podczas Mszy świętej. Patrząc na nią chcemy, wchodząc w to, co niewidzialne, czcić Twoje przenajświętsze Ciało...”

Przyjmują „komunię” przez spożycie kawałka podpłomyka. Wiedzą, że nie jest to Ciało Jezusa, lecz wiedzą również, że Jezus jest na tyle mocny, aby im udzielić wszelkich łask eucharystycznych, widząc, z jaką miłością patrzą na chleb z prosa.

 

Adoracja umożliwia Komunię duchową

Współcześnie adoracja jest zalecana szczególnie osobom, które nie mogą przyjmować Komunii świętej, pozostając w niesakramentalnym związku małżeńskim. Mogą one jednak być gorliwymi czcicielami Najświętszego Sakramentu, otrzymując eucharystyczne łaski na drodze Komunii duchowej i adoracji; łaski, których być może nie otrzymują ci, którzy przystępują do stołu Pańskiego dla tradycji lub z przyzwyczajenia. Wszystko zależy od wiary i miłości.

Oto przypadek religijnej intuicji pewnego dwunastoletniego chłopca. Hostię, którą podczas udzielania Komunii świętej otrzymał na rękę, zabrał do domu. „Mamusiu, wiem, że nie możesz przystępować do Komunii świętej. Dlaczego jednak nie miałabyś adorować tej Hostii, a ja potem przyjąłbym ją w twoim imieniu...” Powiadomiony o tym fakcie proboszcz był bardzo poruszony. Wystawiono Pana Jezusa, matka i jej nowy mąż Go adorowali, a następnie chłopiec przyjął Komunię świętą w ich imieniu. W odpowiedzi na takie zapotrzebowanie proboszcz zorganizował w parafii godziny adoracji.

Kościół wprowadził w pierwszych wiekach praktykę przechowywania Postaci eucharystycznych ze względu na chorych. Obecnie na Zachodzie, właśnie dzięki osobom pozostającym w związkach cywilnych i pragnącym prowadzić intensywne życie eucharystyczne, odrodziła się w parafiach praktyka adoracji. W ten sposób ubodzy przybliżają nam Boga.

Dzięki temu cywilne pary mogą swoje zranione serca ofiarować zranionemu Sercu Jezusa. W tym wypadku rana spowodowana niewiernością może przemienić się w źródło życia. Oto Serce przebite, zawsze otwarte i pełne miłości.

 

Adoracja, Komunia, upodobnienie się — jedna rzeczywistość

Jest jeszcze coś więcej. Nie chodzi tylko o widzenie, lecz także o przyjmowanie. Nie tylko o wpatrywanie się w Niego, lecz także o spożywanie. Nie tylko o adorowanie, lecz także o upodobnienie się. Właśnie adoracja sprzyja temu wewnętrznemu upodobnieniu. Apostołowie zanim Go przyjęli, naprzód długo na Niego patrzyli.

To dlatego podczas Mszy świętej kapłan pokazuje Go wszystkim zgromadzonym, zanim będzie udzielał Komunii. Z tego również powodu najpierw pokazuje Ciało Pańskie indywidualnie każdemu, kto pragnie je przyjąć.

Nie ma lepszego przygotowania do przyjęcia Eucharystii niż adoracja. Nic też lepiej nie przedłuża działania łaski niż adoracja. Ani nie ma lepszego sposobu przygotowania się do modlitwy niż spotkanie twarzą w twarz, które prowadzi do spotkania serca z sercem, i na odwrót. Jezus skłania mnie do adoracji zewnętrznej i wewnętrznej. Dziecko, patrząc na żłóbek, powiada: „Matka Boża ma oczy na wpół zamknięte, bo adoruje Jezusa w sobie, i na wpół otwarte, bo patrzy na leżącego w żłóbku”.

Podeszły w latach Żyd przyszedł na adorację do kościoła Saint-Gervais w Paryżu, w mycce na głowie. Wpatruje się w Hostię. Pierre-Marie pyta go: „Na co pan tak patrzy, panie Abrahamie?”. A on odpowiada: „Patrzę na chwałę Bożą”.

 

 

 

Z miłości do Jego wydanego Ciała, mam wydać moje ciało

Nikt nie pozwolił mi lepiej zrozumieć nieskończonej wartości Eucharystii niż dzieci oraz ci, którzy z miłości do Jego Ciała zapłacili wielką cenę, cenę swych ciał — męczennicy Miłości. Przelali własną krew wraz z eucharystyczną Krwią Jezusa i w niej. Wydali swoje ciało oprawcom wraz z Jego Ciałem i w wydanym Ciele Jezusa. Na pełnię Miłości odpowiedzieli pełnią miłości. Czyż może być większa miłość od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za swego Przyjaciela? Owszem — gdy oddaje swoje życie za nieprzyjaciół!

Posłuchajmy kilku przedstawicieli niezliczonych męczenników Eucharystii dwudziestego wieku, stulecia, w którym prześladowania Kościoła były największe w jego dwutysięcznej historii. Przywołam nazizm, komunizm, a następnie Liban i Rwandę, których mieszkańcy są częścią mojego życia.

 

W obozach nazistowskich

Claude Humbert, dominikanin, mówi o swoim pobycie w Dachau:

„Spośród czterech tysięcy księży uwięzionych w Dachau kilku potajemnie skonstruowało z drutu kolczastego monstrancję. Dla nas, otoczonych zewsząd drutem kolczastym, monstrancja ta miała szczególne znaczenie. Symbolizowała ona Chrystusa ukoronowanego cierniem i współuczestniczącego w naszych cierpieniach. Często wystawialiśmy w niej Ciało Chrystusa. Wraz z wieloma innymi księżmi spędzałem długie godziny na adoracji Chrystusa, po którego prawej stronie był wizerunek Najświętszej Maryi Panny z Dachau. Wycisnęło to piętno na całym moim życiu”.

W tym samym niemieckim obozie przebywał Edmond Michelet:

„Do końca życia będę pamiętał ten jasny uśmiech konających, rozpromienione radością twarze tych, którym podawałem do ust konsekrowaną Hostię, ofiarowaną mi wielkodusznie przez księdza współwięźnia”.

Ze wzruszeniem wspominam także święcenia kapłańskie udzielone w wielkiej tajemnicy, w wigilię Bożego Narodzenia, przez biskupa Clermont-Ferrand młodemu niemieckiemu alumnowi o nazwisku Karl Leisner. Jan Paweł II wskazał na niego jako na starszego brata całej młodzieży Europy.

 

W komunistycznym gułagu

Oddajmy obecnie głos kilku świadkom reżymu komunistycznego, najkrwawszego systemu w dziejach świata, którego ofiarą stały się setki milionów ludzi.

CHINY. Mała Li została aresztowana razem z mieszkańcami wioski. Wszystkich upchnięto w miejscowym kościele. Komisarz kazał milicjantom zniszczyć tabernakulum. Hostie rozsypały się po ziemi.

„Zobaczcie, to wszystko bzdura... Gdyby wasz Chrystus był ukryty w tym chlebie, nie pozwoliłby, abym z niego kpił.” Komisarz wrzasnął: „A teraz precz i biada temu, kto tutaj wróci!”.

Li przystąpiła w maju do pierwszej Komunii świętej. Od tamtej pory przyjmowała Komunię codziennie, dokładnie czterdzieści siedem razy. Podczas aresztowania prosiła Jezusa, aby nie dopuścił, żeby źli ludzie uniemożliwili jej przyjmowanie Jego Ciała, gdyż: „Cóż bym zrobiła bez Ciebie?”

Nazajutrz o świcie weszła do kościoła, uklękła, zbliżyła się do ołtarza i schylając się, językiem podniosła jedną Hostię. Czynność tę powtarzała codziennie, nie wiedząc, że mogłaby wszystkie Hostie spożyć za jednym razem, ale też chcąc w ten sposób przedłużyć swoje szczęście.

Pozostała tylko jedna Hostia. Li, jak codziennie, zbliżyła się do ołtarza. Rozległ się głuchy strzał, a po nim głośny śmiech. Dziewczynka upadła. Miała jeszcze tyle siły, aby doczołgać się do Hostii i wziąć ją do ust. Po kilku konwulsyjnych drgawkach jej ciało wyprostowało się. Mała Li była martwa. Uratowała wszystkie Hostie za cenę męczeństwa.

WIETNAM. Historię Marcela Vana opowiedziała mi jego siostra. Udał się on do północnego Wietnamu, aby w reżymie komunistycznym dawać świadectwo wiary. Zamknięty w centralnym obozie reedukacyjnym II B w Yen-Bai, napisał 20 lipca 1956 roku: „Prawie wszyscy katolicy przetrzymywani tutaj pozostają mocni w wierze. Odczuwamy głód Ciała Chrystusa”.

Pewnego dnia udało mu się wydostać z obozu w poszukiwaniu konsekrowanych Hostii, aby jego współwięźniowie mogli przyjąć Pana. Schwytany na gorącym uczynku, został wrzucony do piwnicy, gdzie umarł z głodu. Wcześniej ten męczennik miłości do Eucharystii napisał:

„W więzieniu nic nie może pozbawić mnie miłości Jezusa. Żadna troska nie jest w stanie zetrzeć miłego uśmiechu z mojej wynędzniałej twarzy. Komuż, jeśli nie ukochanemu Jezusowi, ofiarowuję mój uśmiech? Stałem się żywym trupem, który jeszcze oddycha. Pozostała mi jeszcze miłość i wraz z miłością heroiczna wola. Jestem ofiarą Miłości i Miłość ta jest całym moim szczęściem, niezniszczalnym szczęściem”.

Także WIETNAM. Seminarzysta Józef opowiedział mi ze łzami w oczach, jak pewnego razu udało mu się przenieść Jezusa we flakonie po perfumach. Przed Komunią chcieli zorganizować adorację. Ukryli Go w bambusowej rurce, którą przekazywali sobie co trzy godziny. W nocy zmiana możliwa była jedynie w toalecie... Oto pokora Boga! Zstępuje On do toalety, aby spotkać się ze swoimi dziećmi.

Z powodu niewystarczającej liczby komunikantów pierwszeństwo mieli ci, którzy już ukończyli dziewięć lat. Natomiast Józef, biedak, miał wówczas dopiero osiem. Po sześciu latach z czternastu, na które go skazano, wsadzono go do ciasnej celi wraz z młodą dziewczyną, przy czym oboje rozebrano do naga, licząc na to, że młody mężczyzna zrezygnuje z pragnienia kapłaństwa i poślubi współwięźniarkę. Dzięki pomocy Bożej Józef nie dał się złamać, za co skazano go na kolejne osiem lat. Po opuszczeniu więzienia musiał czekać jeszcze piętnaście lat na zezwolenie władz, aby w końcu otrzymać święcenia kapłańskie. Całą tę historię sam mi opowiedział z całkowitą skromnością.

JEKATERINBURG na Uralu, 17 lipca 1917 roku. Wielka księżna Elżbieta Fiodorowna (siostra carycy), wrzucona do sześćdziesięciometrowej studni, śpiewała z liturgii bizantyjskiej hymn cherubinów na wielkie wejście. Bolszewicy wrzucali do studni granat za granatem, nie wyrządziły one jednak krzywdy uwięzionej kobiecie. Śpiewała coraz słabszym głosem. Rolnik ukryty w krzewach słyszał śpiew. Księżna przekroczyła bramy Królestwa, celebrując śmierć, tak jak celebruje się Eucharystię.

ALBANIA. Ksiądz Jubanis opowiedział mi, jak spędził dwadzieścia cztery lata w obozie pracy i w więzieniu. Najtrudniejsze do zniesienia było to, że nie mógł sprawować Eucharystii, gdyż nie był w stanie zdobyć ani odrobiny wina. Pewnego dnia odkrył w obozowej aptece butelkę, która wzbudziła jego zainteresowanie. Przeczytał na naklejce skład: dwa procent wina. Zabrał ją ukradkiem i posługując się tą mieszaniną odprawił o północy na swojej pryczy ważną Mszę świętą, mówiąc: „Jezu, Ty potrafisz się w tym odnaleźć”.

To on, po wyjściu z więzienia, podjął szalone ryzyko sprawowania Eucharystii, po raz pierwszy od czterdziestu lat, na cmentarzu w Skodar. Wiadomość rozeszła się lotem błyskawicy po całym kraju. W następną niedzielę zgromadziło się dziesięć tysięcy osób, z których wiele wędrowało przez całą noc. W efekcie ksiądz powrócił do więzienia. Na szczęście belgijski konsul, który przypadkowo znalazł się na miejscu, sfilmował całe wydarzenie. Telewizja belgijska wyemitowała film. Wolny świat został głęboko tym poruszony. Pod presją międzynarodowej opinii publicznej księdza zwolniono. Msza święta, odprawiona przez odważnego kapłana, rozpoczęła proces wyzwalania Albanii, której przywódcy chełpili się, że ich kraj jest pierwszym całkowicie ateistycznym państwem na świecie. Państwem, w którym przez czterdzieści lat ani razu nie sprawowano Eucharystii. Państwem, w którym nawet myślenie o Bogu było zdradą stanu.

CZECHY. Ksiądz Józef (opowiedział mi swoją historię, gdy przyjechał na moje święcenia kapłańskie do Lourdes, aby nałożyć na mnie ręce) po czteroletnim pobycie w obozie zagłady w Auschwitz został skazany przez reżym komunistyczny na dziesięć lat więzienia. Sprawując Eucharystie nocą, ukrywał Hostie w pudełku po aspirynie, które więźniowie-katolicy podawali sobie z rąk do rąk, przyjmując Ciało Chrystusa. Mówił, że tym sposobem uchronił wielu współwięźniów od załamania.

SYBERIA. Aleksander Ogrodnikow opowiedział mi niedawno, że pewien ksiądz w obozie w Magadanie odprawiał nocą Mszę świętą na piersi jednego z więźniów, jako na żywym ołtarzu. Biskup Sloskans (którego znałem) zesłany do piekła Wysp Sołowieckich, sprawował Eucharystię leżąc i trzymając na własnej piersi dary ofiarne. Na Wschodzie każdy ołtarz lub każdy korporał musi zawierać relikwie męczenników. Nigdy nie oddzieli się Baranka od owieczek. Ich krew jest na zawsze zmieszana w tym samym kielichu.

RUMUNIA. Ksiądz Mattei Boila opowiedział mi, jak to w ciężkim więzieniu w Jilava, w pudełeczku po pastylkach udało mu się ukryć najświętsze Ciało Chrystusa. Z sali, w której stłoczono stu czterdziestu więźniów, wyznaczono na rozstrzelanie biednego, nie bardzo wierzącego generała. Ksiądz Mattei był załamany. Po udzieleniu mu krótkiej katechizacji nie miał czasu, aby zaproponować skazańcowi Komunię świętą. Pomodlił się do swojego anioła stróża o pomoc. W tym momencie ksiądz Mattei został wezwany do generała, który chciał mu powierzyć swój testament. Prosił księdza o przekazanie rodzinie swojej ostatniej woli: pomszczenia denuncjatora. Ksiądz Mattei powiedział do niego: „Chciałem ci dać Ciało Jezusa, abyś miał siłę znieść swoje przejście na tamten świat, ale nie możesz przyjąć Komunii świętej, jeżeli w sercu masz nienawiść i chęć zemsty. Przebacz swojemu denuncjatorowi, a wówczas będziesz mógł przyjąć do serca Tego, który wcześniej od ciebie był zdradzony, uwięziony, torturowany i zabity”. Generał zgodził się wybaczyć i przyjął Boga, który wyszedł mu na spotkanie w ostatniej chwili jego życia.

Ledwie ksiądz wrócił do sali, strażnik ogłosił, że więźniowie mają wyrzucić wszystkie drobne przedmioty, które ukrywają. Katastrofa! Co zrobić z Jezusem? Sala została splądrowana, a pudełko z Hostią odkryte. Nie znając jego zawartości, strażnik rzucił je ze złością na stos drobiazgów i szczotek do zębów. W tym momencie nastąpiło coś dziwnego. Okrągłe pudełeczko potoczyło się i zataczając szerokie koło, wpadło pod pryczę księdza Mattaei, nie zauważone przez strażnika, który w tym samym czasie przetrząsał następną pryczę. W taki oto sposób Jezus postanowił zostać ze swoim sługą i więźniem.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama