Łuk tęczy

O wystawie matejkowskiej w krakowskim Muzeum Narodowym

W krakowskim Muzeum Narodowym otwarto wystawę zamykającą cykl „Opus Magnum”. Uprzednio pokazano prace Józefa Mehoffera i Stanisława Wyspiańskiego. Teraz przyszedł czas na dzieło monumentalne ich mistrza — Jana Matejki, projekty polichromii kościoła Mariackiego w Krakowie.

Układ wystawy został tak skomponowany przez autorkę scenariusza Małgorzatę Buyko oraz projektantkę aranżacji Marię Kokoszyńską, by nawiązywał do rozmieszczenia malowideł Matejki we wnętrzu kościoła Mariackiego.

Wspaniałe, wielobarwne malowidła ścienne dla farnej świątyni Krakowa, przypominające, że średniowiecze w sztuce nie było żadnym „mrocznym czasem”, ale okresem „świetlistości” malarskiej, zaprojektował Jan Matejko w latach 1889—1891, u schyłku swego życia (zmarł w 1893 r.). Marzył o tym od dawna. Musiał jednak czekać, aż planowana już od lat 60. XIX w. gruntowna renowacja Bazyliki Mariackiej ruszy z miejsca. W praktycznej realizacji dzieła wzięli udział uczniowie Matejki: Wyspiański i Mehoffer.

Pokrzepienie dla zbolałego serca

Program polichromii artysta podporządkował treściom religijno-patriotycznym. Motywował to następująco: „W obecnej porze wielkiego upadku ducha, gdy chłód religijny, ogólne rozczarowanie, wątpliwość w kraju o naszych losach przyszłości, to może, gdy się ukończy to malowanie kościoła, gdy ludzie dostrzegą coś piękniejszego w tymże kościele, to patrząc na ściany, przypomną przeszłość krajową, wezmą otuchę i pokrzepienie dla zbolałego serca swojego”. Owo „pokrzepienie dla zbolałego serca” — pisze Marta Kłak-Ambrożkiewicz we wprowadzeniu do broszury towarzyszącej wystawie — Matejko wyraził m.in. przez kompozycję malarską „Fides” („Wiara”) umieszczoną nad chórem muzycznym. Jest to uosobienie Polski wiernej. Anioł namalowany na planie ośmioczęściowego liścia trzyma w dłoniach tarczę herbową, gdzie umieszczono herby ziem Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Dzięki pokazanej na wystawie akwareli z projektem tego malowidła, zwiedzający mogą się dokładnie zapoznać z jego szczegółami. W kościele Mariackim jest ono bowiem umieszczone bardzo wysoko i w związku z tym jest słabo widoczne.

Dzięki ekspozycji można również prześledzić program ideowy artysty. Polichromie w prezbiterium wiążą się przede wszystkim z Najświętszą Maryją Panną, patronką świątyni. Zarówno tu, jak i w nawie głównej umieszczono również, dla podkreślenia mieszczańskości kościoła Mariackiego, godła cechów, które fundowały jego budowę. Na ścianach znalazły się również herby uniwersyteckie.

Muzyka zeszła ze ścian

Otwarciu wystawy towarzyszył koncert w kościele Mariackim. Jego inicjatorem był znany organista Marek Stefański. Wykonano trzy antyfony: Salve Regina, Ave Regina Coelorum, Pod Twoją obronę oraz Litanię Loretańską. „Muzyka zeszła ze ścian” — komentowano pomysł takiego, a nie innego programu koncertu. Na mariackich polichromiach Matejki przedstawiono bowiem graficznie wiele motywów muzycznych. Wystawione w muzeum rysunki przedstawiają m.in. anioły grające na średniowiecznych instrumentach muzycznych (portatyw, viola da gamba, fidela, lutnia, harfa) hymny na cześć Matki Bożej. „Anioły wyłaniają się z pnączy i kwiatów. Każdy z nich — o zindywidualizowanych rysach twarzy, często pozbawionych idealizacji, malowany płaską konturową linią w barwach tęczy — nasuwa myśl o nowej sztuce. Anielskie szaty, zdobione ludową krajką, spinane broszami przypominającymi krakowskie krzyże, czynią ten niebiański świat bardzo polskim” — zauważa Marta Kłak-Ambrożkiewicz. Artysta, który był człowiekiem bardzo religijnym, pragnął przez malowidła, ornamenty i kolory dołączyć się do hymnów na cześć Najświętszej Maryi Panny.

Łuk tęczy

Elementem Matejkowskich polichromii, najbardziej widocznym dla osób modlących się w kościele Mariackim, jest oddzielający nawę od prezbiterium łuk tęczy, w którego centrum znajduje się późnogotycki krucyfiks. Owa tęczowość barw chyba najbardziej ujmuje oglądających. Przewodnicy oprowadzający wycieczki po Bazylice Mariackiej wspominają, że niektóre osoby nie chcą wierzyć, że te barwne malowidła namalował Matejko, który kojarzy się im przede wszystkim z ciemnymi, statycznymi obrazami historycznymi.

Wystawa może rozczarować niektórych zwiedzających. Nie ma tu bowiem dzieła skończonego, są jedynie jego elementy. Ekspozycja daje jednak niepowtarzalną okazję prześledzenia krok po kroku, w jaki sposób rodziło się tęczowe dzieło Matejki z kościoła Mariackiego. Można po raz kolejny podziwiać solidność warsztatu artystycznego malarza. Każdy szczegół na pokazanych rysunkach jest starannie dopracowany. Widać również wyraźnie, że wyobraźnia Matejki miała jednak silne zakorzenienie w realiach. Zgromadził on m.in. liczną kolekcję strojów, biżuterii, broni, które potem wykorzystywał przy swoich pracach malarskich.

Zofia Gołubiewowa, dyrektor Muzeum Narodowego, podkreśliła, że atutem wystawy Matejkowskiej jest m.in. to, że — w przeciwieństwie na przykład do kartonów fryburskich witraży Mehoffera — aby zobaczyć realizację zaprojektowanego dzieła Matejki, nie trzeba jechać do dalekich krajów, bo są one niemal pod bokiem.

Wystawa jest czynna w Nowym Gmachu Muzeum Narodowego (al. 3 Maja 1) do 6 stycznia przyszłego roku.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama