Pusty grób przemówił

O malarskim przedstawieniu tajemnicy Zmartwychwstania

 
 

"W życiu każdego człowieka pojawia się chwila, w której groby stają mu się bliskie, bliższe niż przedtem. I to wcale nie dlatego, że czuje zbliżającą się własną śmierć, lecz dlatego, że zabrała mu kogoś drugiego, bliskiego, najbliższego. Idzie wtedy do grobu, aby znów go spotkać. Ale zamiast drugiego, spotyka najczęściej samego siebie: swoje wspomnienia o drugim, swoje żale, niekiedy wyrzuty swego sumienia. Grób stwarza namiastkę spotkania, tutaj spotykam i nie spotykam jednocześnie. Nie, nie spotykam... W grobie są prochy, kości, milczenie zamiast słów. A przecież każdy z nas chce odwiedzić grób, coś rzec nad grobem, wzruszyć się tym wzruszeniem, które niesie ze sobą każde rzeczywiste spotkanie".

 

Dwa tysiące lat temu, w niedzielny poranek, pobożne niewiasty wyruszyły do grobu. Widziały w Wielki Piątek mękę i śmierć Chrystusa, oglądały Jego martwe, udręczone, bezwładne ciało. Z pewnością myślały o Nim jak o umarłym. Sądziły, że już nie ujrzą Tego, którego słów z przejęciem słuchały. Że odtąd będzie tylko wspomnieniem.

Scenę przybycia kobiet do grobu możemy zobaczyć na obrazie przypisywanym Hubertowi, tajemniczemu starszemu bratu (czy w ogóle istniał? - pytają niektórzy) znakomitego flamandzkiego malarza, Jana van Eycka. W jaki więc sposób ukazał artysta zdarzenie niedzielnego poranka? Nie przypadkiem wszystko rozgrywa się tutaj wokół grobu, nakazującego myśleć o śmierci, odejściu, nieobecności kochanej osoby. To do grobu zdążały niewiasty, z których jedna przyklękła przy obramowaniu sarkofagu, a pozostałe, z oddali, spoglądają w jego ciemną czeluść.

Trzy kobiety (artysta posłużył się przyjętą w malarstwie Zachodu formułą ikonograficzną trzech Marii, choć relacje Ewangelistów różnią się między sobą - św. Mateusz mówi o dwóch Mariach, św. Marek przydaje im za towarzyszkę Salome, św. Łukasz do imion: Maria Magdalena, Joanna i Maria, matka Jakuba, dodaje wyrażenie "i inne z nimi", św. Jan wspomina tylko Marię Magdalenę) przyszły tu, o czym przypominają trzymane przez nie naczynia z wonnościami, by namaścić ciało Umarłego, by oddać Mu ostatnią posługę. To u stóp grobu zasnęli strażnicy w barwnych strojach. I choć grób stanowi centrum kompozycji, z obrazu unosi się radość. Delikatne liście drzew, miękka trawa, rządek ptaków wysoko w powietrzu, czerwonawe budynki i wysokie wieże - wszystko śmieje się i oddycha tą radością. Bo najważniejszym punktem dzieła jest grób, lecz grób pusty. Niełatwo jednak tę pustkę zrozumieć. Czy potrafiły to trzy Marie, które w drodze martwiły się, kto odsunie im grobowy kamień?

Nie, pustka grobu nie od razu do nich przemówiła. Były wobec niej, jak napisał św. Łukasz, bezradne. Nie wiedziały, co o niej sądzić. Dlaczego nie ma tu ciała Pana? Czy ktoś je wykradł? A może... - wirowały bezładnie myśli kobiet. Dopiero anioł wyjaśnił im, co stało się ze Zbawicielem, powiedział, czego dokonał Chrystus. Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał (Łk 24,5-6). I wtedy pusty grób przemówił. Przemówił do niewiast - i niech przemówi do nas. "Pusty grób jest przyznaniem prawa do najwyższej Nadziei. Jest inny niż groby zamieszkane. To prawda, pusty grób kwestionuje człowieka, ale przecież nie po to, by mu odebrać życie, lecz po to, by mu wskazać, gdzie powinien szukać. U progu grobów zamieszkanych mogę zobaczyć, jaki byłem. U progu pustego grobu odkrywam, jaki będę. Grobowa pustka mówi więcej niż grobowa pełnia. Co mówi? Najpierw i przede wszystkim mówi: uwierz, że masz prawo...". Zatem obraz van Eycka emanuje tą właśnie nadzieją, najwyższą nadzieją Zmartwychwstania - nie na próżno cieszy na nim wzrok tak wiele zieleni, pięknej, soczystej, głębokiej; zieleni, która w języku kolorów oznacza nadzieję.

Jeśli przyjrzymy się uważnie obrazowi, dostrzeżemy w prawym dolnym rogu wiązkę sztywnych złotych promieni. Skąd się tam wzięły? Być może artysta nie postąpił jak wielu innych twórców, którzy przedstawiali przybycie trzech Marii do grobu zamiast sceny Zmartwychwstania, bowiem nie chcieli malować zdarzenia, którego nie widziały ludzkie oczy. Prawdopodobnie do zachowanej do dziś tablicy pierwotnie była dołączona druga, z postacią Zmartwychwstałego - ponieważ tylko On mógłby jaśnieć takim nieziemskim, nierozproszonym, skupionym światłem. Malarz ukazał więc źródło nadziei, wskazał na nie palcem, by nie pozostawić widzowi żadnych wątpliwości. Lecz i bez owej tablicy, bez zaginionej drugiej części, obraz jest bardzo wymowny. Ukazuje bowiem pusty grób, który tak wiele chce nam powiedzieć.

opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama