Pięć wieków oślepiającego światła

Kaplica Sykstyńska to coś znacznie więcej niż muzeum, to łącznik między światem piękna a światem ducha

Codziennie co najmniej 10 tys. osób, a w najgorętszym okresie turystycznym nawet 20 tys. wchodzi do Kaplicy Sykstyńskiej. Są to osoby pochodzące ze wszystkich stron świata, reprezentujące różne języki i kultury, wyznawcy wszystkich religii i niewierzący. Kaplica Sykstyńska to «fatalne zauroczenie», przedmiot pożądania, zasadniczy cel migracji międzynarodowych rzesz «stałych bywalców» muzeów, uprawiających tzw. turystykę kulturalną.

Jednakże Kaplica Sykstyńska, choć jest położona na trasie zwiedzania Muzeów Watykańskich, nie stanowi muzeum. Jest to przestrzeń religijna, poświęcona kaplica. Więcej, jest to autentyczne miejsce tożsamości Kościoła rzymskokatolickiego, ponieważ tu odbywają się wielkie liturgie, tu kardynałowie zgromadzeni na konklawe wybierają papieża. Jednocześnie Kaplica Sykstyńska jest figuratywną syntezą teologii katolickiej.

Dzieje świata (od Stworzenia po Sąd Ostateczny) przedstawione są razem z przeznaczeniem człowieka odkupionego przez Chrystusa. Kaplica Sykstyńska to dzieje zbawienia dla wszystkich i dla każdego, to afirmacja prymatu rzymskiego papieża, to czas sub gratia Kościoła, który wchłania, przeobraża i przyswaja sobie czas sub lege Starego Testamentu. To arka nowego i ostatecznego przymierza, które Bóg ustanowił z ludem chrześcijańskim. Nieprzypadkowo architekt Baccio Pontelli, który modyfikując dawną strukturę w latach 1477-1481, wzniósł nowe, wyższe mury, postanowił nadać Cappella Magna rzymskiego papieża wymiary utraconej świątyni jerozolimskiej, podane w Biblii.

Człowiek wchodzący do Kaplicy Sykstyńskiej de facto zagłębia się w ogromną szaradę teologiczno-biblijną, którą nie jest łatwo zrozumieć na pierwszy rzut oka. Pewne obrazy (Stworzenie człowieka, Grzech pierworodny) nasuwają na pamięć oglądającego (jeśli pochodzi on z kraju o kulturze katolickiej) fragmenty katechizmu z dzieciństwa. Innych (Prorocy, Sybille, pewne epizody ze Starego Testamentu) przeciętny zwiedzający nie zna w ogóle. Któż, nawet z oglądających ją wierzących i praktykujących wie coś o Ukaraniu Amana czy o Sporządzeniu węża z brązu lub potrafiłby w sposób w miarę poprawny wytłumaczyć, kim byli Sybilla Kumańska czy prorok Jonasz?

Jest też Michał Anioł, który jak zbyt silne światło, oślepiające wszystko, co jest wokół, swoją wielką sławą przyciąga uwagę każdego, utrudniając porządne zrozumienie symbolicznego systemu, w który sam Michał Anioł jest wpisany.

Jest wiele sposobów wchodzenia do systemu Kaplicy Sykstyńskiej, a wszystkie są potrzebne. Pierwszym ze sposobów jest zrozumienie ikonograficzne, dekodowanie symboliczne. Trzeba długo się wpatrywać w sceny przedstawione na freskach, a potem na nowo się im przyglądać, usiłując umieścić je w czasie, w historii, w nauczaniu, które nadało im formę i znaczenie.

Następnie trzeba zrozumieć przesłanie stylistyczne, co stanowi trudne wyzwanie dla osób nieposiadających odpowiedniego warsztatu krytyczno-historycznego.

Owego 31 października 1512 r., kiedy odprawiając Nieszpory Juliusz II inaugurował sklepienie Michała Anioła, ukończone po czterech latach morderczej pracy (1508-1512), nie mógł przewidzieć, że z ponad 1000 metrów pokrytych freskami wyleje się na historię sztuki rwący górski strumień, który przyniesie wiele szczęścia, ale i zniszczeń, jak posługując się piękną metaforą, napisał Wölfflin w 1899 r.

Istotnie, po powstaniu sklepienia historia sztuki we Włoszech i w Europie zmienia się radykalnie. Nic nie będzie już takie jak przedtem. Sklepienie rozpoczęło epokę w dziejach sztuki, którą podręczniki nazywają «manieryzmem». Sklepienie — pisze Giorgio Vasari — stanie się latarnią oświecającą historię stylów przez wiele kolejnych pokoleń artystów.

Aby zrozumieć radykalizm rewolucji dokonanej przez Michała Anioła, trzeba zestawić sklepienie z freskami, które trzydzieści lat wcześniej wuj Juliusza II, papież Sykstus IV della Rovere zamówił u największych malarzy epoki: u Ghirlandaia, Perugina, Botticellego, Luki Signorellego. Zwiedzający, który ogląda najpierw freski na sklepieniu, a potem na ścianach, odniesie wrażenie, że różnica czasu między pierwszymi i drugimi to nie trzydzieści, ale trzysta lat. To zestawienie wystarczy, aby nawet najmniej obyty zwiedzający zrozumiał głębię i rozmiary przeobrażenia, którego dokonał Buonarroti, mającego charakter przede wszystkim filozoficzny, duchowy, religijny, a potem dopiero stylistyczny.

Istnieje też (na wiedzę ikonograficzną i kompetencje historyka sztuki nakłada się tu wrażliwość konserwatora) podejście do Kaplicy Sykstyńskiej biorące pod uwagę użytek, jaki robi się w naszych czasach z tego bezcennego dokumentu ludzkiej cywilizacji. Podejście to dobrze znam, ponieważ wiąże się ono bezpośrednio z moją odpowiedzialnością jako dyrektora Muzeów Watykańskich.

Pięć milionów zwiedzających rocznie wnętrze Kaplicy Sykstyńskiej, dwadzieścia tysięcy dziennie w okresach największego ruchu turystycznego to wielki problem. Ciśnienie wytwarzane przez obecność wielkiej liczby ludzi i pył przez nich przynoszony, a także wilgotność ciał i transpiracja, powodująca wydzielanie się dwutlenku węgla, są źródłem dyskomfortu dla zwiedzających, a na dłuższą metę mogą powodować niszczenie malowideł.

Moglibyśmy ograniczyć wstęp, wprowadzić limit. Zrobimy to, jeśli napór turystów wzrośnie ponad rozsądne granice tolerancji i jeśli nie będziemy w stanie skutecznie rozwiązać problemu. Uważam jednak, że w najbliższym czasie ograniczenie liczby zwiedzających nie będzie konieczne. W międzyczasie (i celowi temu poświęcamy całą naszą energię w ostatnich miesiącach) konieczne jest zastosowanie wszystkich dostępnych rozwiązań technologicznych, aby zwalczać pył i substancje zanieczyszczające, zapewnić szybką i skuteczną wymianę powietrza, kontrolę temperatury i wilgotności. Zajmuje się tym w ramach projektu przewidującego zastosowanie najnowocześniejszych technologii, radykalnie innowacyjnych, międzynarodowe przedsiębiorstwo Carrier, lider w sektorze klimatyzacji. Ufam, że w ciągu roku ten nowy system będzie mógł zostać uruchomiony.

Giovanni Urbani, nasz wielki nauczyciel, mawiał, że nasza epoka nie ma swojego nowego Michała Anioła. Ma ona jednak technikę, która pozwoli nam, jeśli będziemy się nią odpowiednio posługiwali, przechować w jak najlepszym stanie i jak najdłużej Michała Anioła, którego powierzyła nam historia.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama