Wzór dla kapłanskiego serca

Fragmenty Pracy zbiorowej "Sztuka bycia księdzem" pod red. Józefa Augustyna SJ

Wzór dla kapłanskiego serca

Praca zbiorowa pod red. Józefa Augustyna SJ

SZTUKA BYCIA KSIĘDZEM

Poradnik

ISBN: 978-83-7505-571-9

wyd.: WAM 2010



Jerzy Sermak SJ

WZÓR DLA KAPŁAŃSKIEGO SERCA

Dziś chyba najczęściej używanym słowem jest „miłość”. Pojęcie to budzi wiele trudności w jego rozumieniu. Kryje się pod nim zarówno heroizm misjonarza, nieprzespane noce matki czuwającej przy chorym dziecku, jak i grzeszna, wakacyjna przygoda. Każdy wie, że do godnego życia potrzeba nie tylko chleba, ale i miłości. Można i trzeba w życiu rezygnować z wielu ważnych spraw, wartości i planów czy nawet ideałów, nigdy jednak nie można rezygnować z miłości. Jedynie ten, kto kocha, żyje w pełni, ponieważ miłość to podstawa wszystkich ludzkich wyborów. To jedyna droga do szczęścia.

Symbolem miłości jest serce. Tam, gdzie bije serce, tam jest życie i miłość. Jednak symbol ten bywa nadużywany i profanowany. Na koszulkach młodych ludzi słowo „kocham”, a jeszcze częściej angielskie „love” zastępowane bywa czerwonym serduszkiem. Czytając całe zdanie, można zobaczyć, że ludzie z serduszkiem na piersiach niekoniecznie kochają innych ludzi, ale na przykład Kraków, samochody, psy, sport czy seks.

Tym zagubionym ludziom Jezus chce powiedzieć, co to naprawdę znaczy serce. Chce ich pouczyć przez tych, których sam wybrał — swoich kapłanów, że Bóg jest miłością (1 J 4, 16). Oczekuje, że będą ludźmi wielkiego serca, z sercem na dłoni, zanurzonymi w Jego Sercu, zapatrzonymi w Jego miłość. Takich wciąż potrzebuje i takich pyta jak dwa tysiące lat temu Piotra: Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie? (J 21, 17). Nie pyta, co Piotr może dla Niego zrobić, w czym czuje się najbardziej kompetentny, jaki przygotował program duszpasterski. Pyta o miłość. Ona będzie znakiem jedności serca kapłana z Sercem Jezusa. Ona też stanie się najpotężniejszym bodźcem w pracy duszpasterskiej — kontynuacji dzieła i współpracy z Jezusem. Kapłan jednak może z miłością służyć wiernym, jeśli najpierw sam przylgnie mocno do Bożego Serca, w Nim doświadczy najpełniejszej miłości i na nią zechce swoim życiem odpowiedzieć. Rok Kapłański jest doskonałą okazją, by raz jeszcze sobie tę prawdę uświadomić i by się w niej utwierdzić.

Jezus kocha swojego ucznia

Świadomość powyższej prawdy wzywa nas do dziękczynienia Temu, który nas miłuje i który przez swą krew uwolnił nas od naszych grzechów, i uczynił nas królestwem — kapłanami dla Boga i Ojca swojego (Ap 1, 5-6). Wdzięczna myśl o kapłaństwie prowadzi nas najpierw pod Jezusowy krzyż i każe nam stać się świadkami Jego zbawczej śmierci. Wypływające z przebitego boku Jezusa krew i woda to znak największej miłości. Miłości, którą Jezus zapowiedział swoim uczniom na drodze do Jerozolimy, uświadamiając im, że Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu (Mk 10, 45).

Zanim jednak doszło do kulminacyjnego momentu objawienia się Jezusowej miłości, uczniowie stali się świadkami Jego dobroci płynącej z kochającego ludzi Serca. Tej miłości każdy z nich doświadczył bardzo osobiście, kiedy Jezus wzywał ich do pójścia za Nim, by stali się rybakami ludzi. Równocześnie uświadamiał im, że owo pójście za Nim nie jest wyborem i dziełem człowieka, ale szczególną Bożą łaską: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał (J 6, 44). Przypomniał o tym Benedykt XVI, inaugurując Rok Kapłański. Ojciec Święty powiedział wówczas do wszystkich kapłanów: „Jego boskie Serce wzywa nasze serce, zaprasza nas, byśmy porzucili nasze ludzkie bezpieczeństwo, abyśmy Mu zaufali i idąc za Jego przykładem, uczynili z siebie dar bezwarunkowej miłości”. Zresztą już samo hasło Roku Kapłańskiego, „Wierność Chrystusa — wierność kapłana”, ukazuje, że dar łaski Bożej wyprzedza wszelką ludzką odpowiedź i duszpasterskie zaangażowanie.

W ciągu trzech lat życia u boku Jezusa uczniowie nieustannie doświadczali Jego miłości. Wezwał ich przecież na niełatwą drogę, ale nigdy ich na tej drodze nie zostawił samych. Wiedział, że będą potrzebować Jego Serca i wsparcia, zwłaszcza gdy zderzą się ze swoją słabością. Właśnie w takich chwilach mówił im: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię (Mt 11, 28). Wydawać by się mogło, że zdejmie z utrudzonych uczniów to, co ich przygniata i męczy. Tymczasem zamiast tego słyszeli: Weźcie na siebie moje jarzmo (Mt 11, 29). Czyżby nie mieli dość ciężaru zmagania się ze swoją słabością i z ludźmi, którym służą? Trzeba jednak pamiętać, że słowo „jarzmo” oznacza uprząż, w którą zaprzęgano parę koni czy wołów do wozu lub pługa. Czy dla Jezusowego ucznia, jakim jest każdy kapłan, może być większy znak miłości niż to, że Chrystus zaprasza go, aby razem ciągnęli wóz życiowych obowiązków, by razem uprawiali ugór ludzkich i własnych serc? Naprawdę Jezusowe jarzmo jest słodkie, a Jego brzemię lekkie (por. Mt 11, 30).

Kiedy w życiu pierwszych uczniów zerwała się nagle burza, a z nią pojawiło się niebezpieczeństwo, że mogą nie dopłynąć do wyznaczonego przez Jezusa brzegu, usłyszeli słowa napomnienia: Czemu bojaźliwi jesteście, ludzie małej wiary? Jednak powstawszy, zgromił wichry i jezioro, i nastała głęboka cisza (Mt 8, 26). Znakiem Jezusowej miłości do uczniów staje się także zapewnienie, że niczego im nie braknie — niczego potrzebnego do życia i apostolstwa. On się o to zatroszczy. Dlatego tak wiele nadziei wlewają dziś w kapłańskie serca słowa: O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje (J 16, 23).

W chwili, gdy przyszło się żegnać z tymi, którzy Mu towarzyszyli za życia, Jezus, wiedząc, że nadeszła godzina Jego, by przeszedł z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował (J 13, 1). Do końca — to znaczy aż do ostatniej chwili swojego życia, aż do całkowitego daru z siebie: w Wieczerniku i na Golgocie. Nawet w tak tragicznych chwilach nie myślał o sobie, ale o tych, którzy będą kontynuować Jego misję. Zapewnił ich, że nie zostawi ich sierotami, ale poprosi Ojca, by zesłał im Pocieszyciela, który wszystkiego ich nauczy. Pozostając jeszcze na ziemi, nie powinni się martwić nawet o swój byt, ponieważ Jezus także o tym nie zapomniał.

Na koniec dzieli się ze swoim umiłowanym uczniem, a takim przecież może czuć się każdy kapłan, tym, co najcenniejsze i najbliższe Jego Sercu. Daje Mu swoją Matkę. Matka, którą Jezus oddał umiłowanemu uczniowi, a którą ten w duchu synowskiej miłości wziął do siebie, towarzyszy nam na drodze kapłańskiego posługiwania, prowadząc do Syna i pomagając trwać przy Nim, zwłaszcza gdy przygniata krzyż.

Chrystus kocha swoich kapłanów, a to znaczy, że liczy na nich, na ich gorejące miłością serca, gotowe do współpracy z Nim. W cytowanym powyżej liście Benedykta XVI na Rok Kapłański czytamy: „Wiara w Boskiego Nauczyciela da nam siłę, byśmy z ufnością spoglądali w przyszłość. Drodzy kapłani, Chrystus na was liczy. Idąc za przykładem Świętego Proboszcza z Ars, pozwólcie się Mu zdobyć, a staniecie się również wy we współczesnym świecie posłańcami nadziei, pojednania i pokoju”.

Uczeń kocha swojego Mistrza

Pytanie: Czy miłujesz Mnie? (J 21, 15) Jezus kieruje do Piotra po Zmartwychwstaniu, kiedy uczeń mógł już zobaczyć i ocenić całą drogę u boku swojego Mistrza. Była to droga, na której nieustannie doświadczał Jezusowej miłości, mimo że nie zawsze czuł się godny tak bezinteresownego daru. Jezus powyższym pytaniem wzywa ucznia do uświadomienia sobie, że prawdziwa miłość to zaproszenie do dialogu. Jezus przychodzi z inicjatywą dialogu, ale oczekuje, że na Jego boską miłość uczeń odpowie swoją miłością, może niedoskonałą, ale przecież płynącą z kochającego serca. Prawdziwa miłość do Jezusa zrodzić się może jedynie w sercu, które potrafiodpowiedzieć na Jezusowe pytanie: A wy za kogo Mnie uważacie? (Mt 16, 15). Kapłanowi nie może wystarczyć znajomość świata i umiejętność określenia, za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego (Mt 16, 13).

Żyjąc w świecie, spotykając się z ludźmi, łatwo na to pytanie odpowiedzieć. Można jednak pomóc ludziom korygować ich relacje z Chrystusem tylko wtedy, gdy kapłan, nie ulegając pożądliwościom tego świata, swoim życiem będzie świadczył o Tym, którego poznał i którego miłości doświadczył. Wybór Jezusa i pójście z miłością za Nim nie jest kwestią jednej chwili. To proces, droga, która wymaga zawierzenia i nadziei, ale także trudu i gotowości osiągania kolejnych etapów. Droga ta jest trudna, wymagająca i naznaczona krzyżem. Pociechą staje się świadomość, że uczeń nie jest sam. Jezus nie tylko zaprasza, On także towarzyszy swoim wybranym. To pomaga z większą odwagą odpowiedzieć na Jego zaproszenie: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Mt 16, 24). Pójście za Jezusem Jego drogą wymaga najpierw porzucenia dotychczasowej pewności. Tylko miłość zdolna jest pchnąć człowieka do takiego wyboru. Ona każe uwierzyć zapewnieniu Jezusa, że każdy, kto dla Niego opuści dom, braci, siostry, ojca, matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne posiądzie na własność (Mt 19, 29). W takim duchu Benedykt XVI w czasie nieszporów inaugurujących Rok Kapłański, wskazując na Serce Boże, wzywał: „W Chrystusie objawiona i dana nam została rewolucyjna nowość Ewangelii: Miłość, która nas zbawia i już teraz pozwala nam żyć w wieczności Boga. Serce Jezusa zaprasza nas do wyjścia z siebie, porzucenia naszych ludzkich zabezpieczeń po to, aby Jemu zaufać i, naśladując Go, uczynić z siebie dar bezgranicznej miłości”.

Dokonany z miłości wybór Jezusa pozwala kapłanowi z wielką nadzieją patrzeć w przyszłość. Tej nadziei nie gasi nawet zapowiedź Jezusa, że męka i Zmartwychwstanie zakończy Jego fizyczną obecność na tym świecie. Podziwiając to wszystko, czego Jezus dokonał, uczeń przyjmuje Jego zapewnienie: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, a nawet większe od tych uczyni (J 14, 12). Skąd ta moc? Ze świadomości, że swoich uczniów nie zostawi sierotami, że da im Ducha Prawdy.

Ten Boży Duch będzie nam nieustannie przypominał, by trwać w Jezusie i Jego miłości. Do tego Jezus wzywał w Wieczerniku, używając pięknego porównania do latorośli czerpiącej życiodajne soki z krzewu winnego, by dzięki temu wydać jak najpiękniejsze owoce: Ja jestem krzewem winnym, wy — latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 15, 5). Kapłan nigdy nie może zapomnieć o tej owocnej jedności życia z Chrystusem. Pielęgnowanie tego zjednoczenia, oczyszczanie latorośli to podstawowy obowiązek jego powołania. Miłość, jakiej Jezus oczekuje od tych, którzy poszli za Nim, nie jest łatwa, a świat będzie ich tak samo zwalczał jak ich Mistrza. Wierni uczniowie Jezusa nigdy jednak nie zapominają słów: Na świecie doznacie ucisku, ale odwagi. Jam zwyciężył świat (J 16, 33).

W takim duchu trzeba, by każdy kapłan wraz z Benedyktem XVI odmawiał modlitwę na Rok Kapłański, w którą Papież włączył żarliwe słowa Jana Vianneya: „Kocham Cię, o mój Boże, i moim jedynym pragnieniem jest kochać Cię aż do ostatniego tchnienia mego życia. Kocham Cię, o mój Boże, nieskończenie dobry, i wolę umrzeć, kochając Cię, niż żyć bez kochania Ciebie. Kocham Cię, Panie, i jedyna łaska, o jaką Cię proszę, to kochać Cię wiecznie. Boże mój, jeśli mój język nie jest zdolny mówić w każdej chwili, iż Cię kocham, chcę, aby moje serce powtarzało Ci to za każdym moim tchnieniem. Kocham Cię, mój Boski Zbawicielu, gdyż zostałeś ukrzyżowany za mnie i podtrzymujesz mnie ukrzyżowanego z Tobą. Mój Boże, spraw, bym oddał ducha, kochając Cię i czując, że Cię kocham”.

Serce otwarte na braci

Naturalną konsekwencją miłości otrzymanej od Jezusa jest nie tylko oddawana Mu nieustannie miłość kapłańskiego serca, ale również miłość okazywana każdemu człowiekowi. Takie jest największe przykazanie. Miłość Boga i miłość bliźniego wzajemnie się warunkują i potwierdzają. Dlatego też, jeśliby ktoś mówił: „Miłuję Boga”, a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. Takie zaś mamy od Niego przykazanie, aby ten, kto miłuje Boga, miłował też i brata swego (1 J 4, 20-21). Bardziej wyraźnego wskazania nie potrzebujemy. Jeśli zaś odnosi się ono do wszystkich wierzących w Chrystusa, to w sposób szczególny dotyczy tych, których On sam wybrał z miłości i których wciąż pyta: Czy miłujesz Mnie więcej? (J 21, 15).

Miłość, jakiej oczekuje od nas Jezus, ponieważ sam nam ją najpierw okazał, nie jest łatwa. Św. Ignacy zwykł powtarzać: „Prawdziwa miłość jest ukrzyżowana”. Nie kocha prawdziwie ten, kto z miłości chciałby usunąć element ofiary, trudu i wymagań. Nie kocha prawdziwie, kto nie potrafi zapomnieć o sobie, by z miłością pochylić się nad potrzebującym bratem. A do takiej miłości wzywa Jezus: Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15, 13). Jezus to uczynił dla nas i tego od nas oczekuje w tych, którym oddajemy nasze życie, z miłości. Za przykładem Boskiego Pasterza każdy kapłan powołany jest, aby być dobrym pasterzem dla tych, którzy z woli Jezusa powierzeni są jego pieczy. Musi więc zawsze pamiętać, że dobry pasterz daje życie swoje za owce (J 10, 11). W takim duchu Benedykt XVI w liście do kapłanów na rozpoczęcie Roku Kapłańskiego przywołał słowa Proboszcza z Ars, który zwykł mawiać: „Dobry pasterz, pasterz według Bożego Serca, jest największym skarbem, jaki dobry Bóg może dać parafii, i jednym z najcenniejszych darów miłosierdzia Bożego”.

Jezus oczekuje na naszą kapłańską miłość, która objawia się w naszym stosunku do bliźnich. Ma to być miłość służebna, w której nie będzie szukania siebie i podkreślania swojej władzy nad powierzonymi nam ludźmi: Jeśli Jezus oczekuje na naszą miłość w bliźnich potrzebujących naszej pomocy, to znaczy, że tam należy też Go szukać, a to, co uczynimy dla innych, będzie darem dla Jezusa. To ma być miłość konkretna, taka, jaką okazał Miłosierny Samarytanin, czy jakiej oczekiwał Jezus od uczniów, zanim nakarmił zgłodniały tłum: Wy dajcie im jeść! (Mk 6, 37). To właśnie do nas zwraca się umiłowany uczeń z konkretnym wezwaniem: Nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą (1 J 3, 18).

Obecny w naszych bliźnich Jezus oczekuje od nas miłości bezinteresownej, ponieważ taką miłość najpierw sam nam okazał. Bóg kocha nas nie za coś, ale mimo wszystko. Chce, aby i nasza miłość do powierzonych nam ludzi była wolna od egoizmu i wyrachowania. Oni mają prawo do naszego czasu, serca i miłości.

Dzielimy się z ludźmi miłością, jakiej doświadczyliśmy przy Bożym Sercu. Najpełniejszym sprawdzianem naszej jedności z Jezusem staje się miłość, jaką dzielimy się z naszymi braćmi. To nie tylko nasz kapłański obowiązek. Ludzie mają prawo oczekiwać od kapłanów służebnej miłości. W każdym człowieku potrzebującym naszej miłości staje przed nami Chrystus i pyta: Czy miłujesz Mnie? Jeśli do naszej miłości ma prawo każdy, to znaczy, że nasz wróg osobisty czy nieprzyjaciel Kościoła również. Słowa Jezusa są wciąż aktualne: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają (Łk 6, 27-28).

Jezus oczekuje od nas miłości powszechnej. Objęcie spojrzeniem miłości wszystkich, nawet wrogów, ma nas odróżniać od tych, którzy wiary nie mają. Nie sztuka kochać tych, którzy nam okazują dobroć i serce. Jezus oczekuje od nas czegoś więcej — miłości nieprzyjaciół. Do tego stale trzeba nam się nawracać i dojrzewać.

Na koniec chciałbym przytoczyć słowa Jana Pawła II z adhortacji Pastores dabo vobis, będącej owocem wspólnej refl eksji biskupów zgromadzonych wokół Papieża na synodzie w 1990 roku, którego głównym tematem była formacja kapłańska. Ojciec Święty pisał: „Serce Boże objawiło się nam w pełni w Sercu Chrystusa Dobrego Pasterza. A Serce Jezusa także dziś lituje się nad losem ludzkich rzesz i daje im chleb prawdy, chleb miłości i życia; pragnie, by w ich sercach — sercach kapłanów — rozbrzmiewał nakaz: Wy dajcie im jeść (Mk 6, 37). Ludzie nie chcą być częścią anonimowego, przelęknionego tłumu. Chcą zostać rozpoznani i wezwani po imieniu; chcą iść bezpiecznie po ścieżkach życia; chcą, by ich odnaleziono, jeśli się zgubią, by ich kochano; chcą otrzymać zbawienie jako najwyższy dar Bożej miłości: to właśnie czyni Jezus Dobry Pasterz — a wraz z Nim kapłani”aaania.

Jerzy Sermak SJ (ur. 1950), rekolekcjonista, wieloletni redaktor naczelny „Posłańca Serca Jezusowego”, obecnie instruktor trzeciej probacji (rodzaj jezuickiego drugiego nowicjatu na zakończenie formacji). Ostatnio opublikował: Co jest najważniejsze?; Najważniejszy jest cel; Odnaleziony skarb.

aaania Jan Paweł II, Pastores dabo vobis, Rzym 1992, 82.

opr. aw/aw



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama