Koniec ze stereotypami

Fragmenty książki "Mężczyźni nie są skomplikowani"

Koniec ze stereotypami

Andreas Malessa, Ulrich Giesekus

MĘŻCZYŹNI NIE SĄ SKOMPLIKOWANI

Głód głębi serca

ISBN: 978-83-7505-438-5
wyd.: WAM 2009



Rozdział 1

Koniec ze stereotypami

Czy i ty, drogi Czytelniku, nie wszystko pojmowałeś z matematyki? Mimo to przypominasz sobie zapewne, że jeśli istnieje niewiadoma, to potrzebne jest równanie. Dwie niewiadome określa się jako x i y. Zadanie z jedną niewiadomą jest o wiele łatwiejsze do rozwiązania niż z dwiema.

Jeśli nawet ktoś spał na matematyce, zna program telewizyjny poświęcony zdarzeniom kryminalnym i wie, że XY to symbol nierozwiązanych zagadek kryminalnych [popularny program Aktenzeichen XY nadawany od 1967 roku przez niemiecką ZDF — red.]. W programie tym chodzi o to, by z pomocą widzów znaleźć sprawców przestępstw odtwarzanych przez aktorów. Bardzo zajmujące. Krótko mówiąc: XY symbolizuje trudne równania, nierozwiązane zagadki i otwarte pytania.

Jeśli chodzi o męski chromosom XY i jego oddziaływanie na płeć mężczyzny, to tylko w pierwszym momencie sprawa zdaje się wyglądać inaczej. Męskość bywa przez niektórych opisywana jako wzór stosunkowo prosty, występujący w niewielu wariacjach. Mężczyźni są nieskomplikowani... mężczyźni są po prostu tacy...

Książki popularnonaukowe mówią, iż wyjaśnienia tego prostego, biało-czarnego wzoru mężczyzny należy szukać w mechanizmach biologii. XY jest przeciwieństwem XX. Rozstrzyga o tym skład męskiej spermy: Y czyni istotę ludzką mężczyzną. Ewolucja zatroszczyła się o jasny podział ról i każdy biolog wie, co mężczyznę czyni mężczyzną: muskuły, dominacja zachowań i meandry mózgu.

Te ostatnie sprawiają, że mężczyzna wprawdzie nie bardzo umie słuchać, ale o tyleż lepiej potrafi zaparkować auto. Wyniki popularnych badań przeprowadzonych wśród młodej generacji przypisują odpowiedzialność za ten stan rzeczy biologii, nie stosunkom społecznym. Mózg mężczyzny dzięki męskim hormonom zaprogramowany jest po prostu na walkę i polowanie. Mężczyźni inaczej nie potrafią.

Niektórzy psychologowie sprowadzają też męskość do paru prostych określeń. Siedem „męskich imperatywów”, jak nazwał je Herb Goldberg, istotnie nietrudno zrozumieć: „Im mniej snu mi potrzeba, im więcej bólu potrafię znieść, im więcej alkoholu jestem w stanie wypić, im mniejszą wagę przywiązuję do tego, co jem, im rzadziej proszę innych o pomoc, im mniej jestem od innych zależny, im bardziej kontroluję swoje emocje — tym bardziej jestem męski”. W razie wątpliwości z pomocą przychodzą słowa piosenki Herberta Gränemeyera, gdzie męskiej duszy przyznaje się jednak przynajmniej odrobinę głębi — „na zewnątrz twarda, w środku miękka”.

Pedagodzy społeczni również potrafią redukować męskość do jednej, prostej formuły. Najprostsza z nich: mężczyźni są sprawcami, kobiety ofiarami. Formuła bardziej złożona: proces socjalizacji mężczyzny, czyli całość oddziaływań społeczeństwa na rozwój poszczególnej jednostki, sprawia, że mężczyzna w mniejszym lub większym stopniu zostaje okaleczony. Już mali chłopcy podlegają w wychowaniu dość rygorystycznym wzorcom męskości panującym w społeczeństwie. Efektem jest to, że mężczyźni funkcjonują potem w poczuciu konkurencji, nie umieją komunikować się z otoczeniem, są zagrożeni zawałem serca i nie są zbyt użyteczni jako partnerzy. Na szczęście istnieją kobiety, które potrafią zadbać o higienę psychiczną związku z mężczyzną...

W księgarniach religijnych można znaleźć mnóstwo pozycji, których autorzy dowodzą, że mężczyźni są naprawdę tacy to a tacy. I nierzadko można tam odnaleźć następujące stereotypy: prawdziwi mężczyźni są dzicy, nieokiełznani albo nieokrzesani. Powinni zasadzić drzewo, postawić dom, spłodzić syna... albo zabić smoka i wybawić królewnę. Takie wyobrażenia niewiele różnią się od wyobrażeń opartych na argumentach biblijnych, akceptowanych przez wcześniejsze pokolenia, które głosiły jako prawdę niepodważalną, że mężczyzna jest „głową rodziny” i jako taki rządzi i decyduje o wszystkim.

Kobiety miały być podporządkowane i posłuszne. Okoliczność, że w Biblii pojęcie posłuszeństwa odnosiło się do relacji dzieci — rodzice oraz Bóg — człowiek, lecz nie występowało w kontekście małżeństwa, nie miała w tych argumentach większego znaczenia.

Biblia wzywa małżonków raczej do postawy wzajemnego służenia sobie, jak to widzimy na przykład w Liście apostoła Pawła do chrześcijan w greckim Efezie, rozdział 5, werset 21: „bądźcie sobie wzajemnie poddani...”. Wśród definicji męskiej psychiki istnieje, jak się wydaje, wiele ujęć jednowymiarowych, czarno-białych, praw12 Mężczyźni nie są skomplikowani dziwych tylko w sensie najbardziej ogólnym. A zatem są one trafne tylko globalnie, ogólnie. W odniesieniu natomiast do konkretnego mężczyzny nie muszą się potwierdzać. I nie pomagają one żadnemu mężczyźnie odkrywać, rozwijać i kształtować swojej własnej męskości.

Kiedy uogólnia się wyniki badań statystycznych na temat męskości, prowadzi to, w odniesieniu do konkretnego mężczyzny, niemal w równym stopniu zarówno do słusznego, jak i do fałszywego wniosku. Taką praktykę można w najlepszym przypadku określić jako pseudonaukową, jest ona bowiem obca rzetelnie uprawianej psychologii i teologii. Kto bada cechy męskie i żeńskie, szukając stereotypów, ten utrudnia, czy wręcz uniemożliwia, poznanie samego siebie. Stereotypy utrudniają rozwijanie własnej, indywidualnej tożsamości oraz nawiązywanie relacji z innymi, a zwłaszcza relacji partnerskich. Badania wykazują, że im bardziej zdecydowane są wyobrażenia partnerów na temat ról związanych z płcią, tym bardziej nieszczęśliwe są tworzone przez nich związki. Im bardziej kobiety identyfikują się ze stereotypowym wyobrażeniem kobiet, a mężczyźni z panującym w społeczeństwie wyobrażeniem mężczyzn, tym częściej mają poczucie niskiej wartości, kompensowane potem gorliwym realizowaniem owego stereotypu. I odwrotnie: w szczęśliwych małżeństwach partnerzy w miarę trwania związku rozwijają w sobie zarówno cechy „męskie”, jak i „żeńskie”.

Kobiety i mężczyźni uczą się prowadzić głębokie rozmowy. I oni, i one uczą się obsługiwać nowe urządzenia techniczne i programy komputerowe. Jest to im potrzebne. Obojgu.

„Mężczyźni mają większe stopy”. To niewątpliwie prawda. Rozmiar buta jest cechą płciowo dymorficzną, czyli czymś, co odróżnia mężczyzn od kobiet. W wymiarze generalnym. Nie jest jednak tak, że wszyscy mężczyźni mają zawsze stopy większe od stóp wszystkich kobiet.

Najczęściej spotykane rozmiary butów pań mieszczą się w przedziale 36-42, panów w przedziale 40-46. Istnieją jednak mężczyźni z numerem 38 i kobiety noszące rozmiar 44! Jak uczy doświadczenie, rozmiary średnie występują o wiele częściej, rozmiary skrajne — znacznie rzadziej. Dla producentów obuwia i właścicieli sklepów różnice te są ważne, bo muszą podejmować decyzje, ile par butów każdego rozmiaru wyprodukują albo zamówią. Ale dla Jana czy Anny, którzy kupują buty, nie jest istotne, czy numer 42 jest „bardziej męski”; jeśli Anna potrzebuje buty w tym rozmiarze, będzie ich po prostu szukać. I z tego powodu nie jest ona ani trochę mniej „stuprocentową kobietą”.

Jeśli chodzi o dymorficzne cechy psychiczne, to różnice pomiędzy mężczyznami i kobietami są przeważnie o wiele mniejsze od tych, które dotyczą rozmiaru stóp. Znakomita większość ludzi mieści się w przedziałach średnich, gdzie spotykają się przeciętne cechy męskie i żeńskie. Gdyby przyjrzeć się dowolnej cesze psychicznej mierzonej pod względem „męskości” w skali od 0 do 100, kobiety mieściłyby się najczęściej w przedziale między 29 a 69, podczas gdy mężczyźni między 31 a 71. Również i tu ogólnie okazuje się prawdą, że mężczyźni osiągają wskaźniki wyższe niż kobiety. Ale jeśli 98 procent obu płci mieści się — przyjmując skalę 1-100 — gdzieś pomiędzy 31 a 69, co wówczas wypada nam uznać za „typowo męskie” albo „typowo kobiece”?

Podejmując próby uchwycenia tożsamości konkretnej osoby, przypisywanie jej do stereotypowej roli przynależnej płci jest szkodliwe. Oczywiście istnieją kobiety, które kupują zawsze buty o numer mniejsze, by wyglądać „bardziej kobieco”. I mężczyźni, którzy golą sobie głowę na zero, żeby wyglądać „bardziej męsko”. Nie zmienia to faktu, że ogolona głowa nie czyni mężczyzny „prawdziwszym”, a małe stopy kobiety nie sprawiają, że jest ona „prawdziwszą” kobietą. Znaczne bywają za to zdrowotne, a nieraz i finansowe koszty prób dopasowania się do wyobrażonych ról.

Obaj autorzy niniejszej książki posiadają — w każdym przypadku przynajmniej jeden z nich — takie oto cechy „typowo męskie” i „typowo żeńskie”; niech czytelnik nie czuje się urażony, jeśli nie ujawnimy, którego z nas akurat one dotyczą.

  • Chętnie jeździ na motorze.
  • Płacze przy oglądaniu filmów.
  • Nie lubi jeździć na motorze.
  • Majsterkuje w garażu.
  • Ma dwie lewe ręce.
  • Lubi literaturę.
  • Potrafi dobrze gotować.
  • Chętniej jeździ pociągiem.
  • Chętniej jeździ autem.
  • Lubi długie rozmowy.
  • Czasem jest trochę próżny.
  • Czasem za bardzo się przejmuje.

Żony autorów tej książki posiadają następujące cechy (i w tym wypadku dyskretnie zachowamy dla siebie, do której z pań odnosi się dana cecha):

  • Chętnie jeździ na motorze.
  • Płacze przy oglądaniu filmów.
  • Majsterkuje w garażu.
  • Lubi literaturę.
  • Potrafi dobrze gotować.
  • Chętniej jeździ pociągiem.
  • Chętniej jeździ autem.
  • Lubi długie rozmowy.
  • Czasem jest trochę próżna.
  • Czasem za bardzo się przejmuje.

Listy te można wydłużać. Uważnemu czytelnikowi nie umknie szczegół, że u pań nie występuje cecha właściwa jednemu z panów — „ma dwie lewe ręce”, obie panie są bowiem uzdolnione manualnie...

Tradycyjne i sztywne wyobrażenia ról często spełniają się w życiu samoistnie, jeśli się w nie wierzy.

Wniosek: mężczyźni i kobiety posiadają cechy zarówno „męskie”, jak i „żeńskie”. Odnosi się to nie tylko do autorów tej książki i ich żon. Definicje męskości łączy zatem z definicjami kobiecości jedna cecha wspólna: w konkretnym przypadku nie odpowiadają one rzeczywistości.

A więc uwaga — pułapka! Tradycyjne i sztywne wyobrażenia ról często spełniają się w życiu samoistnie, jeśli się w nie wierzy. W zachowaniach partnerów, którzy powinni wzajemnie się uzupełniać, pojawiają się wtedy stereotypy, które nie pozwalają ujawnić się bogactwu, jakie Bóg przewidział dla swego stworzenia. Stereotypy generują role społeczne przypisane każdej z płci. Nie daje to ludziom wolności, która pozwala im odkrywać siebie takimi, jakimi są naprawdę, z ich zdolnościami, indywidualnością i wyjątkowością, lecz zacieśnia ich przestrzeń wewnętrzną, każąc podporządkować się normom i oczekiwaniom, co w konsekwencji sprawia, że człowiek prowadzi życie, jakiego oczekują od niego inni. Wszystko to dokonuje się zgodnie z logiką „samospełniającej się przepowiedni”. Na przykład przekonanie, że rozmowa z osobą innej płci zawsze rodzi problemy, może w konsekwencji prowadzić do tego, że gdy rzeczywiście dojdzie do takiej rozmowy, rzeczywiście pojawią się trudności.

Biologia, kultura, wychowanie i wiara nie definiują człowieka poprzez płeć. „Jestem mężczyzną” oznacza: jestem człowiekiem płci męskiej z własnymi cechami osobowości, uzdolnieniami, zainteresowaniami, wyposażeniem genetycznym, cechami „męskimi” i „żeńskimi”, u którego niektóre cechy „męskie” są prawdopodobnie bardziej wyraziste niż niektóre żeńskie.

Mężczyźni są nieskomplikowani. Przynajmniej w tym sensie, że nie istnieją dwaj identyczni mężczyźni i że każdy może oraz powinien żyć własnym „życiem mężczyzny” tak, jak potrafi. Poza tym mężczyźni są w tym samym stopniu złożeni i skomplikowani, różni i niepowtarzalni, co druga część ludzkości.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama