Śmiech w rodzinie

"Pierwsze lata w szkole" - Rady dla rodziców i wychowawców - fragmenty rodziału p.t. "Podstawy umiejętności społecznych"

Śmiech w rodzinie

Bogna Białecka

Pierwsze lata w szkole

Rady dla rodziców i wychowawców

ISBN: 978-83-7516-189-2

wyd.: Wydawnictwo Święty Wojciech 2009



Podstawy umiejętności społecznych

Śmiech w rodzinie

Śmiech jest dla duszy tym samym, czym tlen dla płuc
Louis de Funes

Czteroletnia Kasia jadła obiad u cioci. Na zakończenie posiłku jej czternastoletni kuzyn Łukasz wziął serwetkę i przykrył sobie nią głowę. Gdy mała z oczyma jak talerze wpatrywała się w to zjawisko, kuzyn z powagą wyjaśnił, że w ten sposób sygnalizuje się, że skończyło się jeść. Jak w takiej sytuacji powinien zachować się porządny rodzic — skrytykować stawianie złego przykładu przez nastolatka, pouczyć o manierach przy stole?

Rodzice Łukasza bez wahania położyli sobie serwetki na głowach i spokojnie przystąpili do sprzątania stołu. Dziesięć lat później historia nadal wzbudzała serdeczny śmiech podczas rodzinnych spotkań.

Sytuację tę opisuje Kathy Lynn, autorka książek o pozytywnej dyscyplinie. Komentuje ją: „To nie był problem dyscypliny czy manier. To było zwykłe wygłupianie się. A wygłupianie się gra ważną rolę w rodzicielstwie”. Oczywiście wychowywanie dzieci jest poważną i odpowiedzialną pracą. Jednak humor i śmiech są ważne dla rozwijania więzi rodzinnych. Jeżeli rodzice potrafi ą się powygłupiać z dziećmi, wzmacnia to rodzinę. Niektórzy boją się, że przez to stracą szacunek dzieci. Na pierwszy rzut oka może wydawać się, że rodzic, który zawsze jest poważny, konsekwentny i dyscyplinujący, jest bardziej szanowany. Jednak ten szacunek wynika z lęku. Rodzic, który potrafi się rozluźnić, śmiać się z przedszkolnych dowcipów, bić na poduchy itp., jest szanowany z miłości. Zaleta wygłupiania się polega też na tym, że nie wymaga ono planowania, pojawia się spontanicznie. Często rodzice, którzy wrócili właśnie z pracy, są zbyt zmęczeni, by wymyślić jakieś inteligentne zajęcie z dziećmi. Gilgotki i opowiadanie dowcipów, np. o śwince Peppie, nie wymagają wysiłku intelektualnego, a odstresowują całą rodzinę.

Jeżeli boicie się, że pozwolenie czy włączenie się w głupotki spowoduje, że dzieci nauczą się, że wolno im wszystko, nie doceniacie ich. Dzieci szybko uczą się, że różne sytuacje wymagają różnego zachowania. Np. gdy w obiedzie uczestniczyli ceniący dobre maniery dziadkowie Łukasza, zachowywał się nienagannie. Rozumiał, co wolno w jakim momencie.

Wygłupianie się można też zaplanować. Pani Lynn proponuje, by czasem urządzić sobie „głupiutki obiad” — np. wrzucić wszystkie sztućce do worka, pozwolić każdemu wylosować tylko jedną sztukę, a potem podać spaghetti i budyń. Albo urządzić obiad na podłodze, jedzony palcami prosto z garnka. Dobrze zaplanowane (nie za częste) dowcipy zapadają w pamięć i stają się cennym Źródłem wspomnień, jak np. „A pamiętacie choinkę ustrojoną samymi kaczuszkami w 1988?”

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama