Depresja to choroba

Depresja to nie chwilowo obniżony nastrój czy "dół psychiczny". To poważna choroba

Depresja to choroba

Czas Bożego Narodzenia to radosny okres umacniania więzi rodzinnych. Nie dla wszystkich. Są wśród nas tacy, którzy te dnie spędzają samotnie, przeżywając nieraz bolesną traumę. Do takich ludzi często puka depresja. O jej rodzajach, skutkach i koniecznym leczeniu mówi prezes stowarzyszenia „Aktywnie Przeciwko Depresji” Joanna Chatizow.

Depresja to bardzo popularna choroba. Szacuje się, że aż 17 proc. ludności na nią choruje. U połowy nigdy nie została zdiagnozowana. Dlaczego unikamy kontaktu z lekarzem specjalistą, lekceważąc objawy tej groźnej choroby?

Są dwie przyczyny takiego stanu rzeczy. Pierwsza dotyczy tolerancji społecznej. Zwykle osoby chore psychicznie postrzegamy jako wariatów, świrów. Kiedy zachorujemy, łatwo stracić swoją pozycję zawodową czy społeczną. Stąd nasza niechęć przed udaniem się do psychiatry i lęk przed etykietowaniem, „przyczepieniem łatki” szaleńca...

Druga istotna sprawa to trudny dostęp do lekarza specjalisty. Dotyczy to zwłaszcza małych miejscowości. Chory, aby dostać się do najbliższego psychiatry, musi nieraz pokonać odległość 200km. A lekarze pierwszego kontaktu nie są przygotowani do leczenia depresji i unikają takich terapii. Może to i dobrze, bo lepsza jest ostrożność niż nadrozpoznawalność depresji i szafowanie lekami przeciwdepresyjnymi, które wymagają specjalistycznego podejścia.

Kiedy powinno pojawić się czerwone światełko jako ostrzeżenie, że z naszą psychiką źle się dzieje? Jakie są objawy depresji?

Depresja ma różne stadia zaawansowania. Bywa lekka, umiarkowana lub ciężka. Musimy spojrzeć na siebie z perspektywy naszego życia. Jeżeli nagle, w pewnym momencie zaczynamy czuć się gorzej: źle śpimy, budzimy się w nocy z lękiem, kołataniem serca, gonitwą myśli, mamy problemy z jedzeniem, nadmiernie się objadamy lub cierpimy na brak apetytu I przede wszystkim odczuwamy dojmujący smutek, niechęć do podejmowania czynności, które dawniej wykonywaliśmy z przyjemnością. Nic nas nie cieszy, nie bawi. Nie mamy siły do jakichkolwiek aktywności. Ogarnia nas niemoc, płaczliwość, odczuwamy przeróżne bóle somatyczne, a przecież jesteśmy fizycznie zdrowi. Gdy takie objawy trwają dłużej niż dwa tygodnie, to trzeba szukać porady u lekarza specjalisty. Każdy z nas przechodzi różnorodne załamania, ma lepsze lub gorsze dni. To naturalne. Ale jeżeli taki stan nie mija to może stać się niebezpieczny. Należy pamiętać, że nie musimy mieć skierowania do lekarza psychiatry. I to właśnie on powinien nas zdiagnozować i wydać opinię, czy potrzebujemy leczenia farmakologicznego, czy psychoterapii.

Czy depresja jest chorobą uleczalną?

Oczywiście, ale tylko wtedy, gdy podejmie się leczenie. Jeżeli przeczekamy okres kilku miesięcy, przemęczymy się i wyjdziemy na prostą bez leczenia poważnej depresji, najprawdopodobniej choroba wróci. Zdarza się tak w 70 proc. przypadków. Depresja może pojawić się także jako wtórna choroba. Tak się dzieje np. w chorobach tarczycy lub jako skutek uboczny podczas przyjmowania niektórych leków. Sami nie możemy stawiać sobie diagnozy. Musi to uczynić specjalista. Razem z lekarzem powinniśmy zastanowić się nad tym, co wpłynęło na nasz obecny stan psychiczny. Czy np. zbytnio nie nadwyrężamy naszego organizmu, czy nasze kłopoty psychiczne nie wystąpiły po stresującym okresie, traumie, stracie kogoś bliskiego. To normalne, że wówczas organizm tak reaguje. Jeżeli dolegliwości nie ustąpią po miesiącu, trzeba szukać porady u specjalisty.

Przyczyny depresji mogą być bardzo złożone. Zwykle wyróżniamy dwa rodzaje depresji: reaktywną i endogenną. Chociaż ostatnio odchodzi się już od tego podziału. Zakłada się bowiem, że depresja endogenna przychodzi z nikąd, bez konkretnej przyczyny. Ale nie wiemy, czy kiedyś 10-15 lat temu nie było jakiegoś epizodu, który ją wywołał. Mogły się również skomasować różne stresy, presja, pod którą żyjemy. Tak, że ten dawny podział traci coraz bardziej swoje znaczenie.

Czy obecne czasy sprzyjają rozwojowi depresji?

Obecne tempo życia, stres, naciski jakimi jesteśmy poddawani, konieczność ciągłej dyspozycyjności zawodowej powoduje, że nasz organizm nie nadąża i często bez uchwytnej przyczyny popadamy w depresję. Zachorowalność niebezpiecznie rośnie. Według WHO do 2020 roku depresja będzie drugim, po chorobach układu krążenia, najczęściej występującym schorzeniem na świecie. To problem, który narasta i będzie się pogłębiał. Dlatego warto zacząć myśleć o pewnej higienie psychicznej. Trzeba nauczyć się odpoczywać, zrezygnować z uczestnictwa w wyścigu szczurów. Warto zatrzymać się w tym pędzie i pomyśleć o czymś innym niż tylko ciągłe zdobywanie.

Do czego może doprowadzić nieleczona depresja?

Depresja wyłącza nas z normalnego funkcjonowania. Nie możemy pracować, bo mamy kłopoty z pamięcią, z koncentracją. Psują się nasze więzi rodzinne. Bardzo często dochodzą dysfunkcje seksualne. A konsekwencją nieleczonej depresji może być największa tragedia jaką jest samobójstwo. W tym kontekście depresja może być uznana za chorobę śmiertelną, dlatego nie należy jej lekceważyć.

Czy depresja jest dziedziczna i czy lata dzieciństwa mają jakikolwiek wpływ na jej występowanie w naszym dorosłym życiu?

Pewne predyspozycje są dziedziczne, choć chorób psychicznych nie uznaje się za genetycznie uwarunkowane. Jeżeli w naszej rodzinie występowały takie choroby, to istnieje 50 proc. możliwości, że i my także na nie zachorujemy. Tak samo jest z traumatycznym dzieciństwem. Wiadomo, że dzieciństwo to podstawa naszego życia. Jeżeli było trudne, pełne stresów, to istnieje większa szansa, że w dorosłym życiu odbije się to ma naszej psychice. Choć nie do końca jest to pewne. Często się zdarza, że brat wychowany w trudnych warunkach nie ma kłopotów psychicznych takich, jak jego siostra.

A wiek czy płeć ma związek z zapadalnością na tę chorobę?

Dwa razy więcej kobiet choruje na depresję. Ale one częściej się leczą. Mężczyźni natomiast dwa razy częściej popełniają samobójstwo. Zwykle nie przyznają się do tego, że jest im źle. Oni chcą być zawsze silni. A smutki często topią w alkoholu, który zdejmuje hamulce i łatwiej wówczas targnąć się na własne życie.

W naszym życiorysie najbardziej niebezpieczne są dwie cezury czasowe: przejście na emeryturę i okres pełnej aktywności zawodowej, czyli około czterdziestki. W pierwszym wypadku kumuluje się syndrom pustego gniazda, gdy dorosłe dzieci opuszczają dom, z naszą fizyczną mniejszą sprawnością, z ograniczeniem planów na przyszłość. W drugim niebezpiecznym dla nas okresie jesteśmy najsilniej zdeterminowani do zarabiania pieniędzy, do odpowiedzialności za rodzinę, czyli najmocniej poddawani stresom. I tego często nasz organizm nie wytrzymuje. Zaczynamy mieć kłopoty psychiczne.

Depresja nie jest obca dzieciom i młodzieży. U dzieci zwykle manifestuje się inaczej. Dziecko nie zawsze powie, że jest mu źle, że odczuwa smutek, nie może sobie natomiast poradzić z nauką, z agresją. Jeżeli rodzic zauważy, iż nagle jego syn czy córka przestał sobie radzić w szkole, ma kłopoty w relacjach z rówieśnikami, przynosi złe oceny, nie może skupić się na nauce, trzeba poradzić się lekarza lub psychologa.

Warto jeszcze podkreślić, że depresja nie ma żadnego związku z pozycją społeczną, wykształceniem, pochodzeniem. Może dopaść każdego nie tylko nadwrażliwców. Najwięcej samobójstw jest wśród mężczyzn ze wsi.

Czy przyjmowanie leków antydepresyjnych pozwala normalnie funkcjonować?

Leki nowej generacji są bardzo bezpieczne, nie otępiają. Przywracają równowagę, normalność. Czasami, na początku kuracji, mogą występować pewne działania niepożądane, które mijają po dłuższym okresie stosowania . Często zdarza się, że trzeba lek zmienić, bo te, które się przyjmuje okazały się być źle dobrane. Leczenie depresji, tak jak i innych chorób, musi przebiegać pod ścisłą kontrolą lekarską. Nie wolno kuracji samodzielnie przerwać, bo poczuliśmy się na tyle dobrze, że nie widzimy sensu w dalszym łykaniu tabletek. Nic bardziej mylnego. Depresja do nas wróci i wszystko trzeba zaczynać od początku. Może być nawet tak, że małą dawkę leku będziemy musieli przyjmować do końca życia. To lekarz musi czuwać nad naszą terapią i zdecydować o sposobie leczenia. Warto, aby był to lekarz najlepiej do tego przygotowany czyli specjalista psychiatra.

Niedawno w programie emitowanym przez jedną ze stacji telewizyjnych mówiono o niebezpiecznym działaniu niektórych leków antydepresyjnych, które mogą mieć zgubny wpływ na osobowość człowieka.

To bardzo szkodliwy, nieprawdziwy i zły film, nastawiony na tanią sensację. W Stanach Zjednoczonych nadrozpoznawalność depresji jest bardzo duża. Wiąże się to ściśle z silnym lobby farmaceutycznym. Leki przepisują lekarze pierwszego kontaktu, a nawet pielęgniarki. I zdarza się, że antydepresant trafi do zupełnie zdrowego człowieka. Może wtedy być groźny, wywołać bardzo poważne skutki uboczne. Podobnie jak insulina podana nierozsądnie, okaże się zgubna dla pacjenta. Chory, zwłaszcza w początkowej fazie leczenia, powinien być pod stałą kontrolą lekarza. Zgłaszać się na wizyty co tydzień. Rodzina powinna być zaangażowana w obserwację chorego. Może się zdarzyć, że lek podany w pierwszej fazie kuracji da pacjentowi będącemu w bardzo złym nastroju tak duży napęd, że może próbować odebrać sobie życie. Jest żelazna zasada, że leki antydepresyjne nie przyjmuje się bez ścisłej kontroli lekarza specjalisty.

Czy ludziom wierzącym łatwiej jest pokonać depresję?

Wiara, modlitwa na pewno bardzo pomaga. Daje poczucie oparcia, siłę i wiarę w to, że jest Ktoś, kto nad nami czuwa. Ale Bóg dał nam wolną wolę i nic bez nas nie załatwi. On nad nami czuwa i na pewno nam pomoże. Musimy jednak z Nim współpracować. Bardzo ważna może być rozmowa z mądrym kapłanem, która podziała na nas psychoterapeutycznie.

Rozmawiała Iwona Galińska

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama