Zakochanie: początek romansu czy miłości?

Zakochanie to faza rozwoju, a nie szczyt szczęścia...

Zakochanie —podobnie jak zależność dziecka od rodziców—
to faza rozwoju a nie sposób na życie.

Wielu (nie tylko młodych) ludzi utożsamia zakochanie ze szczytem szczęścia i marzy o tym, by zakochanie mogło trwać niemal wiecznie. Ludzie ci dziwią się, gdy stwierdzam, że podtrzymywać i ożywiać należy miłość a nie zakochanie. Niniejsze twierdzenie staje się oczywiste wtedy, gdy precyzyjnie określimy istotę procesu, zwanego zakochaniem. Otóż zakochanie jest czymś spontanicznym, gdyż wynika z emocjonalnej potrzeby bycia blisko drugiej osoby. Potrzebę tę szczególnie silnie przeżywamy w dzieciństwie w kontakcie z rodzicami. Dziecko pragnie nieustannie przebywać z rodzicami nawet wtedy, gdy przeżywają oni poważny kryzys i nie potrafią kochać syna czy córki. W okresie dorastania silnie odczuwana potrzeba bliskości — tym razem w odniesieniu do kogoś spoza rodziny — sprawia, że dany chłopak czy dziewczyna „musi” się zakochać. Wystarczającym „powodem” zakochania może być fryzura czy kolor oczu tej drugiej osoby. Istotą zakochania jest niezwykle silne zauroczenie emocjonalne, które prowadzi do równie silnej zależności od drugiej osoby. Jednak w człowieku nie ma nic bardziej zmiennego i nietrwałego niż uczucia. Właśnie dlatego zakochany bywa nieobliczalny. Czasem jest zdolny do wielkiego heroizmu, a za chwilę w porywie zazdrości może bezlitośnie skrzywdzić osobę, w której się zakochał.

Trwanie całymi latami w zakochaniu byłoby coraz bardziej nieznośnym ciężarem zarówno dla zakochanego jak i (zwłaszcza!) dla osoby, w której on się zakochał i którą wszelkimi sposobami pragnie ukryć przed światem po to, by „mieć” ją tylko dla siebie. Pozostawanie na poziomie zakochania uniemożliwia dorastanie do miłości, gdyż potrafimy kochać jedynie tych ludzi, którymi się ogromnie cieszymy, ale od których nie jesteśmy aż tak bardzo emocjonalnie zależni, jak to ma miejsce w zakochaniu. Każde zakochanie — podobnie jak niezwykle silna zależność emocjonalna dziecka od rodziców - kiedyś się skończy. Zwykle następuje to po kilku lub kilkunastu miesiącach. Nie musi natomiast skończyć się więź między zakochanymi osobami. Więź ta może trwać i rozwijać się jednak jedynie wtedy, gdy zakochanie stopniowo zamienia się w miłość.

W sensie ścisłym zakochania nie da się ożywiać, gdy jego istotą jest — czasem wręcz chorobliwa - zależność emocjonalna od drugiej osoby. Zależność ta pojawia się i „wyczerpuje” w sposób spontaniczny. Zakochany człowiek nie jest w stanie przedłużyć swego zakochania wysiłkiem woli. Nie jest też w stanie wzbudzić ani ożywić u drugiej osoby tych przeżyć, których on sam doświadcza. Nie jest zwłaszcza w stanie przymusić tej drugiej osoby do tego, by także ona się w nim zakochała. Z perspektywy rozwoju zakochanie jest potrzebną fazą dorastania do miłości, ale nigdy nie jest celem samym w sobie.

Głównym zadaniem osób zakochanych jest czujność i dyscyplina, by nie wyrządzić krzywdy ani samemu sobie, ani tej drugiej osobie. Odpowiedzialność w zakochaniu polega zwłaszcza na tym, by coraz mniej poddawać się uczuciom - które bywają przecież ślepe - a coraz bardziej kierować się miłością, która oznacza troskę o rozwój i o świętość drugiej osoby. Doświadczenie dowodzi, iż dla wielu ludzi okres zakochania staje się początkiem tragedii zamiast stać się drogą do szczęścia. Wiąże się to zwłaszcza z faktem, że coraz młodsi chłopcy i dziewczęta przeżywają intensywne zakochanie. Zwykle jest to skutek braku miłości i radości w domu rodzinnym. Zakochanie bywa w takich przypadkach formą emocjonalnej ucieczki z domu, w którym ktoś nie czuje się szczęśliwy ani bezpieczny.

Skutki niedojrzale przeżywanego zakochania bywają czasem tragiczne: prowadzą do dramatycznych zranień emocjonalnych, do nieodpowiedzialnej inicjacji seksualnej czy do śmiertelnych uzależnień chemicznych. Niedojrzałość w zakochaniu przejawia się najczęściej poprzez egoistyczne skupianie się na własnych przeżyciach, poprzez emocjonalne szantażowanie drugiej osoby a także poprzez szukanie cielesnej intymności dosłownie za wszelką cenę. Większość dramatów małżeńskich ma swoje korzenie w naiwnie przeżytym zakochaniu. Nierzadko zadajemy sobie pytanie: jak ktoś tak wrażliwy i szlachetny mógł poślubić kogoś tak powierzchownego i egoistycznego? W większości przypadków odpowiedź jest podobna: osoba ta (najczęściej kobieta) w okresie zakochania uległa emocjonalnemu szantażowi tej drugiej osoby i nierozważnie dopuściła do takiej intymności psychicznej i cielesnej, z której nie potrafiła się już wycofać. W konsekwencji zakochanie nie stało się drogą do miłości lecz zamieniło się w pożądanie lub w podporządkowanie.

Warto pamiętać o tym, że każde zakochanie powinno być fazą dorastania do miłości, ale nie każde zakochanie powinno prowadzić do małżeństwa. Rzadko pierwsze zauroczenie kończy się małżeństwem, gdyż zwykle pojawia się zbyt wcześnie, by obie strony były już dojrzałe i gotowe do miłości małżeńskiej i rodzicielskiej. Czasem nie wolno wręcz dopuścić do tego, by zakochanie prowadziło do małżeństwa. Taka sytuacja ma miejsce na przykład wtedy, gdy ktoś z nastolatków zakochuje się w nauczycielu czy w księdzu, albo gdy osoba związana węzłem małżeńskim zakochuje się w kimś innym niż małżonek. Dojrzale przeżywane zakochanie nie przybiera formy romansu lecz przejawia się w coraz większym zdumieniu niepowtarzalnością oraz godnością drugiej osoby.

Nigdy nie nauczy się kochać ten, kto w swym rozwoju zatrzymuje się w fazie zakochania. Dramatycznie mało do zaoferowania drugiej osobie ma ten, kto potrafi jej zaoferować jedynie swoje zakochanie. Sensem zakochania nie jest trwanie w tej fazie rozwoju lecz uczenie się dojrzałej miłości poprzez serdeczny kontakt z osobą drugiej płci. Więź między zakochanymi zamiera wtedy, gdy zakochanie nie przemienia się w miłość. W zakochaniu uczucia wyprzedzają miłość, a w miłości nie nadążają za radością. Pierwszym przejawem czułości między tymi, którzy kochają, jest cierpliwość. Tymczasem człowiek zakochany jest zwykle kimś wyjątkowo niecierpliwym. Czułość związana z miłością jest niezależna od wieku czy wyglądu drugiej osoby. Jest to czułość skupiona na osobie, a nie na jej cielesności. Przykładem takiej właśnie czułości jest kochający mąż, który przy łóżku schorowanej żony zachwyca się jej pięknem, którego nie widać z zewnątrz i okazuje żonie taką serdeczność, której mogą mu pozazdrościć wszyscy zakochani.

Jeśli osoby zakochane dorastają do miłości, to pozostaną przyjaciółmi i będą sobie wdzięczne za ten okres wspólnego rozwoju także wtedy, gdy nie zdecydują się na zawarcie małżeństwa. Oczywiście zakochanie przynosi najbardziej niezwykły owoc wtedy, gdy staje się początkiem takiej historii miłości, która prowadzi do zawarcia małżeństwa i do założenia rodziny. Jeśli tak się stanie, to w kolejnych okresach życia nie jest potrzebne ożywianie zakochania lecz troska o wzajemną miłość, gdyż miłość — w przeciwieństwie do zakochania - nie jest postawą spontaniczną. Dorastanie do wiernej i świętej miłości wymaga czujności, dyscypliny i serdecznej więzi z Bogiem. Tylko Ten, który jest miłością, może nauczyć nas kochać w sposób nieodwołalny i niezawodny. Miłość chroniona przyjaźnią z Bogiem oraz prawdą i odpowiedzialnością, prowadzi do takiej radości i czułości, jaka jest nieosiągalna w zakochaniu.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama