Ślimak bez skorupki

Depresja nie jest wymysłem gwiazd z pierwszych stron gazet. To choroba, która może dotknąć każdego.

Depresja nie jest wymysłem gwiazd z pierwszych stron gazet. To choroba, która może dotknąć każdego. Ponieważ stygmatyzuje, mało kto przyznaje się do niej otwarcie.

Ślimak bez skorupki

Tak jak Patrycja. Młoda, zadbana 28-latka. Wyjechała z Białej do Lublina, gdzie studiowała prawo. Po aplikacji adwokackiej dostała pracę w dobrej kancelarii, odnosi pierwsze sukcesy. Jednak wciąż coś nie dawało jej spokoju. - To nie tak, że mnie nic nie cieszy. Kiedy wygram sprawę w sądzie, radość jest, ale po chwili znika - zastanawia się nad impulsem, który skłonił ją do wizyty u psychologa. - Na początku też nie było euforii, ale wydaje mi się, że było inaczej, jaśniej. Zawsze miałam podejście pesymistyczne do życia, więc wydawało mi się, że taka już jestem. Czasem zdarzały mi się chwile mocnego zwątpienia, ale brałam to za jesienną chandrę. Potem okazało się, że chandra pojawia się też wiosną, latem, podczas słonecznych wakacji. Teraz wiem, że to depresja, choć mało kto mi wierzy - mówi.

Czym jest depresja?

Chwilowy smutek związany z zawodem miłosnym lub utratą pracy nie jest depresją. Jeśli jednak stan przygnębienia lub wręcz rozpaczy trwa dłużej niż dwa tygodnie, warto udać się do lekarza. Nieleczona depresja może doprowadzić do tzw. stuporu, czyli stanu paraliżu, kiedy chory nie jest w stanie ruszyć ani ręką, ani nogą. Niebezpieczne mogą okazać się również myśli samobójcze, które towarzyszą osobom cierpiącym na depresję. W tym sensie jest ona chorobą śmiertelną. Każdego dnia średnio 16 Polaków odbiera sobie życie, ponieważ nie może znieść cierpienia. Szacuje się, że w Polsce na depresję choruje ponad 1,5 mln ludzi! W 2014 r. samobójstwo z tego powodu popełniło aż 6,1 tys. osób. To był najgorszy rok pod tym względem od czasu przełomu demokratycznego w Polsce. Na tak zatrważające statystyki mógł mieć wpływ kryzys ekonomiczny na świecie, który nie ominął również Polski. Najczęstszymi przyczynami są: utrata pracy, problemy finansowe, a także niewystarczający dostęp do specjalistycznej pomocy medycznej i psychologicznej. Pacjenci na taką pomoc musza czekać nawet dziesięć miesięcy.

Ciągle w cieniu

Patrycja potwierdza to, co większość osób cierpiących na depresję. Coś nie pozwala im widzieć świata w kolorze. Do tego dochodzą lęki, smutek, marazm, zniechęcenie, bezsenność, czasem samobójcze myśli. „Kiedy zmarł Robin Williams, zazdrościłam mu spokoju. Pokręcone jest moje myślenie, ale kolejne samobójcze zgony wywołują we mnie lęk” - pisze na forum o depresji Martyna. Inni też martwią się, czy depresja nie zniszczy im życia, czasem „na zapas”, co tylko depresję pogłębia.

- Jeden z moich znajomych nazwał mnie „ślimakiem bez skorupki” - uśmiecha się Patrycja, choć do śmiechu jej nie jest. - Ma w tym trochę racji, bo bardzo łatwo mnie zranić. Czasem wystarczy krzywe spojrzenie, słowo rzucone bez zastanowienia, które we mnie będzie siedziało miesiącami. Ja wiem, że to nie było skierowane, by mnie skrzywdzić, ale taka już moja natura, że biorę to za bardzo do siebie - tłumaczy.

Za mało szczęścia

Pytanie, co powoduje depresję, wciąż pozostaje bez jednoznacznej odpowiedzi. Jedna z najpopularniejszych hipotez zakłada, że jest ona związana z chemiczną nierównowagą w mózgu. W największym uproszczeniu chodzi o to, iż z różnych przyczyn niektórym ludziom brakuje hormonów szczęścia. Jest to oczywiście nazwa nieprofesjonalna, ale pomaga ona wyobrazić sobie rolę neuroprzekaźników, takich jak: serotonina, noradrenalina i dopamina, których niedobór ma być odpowiedzialny za występowanie depresji. Istnieje wiele neuroprzekaźników, ale te trzy, a szczególnie serotonina, mają wpływać na depresję. Na podstawie tej hipotezy koncerny farmaceutyczne rozpoczęły własne badania i produkcję leków antydepresyjnych. Dziś niektórzy naukowcy negują skuteczność pigułek szczęścia, choć wielu chorym jedynie one pomagają przetrwać najtrudniejsze chwile.

Skazana na samotność?

- Ja podczas psychoterapii doszłam do wniosku, że nie radzę sobie z chorobą, bo jestem sama. To, co robię, czyli praca zawodowa, służy głównie innym. Może byłoby lepiej, gdybym miała rodzinę, o którą musiałabym dbać, troszczyć się... - zastanawia się Patrycja, a jednocześnie przyznaje, że bardzo boi się takiej odpowiedzialności. - Bo co, jeśli nie poradzę sobie z małżeństwem, macierzyństwem? Rodzina, dzieci przecież nie mogą być moją terapią, nie mogą ponosić ewentualnych konsekwencji moich wyborów. To zbyt nieodpowiedzialne. Muszę swoją skorupkę zbudować sama i wtedy pomyślę, co dalej - kończy ze smutkiem. JAG

JAG

 

Bez wytykania placami

1 października obchodzony jest Europejski Dzień Walki z Depresją. Tego dnia rozpoczyna się też kampania społeczna „Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuję”.

Organizatorzy akcji chcą w ten sposób zwrócić uwagę Polaków na problemy osób cierpiących na depresję oraz przełamywać stereotypy i walczyć ze stygmatyzacją osób chorych.

Odchodzą, bo cierpią

Szacuje się, że co trzecia osoba, która wyszła z domu i zniknęła bez śladu, chorowała na depresję. Dlatego w organizację kampanii, razem ze Stowarzyszeniem Aktywnie Przeciwko Depresji, włączyła się Fundacja ITAKA - Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych.

Choć depresja jest rodzaju żeńskiego, nie oznacza to, że nie dotyka mężczyzn. Wręcz przeciwnie. Coraz więcej panów widzi świat w czarnych kolorach i nie wie, jak poradzić sobie z chorobą, która odbiera im siłę i sens życia. Aż trzykrotnie więcej mężczyzn niż kobiet popełnia samobójstwo.

Pokazali twarz

Bohaterom książki „Twarze depresji” udało się przełamać swój lęk. Opowiedzieli Annie Morawskiej o nierównej walce z najtrudniejszym przeciwnikiem w swoim życiu. Rozmówcami są m.in.: Andrzej Bober, Olga Bończyk, Tomasz Jastrun, Kamil Sipowicz, a także ludzie, którzy nie są osobami publicznymi, a zdecydowali się opowiedzieć o swoim „czarnym psie”, jak nazwał depresję Winston Churchill. Choroba towarzyszy im na każdym kroku i trzeba ją oswoić, czyli leczyć. Na pytanie, jak robić to skutecznie, odpowiadają psychiatrzy i psychoterapeuci. Ewa Jastrun, żona Tomasza, zdradza, jak sobie radzi, kiedy mąż mówi, że nie ma już siły żyć, nie ma siły walczyć z kolejnym epizodem depresyjnym. W takim momencie chory nie powinien być sam. „Weź się w garść” to najgorsze, co może usłyszeć. On już jest „w garści”... depresji. Jeśli zdecyduje się na leczenie, chciałby odebrać od otoczenia komunikat: „Nie oceniam. Akceptuję”.

To kosztuje

Koszty ponoszone z powodu depresji przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych, a więc przez wszystkich płatników składek, w 2013 r. wyniosły aż 762 mln zł! Takie dane wynikają z raportu „Depresja - analiza kosztów ekonomicznych i społecznych”, opracowanego przez Uczelnię Łazarskiego w Warszawie. Z kolei na leczenie pacjentów z depresją w 2013 r. Narodowy Fundusz Zdrowia wydał 163,5 mln zł. A ponieważ co drugi Polak nie podejmuje leczenia depresji, skala problemu jest znacznie większa.

JAG

 

3 pytania

Marzena Bartoń

Dzieci też cierpią

Ślimak bez skorupki

1. Czy depresja dotyka dzieci? Które sygnały powinny rodziców zaniepokoić?

Depresja wiąże się z negatywnym stosunkiem do samego siebie, do świata, do przyszłości. Kiedyś uważano, że na depresję cierpią jedynie dorośli. Obecnie eksperci uznają, iż depresja kliniczna jest rozpoznawana i pogarsza funkcjonowanie także u dzieci. Zwykle są one zgłaszane na konsultacje terapeutyczne z powodu trudności z zachowaniem, np. są spokojne, powściągliwe, wycofane. Ich zachowanie często bywa ignorowane, a one też mogą cierpieć na depresję. Choroba ta u dzieci może mieć liczne negatywne skutki, takie jak pogorszenie przystosowania społecznego, trudności z nauką oraz epizody depresyjne w przyszłości. Rodziców powinien zaniepokoić obniżony nastrój u dziecka, utrzymujący się przez większość dnia (każdego dnia przez co najmniej dwa tygodnie), niepodlegający wpływowi wydarzeń zewnętrznych. Także utrata zainteresowań lub brak satysfakcji w zakresie aktywności, które zwykle sprawiają przyjemność, zwiększona męczliwość, zwiększona lub zmniejszona aktywność psychoruchowa, zaburzenia snu wszelkiego typu. Młodsze dzieci mogą częściej skarżyć się na objawy fizyczne i mogą być drażliwe.

2. Dlaczego schorzenie, które jest kojarzone z osobami dorosłymi, objawia się u dzieci?

Przyczyną depresji w różnych jej formach u dzieci zwykle nie jest jedno zewnętrzne wydarzenie, lecz współwystępowanie kilku czynników, m.in. genetycznych i środowiskowych. Oznacza to, że predyspozycje genetyczne (występowanie depresji w rodzinie) współdziałające z problemami rodzinnymi oraz skłonnościami dziecka do przypisywania sobie winy i odpowiedzialności za negatywne wydarzenia mogą ujawnić reakcje depresyjne.

3. Jak pomóc dziecku z depresją?

Liczba badań na temat skuteczności farmakoterapii jest niewielka, a ich wyniki nie potwierdzają skuteczności leków w leczeniu depresji u dzieci. Natomiast w psychoterapii stosuje się wiele różnych podejść teoretycznych z dobrymi skutkami, z których większość skupia się na uczeniu rozwiązywania problemów, umiejętności kierowania własnym zachowaniem, samonagradzania (uczenie podejmowania atrakcyjnej aktywności), wzmacniania samooceny, kontrolowania depresyjnego myślenia oraz poprawy interakcji społecznych. W przypadku rozpoznania u dziecka niepokojących zachowań należy zwrócić się po pomoc do psychologa.

Not. JAG
Echo Katolickie 39/2015

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama