Globalny Pinokio - czyli o tym, dlaczego kłamiemy

Czy można zmierzyć, zważyć, sprawdzić kłamstwo? Raczej nie, ale można nauczyć się dostrzegać typowe przejawy kłamstwa, zarówno w samym słowie, jak i w mowie ciała

Ile razy w życiu chciałeś Drogi Czytelniku znać myśli Twojego rozmówcy? To, co tak naprawdę o Tobie sądzi, jak Cię ocenia, co myśli sobie na temat Twojej osoby, tego co mówisz, jak postępujesz.

Spróbujmy pofantazjować. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy wyposażeni w specjalnie skonstruowane czytniki, dające nam możliwość analizy myśli naszego rozmówcy czy spotkanego na ulicy przechodnia. Czyż nie byłoby cudownie? Wszyscy wiedzielibyśmy o sobie wszystko. Nasze spotkania przybrałyby pewnie w jakimś momencie formę wizyt czytników. Przestalibyśmy rozmawiać, gdyż wszystko wyczytywalibyśmy w myślach innych. Zniknęłyby nieśmiałości, oszczerstwa, kłamstwa, bo zatajenie prawdy byłoby niemożliwe. Piękna perspektywa, nieprawdaż?

Charles Marice de Talleyrand powiedział: „Język wymyślono po to, by ludzie mogli ukrywać swoje myśli.” Zatem gdyby świat zalało morze czytników — umarłby język, a może coś więcej...? W filmie „Kłamca, kłamca” główny bohater — nowojorski prawnik Fletcher Reede — nieustannie kłamie. W skutek życzenia urodzinowego swego synka Reede przestaje mijać się z prawdą, czego konsekwencją staje się zrujnowana kariera, samotność. Bohater, mówiąc prawdę, ściąga na siebie największe nieszczęścia. Czy to normalne zachowanie? Ilu ludzi buduje swój świat na fundamencie kruchego kłamstwa? I kto z nas w dzisiejszym świecie ma rację?

Ekspert perswazji i mowy ciała — Krzysztof Kruczkowski — uważa, że w dzisiejszych czasach kłamstwo to coś normalnego. Głównym powodem mówienie nieprawdy jest chęć podniesienia swojej oceny w oczach innych. Jak wiele w tym racji, wskazuje fakt, że jedynymi ludźmi, którzy zawsze mówią prawdę, są osoby cierpiące na autyzm. Parafrazując — by mówić prawdę, musimy być chorzy na nią.

To, jak często mijamy się z prawdą, zależy od sposobu przekazywania informacji. Zdecydowanie najbezpieczniejsze pod tym względem są formy papierowe — listy, notatki, e-maile. Stanowią dowód słowa wypowiadanego. Najczęściej kłamiemy — zdaniem profesora Bella DePaulo — w rozmowach bezpośrednich i telefonicznych, nie znajdując właściwej odpowiedzi, posługujemy się spontanicznie stworzonym kłamstwem. Czy można zmierzyć, zważyć kłamstwo? Nie, ale można je ocenić moralnie - jedne gorszą nas bardziej od innych. Inne wydają się być usprawiedliwione. Pomińmy sprawy wojny, gdzie oszukiwanie przeciwnika było niezbędną częścią sztuki wojennej, pomińmy dyplomację i biznes. Ale spójrzmy na sytuację diagnostyki w szpitalu. Odwieczny dylemat lekarzy: powiedzieć pacjentowi, że umiera, czy zostawić mu złudną nadzieję, która pomoże mu wytrzymać i nie załamać się? A świat polityki? Przemilczane sprawy, fałszowane obrazy rzeczywistości. Często są to kłamstwa, które służą ochronie rządu przed krytyką. Czasem są to kłamstwa uzasadnione — w interesie społecznym — przed wybuchem niepotrzebnej ogólnonarodowej paniki.

Z powyższego można wywnioskować, że należy kłamać wówczas, gdy sytuacja nas do tego zmusza, w ochronie jednostki, narodu, społeczeństwa, czasem siebie. Z drugiej zaś strony — gdyby każdy kłamał, kiedy mu się podoba albo kiedy mu wygodnie, zaufanie do innych ludzi byłoby całkowicie zniszczone, a zaufanie jest nieodzownym warunkiem jakiegokolwiek ładu i współżycia ludzi. W ten sposób kłamstwo obróciłoby się przeciw kłamcom, bo i tak nikt by nikomu nie wierzył, a świat przerodziłby się w wyjałowione pastwisko ludzkich pustych, zniszczonych wewnętrznie istnień.

Istnieje jeszcze jeden ważny dylemat — co zrobić, by inni nas nie okłamywali? Byśmy nie padli ofiarą gry ze strony rozmówcy? Kruczkowski uspokaja nieco: od czego mamy w takich sytuacjach zmysły? A mowa ciała? Przecież dostarczy nam — jeśli będziemy uważni — ogromnej ilości reakcji fizjologicznych, gestów, zachowań czy niespójności w wysyłanych sygnałach werbalnych i niewerbalnych - do rozpoznania kłamcy. Aby stać się mini-wariografem, warto zapoznać się z technikami weryfikacji prawdy. Podczas rozmowy zwracajmy uwagę na uśmiech, mimikę twarzy, gesty dłoni, ruchy tułowia.

Zaczynając od najprostszej metody sprawdzania prawdomówności naszego rozmówcy — wzroku — warto zwrócić uwagę na poruszanie gałek ocznych w czasie rozmowy. Jest to istotne, gdyż odwołując się do wyobraźni, patrzymy w inną stronę, niż przypominając sobie fakty. Większość osób, wspominając to, co się wydarzyło, spogląda bowiem w lewą stronę, a kłamcy — w prawą. Korzystając dalej z dobrodziejstw mimiki, zwróćmy uwagę na uśmiech — jeśli w czasie uśmiechu biorę udział oczy — jest on szczery i nie znika tak szybko.

Kolejny objaw emocjonalnego zaangażowania w temat rozmowy mogą zdradzić źrenice — poszerzone świadczą o wysokim stopniu zainteresowania. A co w przypadku, gdy nasz rozmówca zachowuje się nienaturalnie — wykonuje ruchy uspokajające — pociera brodę, kark, dłonie; nabiera w usta powietrza i wolno je wydycha; zaciska palce, podnosi je do ust i chowa kciuk — to wszystko oznaki dyskomfortu, jaki płynie z kłamstwa, tej niekomfortowej sytuacji, położenia, wymuszającego mijanie się z rzeczywistością.

Kruczkowski zwraca także uwagę na stopy, sądząc, że ich skrzyżowanie jest oznaką zamknięcia, niechęci. Podobnie odczytane mogą zostać przebieranie nogami czy oplatanie stopami nóg krzesła, co świadczy o niepewności rozmówcy. Gdy kłamiemy — wprowadzamy dystans do wypowiadanych przez nas słów, a zatem podświadomie zamiast: „uważam”, mówimy „uważa się...”.

Kłamstwo czyli zatajanie prawdy, fantazjowanie na dany temat, zabarwianie rzeczywistości to twór, wymagający większego nakładu czasu niż prawda. Stąd kłamca zwalnia tempo swojej wypowiedzi czy zmienia ton głosu — ścisza go i pozbawia wysokich tonów. Odczytywanie mowy ciała może nam pomóc, ale również i zaszkodzić. Nie jesteśmy wspomnianymi wcześniej czytnikami, elektronicznymi diodami, mylimy się w osądzie naszego otoczenia, ale czy to oznacza, że oszukujemy samych siebie? W jaki sposób mamy sprawdzać swoją prawdomówność? I co takiego powoduje, że kłamiemy?

Omijając spojrzenie filozoficzne i religijne, zostawiając w spokoju moralność, śpiącą w szufladzie — nasuwa się tok myślenia wielu ludzi. Kłamiemy, bo pragniemy samoakceptacji, zachwytu, uwielbienia, miłości...Kłamstwo to dla wielu strategia radzenia sobie z problemami w dzisiejszym świecie. To także adaptacyjna forma radzenia sobie z konfliktem między dwiema podstawowymi potrzebami — wolnością i przynależnością. Chcemy mieć jedno i drugie, a kłamstwo staje się sposobem, by zagwarantować sobie cudzą miłość i jednocześnie swobodę wyrażania siebie. Zaczynamy żyć w rozdarciu. „Chcę być sobą, chcę kreować własne życie, ale wtedy nie będę akceptowany, zostanę odrzucony i samotny.” Przychodzi w życiu każdego z nas taka chwila, gdy chcemy zacząć decydować sami o sobie. Jeśli jednak grozi to utratą miłości czy akceptacji ze strony najbliższych, jeżeli znajdujemy się w niekorzystnym dla rozwijania „naszego ja” położeniu, możemy wybrać zaprzeczanie naszej naturze. Zaczynamy wówczas wypierać te aspekty siebie, które nie pasują do idealnej wizji naszych bliskich — w przypadku dzieci — do wizji ich rodziców. I tak, krok po kroku, w miejsce prawdziwego „ja” wrasta „ja” fałszywe, a z nastolatka wyrasta dorosły Pinokio, nie mający pojęcia kim jest, czego pragnie, do czego dąży. Jego dotychczasowe życie polegało na zaspokajaniu idealnych wizji jego rodziców, a spowodowało jego zachwianą tożsamość albo jej brak.

Jeśli rzeczywistość życia dziecka jest zbyt gorzka, to jego umysł radzi sobie z tym cierpieniem, wymyślając różne historie. W dziecięcym fantazjowaniu mogą kryć się poważne problemy rodzinne. Wychowany Pinokio nie ma kontaktu z własnym wnętrzem, ze swoimi pragnieniami, nie wie czego chce, nie wie co lubi, gdyż zawsze sympatyzował z tym, co znajdowało zrozumienie i akceptację u jego rodziców. To najpotężniejsze kłamstwo — dotyczące istoty naszego istnienia. Korzystamy z szeregu mechanizmów obronnych, służących powstrzymaniu naszych prawdziwych pragnień, motywów i aspiracji przed ujawnieniem ich własnej świadomości. Reasumując okłamujemy samych siebie. Niemniej — któż z nas ma wpisany w swoją ludzką naturę kod niewolniczy? Jesteśmy wolni, chroni nas prawo do życia, prawo biologiczne, prawo konstytucyjne, prawo boskie. Nie dajmy się sobie zakuć w kajdanki, nawet jeśli w takowej dziecięcej niewoli zostaliśmy wychowani. Przerwijmy tę machinę kłamstwa zanim ona sprawi, że globalną wioskę zasiedlą potomkowie globalnego Pinokio.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama