Powrót Zdenka Kalisty

O postaci i twórczości Zdenka Kalisty - czeskiego dysydenta

 

 

- Nie wiesz przypadkiem, kto to jest Zdeněk Kalista? - zapytałem mniej więcej pięć lat temu mojego kolegę, zajmującego się historią Czech. Nazwisko to, nic mi dotąd nie mówiące, znalazłem w znanej książce węgierskiego historyka Endre Angyala o baroku słowiańskim i teraz właśnie, podczas rozmowy, przyszło mi raptem do głowy. Nie pamiętam już dokładnej odpowiedzi, ale sens był mniej więcej taki, że to wielka postać w czeskiej kulturze i powinno się o niej wiedzieć. Przy następnym spotkaniu kolega wręczył mi małą książeczkę formatu miniaturowych wydawnictw paryskiej "Kultury". Była ona grubsza od paryskich miniaturek i miała kolorową okładkę z reprodukcją jakiegoś barokowego portretu. Opublikowało ją emigracyjne wydawnictwo czeskie "Rozmluvy" w Londynie w 1989 roku, autorem był właśnie Zdeněk Kalista, a tytuł brzmiał: Tvář baroka.

Zdeněk Kalista nigdy nie emigrował, nie musiał więc znikąd wracać: nie mógłby zresztą, gdyż umarł z górą 15 lat temu (1982). Wraca tak samo, jak wracają ci wszyscy, których komunistyczna propaganda skazała na niebyt: do narodowej pamięci i kultury.

Obecność kultury czeskiej w polskim życiu umysłowym, choć znacząca, jest jednak wybiórcza i nieco przypadkowa - i mało kto w Polsce słyszał o Zdenku Kaliście, coraz powszechniej uznawanym za jedną z wybitnych postaci czeskiej kultury XX wieku. Urodzony w 1900 roku jako syn dyrektora gimnazjum, rozpoczął w 1919 roku studia historyczne w Pradze pod opieką jednego z najwybitniejszych czeskich historyków, Josefa Pekařa. Postanowił zająć się epoką baroku i pracę doktorską, a następnie habilitacyjną, poświęcił osobie jednego z siedemnastowiecznych czeskich magnatów, hrabiego Humprechta Czernina z Chudenic. Zakrojona na bardzo szeroką skalę praca miała na przykładzie życia głównego bohatera ukazać zasadnicze problemy epoki. Nic więc dziwnego, że Kalista zdołał opisać jedynie młodość hrabiego Czernina, przekonany, że wkrótce zbada dalsze losy swego bohatera.

Tymczasem starania o profesurę przeciągały się, do czego przyczyniał się fakt, że mistrz Kalisty Josef Pekař należał do zdecydowanych przeciwników prezydenta Masaryka i środowisk rządzących międzywojenną Czechosłowacją. Kalista nie otrzymał nominacji profesorskiej aż do czasów okupacji hitlerowskiej, kiedy - po zamknięciu uniwersytetu czeskiego w Pradze - pozbawiony został możliwości pracy naukowej. Powrócił na uniwersytet w 1945 roku, ale tym razem obiecana profesura również nie nadchodziła. Przewrót komunistyczny z lutego 1948 znowu pozbawił historyka możliwości pracy naukowej, zaś po trzech latach również wolności: aresztowany w roku 1951 i skazany na 15 lat więzienia za zdradę kraju, Kalista wyszedł na wolność dopiero w 1960 roku.

Nadal jednak nie mógł publikować. Wydawało się, że sytuacja zmieni się wiosną 1968, jednak sierpień tego roku znów rozwiał nadzieje na profesurę. Kalista zyskał tylko tyle, że przez kilka lat, zanim Husakowska "normalizacja" zapuściła mocne korzenie, wolno było wydawać jego książki. Ukazało się ich kilka, pisanych do szuflady w różnych okresach życia. Kiedy na początku lat siedemdziesiątych możliwość druku zamknęła się ponownie, Kalista zaczął publikować w wydawnictwach emigracyjnych. Wtedy jednak los uderzył go od innej strony - ciężka choroba oczu zakończyła się ślepotą. Ostatnie książki dyktował bądź też wystukiwał na maszynie "z pamięci". Zmarł w 1982 roku.

Są bez wątpienia w Europie środkowo-wschodniej naszego stulecia biografie tragiczniejsze, choć 9 lat komunistycznego więzienia przyniosło chyba Kaliście więcej niż ową "odrobinę cierpienia", którą darowała księżniczce wróżka w Pierścieniu i róży Thackereya. Dramatyzm polega jednak, jak sądzę, nie tylko na więzieniu, lecz także na ciągłej oscylacji między nadzieją a rozczarowaniem, między otwartą na chwilę perspektywą kariery naukowej a kolejną falą dziejowych okoliczności, które zmieniając losy świata, przy okazji unicestwiały szanse Zdenka Kalisty na katedrę uniwersytecką. Wielkie dzieło o hrabim Humprechcie Czerninie - dzieło, które w zwierciadle losów jednostki dać miało syntetyczny obraz kultury, polityki i sztuki siedemnastego wieku - nigdy nie zostało ukończone.

Życia tego jednak nie można żadną miarą określić jako zmarnowanego. Zbierając materiały do doktoratu, Kalista zarzucał sieci tak szeroko, że zdobył wszechstronną wiedzę o dziejach i kulturze epoki baroku. Plonem tej wiedzy, przez całe życie pogłębianej, była niewiarygodna wprost - nawet dla człowieka, który miałby ciągłą możliwość spokojnej pracy - ilość książek pisanych z reguły bez możliwości druku, a następnie wydawanych całymi seriami, gdy tylko nadarzyła się okazja.

Pierwsza taka seria przypada na lata 1945-1948; druga na przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych; trzecia wreszcie, już po śmierci autora, otwarła się w 1989 roku, a pracy wydawcom starczy jeszcze na długo. Właśnie wiosną 1997 ujrzała światło dzienne druga część pamiętników, zatytułowanych Po proudu života. Druga - co nie oznacza, że wcześniej ukazała się pierwsza. Wydawcy tłumaczą, że zdecydowali się rozpocząć edycję od części drugiej obejmującej dorosłe życie autora, zaś część pierwszą, zawierającą wspomnienia z dzieciństwa i wczesnej młodości, wydać dopiero w dalszej kolejności. Niestety jeszcze dłużej poczekać przyjdzie na część trzecią, rozpoczynającą się uwięzieniem w 1951 roku - z woli autora pozostaje na razie zapieczętowana.1

Zdeněk Kalista starał się dokonać zasadniczego przewartościownia istotnej części czeskiej tradycji, a mianowicie epoki baroku, który w stereotypowym, powielanym przez podręczniki, obrazie czeskich dziejów nie cieszy się dobrą opinią jako epoka prześladowań i przymusowej rekatolicyzacji, dokonywanej przez Habsburgów po stłumieniu w 1620 roku czeskiego powstania. Zarazem jednak - widzi to każdy turysta - barok wywarł na Czechach piętno wprost niesłychane. Żadna interpretacja nie zdoła wyrzucić z panoramy Pragi wieży Św. Mikołaja na Małej Stranie, potężnej sylwetki klasztoru na Strachowie, galerii figur świętych na moście Karola, podobnie jak nie wyrzuci z obrazu kraju niezliczonej ilości fantazyjnych kolumn ku czci Matki Boskiej lub Trójcy Świętej fundowanych zwykle jako wota w czasie zarazy i otoczonych z reguły charakterystycznymi postaciami czeskich świętych - Jana Nepomucena, Wacława, Wojciecha czy Prokopa. Coraz więcej historyków rozumiało, że tradycyjna interpretacja zubaża czeską kulturę; taka reinterpretacja przeszłości, która ukazałaby miejsce kultury barokowej w rozwoju kultury czeskiej, stawała się koniecznością.

Tutaj otwierała się wielka szansa dla czeskiej historiografii katolickiej. Wśród czeskiej inteligencji katolicyzm w ostatnich dwustu latach nie cieszył się estymą, zaś odrodzenie narodowe czerpało z tradycji protestanckiej, utożsamiając ją z husycką. Tak więc - odmiennie niż u nas - tradycja katolicka była tradycją mniejszościową, a to sprawiało, że czeski historyk katolicki niejako automatycznie patrzył na historię swego kraju z pozycji outsidera i jeśli nie popadł w pułapkę wyznaniowej apologetyki, miał szanse na stworzenie interpretacji nowatorskiej i oryginalnej.

Taką interpretację wypracował w pierwszej ćwierci XX wieku Josef Pekař. Ten uczony o bardzo wszechstronnych zainteresowaniach kultury barokowej dotknął tylko przygodnie, a jego intuicje zostały przez Kalistę rozbudowane i poparte badaniami szczegółowymi. Wiemy już - i zostało to w zasadzie przyjęte przez historyków - że barok też ma swe miejsce w przygotowywaniu czeskiego odrodzenia narodowego. Kontrreformacja nie oznaczała germanizacji (jak sądzili dziewiętnastowieczni patrioci, utożsamiający katolicyzm z Habsburgami), a często mogła nawet oznaczać opór przeciwko niej, gdy patriotyczni czescy jezuici sięgali do dziejów swego kraju, by udowodnić światu, że Czechy, niesłusznie obwiniane o herezję (ze względu na husytyzm), są w istocie prawowiernym krajem katolickim. Dążenie do podtrzymania odrębności splotło się więc z dążeniem do wyplenienia protestantyzmu. Ten barokowy patriotyzm był oczywiście czymś zupełnie innym niż nowoczesne poczucie narodowe; zorientowany był raczej na tradycję historyczną niż na naród w sensie etnicznym; niemniej jednak bez tej barokowej fazy nie sposób zrozumieć późniejszego rozwoju czeskiego poczucia tożsamości.

Taką wizję czeskiego baroku jako ważnego elementu w rozwoju kultury przedstawiał w swych dziełach Zdeněk Kalista. Najlepiej chyba udało mu się to we wspomnianej już niewielkiej książeczce Twarz baroku, pisanej u schyłku życia i wydanej dopiero pośmiertnie. Podjął w niej ambitne zadanie przedstawienia syntezy kultury i mentalności barokowej - i wykonał je w sposób doskonały. O ile w przypadku średniowiecza dysponujemy dziesiątkami lepszych lub gorszych syntetycznych wprowadzeń w "ducha", "mentalność" czy też "światopogląd epoki" , o tyle specyfika baroku znalazła mniej badaczy. Książka Kalisty nie ma więc wielu konkurentów. Sądzę, że dla zainteresowanych kulturą baroku powinna być lekturą obowiązkową; w odniesieniu do tej epoki pełni funkcję podobną jak wspaniała książeczka C.S. Lewisa Odrzucony obraz w odniesieniu do kultury średniowiecza.

Tvář baroka

niezwykle udatnie łączy głęboką treść z literacką formą, do której Kalista zawsze przywiązywał wielką wagę; był przecież także poetą i nawet zdobył sobie skromne miejsce w dziejach czeskiej literatury. Josef Pekař napisał kiedyś, że podstawą pracy historyka jest miłość. Nie myślał chyba całkiem serio: chociaż należał już do pokolenia postpozytywistycznego, miał jeszcze zbyt wiele pozytywistycznego respektu dla racjonalnie zgłębianych "twardych" i "obiektywnych" faktów. Kalista jednak, o pokolenie młodszy, uznał to hasło swego mistrza za jedną z zasad swej metodologii: uczuciowe podejście do tematu pozwala zrozumieć badany problem. Literacka forma przestaje więc być czymś zewnętrznym, a staje się jednym z podstawowych elementów pracy historyka, przekazuje bowiem czytelnikowi atmosferę emocjonalną, która jest równie integralną częścią pracy jak racjonalny wywód. Nie musimy w pełni podzielać tych założeń, aby docenić mistrzostwo formy będące ich efektem.

W swych pamiętnikach Kalista podkreśla, że - w dobrej tradycji środkowo-wschodnioeuropejskiej inteligencji - traktował pracę naukową jako rodzaj patriotycznej misji, starał się, aby jej efekty dotarły również do szerszej publiczności. Taki właśnie cel miał niezwykle pięknie wydany w roku 1942 tom České Baroko - po dziś dzień niezastąpiona antologia czeskiej barokowej poezji i prozy. Polskiego czytelnika zaskoczy data tej publikacji: okupacja hitlerowska w Czechach, jakkolwiek okrutna, pozostawiała jednak, przynajmniej w pierwszych latach, pole do działań, mówiąc jezykiem polskiej tradycji, "organicznikowskich". Czeskie instytucje kulturalne, choć poddane cenzurze i ścisłemu nadzorowi, mogły jednak działać legalnie.

Właśnie w ukazaniu realiów czeskiej historii epoki okupacji i okresu po 1945 roku pamiętniki Kalisty mogą być dla nas najciekawsze. Początkowo wydawało się, że marzec 1939 niewiele zmienił; potem jednak nadchodziły kolejne represje, choć Kalista mógł jeszcze publikować książki i wygłaszać pogadanki radiowe mniej więcej do 1942-43 roku. Później w północnych Czechach kupił chałupę, w której spędził następnych kilka lat, pisząc kolejne książki i utrzymując się z honorariów. Z jego perspektywy zasadniczy przełom nadszedł dopiero po roku 1945. Pamiętniki dają bardzo plastyczny opis załamania się hierarchii społecznej w "jego" wsi pod wpływem propagandy komunistycznej, szczującej uboższych chłopów przeciw bogatszym. Fragmenty te dobrze pokazują, jak komuniści łamali wpływy elit lokalnych i budowali sobie zaplecze w terenie.

Łatwo wymienić autorów, których pamiętniki przyćmiewają ich pozostałe dzieła. Kalista do nich nie należy: jego wspomnienia, barwne i interesujące jako panorama epoki, nie porywają głębią myśli. Przeciwnie, chwilami czytelnik może czuć się rozczarowany powierzchownością analizy opisywanych wydarzeń. Można też wyczuć - nie wiem, czy nie krzywdzę tu autora - irytujące objawy lekkiego faryzeizmu. Kalista zdaje się być pewien, że przechodzi przez życie uczciwie i szlachetnie i nieco zbyt często krytykuje kolegów, ciesząc się (oczywiście nie expressis verbis), że nie jest "jako ten celnik". Kalista w młodości był poetą "proletariackim", należał do partii komunistycznej, potem przeżył przełom światopoglądowy, został szczerym katolikiem; jednak pisze o tym krótko i sprawia wrażenie, jakby nie było to żadnym problemem. Ot, teściowie prosili o ślub kościelny, trzeba więc było uregulować swój status formalny, przystąpić do sakramentów, a potem szczera religijność nadeszła już "sama". Jedynie z rozsianych wzmianek domyśleć się można, że nie bez wpływu pozostał wstrząs wywołany śmiercią ojca; że fascynacja kulturą baroku, początkowo czysto estetyczna, zrodziła zainteresowanie religią, której ta kultura była wyrazem; wreszcie, że bogate przedmałżeńkie życie seksualne - to już koncept zupełnie barokowy - nasunęło myśl o nieskończoności i o ostatecznym spełnieniu, którego nie mogą zapewnić kolejne miłosne podboje. Wszystko to jednak jest wzmianowane jedynie en passant; oczywiście powściągliwość w odsłanianiu własnego wnętrza jest dobrym prawem autora, lecz nawet tam, gdzie Kalista nie skąpi czytelnikowi swych przemyśleń i rozważań, zbyt często osuwa się w banał.

Tak więc uznanie Hitlera za Antychrysta (W cieniu Antychrysta to tytuł części obejmującej lata 1938-1945) niewątpliwie dobrze świadczy o religijności autora, ale intelektualnie nie jest interpretacją otwierającą szczególnie oszałamiające perspektywy. Jeśli w maju 1945 w Pradze autor radośnie pił zdrowie Stalina, jeśli do lutego 1948 sądził, że komunistów można powstrzymać środkami parlamentarnymi, to zapewne dzielił tę postawę z większością czeskiej inteligencji; dziwne jednak, że w pisanych pod koniec życia pamiętnikach nie uznał za stosowne skomentować jakoś tej swojej naiwności. Luty 1948 zastał Kalistę w górskiej miejscowości blisko Bawarii, gdzie przebywał u zaprzyjaźnionego księdza. Dzień po przewrocie komunistycznym przybył tam jeden z czeskich arystokratów z małżonką, zamierzając uciekać do Niemiec, nim dojdzie do zamknięcia granic. Kalista zaczął go odwodzić od tego zamierzenia i przekonywać, że trzeba poczekać, aż sytuacja się wyklaruje: hrabia wrócił do Pragi. Pamiętniki milczą o jego dalszym losie, a autor nie komentuje swej postawy ani jednym słowem.

Od dawna zamierzałem przybliżyć profil Zdenka Kalisty polskiemu czytelnikowi, a edycja pamiętników była tylko pretekstem. Nie trzeba więc ukrywać, że jego głównym tytułem do sławy są prace historyczne, a nie wspomnienia. Te ostatnie są doskonałą lekturą - dla dziejów Czech i czeskiej inteligencji naszego wieku są źródłem niezastąpionym, lecz o talentach i głębi myśli autora nie dają właściwego pojęcia.

Jest w nich jednak scena, która szczególnie zapada w pamięć. Kiedy w lutym 1948 Kalista w przygranicznej wsi usłyszał przez radio o przewrocie komunistycznym, zaczął zastanawiać się, co robić dalej. Aby zebrać myśli, wziął narty i ruszył samotnie w góry. Po kilku godzinach, chcąc wrócić do domu, zjechał w dolinę, zbliżył się do widocznych z daleka świateł wioski i ze zdziwieniem zobaczył wszędzie niemieckie napisy. Zmylił drogę, przekroczył granicę i wjechał do Bawarii! Kilka kroków do najbliższego posterunku policji - i stanie się czeskim emigrantem politycznym. Nie zastanawiał się długo; zrobił w tył zwrot, wrócił w las i zanim nastała noc, był już z powrotem w ojczyźnie, na zaprzyjaźnionej plebanii. Wielokrotnie - jak pisze - zastanawiał się później nad tą decyzją i zawsze dochodził do wniosku, że zrobił słusznie. Oczywiście nie miał pojęcia, co go czeka, i nie wiemy, czy naprawdę nigdy, nawet w więzieniu, nie miał wątpliwości co do słuszności swego postępku. Nie osłabia to jednak dramatyzmu i symbolicznej wymowy wyboru: scena jest jak z filmu i może najbardziej się nadaje, by pożegnać nią naszego bohatera.

 

Maciej Janowski, ur. 1963, pracuje w Instytucie Historii PAN w Warszawie, zajmuje się dziejami Polski i Europy Środkowo-Wschodniej w XIX wieku. Wydał ostatnio: Polska myśl liberalna do 1918 roku (1998).

 

Przypisy:

1. Zdeněk Kalista, Po proudu zivota (2), Brno 1996, Atlantis, s. 756. Już po napisaniu tego szkicu dowiedziałem się, że wydana została również pierwsza część wspomnień.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama